Pamiętnikiem opiekuje się Daria Do 20.11.2008r. pamiętnikiem opiekowała się Lucy
6. Odwiedziny rodzinki, twarde ciastka i spiski z braćmi Dodała Lily Potter Wtorek, 10 Lutego, 2009, 23:29
Jakoś tak wyszło, że notka krótka i raczej słaba. Postaram się żeby następne były dłuższe i ciekawsze. Dodaję o takiej godzinie, bo mam właśnie ferie i moja siostra całymi dniami okupuje komputer.Pozdrowienia dla tych którzy to czytają, jeśli wogule jeszcze ktoś taki jest... Zapraszam do czytania:
-Jak się czujesz?
-Boli cię coś?
-Może czegoś potrzebujesz?
-Jak to się stało?
Takie pytania padały co chwilę kiedy ktoś z rodzinki lub znajomych odwiedzał mnie w Skrzydle Szpitalnym. Było to tak irytujące, że nie wiem jak to wytrzymałam.
Pierwsi przyszli James i Albus, przynieśli mi listy od rodziców :
Kochana Lily!
Chciałam nie zadać tego pytania, ale to silniejsze ode mnie. Czy Ty zawsze musisz się w coś wpakować? Wszyscy odziedziczyliście po tacie talent do pakowania się w kłopoty… No, ale jak się czujesz? Wstrząs mózgu to nie przelewki, więc leż spokojnie i nie próbuj wyjść szybciej. Powinnaś leżeć przynajmniej dobę. A osłabiona jesteś pewnie nie tylko od zimnej kąpieli. Na pewno nie jesz żadnych warzyw.
Co do Twojego poprzedniego listu tu mecz odbędzie się za dwa tygodnie w piątek o 16.00.
Pozdrawiam mama…
Był też list od taty.
Droga Lily!
Kąpiel w jeziorze to całkiem przyzwoita pierwsza przygoda. Jeśli tak zaczynasz rok w Hogwarcie to możesz liczyć na to, że nie będzie on nudny. Jako Twój ojciec muszę Ci powiedzieć, żebyś uważała i nie pakowała się w kłopoty. Nie wywołuj kłótni, nie wszczynaj bójek i nie pojedynkuj się. Czuję się jakbym pisał list do syna, a nie mojej grzecznej córeczki. Oczywiście mam nadzieję, że szybko powrócisz do zdrowia.
Tata
Chwilę po chłopakach przyszły Rose i Bonny uściskał mnie i zaczęły wypytywać. Chwilę później przyszedł Fred i Hugo. Wszyscy razem zachowywali się tak głośno, że po pół godziny pielęgniarka ich wygoniła.
Około południa odwiedziły mnie Megan, Angela, Dory i Annie.
-Wiesz, że wszyscy mówią o tobie?- Wydawało się mi, że Angela mi zazdrości.
-To prawda Lily? - zagadnęła Dory - To prawda, że Matt Brown wyciągnął cię z jeziora i tu przyprowadził?
-No, tak... Byliśmy razem nad jeziorem kiedy to się stało.
-A co robiliście tam razem? - zapytała Annie
-Spotkaliśmy się w bibliotece, robiliśmy lekcję. A potem poszliśmy pospacerować nad jezioro. - Czułam się głupio mówiąc o tym dziewczynom, tak jakbym musiała się im wytłumaczyć. Pogadały ze mną trochę i poszły mówiąc coś o nieodrobionej pracy domowej.
W porze obiadowej przyszedł Hagrid, musiałam dziesięć minut mówić mu, że na pewno nic mi nie jest. Kiedy w końcu uwierzył z jednej z przepastnych kieszeni w swojej kurtce wyjął blaszany pojemnik, zdjął z niego pokrywkę i powiedział:
-Upiekłem dla ciebie ciastka z czekoladą. To twoje ulubione, według przepisu waszej babci. - Miałam już doświadczenia z wypiekami Hagrida - zawsze kiedy przyjeżdżał do nas w odwiedziny przywoził ich z trzydzieści sztuk - wzięłam jedno, ale nie włożyłam do ust. Nagle gajowy przypomniał sobie, że wychodząc z domu zostawił garnek z gulaszem na ogniu i pośpiesznie wybiegł na korytarz.
-Co ja zrobię z całą puszką twardych jak kamień ciastek? - mruknęłam pod nosem, zamknęłam pudełko i odłożyłam na stolik.
Jakiś czas póżniej drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszli moi bracia.
-Hej! - rzucili i usiedli w nogach mojego łóżka.
-Jak tam głowa? Może poprawiło ci się po tym upadku? - kopnęłam Jamesa, ale przez kołdrę nie dało to pożądanego efektu.
-Wiecie, myślałam wczoraj o- - zastanowiłam się czy nie wyśmieją mojego pomysłu, ale zaryzykowałam- fajnie byłoby zobaczyć mecz mamy, prawda? – Spojrzeli po sobie a potem na mnie. Albus odezwał się grobowym tonem:
-Lily, czy ty myślisz o tym, o czym ja myślę, że ty myślisz?... Czyżbyś chciała się wymknąć ze szkoły? Delikatnie kiwnęłam głową. Teraz odezwał się starszy:
-Lily! Jak możesz myśleć o takich rzeczach? Czyżbyś nie znała regulaminu szkoły? Powinniśmy złożyć na ciebie skargę do prof. Weasleya… a może nawet do dyrektora… skąd ci się biorą takie pomysły w głowie… powinnaś zostać zawieszona w prawach ucznia… - Zapadła cisza, a po chwili wybuchnęli głośnym śmiechem, zawtórowałam im rozumiejąc kawał.
Kiedy w końcu ucichliśmy James powiedział:
-My też o tym myśleliśmy, w końcu to nasza mama -musimy tam być. - Ucieszyłam się że myślą tak jak ja.
-Jest tylko jeden problem - Al był nieraz zbyt pesymistyczny - Co zrobimy jak nas nakryją? Jak wyjaśnimy nasze wyjście poza teren szkoły? No i w końcu: czy będą nas za to mogli wyrzucić? – Zapadła cisza, każde z nas rozmyślało nad plusami i minusami tej sprawy. Po jakimś czasie James wypiął dumnie pierś uśmiechnął się pokrzepiająco i wyciągnął do przodu swoją rękę, Albus dołączył do niego po dwu sekundach. Nie chcąc okazać się tchórzem i mając wielką ochotę na tą akcje położyłam na wierzch swoją dłoń.
5. Pierwsza sobota Dodała Lily Potter Wtorek, 20 Stycznia;, 2009, 19:32
Stałam przed moim domem w Dolinie Godryka Gryffindora. Przeszłam przez drzwi frontowe i stanęłam w przedpokoju. Otworzyłam pierwsze drzwi na lewo i znalazłam się w kuchni. Okno wychodziło na ulicę. Kuchenne szafki, zlew, piecyk, stół i sześć krzeseł oświetlał ogień płonący w kominku. Wróciłam do przedpokoju i otworzyłam kolejne drzwi. Przestronny salon, półki z książkami, kanapa postawiona pod ścianą. Pomiędzy dwojgiem okien, wychodzących na ogród, stoją drzwi prowadzące na taras. Jest jeszcze jedno okno, wychodzi na wschód. Z powrotem do holu i przez następne drzwi. To gabinet taty. Biurko z ciemnego drewna, a za nim skórzany, obrotowy fotel. Kominek. Portrety sławnych czarodziejów i czarownic na ścianach. Przedpokój. Drewniane schody prowadzące na piętro. Pokoje moich braci. Niebieski, w którym zawsze panuje bałagan należy do James`a. Zielony i zazwyczaj schludny do Albusa. W obu okna wychodzą na tył domu. Sypialnia rodziców. Łazienka. Schody prowadzą jeszcze wyżej – na poddasze. Staję przed dwojgiem drzwi. Te po lewej prowadzą do zagraconego pomieszczenia. Na drzwiach po prawej wisi karteczka. Mieni się na niej jedno słowo – Lily. Wchodzę do mojego pokoju. Kiedyś ściany były żółte. Teraz dwie są fioletowe, a dwie błękitne. Łóżko stoi przy fioletowej, taka też jest pościel. W błękitnej ścianie mieści się okno, jedyne w całym domu wychodzi na zachód. Pod nim stoi mała kanapka. Spędzałam tu większość wieczorów oglądając zachody słońca. W moim pokoju stoi też biurko, szafa na ubrania, półka na książki. W rogu stary karton z zabawkami. Na ścianach jest wiele zdjęć. Na szafce nocnej stoi lampka. W jej świetle często czytałam książki do późna. Nagle zauważam, że w kącie stoją dwie osoby. Od razu rozpoznaję mamę i tatę. Chcę ich przytulić, ale oni znikają.
Budzę się. Co jest tak zimne? Otwieram oczy. Leżę na podłodze. Więc to był tylko sen, a ja spadłam z łóżka. No nieźle. Wstaję i patrzę na zegarek. Dopiero w pół do szóstej. Rozcieram obolałe od upadku kolano, na którym powoli pojawia się siniak. Przez okno widzę błonia zalane w słońcu. Ten sen uświadomił mi jak bardzo tęsknie za domem i rodzicami. Chciałabym, żeby tata mnie przytulił i pocałował w czubek głowy, jak miał w zwyczaju robić kiedy było mi smutno. Ale rodzice i mój dom byli daleko.
Nie powinnam była się smucić. Muszę być dzielna i jakoś wytrzymać. W końcu jestem Gryfonkom. Jestem w Hogwarcie już prawie tydzień.
Jak mogłam zapomnieć?! Przecież dziś sobota!
Taka ładna pogoda, może namówię James`a, żeby pokazał mi stadion do Quidditcha. Może nawet da mi polatać na swojej miotle? James jest szukającym w drużynie Gryfonów. Swoją miotłę - Zefir350 - dostał od rodziców cztery lata temu.
A może wykorzystam Pelerynę Niewidkę i powłóczę się po zamku niewidzialna? Albo pójdę do Hagrida. Mogłabym napisać list do rodziców. Albo użyć Mapy Huncwotów i wypróbować któreś z tajnych wyjść ze szkoły? Hmm… Najrozsądniej byłoby napisać wypracowanie na obronę, ale jest jeszcze niedziela.
Z takimi myślami wróciłam do łóżka.
***
-Proszę James!
-Nie ma mowy.
-Ale James! Czemu nie?! – Próbowałam przebłagać Jamesa, żeby pokazał mi boisko do Quidditcha i dał polatać na swojej miotle.
-Nie i koniec Lily!
-A co będziesz robił?
-Zaplanowaliśmy już coś z Fredem. – Tak, wy wymkniecie się z zamku na kremowe piwo a ja będę się nudziła.
-To daj mi chociaż pelerynę i mapę. Proszę?
-Zwariowałaś? Będą mi potrzebne!
-Napiszę do taty.- Wiem, że skarżenie jest trochę dziecinne, ale cóż.
-Lily! Obiecuję, że jutro ci to dam. – Rozejrzałam się po Pokoju Wspólnym. Nie było tu wielu osób. Niektórzy pewnie jeszcze spali, a inni byli na śniadaniu.
-Chcecie się wymknąć jednym z tuneli?
-Może. Co cię to obchodzi?
-Nic, nic. – Pomyślałam, że jednak spędzę sobotę nad książkami. – Dobra, idę na śniadanie.
