Pierwsze zadanie - TT Dodała Laura Niedziela, 07 Września, 2008, 18:45
Dzisiaj już nic nie piszę, tylko życzę miłego czytania! ;)
TT- Turniej Trójmagiczny
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No tak! Już Listopad! A pojutrze pierwsze zadanie w Turnieju. Boję się o Cedrica. Na pewno dadzą jakieś głupio-trudne zadanie i mój brat przegra. Chce żeby wygrał, wtedy będę mogła się nim chwalić.
Dobrze, że Vanessa nie pyta się co robiłam kiedy ona dekorowała sale i przygotowywała ją na imprezę. Wiem, że kiedyś to pytanie zostanie rzucone, ale mam nadzieję że dość późno! Nie che jej okłamywać, ale musze coś wymyślić. Zrobiłam jej o wiele większe świństwo, a ja się boję skłamać! Czemu wcześniej nie myślałam? Ale w sumie... nie żałuję. Fajnie było spotkać się z jej chłopakiem. Na pałkę trolla! Jestem wielką świnią, żmiją i kto wie jeszcze czym! Niedługo będę miała serce z kamienia, tak jak nietoperz.
*******
Turniej
*******
Cała szkoła o 11 wybrała się na stadion. Tam miało odbyć się pierwsze zadanie. Ubrałam się ciepło, bo na dworze jest zimno. Na wszelki wypadek wzięłam rękawice. Po drodze trzęsły mi się ręce. Na zęby Trolla! Ciekawe jak czuje się mów ukochany braciszek! Przed sobą zauważyłam idącą Hermione. Podbiegłam do niej i przywitałam się.
- Słuchaj, mam takie pytanie.
Lokowana dziewczyna uśmiechnęła się i z dumną miną popatrzyła na swoje książki w ręku. Pewnie myślała, że chcę żeby mi coś wytłumaczyła. Ehhh...
- Chodzi o Harrego.
Od razu posmutniała.
- Wybacz, że się wtrącam, ale czemu go zostawiliście?
- Ron uważa, że Harry go okłamał nic nie mówiąc. Ja trochę go popieram. Chociaż znając Pottera, wątpię, żeby to on wrzucił swoje imię i nazwisko do Czary.
- Nie chcę wam rozkazywać, ale on teraz potrzebuje przyjaciół. Zawsze widziałam was razem, a teraz gdy jest w trudnej sytuacji, zostawiliście go. To nie w porządku. Idź do niego i wspierać go.
- Mówisz?
- Sama ostatnio namieszałam między sobą a Cedricem. Go wspierali przyjaciele, a Harry został sam. Powodzenia.
Po tych słowach dziewczyna pobiegła za stadion, do namiotu dla uczestników.
Ja zasiadłam na trybunach i z niecierpliwością czekałam na koniec wszystkiego mimo ,że się jeszcze nie zaczęło.
Jako pierwszy wyszedł mój brat. Do oczu napłynęły mi łzy. Złapałam za rękę Nessy i w duchu zaczęłam się modlić, żeby mu się udało. Poskutkowało! Przeszedł zadanie i zdobył złote jajo ze wskazówką. Całej reszcie tez się udało. Potter wystąpił ostani i zrobił na mnie największe wrażenie. Uciekł na miotle, ale smok poleciał za nim. Serce zaczęło mi mocniej walić. Co teraz? Nikt nic nie robił tylko z paniką przyglądał się wszystkiemu. Po paru minutach w oddali słyszeć było ryk smoka. Zaraz po tym nadleciał Harry i zdobył jajo. Wszyscy zaczęli kwiczeć i klaskać. No... może z wyjątkiem ślizgonów. Draco na bank jest teraz niezadowolony! O to chodziło!
Wróciłam z przyjaciółmi do dormitorium.
- Chciałabym być teraz z bratem.
- Możesz być z niego dumna.
Oznajmił Bloom.
- Jestem.
Gadaliśmy o Turnieju cały dzień. Po obiedzie wróciłam do pokoju. Na łóżku siedziała sowa.
Dostałam list od rodziców. Bardzo się cieszyłam, że do mnie napisali, jednak po przeczytaniu nie byłam taka zadowolona. A oto on:
Kochana córko!
Jesteśmy bardzo dumni z Cedrica i w święta zabieramy go do Paryża.
Niestety pieniędzy starczy nam na trzy bilety.
Będziesz musiała zostać w szkole.
Mamy nadzieję, że zrozumiesz.
Poza tym, odbywa się tam mecz Quidditcha i z pewnością
byś się tam nudziła. Za to w wakacje pojedziemy
z tobą gdzie tylko będziesz chciała i dostaniesz jakiś prezent.
Nie smuć się za bardzo, ale tak jakoś wyszło.
Całujemy!
PS nie mów narazie nic Cedricowi!
Podarłam list i wyrzuciłam. Miałam nadzieję, że odwiedzimy moją kuzynkę w Holandii. Do tego mówiłam Nessie, ze będzie mogła u mnie spać. Po prostu super! V wyjeżdża do domu, Justin też, Corbin, Gabriella i Kate. Zostają mi tylko Aaliyah i Zac. Będę musiała się pilnować! Obiecuję (sama sobie) , że nie zgodzę się już na żadne randki z nim! PRZYSIĘGAM!
*******************
Wieczorem
*******************
Poszłam do PW. Siedział tam Justin.
- Hej Lauruś!
- Hej Justinuś!
Usiadłam obok niego na kanapie przed kominkiem. Ciepłe płomienie wesoło tańczyły. Od razu poprawił mi się humor.
- Wiesz, zakochałem się.
- Serio w kim?
- Wiem, że kocham ją, jednak nie mogę jej mieć, bo ona jest już zajęta
- Kto to? Pomogę ci!
Mrugnęłam do niego oczko, a on posmutniał. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Mi możesz mówić wszystko. Przecież wiesz o tym.
- Wiem.
- Więc... ?
- Narazie niech to pozostanie tajemnicą.
- Ok.
****************
Minęło parę tygodni, a profesor Flitwick znowu ogłosił zebranie. Wszyscy musieliśmy się stawić.
- Bal Bożonarodzeniowy to tradycja Turnieju. W ten piękny i wigilijny wieczór wraz z naszymi gośćmi spotkamy się w Wielkiej Sali. Zabawa będzie trwała do rana. Wszyscy reprezentujecie szkołę! Dlatego każdy z was będzie musiał nauczyć się tańca, który rozpocznie uroczystość, ponieważ każdy bal, to są przede wszystkim... tańce.
Chłopcy wybuchli nie zadowoleniem, a dziewczyny zaczęły szeptać z kim by chciały iść.
- Każdy chłopak musi zaprosić dziewczynę, chyba że woli tańczyć sam. Nie polecam! Raz w trzeciej klasie byłem sam na balu. Stałem się ofermą nie tylko w szkole, ale i w rodzinie. A z resztą... po co wam to mówię? No nic. Muzyka.
Profesor klasnął dwa razy w dłonie, a piękna i wolna muzyka zaczęła uwalniać się z megafonu.
- Proszę wstać i dobrać się w pary. Ćwiczymy!
Ja miałam takie szczęście, ze w parze byłam z Johnym, który zamiast ręce położyć w moim pasie, to położył je na moim tyłku! POMOCY!
Tak ubrałam się na Turniej:
To Fred albo George roznoszący kartki z zakładami. ''Kto naiwny ten weźmie''.
Dzień Halloweenowy! Dodała Laura Wtorek, 02 Września, 2008, 20:02
Wybaczcie! Wiem, że nowa notka miała się pojawić przed koszmarną szkołą, ale nie mogłam wejść na kompa. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i że spodobają się wam moje wypociny :P . Miłego czytanka!
Tygodnie mijają bardzo szybko. Nie zdążyłam zauważyć, że już jutro jest Halloween! W każdym dniu musiałam odrabiać masę prac domowych! A nasz były Nape uwziął się na mnie i zadał mi dodatkowe wypracowanie. Powiedział tylko: żebym się nie nudziła i żeby nie przychodziły mi do głowy głupie pomysły. Tak więc zalana robotą odetchnęłam ulgą w piękną niedziele przed dniem duchów i innych straszydeł. Jutro odwołali wszystkie lekcje, a jeszcze na dokładkę- ogłosili wypad do... TAK... Hogsmeade! Moje ulubione miejsce i święto! Może być coś lepszego? No... jeśli by tak postawić mnie w wielkiej komnacie z ciasteczkami, cukierkami, lizakami i innymi słodyczami. To z pewnością byłoby lepsze, ale przytyłabym więc... lepiej nie. Już nie mogę się doczekać! Profesor Flitwick – czyli ''głowa Ravenclawu'' poprosił nas wszystkich na zebranie. Wszystkie klasy z niebiesko-srebrnego domu musieli się stawić.