W Wielkiej Sali chciałam usiąść z dziewczynami z mojej sypialni, ale gdy tylko weszłam Al zaczął energicznie do mnie machać. Podeszłam do niego.
-Cześć, Lily! Widziałaś Jamesa? Muszę wam coś powiedzieć. –Był bardzo podekscytowany.
-Chyba zejdzie za chwilę. Ale o co chodzi, Al?
-Poczekajmy na niego. Chodź, siadaj. – Usiadłam obok niego, a w tym samym momencie do WS wszedł James. Al, tak jak wcześniej do mnie, zaczął energicznie machać. James podszedł do nas.
-Co chcesz Al? Mówiłem już Lily, że dzisiaj ja tego potrzebuję. – Albus zmieszał się, ale zaraz z powrotem stał się rozweselony.
- Nie o to mi chodzi. Rodzice przysłali list.
-No i? Co z tego?
-Zmienisz zdanie, kiedy to przeczytasz. – Położył przed nami list.
Z tego listu zapamiętałam tylko jakieś urywki: Przyjęli mnie… ścigająca w Harpiach z Holyhead… codziennie wyczerpujące treningi… pierwszy mecz za dwa tygodnie…
Byłam oszołomiona, tak samo jak James.
- I co? Nie mówiłem, że was to zainteresuje? Super nie?
-Nasza mama? W Harpiach?
-Nie wierzę!
-Trzeba będzie skrobnąć gratulacje.
Oczywiście ja zostałam do tego zobowiązana, więc po śniadaniu napisałam list i poszłam do sowiarni. Rozglądałam się dokładnie kilka razy, ale Mili nigdzie nie było. Nie chciałam używać szkolnej sowy, więc postanowiłam poczekać. Wyjrzałam przez okno, z którego rozchodził się piękny widok.
Po jakimś czasie Mili wylądowała na parapecie. Byłam jednak tak zamyślona, że zauważyłam ją dopiero kiedy mnie dziobnęła. Przywiązałam jej list do nóżki i odleciała. Spojrzałam na zegarek. Stałam w oknie ponad godzinę. Zbiegłam po spiralnych schodach i skierowałam w stronę wieży Gryffindoru.
Kiedy byłam już w połowie drogi rozmyśliłam się i poszłam na błonia. Dzień był przepiękny. Słoneczny, ciepły, bezwietrzny. Nie widząc nikogo znajomego ruszyłam ścieżką dookoła jeziora. Zatrzymałam się przy kilku wielkich głazach.
Kiedy się na nie wspięłam miałam piękny widok na zamek i błonia. Położyłam się na płaskim szczycie kamienia i oglądałam chmury, powoli poruszające się po niebie. Co za piękny dzień, pomyślałam. Kłębiaste chmury układały się dziś w przeróżne kształty. Jedna przypominała mi osobę lecącą na miotle.
Pomyślałam o mamie i meczu, w którym miała grać. Chciałabym zobaczyć ten mecz. Hmm… Trzeba zwołać ZRP (Zebranie Rodzeństwa Potterów). Może obmyślimy jakiś plan i wymkniemy się z Hogwartu na to jedno popołudnie. Ciekawe jaki szlaban byśmy dostali. A może odjęliby nam punkty. Może zrobilibyśmy to tak, że nikt by się nie zorientował. Nie, to ostatnie jest raczej niemożliwe, ale trzeba spróbować.
Leżałam tak rozmyślając o różnych rzeczach i oglądając chmury, aż do trzeciej. Musiałam iść na obiad. Właściwie to nie jestem głodna, myślałam, ale trzeba jeszcze napisać to wypracowanie. Niechętnie ruszyłam do zamku.
Po obiedzie, poszłam do biblioteki. Sama, bo dziewczyny napisały wypracowanie rano. Znalazłam potrzebne książki i usiadłam przy stoliku w rogu. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś podchodzi do mojego stolika. Podniosłam głowę i zobaczyłam Matta.
- Cześć, Lily!
- Hej!
- Mogę się przysiąść?
- No pewnie, siadaj.
- Piszesz to wypracowanie na obronę?
- Tak, a ty?
- Już je napisałam, ale piszę to na zielarstwo.
- Na zielarstwo? – Nie wiedziałam o żadnym wypracowaniu na zielarstwo.
- Nikt ci nie przekazał? Neville zadał to kiedy wysłał nas do prof. Weasley`a.
- Nie, nikt mi nic nie powiedział. No nic, to już prawie skończyłam.
- Lily?
- Hmm…
- Hugo to twój kuzyn?
- Tak, a co?
- Nie, nic... – I zabraliśmy się do pisania. Kiedy skończyłam wypracowanie na obronę Matt nie zaczął jeszcze swojego na zielarstwo, bo cały czas opowiadał mi jakieś kawały.
Kiedy wypracowania dla Nevilla były gotowe to nie wyszliśmy z biblioteki tylko rozmawialiśmy. Matt powiedział raz coś tak śmiesznego, że roześmialiśmy się na cały głos, po czym pani Bunda, bibliotekarka, wygoniła nas ze swojego królestwa ciszy i spokoju.
- Idziemy do Pokoju Wspólnego? – Staliśmy kilka korytarzy od biblioteki, dalej się śmiejąc.
- No nie wiem. Jest prawie siedemnasta, jeszcze trzy godziny do kolacji. Zanieśmy torby i idźmy na błonia. – Zgodziłam się na jego pomysł i dwadzieścia minut później stałam przed zamkiem. Powoli zaczynało się ściemniać.
- Chodź, pokaże ci fajne miejsce.
Poszliśmy ścieżką dookoła jeziora, minęliśmy głazy, na których leżałam kilka godzin wcześniej. Matt skręcił, między krzaki. Po chwili przedzierania się przez zarośla stanęłam przed wielkim głazem, Matt już się na niego wspinał. Kiedy weszłam na górę okazało się, że z drugiej strony kamień jest gładki i kończy się w jeziorze.
- Fajnie, nie? – Rozejrzałam się, zamek w promieniach zachodzącego słońca wyglądał pięknie.
- Super. Jak znalazłeś to miejsce?
- Przypadkiem. – Mówiąc to zjechał po kamieniu jak na ślizgawce i zatrzymał się przed samą wodą. Zanurzył rękę w jeziorze.
- Brr… zimna. Chodź tu na dół.- Zaczęłam niepewnie schodzić w dół. Obawiałam się, że wpadnę, ale na szczęście nic się nie stało. Dotknęłam wody palcem i aż się wzdrygnęłam. Matt ponownie włożył rękę do wody, ale tym razem zaczął mnie chlapać. Szybko zaczęłam kontratak.
-Zawieszenie broni! – krzyknął Matt i ,mokrzy w kilku miejscach, zaczęliśmy się śmiać.
-Ty to masz pomysły, Matt. Brzuch mnie ze śmiechu boli.
Długo się wygłupialiśmy. Matt przyniósł dwa patyki i zaczęliśmy walczyć na śmierć i życie naszymi szpadami. Kiedy chciałam zadać mu śmiertelny cios straciłam równowagę i poleciałam do tyłu.
Wpadłam do lodowatej wody. Jezioro było głębokie. Byłam zdezorientowana. Woda napłynęła mi do ust. Zaczęłam się topić. Poczułam na sobie czyjeś ręce, a po chwili leżałam półprzytomna na kamieniu. Miałam zamknięte oczy i słyszałam tylko sapanie mojego wybawcy.
-Lily! Lily! – Usłyszałam jego zaniepokojony głos. Otworzyłam oczy.
-Matt. – Próbowałam się podnieść, ale zakręciło mi się w głowie. Matt klęczał obok mnie cały mokry.
-Lily, kiedy wpadałaś to chyba uderzyłaś się w głowę. – To by się zgadzało, czułam tępy ból w okolicy czoła. Dotknęłam bolącego miejsca, na szczęście to tylko siniak, a nie rozcięcie.
-Lily, leż tu spokojnie, a ja pójdę po pomoc.
-Nie Matt! Nie trzeba. Tylko pomóż mi wstać. – Podniosłam się do pozycji siedzącej, ignorując zawroty głowy.
-No, nie wiem Lily. – Ale pomógł mi wstać. – Przepraszam Lily, nie powinienem cię tu przyprowadzać.
Zarzucił sobie moje ramię na plecy i zaczął powoli prowadzić mnie na około głazu, a potem przez zarośla, aż doszliśmy do ścieżki. W głowie strasznie mi się kręciło. Było mi zimno, bo byłam cała mokra. Woda chlupotała mi w trampkach. Mokre, rude włosy przykleiły mi się do twarzy. Mattowi pewnie też było zimno.
- Dziękuję Matt, wyciągnąłeś mnie z wody. – Szliśmy w milczeniu.
- Zaprowadzę cie do Skrzydła Szpitalnego, Lily.
- Nie trzeba, nic mi nie jest, - Nie miałam ochoty tłumaczyć, jak wpadłam do jeziora.
- Możesz mieć wstrząs mózgu. Powinnaś leżeć. Szkoda, że nie umiem wyczarować noszy, byłoby ci wygodniej.
- Wszystko ze mną dobrze. Powiedz lepiej jak ty się czujesz?
- Nic mi się nie stało, będę najwyżej przeziębiony. – Doszliśmy do zamku, Matt dalej mnie podtrzymywał.
- Do Skrzydła Szpitalnego chyba tędy. – Nie zwracałam uwagi gdzie idziemy, głowa pulsowała mi bólem. Po pewnym czasie Matt otworzył jakieś drzwi i wprowadził mnie do środka.
- Poczekaj tutaj. – Posadził mnie na łóżku, a sam poszedł do gabinetu pielęgniarki. Nie słyszałam ich rozmowy, ale po chwili podeszła do mnie starsza kobieta i przyjrzała się mi.Machnęła różdżką i byłam sucha.
-Lily, pójdę po twoich braci. – Usłyszałam Matta, który stał za panią Pomfrey.
- Nie, siadaj obok. Na pewno jesteś osłabiony. – Pielęgniarka zwróciła się do Matta
-Ja? Nie, ze mną wszystko dobrze. – Chciał się wymigać, ale ona już sadzała go na łóżku. On także był już suchy.
Zaciągnęła zasłonki naokoło naszych łóżek i kazała przebrać się w piżamy. Zrobiłam jak kazała i położyłam się na łóżku. Słyszałam, jak Matt dyskutuje z nią za zasłonką. Po zbadaniu mnie stwierdziła, że mam wstrząs mózgu i jestem bardzo osłabiona. Przyniosła mi jakiś eliksir i obandażowała głowę. Leżałam spokojnie słuchając, jak Matt próbuje ją przekonać, że jest zdrowy, ale ona uznała, że także jest osłabiony i powinien zostać tu na noc. Podała mu ten sam eliksir i odsłoniła dzielącą nas zasłonkę. Zobaczyłam Matta niechętnie leżącego na łóżku szpitalnym. Wydawało mi się, że słyszę jak zgrzyta zębami. Kiedy tylko pielęgniarka wyszła próbowała się podnieść.
-A niech to, rzuciła na mnie jakieś zaklęcie.- Zaczęłam chichotać, bo mógł podnieść się tylko do pozycji siedzącej.
- Przestań Matt, powinieneś spokojnie leżeć.
- Kiedy mi nic nie jest. – Zarzekał się
- Jak uważasz. – Dalej kręciło mi się w głowie, więc nie chciałam się z nim kłócić.
Po jakimś czasie drzwi znowu się otworzyły. Do pokoju wszedł Percy. Byłam ciekawa, co o tym wszystkim myśli, ale się nie odzywałam.
- Potter, Brown, co macie mi do powiedzenia?
- Ja chcę, żeby wypuszczono mnie ze szpitala, bo jestem zdrowy!
- Wiecie, że wchodzenie do jeziora jest zabronione?
- No pewnie, specjalnie weszliśmy do jeziora, na dodatek w ubraniach. – Ironizował Matt.
- Przekaże waszemu rodzeństwu, że tu jesteście. Porozmawiamy, kiedy będziecie już w pełni zdrowi.
- Ja jestem zdrowy! I nie trzeba nic mówić Emily! Ani Chrisowi! – Ale Percy już wyszedł.
Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadły cztery osoby: James, Albus, Emily i Chris.
-Co się stało? – spytała Emily patrząc na Matta. James i Al po prostu podeszli do mnie, starszy mruknął
- Oj Lily, czy ty zawsze musisz się w coś wpakować?
- Nic mi nie jest. Naprawdę, nie wiem czemu muszę zostać.
- Tak? A ten bandaż na głowie?
-Ma wstrząs mózgu. Poleży tu przynajmniej dobę. – Oświadczyła pielęgniarka.
- Nieźle się przestraszyliśmy, kiedy Percy do nas podszedł i mówi „Potter, Brown, Lily i Matt są w Skrzydle Szpitalnym”. – James udawał przemądrzały ton Percy`ego. Kiedy p. Pomfrey zamknęła za sobą drzwi swojego gabinetu James zaczął naciskać
- Dobra, to co się tak naprawdę stało? I bez żadnych oszustw. Mów Lily.
-No, ten… Wpadłam do jeziora… - To była prawda – I uderzyłam się w głowę… - To też prawda, nie chciałam, żeby wiedzieli o tamtym głazie, bo nie byłam taka pewna, czy mieliśmy prawo tam być.
- Chyba powinniśmy zawiadomić rodziców, James. - Jak zwykle Al myślał rozważnie.
- Tak, to dobry pomysł. Spróbuj z niej coś wyciągnąć. – Mrugnął do mnie i wyszedł.
- Chris? Mógłbyś? – Emily spojrzała na brata.
- Nie! Nie musicie mówić nic rodzicom! – Matt podniósł się do pozycji siedzącej.
Nie lubiłam zamieszania wokół mojej osoby. Chciałam, żeby już sobie poszli.
-Nie musicie iść na kolacje? – Ta próba była raczej żałosna, ale zadziałała.
-Przyjdziemy póżniej. – Zapewnił mnie Al. Emily, chciała chyba zostać przy bracie, ale ten udał, że zasypia, więc poszła.
-W końcu spokój.- Powiedziałam cicho, kiedy nie słyszałam już odgłosu kroków na korytarzu.
-No, nareszcie. – Przez chwilę milczeliśmy.
-Jak myślisz, dostaniemy za to szlaban?
-Właśnie się zastanawiałem. – Przerwaliśmy na chwilę, bo przyszła pielęgniarka.
-Proszę, kolejna dawka eliksiru. Będziecie dostawać go co dwie godziny, wzmocni was i rozgrzeje. – Po wypiciu poczułam ciepło rozchodzące się przyjemnie po całym ciele. Pielęgniarka musiała dodać do eliksiru coś usypiającego, bo chociaż wcześniej nie byłam zmęczona to po chwili zasnęłam.
4. Peleryna Niewidka i Mapa Huncwotów Dodała Lily Potter Sobota, 17 Stycznia;, 2009, 16:48
Notka taka sobie, bo ostatnio jakoś brak mi pomysłów. Natchnienie nie spłynęło na mnie przez mieśiąc, więc postanowiłam dodać to:
Dzisiejszy poranek różnił się od wczorajszego tym, że nie zaspałam, chociaż na pewno by się tak stało gdyby dziewczyny mnie nie obudziły. Kiedy wróciłam ze szlabanu znowu zapomniałam nastawić budzik.
Gdy zaczynałam jeść śniadanie do Wielkiej Sali wleciało ze sto sów. Między nimi zobaczyłam brązowego puchacza rodziców- Remy`ego. Zanim przyleciał do mnie wylądował przy Jamesie. Kiedy ten odwiązał swój list, Remy podleciał do mnie. Wyciągnął do przodu swoją sowią łapkę, a ja z wahaniem odwiązałam zaadresowany do mnie list. Otworzyłam kopertę i wyjęłam pergamin. Od razu rozpoznałam staranne pismo mojej mamy.
Droga Lily!
Co my mamy z Tobą zrobić ? Szlaban w pierwszy dzień szkoły i to na pierwszej lekcji? Nie uważasz, że trochę przesadziłaś? Spodziewaliśmy się listu od Percy`ego( o Jamesie), ale zdziwiliśmy kiedy dostaliśmy aż dwa ( o Tobie i Twoim bracie). Nie chcemy Cię martwić w drugi dzień szkoły, więc przymykamy na to oko ale mamy nadzieję, że następna sowa z Hogwartu nie przyleci w tym tygodniu (przekaż to Swoim braciom).
Pozdrawiamy mama i tata.
P.S- gratulujemy przydziału do Gryffindoru. Mogłabyś napisać do nas kilka słów.
-Chyba nie jest źle, prawda?- zagadnęła do mnie siedząca obok Meg
-Nie, prawie się tym nie przejęli.-Zdziwiło mnie trochę nastawienie rodziców. Kiedy 5 lat temu przyleciała sowa z Hogwartu, rodzice nie byli tacy wyrozumiali. No, ale w końcu ja nie zrobiłam nic takiego w porównaniu z włóczeniem się po zamku w środku nocy i urządzeniem bitwy na łajno-bomby. Z zamyślenia wyrwała mnie Megan
-Spójrz, tu jeszcze coś jest.- Zerknęłam do koperty, naprawdę była w niej jeszcze jedna karteczka. Wyciągnęłam ją tak, żeby Meg nic nie przeczytała. Dobrze zrobiłam. Ten tajny liścik przysłał mi tata. Jego niechlujne pismo rzucało się w oczy.
Droga córeczko!
Nie wiem co mam myśleć o Twoim szlabanie, Lilka.- tylko tata może tak do mnie mówić, nie lubię tego zdrobnienia, on używa go kiedy jest na mnie zły- Zawsze wiedziałem, że nie będziesz grzeczną dziewczynką, ale nie musiałaś udowadniać tego już w pierwszy dzień szkoły. Trudno, przejdźmy do ważniejszej sprawy. Jeśli James mnie posłucha to pokaże Ci dzisiaj coś, co należało kiedyś do Twojego dziadka i coś co stworzył wraz z przyjaciółmi, kiedy sam był w Hogwarcie. Napisz mi czy Ci się spodoba.
Tata
Nie wiedziałam co o tym myśleć, więc schowałam kartkę do kieszeni i podeszłam do Jamesa. Wiedział o co chodzi, bo mruknął tylko "Nie teraz Lily"- i odszedł ze swoją paczką.
Czekałam z niecierpliwością na koniec zajęć. Po zaklęciach, które były ostatnią lekcją tego dnia niemalże pobiegłam do Wielkiej Sali. James i Al siedzieli kawałek od reszty uczniów. Usiadłam naprzeciw nich.
- Wyglądamy chyba jakbyśmy mieli jakąś naradę Potterów.- Mruknął James
- Czy wiesz o co chodziło tacie w liście, Lily?- Al zdawał się być lekko podekscytowany
-Nie za bardzo.- Spojrzałam na nich pytająco
-Najpierw zjedz porządny obiad. Mama martwi się, że jeśli nie będziemy zmuszali cię do jedzenia to w ogóle przestaniesz się odżywiać.- mruknęłam nie zadowolona
-To że mało jem nie znaczy, że musicie mnie pilnować .
-Mama powiedziała, że to obowiązek starszego brata pilnować siostrzyczki.- James zaczynał mnie drażnić, ale nie reagowałam- Na co masz ochotę Lilka?- Przesadził. Wzięłam łyżkę i nałożyłam sobie trochę gotowanych ziemniaków.
-Od kiedy lubisz gotowane ziemniaki Lily?- Albus wiedział, że ich nie znoszę. Nabrałam trochę na widelec.
-Nadal ich nie lubię, ale z pieczonych nie da się strzelać.- Powiedziawszy to odchyliłam się do tyłu i strzeliłam z ziemniaków w Jamesa.
-Jest!- udało mi się trafić
-Lily!- Mój brat wydłubywał sobie ziemniaki z włosów patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
-Lily, James uspokójcie się. Chcecie, żeby Percy tu przyszedł? Posłuchajcie, po objedzie pójdziemy do dormitorium. Jak myślisz James, ktoś będzie w twojej sypialni?- Pokręcił przecząco głową.- Więc pójdziemy do twojej sypialni i tam wszystko wyjaśnimy Lily. Ok?- Pokiwaliśmy tylko głowami. Moi bracia zajęli się ogryzaniem pałek kurczaka, a ja nałożyłam sobie surówkę i pieczone ziemniaki, gotowane oddałam Jamesowi.
W sypialni chłopaków z 5 klasy był bałagan nie do ogarnięcia, chociaż mieszkali tu niecałą dobę. Łóżko Jamesa, było chyba najbardziej zawalone przez sterty ciuchów, opakowania po słodyczach i okruszki nie znanego pochodzenia. James wyciągnął kufer i zaczął w nim czegoś szukać wywalając resztę rzeczy na podłogę. Po krótkiej chwili wyciągnął z samego dnia bardzo stary i zniszczony pergamin, a także coś w rodzaju płaszcza. Nie odzywałam się, myśląc, że będzie szukał dalej, ale on wstał i rozłożył pergamin na łóżku.
- Jak myślisz, co najpierw?- zwrócił się do Al`a
- Chyba mapa.- Spojrzeli na mnie- Podejdź, Lily.- Zrobiłam mały krok w stronę łóżka. Może to tylko taki kawał. Może chcą mnie nabrać, bo przecież to tylko stary kawałek pergaminu, a nie jakaś mapa.
-Weź różdżkę, musisz stuknąć w ten pergamin i powiedzieć „Przysięgam, że knuję coś nie dobrego”. No, śmiało.- Wydało mi się to raczej bezsensowne, ale wyciągnęłam moją różdżkę i powiedziałam
-Przysięgam, że knuję coś nie dobrego. Wow… - Wyrwało mi się z gardła, bo na pergaminie zaczęły pojawiać się litery.- Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników, mają zaszczyt przedstawić MAPĘ HUNCWOTÓW.
-Rogacz to nasz dziadek- James Potter, Lunatyk to tata Teda- Remus Lupin, Łapa to ojciec chrzestny naszego taty- Syriusz Black, a o Glizdogonie nie warto nic mówić.-Wyjaśniał mi James- To mapa Hogwartu
-Nie… Ale jak? Nie… To nie możliwe… Wow…- Al i James dusili się ze śmiechu z mojej miny,
- Mapa Hogwartu? A te kropki?- przyjrzałam się im uważniej, każda był opatrzona imieniem i nazwiskiem. To Percy! Naprawdę? A przy nim, przecież to Matt! Ciekawe co znowu zrobił? Ale, skąd wy to macie?- Zrobili niewinne miny
-Dostałem to od taty, kiedy przyszedłem do Hogwartu.- Powiedział James- Tak jak to- wskazał na dziwny płaszcz.