- Jak wiecie dzieci, jutro wasz pierwszy wypad do magicznej wioski. Mam nadzieję, że cieszycie się z tego faktu oraz z tego, że są jutro święta.
Wszyscy uśmiechnęli się od ucha do ucha. Chłopcom pewnie chodziło po głowach: jutro nie ma lekcji, będzie czas wolny więc na bank poderwę jakąś sztukę, a następnego dnia pochwalę się nią przed kumplami.
- I właśnie po to was zwołałem, bo potrzebuję cztery pięć dziewczynek, które pomogły przystrajając salę. Z każdego domu są brane.
Z końca sali dobiegł chłopięcy głos...
- A czemu do takich zajęć zawsze są brane baby?
- Widzisz, dziewczynki mają większy talent do ozdabiania wnętrzy.
Młody krukon z drugiej klasy zarumienił się i usiadł z powrotem na ziemię.
Ja nie mam zamiaru się zgłaszać. Chcę spędzić ten dzień z przyjaciółmi i odpocząć. Nie dam się w to wrobić.
Zgłosiły się cztery ręce, a profesor od razu rozdał im kartki z planem.
- No, jeszcze jedna. Będzie wynagrodzenie!
Vanessa się zgłosiła. Nie mogłam uwierzyć. Czemu ona!? Przecież umawiałyśmy się na wspólny dzień. Miałyśmy go spędzić razem. Od razu posmutniałam i moje plany legły gruzem. No nic... pójdę z kimś innym. Spojrzałam na Zaca, który tez nie był zadowolony < sądząc po jego minie. Opiekun nadal cos mówił, a ja go juz nie słuchałam. Zaczęłam się zastanawiać czy przebrać się w coś, czy tylko ubrać się na czarno? Po długich namysłach wybrałam jednak to drugie. Głupio bym wyglądała w przebraniu, no i oczywiście nikt by mnie nie chciał zagadać.
- WS otworzymy na przyjęcie o 19.00 więc do tego czasu musicie się wyrobić. Przyjdźcie jutro po śniadaniu. Najlepiej o 9.00. To już koniec! Dziękuję wam za przybycie!
Wybiegłam z sali jak poparzona i wróciłam na korytarz na którym stał wielki rycerz. Weszłam nim i zjawiłam się w PW. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko. Zaczęłam tak na nim leżeć i rozmyślać czy gniewać się na V czy nie. Po dziesięciu minutach brunetka wpadła do pokoju.
- Wybacz mi Lauruś, ale musiałam.
- Nikt ci nie kazał, więc nie mów tak, okey!? Nie chce się z tobą kłócić, ale obiecałaś.
- Wiem i bardzo przepraszam, ale sama wiesz jak kocham dekorować.
Przewróciłam oczami i usiadłam przy niej. Przytuliłam się do niej i wybaczyłam. Nie umiem się na nią długo gniewać. Nessa usiadła na swoim łóżku i zaczęłyśmy malować paznokcie na czarno. Trzeba było zacząć przygotowywać się na jutrzejsze zdarzenie.
- Dobrze, że na imprezie będziemy razem.
Pokiwałam głową i wróciłam do zajmowania się sobą.
- Wiesz postanowiłam założyć tą sukienkę na dyskotekę.
Van zaklaskała ze zdumienia w dłonie.
Resztę dnia spędziłyśmy na śmianiu i żartowaniu. Zrobiłyśmy listę najprzystojniejszych chłopców z naszej klasy.
10. Nick
9. Cody
8. Justin < nie pokarze mu tej listy
7. Joe
6. Arabel < dziwne imię, no nie?
5. Corbin < i tak umieściłyśmy go dość wysoko
4. Abdon
3. Cris
2. Damian
1. Zac < V się uparła
Tak to się prezentuje.
***~***~***~***
31.10 !
***~***~***~***
Wstałam i przetarłam oczy. Nessy już nie było. Spojrzałam na zegarek... dochodziła 10. Nagle w okno zaczęło cos stukać. Otworzyłam je i do środka wleciała rudo-brązowa sowa. Uwolniłam ją od listu i zaczęłam czytać.
**********************************
Droga Lauro
Wiem, że ten list cię zaskoczy, ale
chciałem spytać czy byś nie wybrała
się ze mną do jakieś kawiarenki?
Było by mi bardzo miło.
Jeśli się zgodzisz to zjaw się dzisiaj o 15
przy Miodowym Królestwie.
Jeśli się nie zgodzisz, nie mów nic V!
Proszę!
Zac
**********************************
Przeczytałam parę razy i zrobiłam się lekko czerwona. Po pięciu minutach zdecydowałam się i odpisałam.
**********************************
Drogi Zac
Jasne, że z tobą pójdę. Nie mów V, że
razem byliśmy!
PS Czy to randka?
**********************************
Czekałam i czekałam, ale kolejnego listu nie dostałam. Nie wiem czy dobrze robię, ale nie mam zamiaru teraz o tym myśleć. Była bardzo głodna, a śniadania juz nie dostane. Postanowiłam ubrać się w normalne dżinsy, białą tunikę bez ramiączek, a na to turkusowy sweterek i wyruszyłam sama do mojego ulubionego miejsca. No nic, pójdę już do Miodowego Królestwa i na śniadania zjem słodycze. Głupi pomysł, no nie? Ale za nim to zrobiłam rzuciłam zaklęcie na swoje włosy i wróciły do dawnej postaci. Chyba wolę mieć dłuższe.
***********
Hogsmeade!!!
***********
Dotarłam do sklepu z przeróżnymi słodyczami. Kupiłam sobie 4 pieprzne diabełki, toffi o barwie miodu, fasolki wszystkich smaków < średnie opakowanie, 2 gumy do żucia Drooblesa i musy-świstusy (nie myśl pamiętniku, że jestem jakimś obżartuchem). Zasiadłam przy stoliku dla dwojga i zaczęłam zajadać. Napchałam się tym świństwem i zrobiło mi się trochę niedobrze.
Przed sklepem Zonka stał Snape. Miłą na sobie czarną pelerynę w białe dynie. Od razu pomyślałam ''chłopcy''. Halloweenowy nietoperz rozdawał ciasteczka z kartkami w środku, chyba z wróżbami. Każdy przechodni się śmiał. Za rogiem zauważyłam ''genialną trójkę'' i od razu do nich pobiegłam.
- Co wy mu zrobiliście?
Wybuchliśmy śmiechem, a potem chłopcy mi wszystko wyjaśnili. Znowu dali mu jakiś eliksir. Podobno jeden z nich wybrał się do ksiąg zakazanych i znalazł jedną '' jak zahipnotyzować bez skutków ubocznych ''. Resztę sama się domyśliłam.
Podeszłam do Nepa i wzięłam ciasteczko. Otworzyłam je i przeczytałam: dzisiaj ukąsi cię nietoperz, lepiej go unikaj. Czy mam to brać serio i czy to chodziło o profesorka? Zaczęłam śmiać się do siebie. Wybrałam się do Nity Sporus – najlepsze ubrania i przebrania. Sklep znajdował się niedaleko gospody ''Pod świńskim łbem''. Przymierzałam sukienki wieczorowe, ale żadna nie spodobała mi się na tyle, żeby ją kupić.
O 15 stawiłam się na umówionym miejscu i zaczęłam czekać na chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki, żeby wybrać się z nim na randkę. Super, co nie? Ktoś zaszedł mnie od tylu i zasłonił oczy.
- Zgadnij kto to, a dostaniesz nagrodę.
- Zac! To ty!
- Zgadłaś!
Chłopak powoli zdjął ręce z mojej głowy, a ja odwróciłam się do niego przodem.
- Co to za nagroda?
- Randka w knajpce.
- Hej, juz się na to umówiliśmy.
- Jak chcesz, dam ci inną.