Nie mogłam się doczekać, więc wzięłam go w dłonie. Okazało się, że srebrnoszara tkanina jest bardzo dziwna w dotyku, jakby była wykonana z wody… Zarzuciłam ją sobie na plecy.
-Jest tu jakieś lustro?- Niepewnie rozejrzałam się po zagraconej sypialni
-Potłukło się w zeszłym roku- Oświadczył James z miną niewiniątka-Okazało się bardziej kruche niż myśleliśmy. Ale nie potrzebujesz lustra, spójrz w dół.- kiedy wykonałam ruch głową, aż się przestraszyłam, bo tam gdzie powinnam była zobaczyć swoje stopy ujrzałam podłogę, na której stałam
- Czy to Peleryna Niewidka?
-Tak. Skąd wiesz?
- Tata wspominał mi coś tego lata.- Pomyślałam, że mogę zrobić braciom kawał, ale najpierw…
-Jak się zmazuje tą mapę?
-Wystarczy powiedzieć „koniec psot”- Puknął różdżką w mapę, po której został czysty pergamin. Zarzuciłam pelerynę na głowę, tak, że całkowicie znikłam i poszłam w kierunku drzwi. Al i James nie zwrócili na to uwagi, dopóki nie otworzyłam drzwi.
-Lily, nie wychodź!- krzyknęli pewni, że jestem już w Pokoju Wspólnym i zbiegli w dół po schodach. Tymczasem ja stałam sobie z boku powstrzymując śmiech. Dopiero teraz zeszłam na dół. James i Al stali metr ode mnie i rozglądali się nerwowo, jakby czekali, aż w końcu mnie zobaczą. Nie mogłam się powstrzymać stanęłam między nimi i powiedział tak, żeby tylko oni mnie usłyszeli
-Czego szukacie?- I od razu zrobiłam krok w tył, a oni chcą mnie złapać powpadali na siebie
-Przysięgam Lily, kiedy zdejmiesz pelerynę jesteś już martwa- James nie lubi, kiedy się z niego żartuje. Poszłam na górę, odłożyłam pelerynę do kufra Jamesa i zeszłam na dół już widzialna z szerokim uśmiechem na twarzy. Moi bracia siedzieli na najniższym stopniu, kiedy mnie zobaczyli wcale nie wstali, tylko jeszcze bardziej się rozsiedli.
- Mam przez was skakać?
-Al, słyszałeś może coś?- Udawali, że mnie nie ma
- Nie, a ty coś słyszałeś?- Wiedziałam, że mogłabym ich przeskoczyć, ale miałam na sobie spódniczkę, więc wolałam nie próbować. Rozejrzałam się mając nadzieję, że ktoś przyjdzie mi z pomocą i nie myliłam się. Całej scenie przyglądała się Emily, wiedziałam, że w końcu zareaguje, bo przecież jest prefektem. Podeszła do nas i zagadała do moich braci
- Hej, jest wam tu wygodnie?
-Byłoby, ale mamy niejasne wrażenie, że za naszymi plecami stoi jakiś natręt.
-Przestań James, ja też mam młodszego brata i nie raz płata mi figle. Co się tak przejmujesz?
Moi bracia wstali niechętnie, a ja przeszłam między nimi. Przypomniałam sobie, że chciałam napisać do rodziców list.
-Al? Pokażesz mi sowiarnie? Proszę…- Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam przymilnie
- A napisałaś już list?- Pokręciłam przecząco głową- Będę czekał tu za 15 minut.
-Dzięki.
Pół godziny później weszłam do sowi arni. Większość sów spało, ale niektóre pohukiwały między sobą jakby rozmawiały. Odnalazłam wzrokiem moją sowę. Była to sowa śnieżna. Na jej piórach nie było ani jednej czarnej plamki- były całe białe.
-Mili!- Zleciała i usiadła na moim ramieniu, a ja pogłaskałam ją po główce i poczęstowałam przysmakiem dla sów- To list do moich rodziców. Znasz drogę.- Przywiązałam jej do nóżki list i delikatnie wyrzuciłam przez okno. Obserwowałam jak prostuje skrzydła i wyrównuje lot. Z okna roztaczał się piękny widok na jezioro i otaczające je góry, wiatr poruszał czubkami drzew w Zakazanym Lesie. Tak pochłonął mnie ten widok, że zupełnie zapomniałam o Albusie. I przestraszyłam się usłyszawszy jego głos
- Lily? Chodźmy już.
-Och… Tak, już idę.- Ostatni raz wyjrzałam przez okno i planując przyjść tu ponownie w najbliższym czasie opuściłam sowiarnię.
Szlaban Dodała Lily Potter Niedziela, 14 Grudnia, 2008, 19:03
O dwudziestej, tak jak kazał nam Percy czekaliśmy na woźnego w Sali Wejściowej. Woźnym jest obecnie Roran Horst. Nie spotkałam go jeszcze, ale James mówił, że nie jest taki zły jak poprzedni. Okazało się, że choć raz powiedział prawdę. Horst przyszedł po nas chwilę po wyznaczonym czasie.
-Cześć! – Powiedzieli James i Fred. Może zdziwiłoby mnie to, ale odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę o czarnych, krótko przystrzyżonych włosach. Miał chyba niecałe 30 lat. On woźnym? Przemknęło mi przez myśl. Kiedy spojrzał na mnie skinęłam tylko głową, nie wiedziałam czy ja też mogę mówić do niego cześć. Matt był pewniejszy siebie:
-Cześć!- Roran spojrzał na niego badawczym wzrokiem
-Możesz mówić do mnie cześć tylko, jeśli będziesz dostawał szlabany przynajmniej trzy razy w tygodniu.
-Załatwione.- Matt uśmiechnął się do niego.
-Chodźcie, macie robotę w lochach.- Skierował się stronę schodów.
-Roran!- James rzucił w jego stronę, a ten odwrócił głowę.- Poznaj Lily, to moja siostra.
-Panna Potter, miło mi. Skoro jesteś siostrą James`a i Al`a to masz ten przywilej zwracania się do mnie po imieniu i mówienia cześć na powitanie.- Uśmiechnęłam się nieśmiało.-A ty młody człowieku? Jak się zwiesz?
-Matt Brown.
-Skoro już się znamy możemy iść.
Zeszliśmy na dół po schodach, potem jakimś korytarzem przy Sali do eliksirów i jeszcze jednymi schodami. Stanęliśmy przed drzwiami. Były to zwyczajne drzwi, oprócz tego, że były całe w pajęczynach. Roran otworzył je i ujrzeliśmy pokój w którym stał jakieś meble. Nie dało się ich rozróżnić, bo wszystko pokrywało kilka centymetrów kurzu.
-Bierzcie się do roboty. Macie tu kilka szmatek. Do piątku macie to wysprzątać.
Nasze miny były chyba bardzo nędzne, bo powiedział:
- Nie będzie źle. No szybko, bo zakaże wam gadać.- Uśmiechnął się do nas pokrzepiająco. James pierwszy wziął swoją szmatkę, a ja po nim. Weszliśmy do tego dziwnego pomieszczenia i rozejrzeliśmy się.
-James, tam na ścianie są chyba pochodnie, może byś je zapalił?- Pochodnie oświetliły całe pomieszczenie. Kopnęłam coś co okazało się wiadrem, Fred napełnił je wodą i zaczęliśmy sprzątanie. Roran poszedł do jakiegoś lochu obok,w którym grasował Irytek.
Po jakimś czasie wypowiedziałam gnębiące mnie pytanie-
-Czemu właściwie Roran jest tutaj woźnym?- James i Fred popatrzyli na siebie, jakby zastanawiali się czy mogą nam powiedzieć. W końcu kiwnęli głowami i James zaczął mówić.
-Roran pochodzi z magicznej rodziny, jednak nie odziedziczył magicznych zdolności – jest charłakiem. Jego krewni to szanujący się czarodzieje. Nie chcieli, aby ktoś wiedział o istnieniu takiego syna. Wysłali go do mugolskiej szkoły, wychowywał się wśród mugoli. Ma starszego brata, który trafił do Hogwartu, rodziców bardziej interesował ten pełno magiczny potomek. Roran zawsze był na uboczu i chociaż żył wśród mugoli jego rodzice dalej pozostawali czarodziejami. Kiedy stał się pełnoletni mugolem, czyli ukończył 18-lat. Zaczął szukać pracy w magicznym świecie. Pracował w wielu miejscach jako pomocnik, czy nawet sprzątacz w Dziurawym Kotle, jednak nigdzie nie zostawał na dłużej. Po czterech lata tułaczki po świecie trafił do Dziurawego Kotła. Było to pod koniec sierpnia, zamówił kufel kremowego piwa i przeglądał Proroka Codziennego z nadzieją, że znajdzie pracę. No i… Mów dalej Fred, w gardle mi zaschło…
- Wiesz co James! W takim momencie!
-Nie denerwuj się Lily, już mówię dalej. No i natrafił na ogłoszenie z Hogwartu, że poszukiwany jest nowy woźny, a zainteresowani mają przysyłać sowy ze zgłoszeniami do końca sierpnia. Pomyślał, że znajdzie się w zamku, o którym tyle rzeczy opowiadał mu kiedyś brat i postanowił spróbować. Dostał list z odpowiedzią po dwóch dniach, było w nim zaproszenie na spotkanie w Hogwarcie z dyrektorem szkoły. Udał się na nie i dostał tę pracę. A było to pięć lat temu, kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz do Hogwartu.
-To Roran złapał nas kiedy w trzecią noc pobytu tutaj przeszukiwaliśmy zamek. Nie chciał podpaśc, więc zaprowadził nas do McGonnagal i dostaliśmy szlaban.
- Tak, ale później Roran włóczył się po zamku razem z nami. To nasz dobry kumpel.
-Pewnie gdyby nie on dostawalibyście 2 razy więcej szlabanów.
Zaczęliśmy sprzątać, byłoby to strasznie nudne, ale przy Jamesie i Fredzie nie może tak być. Co raz opowiadali jakieś kawały, albo parodiowali nauczycieli ( najczęściej McGonnagal).
Roran pozwolił nam iść o 11. Bez trudu trafiliśmy do dormitorium, w którym siedzieli już tylko uczniowie od trzeciej klasy wzwyż. Pożegnałam się z chłopakami i wspięłam się do swojej sypialni. Dziewczyny siedziały na swoich łóżkach. Megan czytała jakieś czasopismo, Angela malowała paznokcie, a Dory i Annie gadały i chichraly się co chwila
-Wróciłaś! Jak było?- Od razu zasypały mnie pytaniami.
-Przestańcie!- Musiałam krzyknąc, bo byłam już zmęczona, a od ich krzyków zaczęła mnie boleć głowa.- Jestem strasznie śpiąąąąąąą- tu ziewnęłam-ca. Jutro wszystko wam opowiem dobra?- Pokiwały głowami, więc poszłam do łóżka i zaciągnęłam zasłony. Nie byłam aż tak zmęczona, ale nie chciało mi się z nimi gadać. Weszłam pod kołdrę i wyciągnęłam spod poduszki mugolską książkę, pt. „Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi” którą pożyczyłam od Al`a. Opowiada ona o przygodach trójki nastolatków, a napisał ją polak- Rafał Kosik. Poczytałam trochę i poszłam spać.