Zac zbliżył twarz do mojej i lekko pocałował mnie w usta. Zrobiłam się czerwona. Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak to on zapanował nad sytuacją i wybraliśmy się do Herbaciarni u pani Puddifoot. Zajęliśmy stoliczek na rogu knajpy i zamówiliśmy picie. Rozmawialiśmy w najlepsze. Po długich śmiechach zbliżyliśmy sie do siebie i przez stół zaczęliśmy się przytulać. To było... romantyczne. Wróciliśmy do Hogwartu o 18. 55. Szybko poleciałam się przebrać na impre i uszykowana wróciłam do WS. Sala była wspaniale udekorowana. Wszystkie duchy ze szkoły się zebrały i zaczęły tańczyć nad ludźmi (żyjącymi).Nietoperze wisiały w powietrzu razem z dyniami. Wszystko wyglądało bajecznie! Zaczęłam szukać przyjaciół, lecz po drodze wpadłam na Lunę, która nieźle się wyszykowała. Znalazłam Zaca i zaczęliśmy razem tańczyć, potem doszedł do nas Justin, a potem cała reszta kumpli razem z V. Wspaniale sie bawiliśmy! Ten dzień chyba nigdy nie zapomnę. Byłam tak zmarnowana, że zasnęłam jak tylko głowa dotknęła poduszki.
Małe i miłosne przyjątko Dodała Laura Piątek, 22 Sierpnia, 2008, 17:55
Dziękuje wam za ostatnie komentarze! Trzeba przyznać, że miło jest pisać dla ludzi, którzy lubią ten pamiętnik. Miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po lekcjach cały czas zadawałam sobie pytanie, czemu akurat dziś nie mam Eliksirów! Pierwszy raz w całym moim życiu, nie mogę sie doczekać tej lekcji. Nie z byle powodu! Chce zobaczyć ''nowego Snape'a''. Mam nadzieję, że eliksir będzie działał przynajmniej parę dni. Zżera mnie ciekawość.
***~***~***~***~***
Wtorek
***~***~***~***~***
Tak! I w końcu nadszedł ten dzień. Wszyscy popędziliśmy na śniadanie.
- Myślicie, że dzisiaj ma różowe stringi?
- Ja strzelam na czerwone!
- Zakład?
- Zakład!
Corbin i Zac zaczęli się kłócić, a ja z resztą nie mogliśmy ze śmiechu. Ciekawe, jak to sprawdzą .
- Proszę usiąść, moje maleństwa.
Musiałam zakryć ręką usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nasz profesorek miał ... TAK... blond włosy zrobione na żel. Na twarzy pojawił się przyjemny, kremowy kolor, a pachniał jakąś... petunią na kilometr. To nie było najgorsze! Założył różową pelerynę sięgającą mu do pupy. Pod to elegancką, fioletową koszulę i do tego srebrne spodnie. Normalnie gorsza imitacja Lockharta!
- Dzisiaj nauczymy się, czy ktoś wie czego?
Zgłosiło się parę osób, a on wybrał akurat mnie!
- Eeeee... jak uwarzyć jakiś eliksir, profesorze?
- Mów mi Nape, kochane dziecko. Snape brzmi tak nieprzyjemnie. Nie, nie masz racji. Najlepiej będzie, jak nauczycie się wyglądać tak jak ja!
Wymieniłam spojrzenie z Gabriellą. Zrobiłam z niego zadufanego w sobie bufona. No tak! Głupia idiotko! A co ty myślałaś, dając mu eliksir, który sprawi, że się w sobie zakocha!?
- Corbin, Corbin, Corbin. Czy nikt ci nie mówił, że twoja fryzura jest już niemodna? Ric, rude włosy są zbyt wyzywające. Oliver, ty dziecko masz krzywe zęby. Uwierzcie mi. Jakbyście wyglądali według moim upodobaniom, to z pewnością mielibyście dziewczyny, a tak? Zostaje wam położyć sie spać i nigdy się nie obudzić.
- Ty sprawdzasz.
- Co z tego będę miał?
- Postawie ci piwo kremowe, jeśli to ty miałeś racje.
Zac i Corbin musieli sprawdzić jakie nasz profesorek miał gatki. Nie wiem co wypowiedzieli, ale nietoperzowi spadły spodnie. Zrobiło mi sie niedobrze na widok jego owłosionych nóg. Niestety żaden z chłopców nie miał racji, bo on miał stringi w panterkę! Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu i zrobiłam sie cała czerwona. Nape podszedł do Elizy – do najładniejszej dziewczyny z naszej klasy- i wręczył jej jakąś kartkę.
- To moje zdjęcie, a z tyłu masz autograf.
Mrugnął do niej oczkiem i wyszedł z sali. W tej chwili całą szkołę zagłuszył dzwonek, co oznaczało koniec lekcji. Jeszcze jedne eliksiry i spokój od tego świra!
***~***~***~***~***
19.00
***~***~***~***~***
Razem z Aaliyah przechodziłam korytarzem, gdy zza rogu wyszedł już normalny i śmierdzący Snape. Trochę się wystraszyłam, jednak on przeszedł obok nas w pośpiechu. Całe szczęście! Modle się, żeby niczego się nie domyślił! Miałabym niezłe piekło w wykonaniu mrocznego księcia lochów.
***************************************
Reszta tygodni mijała spokojnie, omijając to, że i tak dostaliśmy szlaban. Musieliśmy segregować flakoniki z różnymi świństwami w spiżarni nietoperza. Zajęło nam to jakieś dwie godziny.
Jest wieczór, a jutro dzień chłopca. Postanowiłam pomalować sobie paznokcie na kremowo. Liyah zrobiła mi i Vanessie kawę rozpuszczalną i spędziłyśmy razem bardzo miły wieczorek. Bloom i eks mojej najlepszej przyjaciółki nie gadają ze sobą. Chyba przez to, że nikt nie miał racji. To dziecinne, no nie? Chłopcy! Oni są jak dzieci!
Okazało się, że wybory na najładniejszego chłopaka i najładniejsza dziewczynę odbędą się 19 listopada. Do tego jeszcze sporo czasu, więc nie mam zamiaru sie tym przejmować. Wiesz pamiętniku co jest najgorsze? To że każda płeć wybiera przeciwną! A ja jakoś nie mam powodzenia u krukonów. Wiem kto na mnie zagłosuje! Johny! Eeee tam, mniejsza z tym.
***~***~***~***~***
30.09
*****
19.23
***~***~***~***~***
Ja i Nessa wpadłyśmy na chory pomysł! Obie skróciłyśmy sobie włosy na podobna długość i wyprostowałyśmy je! Nie martwię się, w razie czego znamy zaklęcie, które sprawi, że nasze włosy powrócą do odpowiedniej długości. Chciałyśmy sie wyróżnić na przyjęciu, jakie przygotowałyśmy dla naszych kumpli. Wszystko miało mieć miejsce w ich pokoju, więc Kate i Liyah musiały zaciągnąć chłopców na błonia. Na wszelki wypadek wezmę aparat .
Dokładnie o 20.00 zebraliśmy się w dormitorium mężczyzn . Po wejściu do środku wszystkim oczy wyszły. Ich pokój zamienił się w sale imprezową z kwiatami w doniczkach, balonami i czymś tam jeszcze. Zaczęła się niezła zabawa. Ja tańczyłam ze wszystkimi, nie miałam zamiaru siedzieć! W końcu trzeba było uczcić to święto. Tańcząc z Zaciem poczułam się dziwnie wspaniale. Objęłam go rękoma na szyi, a on mnie w pasie. Dobrze, że jego eks tańczyła z Justinem, który kręcił nią we wszystkie strony.
Zac spojrzał mi w oczy, przybliżył swoją twarz do mojego ucha i wyszeptał tak cicho, że prawie go nie usłyszałam.
- Ślicznie dziś wyglądasz.
Położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam sie modlić, żeby ta piosenka trwała godzinę. Jednak po minucie się skończyła.
Zrobiliśmy szereg i każdy z nas miał odpowiedzieć na osobiste pytanie. Po co zgodziłam się na granie w '' wyzwanie czy pytanie '' ?
- Ty Corbin powiedz nam, który tyłek w tym pokoju jest najładniejszy.
Bloom zamiast odpowiedzieć zaczął się śmiać, a my do niego dołączyliśmy.
Justin oczywiście nie wytrzymał i zrobił nam dwa zdjęcia!
Witam was wszystkich! Jak widzicie notka dość szybko się pojawiła ( w porównaniu z innymi ). Mam nadzieję, że spodoba wam się ta notka i że zastanę pod nią dużo komentarzy . Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szybko zeszłyśmy z łóżka i podbiegłyśmy do niej. Z nosa pociekła jej krew i w pewnej sekundzie otworzyła oczy...
... W tej chwili się obudziłam. Śniło mi się to! Z wielkim szokiem rozejrzałam się po pokoju. Leżałam w jednym łóżku z Nessą, a Aaliyah smacznie sobie drzemała we własnym. Padłam na mięciutką pościel i przymknęłam oczy. Widocznie musiałyśmy z Vanessą zasnąć po naszych wygłupach. Przez cały czas tak się martwiłam o Liyah, że przyśnił mi się koszmar. Dobrze, że nie trwał on długo. Otworzyłam oczy i leniwie podparłam głowę o rękę. W pokoju było strasznie cicho. Słyszeć było tylko tykanie zegara. No i chrapanie Kate z sąsiedniego pokoju. Przysięgam jak matkę kocham, że kiedyś wezmę poduchę, zakradnę się do niej w nocy i tak ją trzepnę, że przestanie hałasować! Odetchnęłam z wielką ulgą, gdy jej współlokatorka – Gabriella, zrobiła to za mnie. Haha . Nastała cisza, a ja mogłam w końcu zasnąć.
*~*~*~*~*~*
Dzisiaj niedziela, a jutro znowu lekcje. O losie! Gdyby tak zatrzymać czas. Fajnie by było. Chociaż... po długim zastanowieniu, nie chciałabym tego. Wolałabym już nie widzieć chodzącego i panoszącego się po szkole nietoperza. Temu facetowi przydałaby się jakaś kobieta. Może wtedy byłby uśmiechnięty, bardziej łagodny i zaczął by o siebie dbać . Przynajmniej kupiłby nowe perfumy, zmienił fryzurę i zaczął sie bardziej kolorowo ubierać, ale spodenki w kwiatki odpadają! Nie chciałabym go w takim czymś zobaczyć. Spróbuję go swatać , tylko z kim? Może spróbuję z... kurde, temu to trudno dobrać partnerkę! Wiem! Musze o tym opowiedzieć chłopcom!
Szybkim krokiem popędziłam do PW, ale tam ich nie było. Otworzyłam drzwi do dormitorium chłopców i weszłam tam po cichutku. Przeszłam parę korytarzy i znalazłam się przed pokojem Zaca, Justina i Corbina. Przyłożyłam ucho do drzwi.
- Haha! Masz za swoje!
- Zaraz dostaniesz.
- No dawaj!
Wpadłam do pokoju bez pukania. Chłopcy latali w samych gaciach i bili się ręcznikami. Ci to mają zabawy. Zasłoniłam ręką oczy.
- Proszę, ubierzcie się.
- Co ty tu robisz?
Zaczął Corbin. Pierwszy raz widziałam go bez ubrania i musze przyznać, że... no niezły jest.
- My... my właśnie się wygłupialiśmy.
Zac złapał sie za głowę i nie wiedział co dalej mówić.
- Może się do nas dołączysz?
Zaproponował Justin.
- Ale musisz przestrzegać pewnych reguł...
- Musisz być w bieliźnie.
Dokończył z wielkim uśmiechem Zac.
- Nie liczcie na to, że sie przy was rozbiorę.
Wytknęłam na nich język.
- Przyszłam tu w innej sprawie. Chodzi o Snape'a .
- A konkretnie? Chcesz wysłać go na bezludną wyspę? Jeśli tak to chętnie sie dołączę.
- Nie. Chodziło mi raczej o to, żeby go zaczarować, ale twój plan, też jest ok. Super by było gdyby się w sobie zakochał. Dbał by o siebie i by nie śmierdział zgnilizną .
- I czego od nas oczekujesz, Laurusiu?
Spojrzałam na Blooma z chytrym uśmieszkiem.
- Pomocy i współpracy.
*~*~*~*~*~*~*~*~*
Wieczorem, tak jak się umówiliśmy, spotkaliśmy się w PW o 20.30. W pokoju siedziały tylko dwie dziewczyny z drugiego roku. Były jeszcze takie niskie i z wyglądu dziecinne. Pomyśleć, że ja tez byłam kiedyś takim dzieciakiem. Jednak stanowczo wolę siebie w swoim wieku.
- Czas rozpocząć operacje '' różowy nietoperz '' .
Szliśmy po cichu, aż w końcu dotarliśmy do lochów.
- Nasza zmora często tu przebywa. Chodźmy zobaczyć do klasy eliksirów.
Tak jak powiedział Justin, tak zrobiliśmy, ale nikogo nie było widać. Wyszliśmy z ukrycia i usiedliśmy w ławkach.
- Musimy go znaleźć.
Nagle ktoś zaczął się zbliżać, a my bezradni, zaczęliśmy szukać kryjówki.
Ja i eks Nessy schowaliśmy się za kociołkiem, a loczek i mój najlepszy '' męski '' przyjaciel za półką z książkami.
Wysoka i ciemna postać pojawiła się w pomieszczeniu. Cicho westchnęłam, gdy zobaczyłam jak się odwraca. Złapałam Zaca za kolano. Mało brakowało, a bym sie przewróciła. Czułam się trochę lepiej nie widząc jego twarzy, ale on nadal tam stał. Tak bezczynnie i nieruchomo. Jakby wiedział, że tu jesteśmy, tylko skąd!? Snape wyszedł, a jego kroki z każdą sekunda zaczęły się oddalać. Szybko zerwałam się do biurka naszego profesorka i wlałam do jego kielicha eliksir. Podbiegliśmy do drzwi, w których pojawił się profesor od eliksirów.
- Szukacie kogoś?
Opuściłam głowę. Tak czułam sie bezpieczniej. Złapałam kogoś za rękę, nawet nie wiem kto to był, bo zamknęłam oczy i starałam się znowu obudzić, ale to było na jawie. Teraz na serio staliśmy przed obliczem bladej gęby i czekaliśmy na zbawienie, które nie nadchodziło.
- Co tu robicie?
- Ammm... My właściwie... przyszliśmy tu do pana, żeby wytłumaczył nam pan ostatnią lekcje.
- Chyba wiesz panie Bloom, że po takie sprawy przychodzi się samemu i do mojego gabinetu po lekcjach, a nie w nocy!
Jego mroczny ton wpadał do moich uszu. Czułam jego wzrok na sobie. Podniosłam głowę.
- Szlaban! Macie sie tu jutro stawić. Najlepiej od razu po lekcjach! Do dormitorium! Migiem!
***~~***~~***~~***
Następnego dnia razem z przyjaciółmi wybrałam się na śniadanie. Każdy przechodzący miał przypięty do szaty plakietki z zawodnikami. Biedny Harry, pomyślałam po przeczytaniu '' Potter śmierdzi'' . Okularnik szedł naprzeciwko, o dziwo sam! Zawsze towarzyszył mu jakiś rudzielec, albo ta cała Hermiona. Spojrzałam w prawo i w lewo. Moi kumple śmiali się z kawału Kate. Dobrze, że ich mam. Usiedliśmy w ławkach i zaczęliśmy nakładać sobie różności na okrągłe talerze. Corbin zrobił sobie kanapkę z szynką, serem, pomidorem, ogórkiem, majonezem i keczupem. To obrzydliwe .
Wszyscy spojrzeliśmy na stół nauczycielski. Nie poznałam nietoperza! Miał włosy zrobione na żel, niebieską koszule i różowe spodnie z naszywkami złotymi po bokach. Wyciągnął lusterko i grzebień. Zaczął sobie poprawiać fryzurę, a potem oglądać swoje zęby. Stworzyłam potwora!
Cała nasza paczka wybuchła śmiechem. Ciekawa jestem jak to będzie na lekcjach.