Pierwszy dzień - pierwsze kłopoty Dodała Lily Potter Sobota, 29 Listopada, 2008, 15:39
Obudziłam się dzisiaj i poczułam nieznany mi zapach. Taak, tak pachniała nasza sypialnia w wieży Gryffindor`u. Pachniała dziewczynami, czuć było chyba jakieś kosmetyki, perfumy dawnych lokatorek tego pokoju. Wczoraj byłam strasznie zmęczona po uczcie powitalnej, przydziałem do domów i ogólnie przyjazdem do Hogwartu, więc pewnie nie zwróciłam na ten zapach uwagi.
Kiedy wyszłam zza zasłon dziewczyny ubierały się już w szaty uczniów Hogwartu.
-Nareszcie wstałaś! Już chciałam cie budzić.- Przywitała mnie Megan.
-Która godzina?- Spytałam sennie.
-Za pięć siódma.- Odpowiedź całkowicie mnie rozbudziła. W duchu przyrzekłam sobie ustawić dziś wieczorem budzik. Dostałam go na dziewiąte urodziny od rodziców. Nie był duży, na tarczy umieszczone było nasze rodzinne zdjęcie, jednak kiedy zaczynał dzwonić… Najpierw była to miła, niegłośna melodia, później średniej głośności pisk, pięć minut po ustawionym czasie zaczynał się nieopisany wrzask.
Nie potrzebowałam dużo czasu na przygotowanie się. Pół godziny później jadłyśmy już śniadanie w Wielkiej Sali. Niebo, które widać było przez sufit było bezchmurne i pięknie błękitne. Usiadłyśmy kawałek od grupy dziewczyn z trzeciej klasy, wśród których była i Rose. Uśmiechnęłam się do niej, a ona pomachała mi ręką. Na pytające spojrzenia dziewczyn odpowiedziałam
- W Hogwarcie przebywa obecnie część mojej rodziny, a mianowicie dwaj bracia: James, Gryffindor klasa5 i Al, Gryffindor, klasa3. Kuzynki: Rose, Gryffindor, klasa3 i Bonnie*, Gryffindor, klasa7, kuzyni Hugo, Gryffindor, klasa1 i Fred*, Gryffindor, klasa5 .- Dowiedziałam się, że Megan ma młodszą siostrę, Angela jest jedynaczką tak jak Dory, a Annie ma starszą siostrę, która już pracuje(jest projektantką ubrań u Madam Malkin). No i czy to sprawiedliwe, że ja jestem skazana na towarzystwo dwóch braci?
Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanowić, bo przyszedł do nas prof. Weasley ( chyba umrę ze śmiechu, mam się tak do niego zwracać?). No, więc prof. Weasley dał nam nasze plany zajęć. No nie powiem żebym miała ochotę się uczyć w pierwszy dzień pobytu w Hogwarcie, w końcu takie zamczysko musi skrywać wiele tajemnic… A ja nie miałabym nic przeciwko temu, żeby je poznać.
Skończyłyśmy śniadanie i poszłyśmy w stronę dormitorium, aby spakować książki potrzebne na dzisiaj. Plan na dzisiaj nie był chyba najgorszy (zielarstwo, transmutacja i podwójne eliksiry), na pewno lepszy niż w czwartek (podwójne eliksiry, historia magii i zaklęcia). Kiedy wepchałam do mojej granitowej torby wszystkie książki wyglądała, jakby za chwile miał pęknąć szef. Torba była jednak zszywana magicznie i magiczną nicią, wiedziałam więc, że nic się jej nie stanie.
Kiedy pięć minut przed lekcją stanęłyśmy pod szklarnią nr 1 zastałyśmy tam trzy kilko osobowe grupki, chłopcy z Gryffindoru stali w jednej, a dwie pozostałe składały się z dziewcząt i chłopców z Ravenclawu. Zapewne to z nimi mieliśmy mieć lekcje zielarstwa. Czekając wdałyśmy się w rozmowę na temat dzisiejszego popołudnia. Pogoda była bowiem bardzo ładna, zaplanowałyśmy, że po lekcjach wyjdziemy na spacer po błoniach, myślałam, żeby pójść z dziewczynami do Hagrida, jednak czułyby się pewnie onieśmielone, więc zrezygnowałam z tego pomysłu.
Po dzwonku na lekcje ze szklarni wyszedł prof. Longbotton i zaprosił nas do środka.
-Witam! Nazywam się Neville Longbotton. Możecie zwracać się do mnie prof. Longbotton albo prof. Neville. Dzisiejsza lekcja pewnie was nie zaciekawi, ale następne lekcje będą dużo bardziej interesujące. Sprawdzę teraz obecność.- Wyjął listę nazwisk i zaczął po kolei je odczytywać, kiedy doszedł do mojego nazwiska uśmiechnął się.-Co u rodziców Lily?
-Wszystko dobrze. Przesyłają pozdrowienia.
-Dziękuje bardzo.-I przeszedł do następnego nazwiska.
Lekcja nie była zbytnio ciekawa. Neville przedstawił nam zasady BMP (Bezpieczna Magiczna Praca) i powiedział, że to bardzo ważne, żeby je przestrzegać. W tych zasadach była między innymi taka jak: nie dotykać niczego bez wyraźniej zgody nauczyciela. Może gdybym słuchała uważnie (bo bardzo mnie to nudziło i zaczęłam prowadzić z Meg (skrót od Megan) cichą dyskusje na jakiś tam temat) nie wpadłabym później w małe kłopoty.
Kiedy w pewnej chwili Neville wyszedł do schowka po jakiś przyrząd, który chciał nam pokazać poczułam, że coś uderzyło mnie w ramię. Odwróciłam się w stronę stojących po drugiej stronie stołu chłopaków z Gryffindoru. Matt Brown wyszczerzył do mnie zęby, schylił się i wziął następną garść ziemi ze stojących pod ścianami donic. Nie chciałam być gorsza, więc też nabrałam trochę w dłoń. Rzuciliśmy w siebie jednocześnie. Właśnie wtedy wrócił Neville i zobaczył jak dwie garście ziemi lądują na głowie mojej i Matt`a.
-Potter! Brown! Yhh... Chodźcie tu szybko.-Podeszliśmy do niego ze spuszczonymi głowami.- Czy nie słyszeliście o czym mówiłem przez całą lekcje? Nie dotykać niczego jeśli nauczyciel nie pozwoli!!!- Zobaczyłam, że na moich brudnych od ziemi rąk pojawiają się czerwone bąble. Spojrzałam na Matt`a, też to zauważył i chyba lekko się przeraził.
-Weźcie to szybko.- Neville podał nam z roztargnieniem dwa flakoniki.- Wypijcie.-Wypiliśmy, a wtedy Neville wytłumaczył nam- Jeślibyście uważali to by do tego nie doszło. Zostaniecie ukarani, ale to za chwilę. Ziemia, którą się rzucaliście nie jest zwykłą ziemią. To gnegleba. Kiedy dotknie się jej bez rękawiczek tak jak wy to uczyniliście na całym ciele pojawiają się gnębiwytryski. Macie szczęście, że miałem przy sobie antidotum, bo inaczej spędzilibyście pierwszy tydzień szkoły w Skrzydle Szpitalnym. Uważam jednak, że zasłużyliście na karę. Idźcie do prof. Weasley`a. Jest teraz w Pokoju Nauczycielskim.
Więc wyszliśmy z cieplarni i skierowaliśmy się w stronę zamku.
-Jak znajdziemy Percy`ego?- Spytałam zatrzymując się w Sali Wejściowej.
-Jest w Pokoju Nauczycielskim, prawda?- Kiwnęłam głową.
-Ale jak znajdziemy ten pokój?
-Znam drogę. Co za problem?- Byłam zaskoczona. Skąd on to wszystko wiedział? Ja ledwo pamiętałam drogę z Wielkiej Sali do dormitorium.
-A skąd?
-Nieważne.- Uciał, więc nie nalegałam. Matt miał lekko skruszoną minę.
-Jesteś na mnie zła?- Spytał po jakimś czasie
-Czemu miałabym być na ciebie zła? Bo dzięki tobie zostanę ukarana podczas pierwszej lekcji w pierwszym dniu szkoły? Myślisz, że się o to obrażę?- Naprawdę nie zależało mi na byciu jakimś aniołkiem. Nie byłam tylko pewna jak na moją postawę zareagowaliby rodzice. Matt`a najwyraźniej ucieszyła moja odpowiedź.
-Fajnie, że nie myślisz o przeskrobaniu czegoś tak jak moje rodzeństwo. Jeśli dostaniemy szlaban to oni zapewne się o tym dowiedzą, a wtedy… Już nie żyje.- Spojrzałam na niego, żartował sobie z dostania szlabanu i w ogóle. Pomyślałam, że fajny z niego gość.
Matt doprowadził mnie przed gargulca stojącego pod ścianą i zwrócił się do niego
-Czy zastaliśmy prof. Weasley`a?- Na początku myślałam, że Matt pomylił się albo coś, bo nic się nie wydarzyło, jednak po chwili gargulec odskoczył ukazując wąskie wejście. W tym wejściu stał Percy i patrzył na nas dziwnie.
-Czy coś się stało?- Zaczęliśmy tłumaczyć, że przysłał nas tu prof. Longbotton i dlaczego, a on miał coraz bardziej rozwścieczony wzrok i czerwone policzki. Kiedy skończyliśmy odezwał się przez zęby: -Jak mogliście zrobić coś takiego w pierwszym dniu szkoły? I to na pierwszej lekcji?- zaczynał podnosić głos- Mógłbym odjąć wam punkty, ale myślę, że szlaban będzie lepszy.
-Ile będzie trwał?- Zapytał niczym nie speszony Matt.
-Jeden wieczór, przyjdźcie dziś o 20.00 do Sali Wejściowej. I wiedzcie, że napisze do waszych rodziców. Myślę, że zrozumiecie swój błąd.- Wszedł spowrotem do pokoju, a gargulec wrócił na swoje miejsce.
-On myśli?- Zażartował Matt, a serio dodał- Nie jest źle, to tylko jeden wieczór.
-Taak.
-To twój pierwszy szlaban?
-Nie. W wakacje dostałam szlaban na tydzień.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Co zrobiłaś?- Był tym bardzo zaciekawiony.
-Razem z James`em wzięliśmy bez pozwolenia miotły i poszliśmy polatać.- W tej chwili zadzwonił dzwonek.
-Chodź, teraz transmutacja, a sala znajduje się w innej części zamku.
Matt znowu prowadził mnie po krętych schodach i korytarzach, aż doszliśmy do drzwi pod którymi stała nasza klasa. Wszyscy otoczyli nas i zaczęli wypytywać jaką dostaliśmy karę. Kiedy dowiedzieli się, że szlaban dyskutowali o tym, co będziemy musieli zrobić. Znudziło mi się to, więc podeszłam do Meg, która trzymała moją torbę. Wyglądała na zaniepokojoną, więc uśmiechnęłam się do niej.
-Co cię trapi dzielna Gryfonko?- Spytałam teatralnym głosem zwracając się do Megan.
-To, że nie będziemy mogły spędzić popołudnia na błoniach.- Na moje pytające spojrzenie odpowiedziała- No, bo Neville zadał nam esej na dwie stopy pergaminu, a Weasley też nam pewnie coś zada, no i ten twój szlaban. A lepiej nie odkładać prac domowych na później, bo później będzie tego do zrobienia coraz więcej.