Nowe postanowienie! Dodała Laura Sobota, 02 Sierpnia, 2008, 21:49
Pozdrawiam wszystkich czytelników mojego pamiętnika! Dzięki wam wszystkim za komentarze! Od dzisiaj postaram się dodawać trochę częściej notki. Zapraszam do czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj sobota. Rozpoczął się pierwszy weekend w Hogwarcie. Na brodę Merlina! Dzisiaj wybór reprezentantów. Czemu Cedric się zgłosił? Czemu chce robić wokół siebie tyle zamieszania. To jeszcze nic! On wpakował się w wielkie niebezpieczeństwo. Mimo że często z nim gadam to i tak nie znam go zbyt dobrze, by powiedzieć nawet jakie jest jego ulubione danie, czy ma dziewczynę itp. Mieszkam z nim pod jednym dachem już czternaście lat, a ja takich rzeczy o nim nie wiem. Pora to wszystko zmienić! Mam dosyć pewnego faktu: chłopcy, w których się kocham są albo zajęci albo się mną nie interesują. A ci których nie lubię albo nie chce z nimi chodzić, to się we mnie kochają. Czy ja zawsze musze mieć ze wszystkim pod górkę? Teraz chce jak najwięcej czasu poświęcać dla przyjaciół, brata i... ciężko to stwierdzić, że dla nauki też. Musze wziąść się w garść, bo sama siebie zadziwiam. No nic, musze wybrać się kiedyś na spacer z Justinem, Corbinem i Zaciem. Choćby jutro!Lubię z nimi grać w mugolską grę, która polega na lataniu za piłką i kopaniu ją do bramek oraz latania na miotłach. Kiedyś często się ścigaliśmy na naszych '' latających kijach'' , ale potem tak jakoś przestaliśmy. Za to oni zaczęli myśleć o związkach. To punkt myślenia przeciętnego chłopca z Hogwartu: musze poderwać jakąś laskę, żeby inni byli zazdrośni. Dziewczyny tak nie myślą, no chyba że w awaryjnych sytuacjach, żeby pokazać jakiejś zołzie, że nie jest najlepsza. Mi jeszcze nie zdarzyło się takie coś. Całe szczęście .
***#***#***#***#*** 16.26
***#***#***#***#***
- Dalej Laura, już pora się szykować.
Spojrzałam na Vanessę kątem oka i z powrotem schowałam głowę w poduszce.
- Wstawaj leniu, o siedemnastej są wyniki.
- Jeszcze dwie minutki.
O nie, nie pozwolę ci na żadne dwie minutki – pomyślała czarnowłosa.
Co by tu zrobić, żeby wstała? Już wiem! Jak wyczarować pająka? A już wiem!
Zgrabnym ruchem różdżki wyczarowałam dużego pająka i włożyłam go pod kołdrę mojej najlepszej przyjaciółki. Nie mogę się doczekać jej reakcji. Hihi...
- Aaaaaaa! Zabierz to coś.
Wyskoczyłam z łóżka w mgnieniu oka, a Nessa nie mogła ze śmiechu. Zmarszczyłam brwi i wytknęłam język na współlokatorkę. Otworzyłam szufladę na samym dole. Aż westchnęłam z zadowolenia widząc porządek w swoich rzeczach. Razem z Vanessą i Aaliyah ubrałyśmy się w mundurki szkolne.
- Wiecie, ja już lecę, umówiłam się z moim nowym chłopakiem i z nim pójdę.
- Spoko, ale jak wrócisz, będziemy ci wierciły w brzuchu co to za jeden, bo nic nam nie mówiłaś!
Puściłam do Liyah (to jej ksywa) oczko, po czym dziewczyna w poskokach odeszła.
- Co ty na to, Vanuś, żebyśmy zrobiły sobie dzisiaj babski wieczór? Zrobię koktajle, a ty przygotujesz kosmetyki.
- Super pomysł Lauruś! Brakowało mi juz naszych plotek, a ja mam nowe nowinki.
Nessa mrugnęła do mnie i wyciągnęła wielki karton z kosmetykami. Ja i moje współlokatorki dzielimy się takimi rzeczami, dlatego postanowiłyśmy wszystkie kosmetyki wrzucić do jednego pudła, żeby potem nie plądrować sobie nawzajem w szafkach. Prawda, że niezły pomysł?
- Malujesz się dzisiaj?
- Wiesz przecież kochana, że puder, błyszczyk, tusz do rzęs i cienie do oczu zawsze się przydadzą. Po za tym, chce żeby Zac nie spuszczał ze mnie oczu. Mam ochotę go dzisiaj pocałować.
- A jak?
W mojej głowie pojawił się obraz jak to ja całuję się z Zaciem. Powoli zaczęłam zamykać oczy i unosić jedną nogę do góry. Nagle z nieba zaczęły spadać płatki czerwonej róży. Przepiękny widok. W pewnej chwili otrząsnęłam się i zobaczyłam w jakiej pozycji stoję. Stałam dokładnie tak jak w mojej '' bujnej wyobraźni '' . Strzeliłam sobie z liścia, żeby wrócić na ziemię.
- Co ty robisz?
- Ummm... wyobraziłam sobie jak jem wielkiego pączka z bitą śmietaną i lukrem.
- Tak to jest jak się nie je śniadania i obiadu, tylko leży się cały dzień w łóżku.
Obie zaczęłyśmy się głośno śmiać. Po chwili przestałyśmy i zaczęłyśmy się malować. Musiałam ją okłamać, przecież nie mogłam powiedzieć jej: a wiesz Nessa, wyobraziłam sobie jak twój eks całuje mnie z języczkiem i było mi tak cudnie, że mogłabym pofrunąć . Szczerze to nawet nie wiem, co mnie opętało. To pewnie duch złego amorka- istota która kusi ludzi do zdrad, kochania się z zajętymi facetami itp. Cholernie paskudne stworzenie! Nie wiem czy w nie wierzyć, w końcu przeczytałam o tym czymś w Żonglerze, a tam są przeważnie bzdury. Kiedyś kupiłam ten magazyn, bo mi się nudziło. Pisało tam, że... gdzieś tam fala ataków złego amorka ciągle wzrasta i przez niego wiele małżeństw się rozbiło. On w większości atakuje mugoli, ale czarodziei też. Chociaż podobno było mało takich ataków, chyba tylko 30 na całym świecie.Według Żonglera oczywiście. Z resztą... nieważne.
Razem z całą brygadą popędziliśmy do WS. Zasiedliśmy w ławce blisko Czary (jedyne wolne miejsca). Reszta dzieciaków podpierała ściany. Zaczęłam się rozglądać za Cedriciem. Nigdzie go nie mogłam dostrzec w tym tłumie. Nagle hałas został przerwany, bo do sali wkroczył dyrektor szkoły. Stanął przed Czarą Ognia i zaczął swoją '' jak zwykle pouczającą i bardzo mądrą przemowę''. Po paru minutach, płomienie czary zrobiły się czerwone i zaczęły szaleć. Wyskoczyła pierwsza karteczka.
- Reprezentantem Durmstrangu... Wiktor Krum!
Wszyscy zaczęli bić brawa. Spodziewałam się, że to on wygra. Jest przecież najlepszym szukającym na świecie oraz ulubieńcem dyrektora ich szkoły.
- Beuxbatons... panna Fleur Delacour!
Znowu owacje na stojąco zaczęły rozmieszczać salę.
- Reprezentantem Hogwartu zostaje...
Zapadła chwila ciszy. Każdy z niepokojem spoglądał w stronę Dumbledora. Niektórzy zaczęli obgryzać paznokcie, a inni tupać cicho nogami. W pewnej chwili pomyślałam: oby to nie był...
- Cedric Diggory!
Teraz kwiki, gwizdy i klaskania były najgłośniejsze. Serce zaczęło mi mocniej walić. Dlaczego to akurat on?
- O cholera.
Pod nosem, z mojej buzi leciały już wulgaryzmy. Zac złapał mnie od tyłu za ramię. Najwidoczniej wiedział, że jestem zmartwiona... zła... wściekła... wkurzona... i chciał mnie w jakiś sposób pocieszyć. Po mojej prawej stronie siedziała Nessa. Spojrzała na mnie trochę zszokowana. Moja głowa zaczęła się obracać, spoglądając na ludzi zauważyłam, że większość ludzi gapi się równie na mnie. Zrobiło mi się dziwnie. W sumie, dlaczego on nie mógłby wygrać? Jest świetnym czarodziejem. Na bank sobie poradzi. Po tych słowach, uśmiech zagościł na mojej buzi. Zrobiło mi sie weselej. Nawet sama wstałam i zaczęłam bić brawo. Przyjaciele widocznie się także ucieszyli i dołączyli do mnie. Z czary wypadła kolejna kartka. Usiadłam na miejsce i oglądałam całe zdarzenie bardzo oszołomiona. Przecież miało być trzech uczestników.
- Harry Potter.
To imię i nazwisko rozniosły się po całej sali. Okularnik wstał i poczłapał wystraszony w stronę profesora. Widać było, że ręce trzęsą mu się jak galareta.
- Oszust!
- Nie ma jeszcze siedemnastu lat!
- Co to ma być!?
Wiele osób zaczęło komentować Harrego. Ja siedziałam cicho i postanowiłam nic nie mówić. Zrobiło mi sie go żal, a za razem myślałam, że to oszust. Pewnie chce zwrócić na siebie uwagę. Ślizgoni byli bardzo niezadowoleni. Dobrze im tak. Jak ja nie cierpię tych gnid!
***#***#***#***#*** 20.52
***#***#***#***#***
Razem z Van siedziałyśmy na łóżku i malowałyśmy paznokcie u stóp. Ja na fioletowo, a ona na zielono. Wyczytałyśmy w mugolskich czasopismach, że te kolory są teraz modne . Aaliyah jeszcze nie wracała i zaczęłyśmy się trochę martwić.
- Wiesz co słyszałam?
- Nie mam magicznego pojęcia.
Zaczęłyśmy się śmiać.
- Kate mi mówiła, że dwa tygodnie przed balem bożonarodzeniowym będzie konkurs. Z każdego domu będzie wybierany najprzystojniejszy chłopak i najładniejsza dziewczyna. A co najlepsze, nie ma żadnych zapisów. Każdy musi wsiąść udział.
- No to teraz mamy pole do popisu.
Wpuściłam nasz ulubiony kawałek. Wskoczyłyśmy na łóżko i tańczyłyśmy do upadłego. Potem skakałyśmy po nim jak dzikie. Nawet nie martwiłyśmy się czy się zarwie. Niezła zabawa, ale za razem męcząca.
Wybiegłam szybko z pokoju.
- Hej, gdzie biegniesz!?
- Zaraz wracam!
Po paru minutach wróciłam z koktajlem z dwiema słomkami. Wygodnie rozsiadłyśmy sie na łóżku. Picie było pyszne i orzeźwiające, a kawałki czekolady do niego to świetne połączenie. Po cichu sięgnęłam po poduszkę z podłogi i walnęłam w plecy koleżanki, która wypluła na siebie wszystko. I w ten sposób zaczęła się walka na poduszki. Gdyby każdy wieczór mógłby być tak wspaniały jak ten... Trzeba dbać swoich przyjaciół, bo można ich stracić. Oni są jak cenne klejnoty, trzeba pilnować, żeby ci ich nie ukradli.
Nagle drzwi szeroko się otworzyły i do pomieszczenia wpadła Aaliyah.
- Co sie stało!?
Cała zapłakana padła na podłogę... CDN
Tu wieczór z Nessą:
Dotrzymuję danego słowa Dodała Laura Piątek, 18 Lipca, 2008, 11:47
Notki długo może nie być, bo wyjeżdżam jutro. Wracam we wtorek, ale w sobotę znowu wyjeżdżam na tydzień. A w przerwie od 16 do 18 nie będę miała czasu na pisanie notek. Więc dopiero jak wrócę z tej drugiej podróży. Dlatego, specjalnie dodaje długaśną nocie . Miłego czytania. Chcę zobaczyć tu dużo komentarzy .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- To ty? Ale jak to? Myślałam...
Nie dokończyłam. Szczerze to trochę się zmieszałam i nie wiedziałam co powiedzieć. Chłopak uśmiechnął się chytrze i pewny siebie zmierzył mnie od stóp po głowę. Nienawidzę tego jak się na mnie patrzy z myślą w głowie '' niezła'' albo '' da się ją przelecieć''.
- Pomogłem ci z transmutacją. Pamiętasz jaki był nasz układ?
O nie! Na śmierć zapomniałam, że mam być przez jeden dzień jego dziewczyną.
- Jak mogłabym zapomnieć? Koszmary mi się przez to śnią!
- O pocałunku też?
Uniosłam jedną brew do góry i z oburzeniem powiedziałam mu, że tego nie obiecywałam.
- Ależ tak. Miał być namiętny.
Przywaliłam mu w buzie. Teraz brunet miał na policzku odcisk mojej dłoni.
- Ty chytry lisie! Specjalnie przyniosłeś podręczniki do pokoju wspólnego, żeby jak najszybciej mnie nauczyć! Chociaż mogłeś to zrobić następnego dnia. Wszystko po to, żebym była twoją dziewczyną tylko dlatego, bo żadna cie nie chce i musisz się ratować.
Spojrzałam na niego pełna świadomości, że zaraz może mnie pobić ze złości. Patrzyliśmy na siebie w ciszy i bezruchu przez trzy minuty.
-Głupio ci, co nie? Inni chłopcy z naszego domu mają dziewczyny, a ty należysz do wąskiej grupy samotników.
- Teraz nie dawaj o mnie takich tekstów, dobra? Sama nie jesteś lepsza.
Zdziwiły mnie jego słowa, myślałam, że odejdzie obrażony, a jednak ten szantażysta woli się ze mną bawić. Nie mam zamiaru wyzywać sie z nim do upadłego. Wysłucham co ma do powiedzenia i odejdę. No może się raz odgryzę .
- Była umowa i masz jej dotrzymać. Nawet nie wiesz co mogę o tobie poopowiadać innym. Jutro od rana jesteś moją dziewczyną czy ci sie to podoba czy nie. Pocałunek też będzie.
- Wiesz co? Będą tą twoja dziewczyną, bo dotrzymuje danego słowa. Ale i tak to ci w niczym nie pomoże. Mógłbyś lepiej zdać się na odwagę i zapytać jakąś o chodzenie. W normalny sposób! A nie wypalasz z gadką : siema mała. Weź sobie daruj. Zaczynasz nudzić kasanowo. Teraz zejdź mi z oczu.
On myśli że może mi grozić? Niech sobie za dużo nie pozwala. No nic, musze wytrzymać ten jeden dzień. To będzie katastrofa, ale może chłopak w którym się kocham zacznie być zazdrosny. Fajnie by było gdyby zwracał na mnie uwagę. Ehhhh... niektórzy chłopcy są jak świnie. Może jednak lepiej być samotnikiem? Nie masz wtedy żadnych ograniczeń. Możesz chodzić z innymi kuplami, a twój ukochany nie będzie zazdrosny ani nie będzie robił ci z tego powodu żadnych problemów. Chociaż... jak tak sie zastanowić to życie bez partnera jest trochę nudne. E tam! Za dużo myślę o chłopakach! Laura otrząś się! Masz ważniejsze sprawy na głowie, choćby naukę. Taaa... juz to widzę .
Wróciłam zawiedziona do dormitorium. Co ja sobie myślałam? Musze zacząć chodzić po ziemi. Nie jestem brzydka, ale tez nie jestem cudna. Ok, moje myśli prowadzą mnie teraz tam gdzie nie chcę.
Wróciłam do swojego pokoju i przez resztę nocy układałam ciuchy w szafie. Zrobił sie tam niezły burdel i nic nie mogłam w nim znaleźć. Jakby tu była moja mama, to dała by mi popalić . Ona nie lubi jak mam bałagan. Dobrze, że jej tu nie ma .
Piątek
No tak. Dzisiaj siedem lekcji, aż skaczę z radości. Do tego astronomia o 23 na błoniach. Co powoduje widzenie się z Johnym nawet wieczorem! A właśnie! Dzisiaj mam być jego eks. Najchętniej nie wychodziłabym przez ten dzień, ale jestem do tego zmuszona. Dzisiaj oddam profesorce prace pisemną i będę miała ją z głowy.
Po śniadaniu pobiegłam na pierwszą lekcje. Mieliśmy zebrać się wszyscy przed domkiem Hagrida. Może być zabawnie... i niebezpiecznie... znając naszego gajowego. W sumie to lubię z nim lekcje. Godzina z gryfonami, czyli nie tak źle. Da się jakoś przeżyć.
John siedział na trawie i spoglądał na dziewczyny z czerwono-żółtego domu. Przekręciłam oczyma i ustałam z przyjaciółmi. Kątem oka go obserwowałam. Chyba starał się mnie nie zauważać. Może tak będzie lepiej i dla mnie? Cieszyłabym się, gdyby zapomniał o obietnicy.
- Cholibka! Znowu wylałem na siebie żarcie Kła. Poczekajta trochę. Zaraz wyruszymy i pokarze wam coś fajnego.