Zadzwonił dzwonek na lekcje, a zza zakrętu wyszedł sztywno Percy. Otworzył drzwi machnięciem różdżki i wszedł do środka. My weszliśmy nieśmiało za nim i usiedliśmy w ławkach. -Wstawajcie.- powiedział nieznoszącym sprzeciwu głosem, więc cała klasa wstała- Na mojej lekcji nie życzę sobie żadnych rozmów. Byście nie rozmawiali posadzę was według mojego uznania.- Wyjął listę nazwisk i zaczął rozsadzać wszystkich po kolei. Gryfonów z Krukonami( to z nimi mieliśmy transmutacje),w każdej ławce siedział chłopak z dziewczyną. Mi przypadł Krukon średniego wzrostu, miał blond włosy ostrzyżone krótko, nazywał się Samuel Gortick. Zajęliśmy drugą od końca ławkę.
-Macie siedzieć tak na każdej mojej lekcji. No, a teraz przejdźmy do tematu…- Percy chciał powiedzieć chyba do tematu lekcji, ale ktoś mu przerwał.
-Proszę pana! Profesorze! Przecież się nam pan nie przedstawił.-To Matt wygłupiał się udając, że bardzo go interesuje ta informacja.
-Uspokój się Brown!- Percy nie znał się na żartach- Na Uczcie Powitalnej przedstawiła mnie prof. McGonagall.- Był zniecierpliwiony.- Ale skoro pan Brown ma taką ochotę poznać moje nazwisko to się wam przedstawię, jestem profesor (podkreślił to słowo) Percy Weasley. Lekcja była okropnie nudna. Nie mogłam nawet pogadać z Meg, bo siedziała dwie ławki przede mną, więc tylko słuchałam wywodów Percy`ego na jakiś nudny temat i gryzmoliłam na kawałku pergaminu. W pewnej chwili podleciała do mnie papierowa kuleczka i wylądowała na moim pergaminie. Rozejrzałam się i dostrzegłam uśmiechającego się Matt`a trzymającego pod ławką różdżkę. Rozwinęłam papierek i zobaczyłam strasznie koślawe pismo: "Też ci się nudzi? Ja w ogóle nie łapie o czym on gada. Odpisz" Więc napisałam na odwrocie strony: "Ja nawet nie próbuję go słuchać. Masz jakiś pomysł na zabicie czasu?"Kiwnęłam do niego, a on wymruczał jakieś zaklęcie i pokierował karteczką tak, że doleciała do jego ławki. Pisaliśmy tak kilka minut.
Pisalibyśmy tak przez cała lekcję, gdyby nie to, że Percy zaczął chodzić po klasie tłumacząc temat, a karteczka była wtedy w locie. Matt nie miał jak urządzić lądowania awaryjnego, więc próbował skierować kartkę do góry. Niestety nie udało się… Percy zbliżył się do karteczki kiedy była na wysokości jego oczu i złapał ją a potem odczytał to, na szczęście nie na głos (skomentowaliśmy tam fryzurę jednej z Krukonek) i spojrzał po klasie. Miałam nadzieję, że nie wymieniliśmy tam naszych imion, jednak nie było to jemu potrzebne. Podszedł do katedry i rzucił na kartkę jakieś zaklęcie. Na naszym liściku pojawiły się dwa nazwiska- Brown i Potter.
Wiedziałam, że zaraz nastąpi wybuch. Percy poczerwieniał i odwrócił się w naszą stronę.
-Brown! Potter! Co wy sobie myślicie!? Najpierw jakieś błoto na zielarstwie, a teraz liściki!? Szlaban! Do końca tygodnia!- Percy był naprawdę zdenerwowany- Napiszecie też wypracowanie o tym, czego dowiedzieliście się dzisiaj na lekcji.
W tej chwili do drzwi ktoś zastukał.- Proszę rzucił Percy i aż zamarł, kiedy przez drzwi wszedł James i nasz kuzyn Fred- Dzień dobry profesorze.
-Tylko nie mówcie, że przysyła was jakiś nauczyciel.- W jego głosie nie było za dużej nadziei.
-Jeśli nie chce profesor tego usłyszeć to możemy wyjść.- Odpowiedział Fred. Widać było, że widok rozwścieczonego wujka sprawiał mu radochę.
Witam!!! Dodała Lily Potter Piątek, 21 Listopada, 2008, 20:07
Witam wszystkich. Teraz ja będe prowadziła ten pamiętnik. Mam nadzieję, że będzie się wam podobać. Nie będę kontynuowała, tylko zaczynam od początku.
No... to zaczynam...
Obudziłam się i zaraz przypomniałam sobie, że przecież wyjeżdżam dziś do Hogwartu! Przez całe lato czekałam na ten dzień, ale kiedy już nadszedł trochę się przeraziłam. W końcu zobaczę dom dopiero za cztery miesiące. Ale w szkole będą ze mną bracia-James i Al, kuzyn-Hugo (też jedzie do hogwartu pierwszy raz) i kuzynka- Rose. Wstałam i chyba setny raz sprawdziłam czy mam wszystko. Włożyłam do środka jeszcze wspólne rodzinne zdjęcie oprawione w migoczącą ramkę i zeszłam na dół, gdzie było juz słychać poranne odgłosy. W kuchni siedział już Al i mój tata czytający Proroka Codziennego, mama krzątała się przygotowując śniadanie. Powitałam wszystkich radosnym Dzieńdoberek i usiadłam przy stole. Chwile później jedliśmy już jajecznicę.-James! Jajecznica ci stygnie!- Mój brat nie miał chyba ochoty zejść na dół, więc poszła po niego mama. Kiedy wróciła robiła James`owi wyrzuty, że pakuje się na ostatnią chwile. O wpół do jedenastej staliśmy już przed dworcem King`s Cross. Kiedy doszliśmy między perony 9 i 10 musieliśmy przejść przez dzielącą je barierkę i już byliśmy na peronie 9 3/4, z którego odjeżdżał Express Hogwart. Przy pewnym z wagonów dostrzegliśmy Rose, Hugo , wujka Ron`a i ciocię Hermionę, więc przywitaliśmy się z nimi.
-Zajeliśmy przedział. Usiądziecie z nami, prawda?- Spytała Rose, pokiwałam głową, tak jak Al. Jednak James rozglądał się już za znajomymi. Kiedy dostrzegł swojego przyjaciela, Tom`a szybko pożegnał się z rodzicami i odszedł. Tata wstawił nasze kufry do środka i wdał się w rozmowę z wujkiem kto wygra mecz w październiku między Harpiami z Holyhead, a Armatami z Chudley. Kiedy usłyszeliśmy pierwszy gwizdek zaczęliśmy się żegnać i wsiadać do pociągu. Stanęłam przy oknie i pomachałam rodzicom. Byłam bardzo podekscytowana, ale zarazem obawiałam się co spotka mnie w Hogwarcie. Kilka minut póżniej grałam już w szachy z Hugo i rozmawiałam z Rose i Al`em. Kiedy przyjechała pani z wózkiem pełnym słodyczy kupiłam sobie czekoladową żabę (zbieram karty ale żabki jeść też lubię...). Po około godzinie jazdy do przedziału zajrzał James, przyprowadził swoją przyjaciółkę i jej dwóch braci. Emily była prefektem , Chris chodził do klasy z Al`em i Rose( od razu wdali się w dyskusje na temat transmutacji i ekisirów). Najmłodszy z rodzeństwa nazywał się Matt, od razu wydał mi się inny od siostry i brata, nie wiem jak to określić... Był bardziej luzacki, wyglądał jakby nie obchodziło go co dzieje się naokoło niego. Przedstawiliśmy się mu i próbowaliśmy nawet nawiązać jakąś rozmowę, ale nie wyszło. Po dwudziestej wyszliśmy z pociągu na stację w Hogsmead. Od razu usłyszałam znajomy mi głos Hagrida- Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni!- Przywitaliśmy się z nim patrząc na przestraszone spojrzenia zebranych przy nim uczniów. Hagrid zaprowadził nas do jeziora, gdzie stały łódki. Przepłynęliśmy w nich jezioro i znaleźliśmy się w podziemnej przystani. Weszliśmy po schodach, na górze czekała następna znana mi osoba- Neville Longbotton. Zaprowadził nas on do małej salki, gdzie mieliśmy chwilę, żeby się przygotować. Wrócił po nas kiedy minęło około pietnaście minut. Strasznie się denerwowałam, bo teraz miało nastąpić przydzielenie do domów. Przeszliśmy przez Wielką Salę(która była naprawdę wielka, a zamiast sufitu widac było niebo). Ustawiliśmy się w rzędzie naprzeciw stołu, przy którym siedzieli profesorowie. W pewnej chwili mnie zatkało... Przy stole siedział najmniej lubiany przez nas wujek- Percy! Miałam nadzieję, że coś mi się przywidziało, nie miałam jednak czasu, żeby się upewnić, bo widok zasłonił mi Neville. Rozwinął pergamin i powiedział- Ten kogo wyczytam usiądzie na stołku, nałożę mu tiarę na głowę i dowie się do jakiego domu trafi. Neville zaczął wyczytywać nazwiska z listy. Po kolei do stołka podeszli: Belfast Troy (Gryffindor), Boot Simon(Ravenclaw),Brown Matt (Gryffindor),Blockehurst Mandy(Slytherin). Po nich wystąpiło jeszcze chyba dwadzieścia osób.
-Potter Lily- Usłyszałam I zmiękły mi nogi. Tak bardzo chciałam dostać się do Gryffindoru. Usłyszałam, że przy najbliższym stole ktoś powiedział-Następna Potter, na pewno trafi do Gryffindoru. Miałam nadzieję, że ten ktoś się nie myli. Usiadłam na stołku, a Neville założył mi tiarę, która przysłoniła mi oczy. Czekałam chwilę i usłyszałam wymarzone słowo- Gryffindor!!!- Strasznie się ucieszyłam, uściskałam nawet swoich braci, czego normalnie bym nie zrobiła. Wymieniłam uścisk dłoni z innymi pierwszoklasistami. Spojrzałam na w stronę nauczycieli i aż opadła mi szczęka.- Co on tu robi?- Zdołałam tylko wykrztusić do James`a, który nie odpowiedział, bo właśnie usłyszeliśmy- Weasley Hugon. Nasz kuzyn był strasznie blady, usiadł na stołku i...-Gryffindor!!!- Usłyszeliśmy, a (teraz uśmiechnięty od ucha do ucha) Hugo szedł już w naszą stronę, jakby się bał, że tiara może zmienić wyrok. Do Gryffindoru trafił jeszcze Walter Wood, a ostatnią osobą był Zabinni Regulus. Potem wstała prof. McGonagall i w Wielkiej Sali zapadła cisza.- Witam w nowym roku szkolnym. Chcę ogłosić zmianę w gronie pedagogicznym. A mianowicie miejsce prof.Stel zajmie prof. Weasley. -wymieniłam z braćmi przerażone spojrzenia- Będzie nauczycielem transmutacji i opiekunem Gryffindoru. Jesteście zapewne głodni, więc smacznego.-Usiadła, a na pustych dotąd półmiskach pojawiły się różne dania. Dopiero na widok jedzenia poczułam, że jestem głodna. Kiedy wszyscy mieli już pełne brzuchy półmiski i talerze zrobiły się czyste, pojawiły się desery. Chociaż przewidywałam, że w nocy będzie mnie bolał brzuch sięgnęłam po mój ulubiony czekoladowy budyń. Po jakimś czasie wszystkie rozmowy ucichły, bo dyrektor szkoły wstała po raz drugi.