Wymieniłam spojrzenie z Corbinem. Mam nadzieje, że to nie będzie jakiś wygłodniały potwór. W trzeciej klasie pokazywał nam Hipogryfa. Byłam przerażona na maksa. Po paru minutach ruszyliśmy z Hagridem w stronę lasu.
- Tak się składo dzieciaki, że dzisiaj idziemy oglądać opiekuna drzew. Wiecie o jakie zwierze chodzi? Hermiono...
- O Nieśmiałka.
Uniosła wysoko głowę dumna, że zna odpowiedź.
- Dobrze. One są trochę niebezpieczne, więc podejdziemy do niego na odległość do trzech metrów. Haha. Żeby nikomu nic sie nie stało. Cholibka, to zwierze może wydrapać oczy, jeśli poczuje, ze jesteście zagrożeniem dla jego drzewnego domowi.
-Mogło być gorzej.
Pokiwałam głową do Vanessy.
Z dala było widać to ''coś'' na drzewie. Wyglądało dziwnie. Wolałabym do niego nie podchodzić.
Całą lekcje obserwowaliśmy Nieśmiałka i robiliśmy notatki. Zapisywałam wszystko co Hagrid o nim gadał. Czyli niezbyt wiele .
Po szóstej lekcji poszliśmy (ja i moi przyjaciele) do WS na obiad.
- Padam z głodu.
Zacowi burczało w brzuchu tak mocno, że wszyscy to słyszeli.
Zajęliśmy swoje miejsca i z wilczym apetytem zjedliśmy posiłek. Ja jak zwykle nałożyłam sobie trochę kaszy, sosu śmietankowego z kawałkami kurczaka i surówkę z ogórkami. Pychota.
Najedzeni wróciliśmy do dormitorium. Robi sie coraz zimniej, dlatego szybko przebrałam się w dres. Znowu wróciłam do PW i rozsiadłam się w fotelu i zmrużyłam oczy. Oczywiście ktoś musiał mi przeszkodzić.
- Cześć skarbie.
Kumple spojrzeli zdziwieni na mnie i na Johnego.
- A to wy jeszcze nic nie wiecie!? Laura jest moją dziewczyną!
Chłopak szybkim ruchem pocałował mnie w policzek. Zrobiłam się czerwona na policzkach.
- Chodzisz z tym debilem, a ze mną nie chciałaś?
Corbin najwidoczniej poczuł sie dotknięty.
- To nie tak! Johny... ja z nim chodzę....
- Bo się kochamy i nie możemy żyć bez siebie.
Byłam tak wściekła, że to powiedział, że omal by mi para z uszu nie wyleciała. Miałam taką ochotę wykrzyczeć całą prawdę.
- Chodź mój... ( w myśli: zasrany, zakłamany...) kochany ( debilu) skarbie na spacer.
Musze go wyciągnąć z dala od moich znajomych. Wzięłam go za ramię i popchnęłam jak już wyszliśmy z PW. Ten zakłamany debil przewrócił się. Wybuchłam śmiechem prosto w jego gębę.
- Masz za swoje KOCHANIE.
Specjalnie podkreśliłam ten wyraz.
Poszliśmy na błonia. Usiadłam pod drzewem a on obok mnie.
- Myślisz, że wyszedł by nam prawdziwy związek?
Zapytał trochę zakłopotany.
- Nie i lepiej sobie daruj. My do siebie nie pasujemy. Nie lubię takich aroganckich kolesi.
- Ja taki nie jestem. Zmienię się. Na serio. Daj mi szanse. Prosze.
- Nie Johny. Jutro już będzie po nas. Nie dam ci się tak oszukać. Znam cię. Tacy jak ty się nigdy nie zmieniają.
Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej. Obiecałam mu pocałunek, więc zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Po odliczeniu otworzyłam oczy i wyrwałam się z uścisku.
- Zadowolony? Dotrzymałam słowa i zrywam z tobą. Nara!
Szybko odbiegłam.
Znowu przechodziłam korytarzem, gdzie niedawno ujrzałam nieruchomy i niczyi cień. Serce zaczęło mi mocniej bić. Próbowałam o tym nie myśleć, ale to wszystko na nic. Nagle usłyszałam jakiś krzyk. Na przeciwko mnie szedł jakiś chłopak.
- Ty tez to słyszałeś?
- Ale co?
- Ten krzyk. Przed chwilą ktoś zaczął krzyczeć. To chyba była jakaś dziewczyna.
Spojrzał na mnie przerażony i uciekł. Pomyślał pewnie, że jestem stuknięta. Rozejrzałam sie dookoła i nic nie zauważyłam. Truchtem dotarłam do PW. Jutro sobota. Ogłoszą kto jest reprezentantem turnieju, ale zanim to nastąpi czeka mnie jeszcze Astronomia. Pięknie.
To rysunek Hermiony, który kiedyś narysowała Ginny
Od autorki Dodała Laura Niedziela, 13 Lipca, 2008, 17:47
Chcę was powiadomić, że nowa notka powinna się znaleść na moim pam. do 18. Proszę o zrozumienie. Ostatnio mam mało czasu na pisanie< to mój główny powód, oraz brak weny. Wybaczcie mi. Z pozdrowieniami
Wakacyjna Laura
Jego łagodna strona Dodała Laura Niedziela, 22 Czerwca, 2008, 19:57
Dzisiaj już nic nie piszę, tylko życzę miłego czytania Pozdro!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zawiedziona szłam przez korytarz, w kierunku dormitorium. Po drodze ze smutkiem oglądałam ruchome obrazy. Kobieta z dzieckiem spojrzała na mnie z politowaniem. Uśmiechnęłam się tylko do niej i zwróciłam uwagę na co innego. Na wschodniej ścianie był cień. Nie ruszał się, tak jakby jakaś niewidzialna postać stała bezczynnie. Delikatnie dotknęłam ścianę, a cień rozpłynął się. Szybko pobiegłam do dormitorium. Wzięłam głęboki wdech i weszłam spokojnie do PW. Wokoło było tylko pięć osób, aż się zdziwiłam. Zauważyłam, że na fotelu siedzi John. Podeszłam do niego i przeprosiłam, że się nie zjawiłam. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, który mówił '' wybaczam ci '' . Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam obok niego.
- Wiedziałem, że wkrótce się tu zjawisz. Dlatego wziąłem podręczniki od Transmutacji tu. Mogę cię teraz nauczyć.
Uwiesiłam mu się na szyi. Pełna podziękowania, pocałowałam go w policzek. Brunet zarumienił się i spuścił wzrok. Stanowczo wolę, żeby tak sie zachowywał, a nie jak ostatni kretyn. Wreszcie ujrzałam jego delikatną stronę. Przez chwilę nawet mi się podobał. Przez całe dwie godziny starał się wytłumaczyć mi jak najwięcej. Naprawdę to doceniam. Rozeszliśmy się o 21.
Wykończona położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam. Dosyć tej nauki jak na jeden dzień .
Czwartek
Musiałam wstać przed siódmą, żeby zdążyć jeszcze na śniadanie przed lekcjami. Męczarnie zaczynają się o 8.00 . Pierwsza lekcja nie jest taka straszna . Właściwie lubię chodzić na Zaklęcia. Gdybym tak lubiła Transmutacje... ehhh. Oczywiście ten przedmiot musze mieć każdego dnia!
Razem z Vanessą wybrałam się do WS. Po całej sali latały '' listowe ptaszki'' . Razem z Justinem wymyśliliśmy tę nazwę. To są liściki w kształcie ptaków, które uczniowie najczęściej wysyłają do siebie podczas lekcji. Jedna nawet trafiła w moje ręce. Rozwinęłam kartkę.
~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~
spotkajmy się na czwartym piętrze ~~*
pod portretem mężczyzny bez głowy ~~*
o 19.30 ~~*
przyjdź sama ~~*
też nie zamierzam nikogo ze sobą brać ~~*
to pilne! ~~*
~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~
Nikt tego nie podpisał. Może ktoś mnie wrabia. Jestem jednak ciekawska i się zjawię. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam (znowu), jak Harry się na mnie gapi. O co mu chodzi? Speszony chłopak upuścił widelec i zrobił wokół siebie zamieszanie.