-Mam nadzieję, że jesteście jeszcze w stanie wysłuchać co mam wam do powiedzenia. Pierwszoklasiści muszą wiedzieć, że wejście do Zakazanego Lasu jest zabronione. Pan Filch prosił mnie o przypomnienie wam, że zakazane jest posiadanie produktów ze sklepu Weasley`ów.- Mówiła jeszcze przez chwilę, kiedy skończyła wszyscy zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia. Poszłam za James`em i Al`em. Droga do dormitorium była trochę pokręcona, ale starałam się ją zapamiętać. Do Pokoju Wspólnego wchodzi się przez dziurę za portretem Grubej Damy, hasło na wrzesień to "tańczący hipogryf". Byłam tak zmęczona, że od razu powlokłam się do dormitorium dziewcząt. Zapoznałam się z moimi nowymi współlokatorkami (Megan, Angela, Dory i Annie),najbardziej spodobała mi się Megan. Przebrałam się w piżamę, niebieską w złote znicze( lubię niebieski, często obserwuję niebo, a Quidditch jest moim zdaniem najlepszą grą na świecie). Położyłam się w łóżku z czterem kolumienkami, powiedziałam dziewczynom dobranoc i zaciągnęłam zasłony na około łóżka. Położyłam głowę na poduszce, a za chwilę już twardo spałam.
Mam nadzieję, że wam się podobało. Następna notka za jakiś czas.
Eh... Dodała Lily Potter Środa, 22 Października, 2008, 08:32
Nie wiem jak mam to zacząć...
Głupio się czuję, bo od dawna nie dodałam żadnej notki ani się nie odezwałam...
Nie miałam kiedy, a notka się jakoś nie chciała skleić, brakowało pomysłów.
A te pierwsze miesiące w gimnazjum wcale nie są łatwe jakby się mogło wydawać...
Teraz już idzie lepiej w szkole, ale...
No właśnie.
Rezygnuję z tego pamiętnika...
Nie chcę ciągle sobie myśleć, że "muszę coś napisać, bo dawno tego nie robiłam"...
Mam nadzieję, że nowy właściciel będzie idealnie nadawał się do pamiętnika Lily Potter
Dziękuję Wam też za te wszystkie komentarze, te dobre jak i złe, że byliście tutaj ze mną.
Pa!
PS. Oczywiście zostaję na stronie, na razie jako komentująca, ale może będę miała kiedyś szansę pisać pamiętnik, w którym będzę wiedziała jak potoczy się zycie bohatera, co chcę napisać i Wam opowiedzieć, będzie częścią mnie... Może znajdę coś takiego, w dłuższym czy krótszym czasie...
Rodzinka ;p Dodała Lily Potter Poniedziałek, 15 Września, 2008, 21:59
No więc wklejam Wam część rodziny, która jest naprawdę duża. Jeżeli chcecie wiedzieć coś o innych osobach takich może bardziej znanych możecie pytać.
Rok 2020.
Harry Potter i Ginny Weasley James Syriusz Potter
Albus Severus Potter
Lily Luna Potter Ronald Weasley i Hermiona Granger Rose Weasley
Hugo Weasley Neville Longbottom i Luna Lovegood Lorcan Longbottom
Lysander Longbottom William Weasley i Fleur Delacour Victorie Weasley
Louis Weasley
Dominique Weasley Percy Weasley i Audrey Smoth Molly Weasley
Lucy Weasley George Weasley i Angelina Johnson Fred Weasley
Roxanne Weasley Draco Malfoy i Astoria Greengrass Scorpius Malfoy
------
James Syriusz Potter – ur. 6 września 2004 r. Albus Severus Potter – ur. 20 stycznia 2006 r. Lily Luna Potter – ur. 10 grudnia 2007 r.
Rose Weasley – ur. 8 lipca 2006 r. Hugo Weasley – ur. 9 sierpnia 2007 r.
Lorcan Longbottom – ur. 15 listopada 2003 r. Lysander Longbottom – ur. 15 listopada 2003 r.
Victorie Weasley – ur. 2 maja 2000 r. Louis Weasley – ur. 16 grudnia 2001 r. Dominique Weasley – ur. 27 lutego 2003 r.
Molly Weasley – ur. 10 marca 2000 r. Lucy Weasley – ur. 14 czerwca 2004 r.
Fred Weasley – ur. 21 kwietnia 1999 r. Roxanne Weasley – ur. 19 października 2002 r.
Scorpius Malfoy – ur. 25 sierpnia 2005r.
Ted Remus Lupin – ur. 27 grudnia 1998 r.
------
James Syriusz Potter – 16 lat Albus Severus Potter – 14 lat Lily Luna Potter – 13 lat
Rose Weasley – 14 lat Hugo Weasley – 13 lat
Lorcan Longbottom – 17 lat Lysander Longbottom – 17 lat
Victorie Weasley – 20 lat Louis Weasley – 19 lat Dominique Weasley – 17 lat
Molly Weasley – 20 lat Lucy Weasley – 16 lat
Fred Weasley – 21 lat Roxanne Weasley – 18 lat
Scorpius Malfoy – 15 lat
Ted Remus Lupin – 22 lata
-------
James Syriusz Potter – uczeń Hogwartu Albus Severus Potter – uczeń Hogwartu Lily Luna Potter – uczennica Hogwartu
Rose Weasley – uczennica Hogwartu Hugo Weasley- uczeń Hogwartu
Victorie Weasley – pracuje w MM – Departament Transportu Magicznego – Komisja Kwalifikacyjna Teleportacji Louis Weasley – pracuje w MM – Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów Dominique Weasley – uczennica Hogwartu
Molly Weasley – uzdrowicielka w Szpitalu św. Munga Lucy Weasley – uczennica Hogwartu
Fred Weasley – pracuje razem z tatą i wujkiem w sklepie na ul. Pokątnej „Magiczne Dowcipy Weasley’ów” Roxanne Weasley – szkoli się na aurora (pierwszy rok)
Scorpius Malfoy – uczeń Hogwartu
Ted Remus Lupin – pracuje w MM – Departament Transportu Magicznego – Zarząd Nadzoru Miotlarskiego
-----
Harry Potter – ur. 31 lipca 1980 r. Ginny Potter – ur. 11 sierpnia 1981 r.
Ronald Weasley – 1 marca 1980 r. Hermiona Weasley – 19 września 1980 r.
Neville Longbottom – ur. 30 lipca 1980 r. Luna Longbottom – ur. 4 maja 1981 r.
William Weasley – ur. 29 listopada 1971 r. Fleur Weasley – ur. 12 stycznia 1997 r.
Percy Weasley – 22 sierpnia 1977 r. Audrey Weasley – 21 lipca 1977 r.
George Weasley – ur. 1 kwietnia 1978 r. Angelina Weasley – ur. 8 kwietnia 1978 r.
Draco Malfoy – ur. 24 marca 1980 r. Astoria Malfoy – ur. 17 listopada 1981 r.
------
Harry Potter – 40 lat Ginny Potter – 39 lat
Ronald Weasley – 40 lat Hermiona Weasley – 40 lat
Neville Longbottom – 40 lat Luna Longbottom – 39 lat
William Weasley – 49 lat Fleur Delacour – 43 lat
Percy Weasley – 43 lat Audrey Weasley – 43 lat
George Weasley – 42 lata Angelina Weasley – 42 lata
Draco Malfoy – 40 lat Astoria Malfoy – 39 lat
-------
Harry Potter – auror, Szef Biura Aurorów Ginny Potter – dziennikarka rubryki sportowej w “Proroku Codziennym”
Ron Weasley – auror Hermiona Granger – zajmuje się domem, pisze podręczniki szkolne z zakresu transmutacji
Neville Longbottom – nauczyciel zielarstwa w Hogwarcie Luna Longbottom – przyrodniczka William Weasley – dyrektor Banku Gringota (od czasu śmierci Voldemorda stosunki goblinów i czarodziejów znacznie się poprawiły) Fleur Delacour – pracuje razem z mężem w Banku Gringota
Percy Weasley – pracuje w MM – Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów – Urząd Prawa Czarodziejów Audrey Weasley – zajmuje się domem
George Weasley – prowadzi sklep na ul.Pokątnej „Magiczne Dowcipy Weasley’ów” Angelina Weasley – prowadzi wraz z Katie Bell szkołę letnią Quidditcha
Draco Malfoy – pracuje w MM – Departament Tajemnic Astoria Malfoy – jest włąscicilką sklepu na ul.Pokątnej z odzieżą dla czarownic
Molly Weasley – zajmuje się domem Artur Weasley – emertyowany pracownik MM
Ogłoszenie! Dodała Lily Potter Środa, 03 Września, 2008, 17:57
Te notkę piszę po to aby Wam przekazać dwie wiadomości:
1. Teraz wszystkie pytanie kierowane do mnie prosze wysyłać na mój nowy adres email: lunalovegood@autograf.pl
2. No i tu już będzie większa informacja... Napisałam to wczoraj co chcę Wam powiedziec i teraz to wklejam:
"Hm.. Nie wiem jak mam zacząć, to co chcę powiedzieć.
Po pierwsze dziękuję Wam za to, że komentowaliście moje wpisy i za to, że jesteście.
Ale jest problem, z tym pamiętnikiem.
W moim założeniu, kiedy pisałam do Guardiana miało to być opowiadanie pełne tajemnic i zagadek, takie mroczne i nieprzewidywalne.
Jednak nie będzie.
Doszłam do wniosku, że ja po prostu nie potrafię tak pisać jakbym chciała.
Dlatego też, zrobię coś za co będziecie mnie nienawidzić do końca świata i jeszcze dłużej. Przez to stracę czytelników, kometujących, Wasze zaufanie, wogóle wszystko co stworzyłam.
Ale ja po prostu nie mogę i nie chcę na siłę wymyślać czegoś, skoro samo nie chce przyjść, a ja jestem niecierpliwa, więc nie będę czekać.
Dlatego też pamiętnik Lily Luny Potter...
Zacznie się od nowa.
Całkowicie, inna historia.
I teraz pewnie przestaniecie czytać, odwrócicie się i już nigdy tu nie zajrzycie.
I ja Was rozumiem, też bym tak zrobiła, gdyby ktoś nagle wszystko zniszczył, a sądząc po Waszych komentarzach wnioskuję, że to co piszę podoba się Wam. I jestem naprawdę z tego bardzo zadowolona.
Mimo to mam nadzieję, że chociaż kilka osób zostanie i będzie czytać to co tu napiszę."
"Teraz trochę o tym nowym opowiadaniu.
Akcja rozpoczyna się na początku sierpnia, przed druga klasą głównej bohaterki. Będę pisała zupełnie inną historię, ale nadal pozostanie ona w trzeciej osobie.
Ponieważ nie zdażyłam przedstawić wszystkich nauczycieli teraz podam jak kto się nazywa i czego uczy:
Minerva McGonagall - dyrektorka Hogwartu
Neville Longbottom - zastępca dyrektorki, nauczyciel zielarstwa, opiekun Gryffindoru
Elizabeth Madison - nauczycielka elikirów, opiekunka Hufflepuffu
Heptimus Heap - nauczyciel transmutacji, opiekun Slytherinu
Claudia Green - nauczycielka zaklęć, opiekunka Ravenclawu
Rolanda Hooch - nauczycielka latania, sędzia Qudditcha
Fabian Madden - nauczyciel obrony przed czarną magią
Cuthbert Binns - nauczyciel historii magii
Sylvia Moon – nauczycielka astronomii
Rubeus Hargid - nauczyciel opieki nad magicznymi stworzeniami, gajowy
Reszta nauczycieli pojawi się w trzeci roku nauki Lily, oprócz Hagrida, który ze względu na swoją rolę został napisany już teraz.
Jako, że każdy człowiek ma swoich przyjaciół, ludzi na których może polegać, moja bohaterka również. Są to:
Rachel Wilson
Ryan Rickman
Hugo Weasley (kuzyn Lily)
To chyba tyle... Nie wiem czy mam dodawacie też informacje na temat licznego kuzynostwa bohaterki i dorosłych osób... Może Wy powiedzcie, czy chcecie wiedzieć kto czym się zajmuje, ile ma lat, kiedy się urodził itp.
Aha i jeszcze jedno, moje opowiadanie rozpoczyna się w 2020r. Heh, ale wybiegłam w przeszłośc, ale tak wyszło.
3. Notka poajwi się w sobotę.
No więc to tyle narazie.
Pozdrawiam!
Lucy
Dzisiaj trochę krótsza notka niż zwykle, ale mam nadzieję, że będzie się podobała. Przepraszam, że znowu długo nie pisałam, teraz mam sporo pomyslów i notki będę się pojawiały regularnie mniej więcej co tydzień, tak samo jak w pamiętniku Lavender Brown, do którego Was też serdecznie zapraszam. No, ale już się zamykam i zapraszam do czytania i komentowania.
-----------------
- Lily!
Gryfonka oderwała wzrok od talerza z zapiekanką i zobaczyła jakiegoś chłopca biegnącego ku niej z wyciągniętymi rękami. Był to jej kuzyn, Hugo Weasley.
- Hugo! – wykrzyknęła uradowana Lily. – Jak tam?
Chłopiec miał na sobie szatę szkolną w barwach Gryffindoru. W prawej ręce trzymał torbę z książkami. Jego rude włosy stały jak zwykle do góry, a twarz promieniała aż na kilometr radością.
- Super! Widziałaś jak wczoraj odpowiadałem na eliksirach? – Lily pokiwała głową, lecz w tym momencie jego twarz przybrała kamienny wyraz. – Słyszałem, że. – tu zniżył głos do szeptu, że dziewczyna musiała się pochylić, aby cokolwiek usłyszeć. – Podobno jakaś dziewczyna z naszego domu spędziła czas w skrzydle szpitalnym, bo jej kuzyn zaginął. Wiesz może kto to jest?
Zaskoczyło ją to. Wiedziała, że wiele osób wie o tym, ale były to w większości osoby ze starszych klas. Nie miała pojęcia, że wieści w Hogwarcie potrafią się tak szybko roznieść. Nie wiedziała dlaczego chciała to zrobić, ale nie powiedziała mu prawdy.
- Nie, niestety nie wiem. Strasznie jej współczuję… - nie musiała udawać współczucia, bo naprawdę je czuła.
Hugo wyglądał na zawiedzionego.
- A ja już myślałem, że coś wiesz. No trudno, będę pytał innych. – i odszedł, a Lily usiadła z powrotem na ławce.
Całe szczęście, że Rachel tu nie było, pomyślała. Przed wejściem do Wielkiej Sali zawołał ją profesor Longbottom. Pewnie chodziło o ten artykuł w gazecie… Zjadła do końca zapiekankę w ciszy i wstała od stołu. I wtedy zobaczyła, jak Wilson zmierza ku niej. Na twarzy miała wymuszony uśmiech, co widać było z daleka.
- I co od Ciebie chciał profesor Longbottom? – zapytała Potter, obserwując przyjaciółkę, który usiadła naprzeciwko niej i nałożyła sobie na talerz tłuczone ziemniaki.
- Nic takiego. – odpowiedziała, ale widać było, że chce coś ukryć.
Lily postanowiła nie naciskać, zważając na to w jakim ona jest stanie, ale ta myśl towarzyszyła jej przez całe śniadanie, aż do klasy, gdzie odbywała się historia magii. Niestety Gryfoni mieli ją ze Ślizgonami. Przed klasą stał już spory tłum uczniów pierwszej klasy, ale widać było wyraźnie, że coś jest nie w porządku. Uczniowie stali w kole uważnie coś obserwując. Dziewczyny podeszły bliżej i ich oczom ukazała się niezbyt miła scena. Jakiś Ślizgom trzymał w ręku dwie różdżki, a naprzeciw niego leżał skulony Gryfon z wyrazem bólu na twarzy.
- Co tu się dzieje? – zawołała Lily.
Nikt się nie odezwał, tylko wszyscy nadal wykrzykiwali różne złośliwe rzeczy. Po kilku sekundach do zbiegowiska podszedł profesor Longbottom z kilkoma książkami w ręce.
- Co się stało? – tym razem to on zapytał i nie czekając na odpowiedź podszedł do ucznia ze Slytherinu i odebrał mu jedną z różdżek, która należała do Marka Swallowa, owego Gryfona wijącego się na ziemi i podał mu różdżkę. Gryfon popatrzył na niego po czym z trudem wstał.
- Odejmuję pięćdziesiąt punktów Slytherinowi. – zawołał profesor. – Choć zaprowadzę Cię do skrzydła szpitalnego. – powiedział i odszedł z uczniem.
Minęło kilka minut zanim klasa się uspokoiła i z niechęcią weszła do klasy. Lily i Rachel zajęły drugą ławkę przy oknie. Wypakowały swoje książki i utkwiły wzrok w tablicy. Była ciemnozielona, bez śladu kredy. Nagle bez żadnego uprzedzenia z tej właśnie tablicy wyłonił się perłowy duch ze znudzoną miną, profesor Binns. Lekcję rozpoczął od nudnego przemówienia, jakie to wspaniałe poznać historię magii i jakie to ważne. W czasie tego monologu większość klas położyła po prostu pozasypiała. Lily próbowała jednak utrzymać się przy świadomości lecz i ona po kilkunastu minutach poddała się snu. Klasa od historii magii była chyba najzwyklejszą ze wszystkich sal. Ławki i krzesła ustawione były w równych rzędach i tak czyste jak nigdy. Nic dziwnego, w końcu żaden uczeń, choć zdarzało się kilka wyjątków nie pisał na tych lekcjach. Na półkach po dwóch stronach klasy stało kilka ciężkich, zakurzonych ksiąg o takich tytułach: „Historia magii”, „ Życie czarodziejów dawniej”, „Jak to się zaczęło” czy „Od mugoli do magii”. Po dwóch godzinach słodkiego snu, uczniów Gryffindoru i Slytherinu wyrwał dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Lily wraz z Rachel szybko wyniosły się z klasy, wdychając świeże, czyste powietrze. Miały jeszcze dwadzieścia minut do kolejnej lekcji jaką była transmutacja. Szły, więc wolno przez kolejne korytarze i schody, obserwując zabieganych kolegów i koleżanki. Doszły aż do drzwi Wielkiej Sali, gdzie stała spora grupka uczniów. Podeszły bliżej i odczytały ogłoszenie przypięte do ściany:
Dzisiaj podczas obiadu o godzinie 14.00 przybędzie do Hogwartu nowa uczennica i uczeń. Są oni rodzeństwem i pochodzą z bardzo zamożnej rodziny. Mam nadzieję, że ciepło ich powitacie. Profesor Minerwa McGonagall.
- Nowi? – zdziwiła się Rachel. – To dlaczego nie przyszli wczoraj?
Lily pokręciła bezradnie głową, ona też nie wiedziała czemu.
- Chodź już na transmutację, wolałabym mieć już to za sobą. – powiedziała, ciągnąć przyjaciółkę za rękę.
Na transmutacji próbowali zamienić zapałkę w igłę. Pod koniec lekcji tylko jednej Krukonce udało się sprawić, że jej zapałka stała się zaostrzona, ale o dziwo nie zarobiła za to żadnych punktów. Potem mieli godzinę przerwy, którą dziewczyny wykorzystały i poszły nad jezioro zamoczyć nogi. W końcu nadszedł czas obiadu. Gryfonki zajęły swoje zwykłe miejsca i z niecierpliwością czekały na przybycie nowych uczniów. Na stołach pojawiły się przepyszne dania, począwszy od kiełbasek po indyki. Ale nikt nie zaczął jeść, bo drzwi otworzyły się ze swoim zwykłym skrzypnięciem i wszedł profesor Longbottom prowadząc nowych uczniów Hogwartu. Na taborecie przed stołem nauczycielskim spoczywała już wyświechtana Tiara Przydziału. Tym razem nie odśpiewała żadnej pieśni.
- Witam Was w Hogwarcie. – powiedział profesor. – Zaraz zostaniecie przydzieleni do swojego domu, a resztę wytłumaczą Wam Wasi opiekunowie. Proszę, Lara Blade.
Jedenastoletnia dziewczyna o kocich oczach, bladej cerze i ciemnych jak węgiel włosach podeszła do Tiary po czym nałożyła ją na głowę. I od razu rozległ się głos kapelusza:
- Slytherin!
Dziewczyna podeszła do stołu Ślizgonów i usiadła naprzeciwko Scorpiusa Malfoy’a.
- Daniel Blade!
Chłopiec był całkowitym przeciwieństwem swojej siostry. Miał jasne, zmierzwione włosy, szare oczy i rumieńce na twarzy. Tym razem Tiara Przydziału zastanawiała się trochę dłużej, ale w końcu wykrzyknęła:
- Gryffindor!
Lily wraz z innymi Gryfonami zaczęła klaskać. Nowy uczeń usiadł dwa miejsca od niej. W czasie obiadu rozbrzmiewały wesołe rozmowy i śmiechy. Daniel jednak siedział cicho, ledwo co jedząc. Co chwila zerkał na swoją siostrę, która chyba już zapoznała się z większością Ślizgonów i Ślizgonek. Po półgodzinie, profesor McGonagall wstała i odeszła razem z innymi profesorami w kierunku pokoju nauczycielskiego. Lily została jeszcze przez kilka minut i też zabrała swoją torbę i poszła do sowiarnii. Rachel została. Na dworze wiał mocny wiatr zdmuchując kolorowe liście z drzew w Zakazanym Lesie. Niebo było ciemnoszare, z mnóstwem chmurek szybko przesuwających się w stronę zachodnią. Zbierało się na deszcz, więc Lily przyspieszyła kroku. Obiecała wczoraj rodzicom napisać list, ale z powodu wrażeń nie zdążyła. W sowiarnii wcale nie było cieplej.
- Hedwiga! – zawołała i biała, puszysta sowa podfrunęła do niej i dziabnęła ją przyjacielsko w ucho.
Gryfonka miała już przygotowany list w kieszeni, więc teraz tylko go wyjęła i przywiązała do nóżki sowy. Hedwiga wyleciała przez okno z szelestem swoich pięknych skrzydeł. Potter patrzyła nad nią aż do momentu kiedy zniknęła jej z oczu. Nagle drzwi sowiarnii się otworzyły i ktoś wszedł do pomieszczenia, mówiąc:
- Cześć!
-----------
Jeśli chodzi o imię sowy Lily, to nie jest tak, że nie mogłam wymyślić. Lily chciała uczcić pamięć sowy jej ojca i dlatego ją tak nazwała.