Zegar wskazywał już za piętnaście ósma. Ja i przyjaciele pognaliśmy na zajęcia. Pierwszą lekcję mam z puchonami, więc nie będzie tak źle.
Zaklęcia 8.00
Dzisiaj na lekcji uczyliśmy się rzucić Imprevious – zaklęcie, które wypełnia dany obiekt wodą. Przydatne, gdy ktoś zemdleje, bo będzie można go ocucić . Udało mi się poprawnie zastosować
to zaklęcie za trzecim razem. Jak to mówią mugole: ''Do trzech razy sztuka'' . Puchonom szło trochę gorzej niż nam- krukonom. Susan coś źle wypowiedziała i cała sala zalała się wodą. Wszyscy zostaliśmy ewakuowani z pomieszczenia. Woda dosięgała mi do ramion. Biedny Cris nie umie pływać i nie źle się wystraszył. Musze przyznać, że on mi się podoba . Jestem szczęśliwa, bo on jest w moim domu. Chociaż tu mi sie poszczęściło. Mokrzy, staliśmy przed klasą od zaklęć. Granger wyciągnęła różdżkę i wszystkich nas osuszyła. To dopiero początek zajęć, a ja już chce do dormitorium. Z wielkim grymasem udałam się na następną lekcje.
19.30
Zjawiłam się się pod portretem i czekałam cierpliwie aż nadawca listu się zjawi.
- Nie spodziewałaś się mnie, co nie?
Odwróciłam się napięcie i ujrzałam przed sobą...
CDN
To Cris:
Ja to mam fatalnego pecha! Dodała Laura Środa, 11 Czerwca, 2008, 21:27
Witajcie! Wybaczcie, że notki ostatnio długo nie było. Teraz będę dodawać notki niesystematycznie,
bo mogę dodać raz na tydzień, raz na miesiąc, raz na dwa miesiące. Sama nie wiem jak to będzie. Nie martwcie się. Nie długo wakacje i będę miała więcej czasu . Nawet jak gdzieś wyjadę, będę pisała notki na kartkach. Martwi mnie tylko jedna rzecz, mało osób odwiedza moje pam. No nic. Pozdro dla wszystkich komentujących! :*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj zajęcia miałam dopiero na 10.30, więc wstałam dopiero po 9. Tak szczerze mówiąc nie chciałam jeść śniadania i dlatego ubrałam się i od razu popędziłam na błonia. Oparłam się o wielkie, stare drzewo, które dawało najwięcej cienia w upalne dni. Niestety teraz jest jesień i pogoda nie sprzyja mi za dobrze . Na szczęście mam się czym zająć, bo wzięłam książkę od Transmutacji.
Czytałam sobie spokojnie przez jakieś dziesięć minut i ktoś nagle wyrwał mnie z bardzo nudnej książki. W moją stronę zmierzał John . Czy ta parszywa gnida musi za mną wszędzie łazić? Cieszyłabym się, gdyby to był jakiś przystojniak, ale mnie się trafił kujon, który zadziera nosa. Ehhh.... życie jest do dupy... a marzy mi się piękny książę . Oczywiście ja musze mieć takie szczęście do chłopców, no normalnie pozazdrościć mi tylko można (ironia). Dobra! Dosyć gadania o chłopcach ze mną związanych . No na brodę Merlina! Ucichłabym, ale ten parszywiec ubrał dzisiaj różowe skarpetki i fioletową bluzę w kolorowe piłki. Jak można o nim nie gadać?
W pewnej chwili nie wytrzymałam i zaczęłam sie śmiać. Szantażysta podszedł do mnie bliżej.
- Nie jest ci zimno? Może cię ogrzać? Słyszałem, że ma padać. - Spojrzałam na niego z politowaniem. Chłopak najwidoczniej nie zrozumiał mojej miny i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Ogrzej swój łeb, bo mózg ci chyba zamarzł i nie myślisz!
- Chciałem ci zaproponować naukę, dzisiaj w bibliotece o 18. Pasuje ci moja piękna?
- Tak, ale bez przeginania. - Wstałam i otrząsnęłam się z trawy. - A teraz żegnaj.
Myślałam, że sie go pozbyłam, ale on pobiegł za mną.
- Mamy razem lekcje, więc pójdziemy razem.
Zacisnęłam zęby i jakoś wytrzymałam z nim przez całą drogę na pierwszą lekcje. Najpierw Runy, a więc nic ciekawego. Dobrze, że siedzę z Justinem, z nim to można się nie źle uśmiać. No, ale na lekcji nie będę przeszkadzać nauczycielowi .
Wielka Sala, 16.23
Razem z przyjaciółmi wybrałam się do WS na obiad. Jestem głupia i głodna . Kto normalny nie je śniadania? Potem przez wszystkie lekcje burczało mi w brzuchu. Oczywiście Ślizgoni musieli usłyszeć moja orkiestrę i zaczęli się ze mnie nabijać.
Do jutrzejszej nocy można wrzucać pergaminy, z imieniem i nazwiskiem do Czary Ognia. Dzisiaj wszyscy idziemy oglądać kto sie na to pisze. Napewno Wiktor Krum, ścigający z Bułgarii. Jest przystojny i męski . Wszystkie dziewczyny się w nim kochają, a na jego widok zaczynają piszczeć. Ja na szczęście nie jestem taka głupia i nie robię z siebie idiotki przed nim . Ciekawa jestem kto będzie reprezentantem Hogwartu. Z Durmstrangu głosuje na Eryca, chociaż Krum też ma szanse, a z tamtych panienek żadna .
Czara Ognia 18.15
Rozsiadłam sie wygodnie na długiej ławce, na której siedziała również Hermiona Granger z książką. Ludzie podchodzili do Czary i wrzucali małe karteczki do niej. W pewnej chwili do sali wbiegł Cedric i jego koledzy. Brat podszedł i wrzucił swoje zgłoszenie... Zdziwiona nie mogłam sie otrząsnąć! Pobiegłam do niego.
- Człowieku! Ty wiesz na co się piszesz? To niebezpieczne. - Zaczęłam się na niego wydzierać.
- Laura, ja wiem co robię. Nie musisz się o mnie martwić. Zresztą od kiedy sie mną przejmujesz?
Zajmij się sobą, bo juz mnie wkurzasz.
- Skoro ci to przeszkadza, możesz zapomnieć co ci mówiłam. Nie będę ci wchodzić w drogę, potem do mnie nie przychodź.
Jak jestem dla niego nie miła to ma pretensje, a jak zaczynam sie martwić to jest to samo. Nie czaję go .
- Życzę ci z całego serca, żebyś umarł! Nie zależy mi już na tobie!
Odbiegłam we łzach. Wiem, że źle postąpiłam mówiąc mu to, ale nerwy mi puściły . Do tego zapomniałam, że jestem umówiona z Johnem. Kurde! Szybko pobiegłam do biblioteki, ale go tam już nie było...
Nie ma to jak szantaż! Dodała Laura Sobota, 03 Maja, 2008, 16:51
Witajcie!!! Dzisiaj nic juz nie mówię tylko, życzę miłego czytania ;)!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Razem z paczką przyjaciół pobiegłam na pierwszą lekcję, którą mieliśmy mieć ze ślizgonami . Wbiegając do klasy znaleźliśmy się w wielkim chaosie. Draco i inni debile z domu chorych na wściekliznę na ludzi z poza ich ''grona'' , rzucali przeróżnymi zaklęciami w kogo popadnie. Zasłoniłam się książką, chociaż i tak wiedziałam, że to mi nic nie da . Spojrzałam za siebie na kumpli. Cornel miał dziób pelikana na twarzy . Śmiesznie to wyglądało, ale nie śmiałam się w przeciwieństwie co do niektórych ( czyt. Ślizgonów ) . Za pięć minut miała się zacząć lekcja. Zaczęłam się modlić, żeby profesorka już przyszła. Po chwili wielkie drewniane drzwi ozdobione żelazem rozwarły się z hukiem. Ciemna postać zastukała kilkakrotnie swoją laską o podłogę i wszyscy ucichli. Dopiero, gdy kobieta zrobiła parę kroków w naszą stronę, można było poznać że to profesor McGonagall. Wszyscy pędem zajęli swoje miejsca i po chwili krukoni odzyskali swój prawowity wygląd, bez króliczych uszu, dziobów, ogonów itp. Starsza pani usiadła na swoim fotelu i zaczęła pisać różdżką po tablicy. Zaczęliśmy się uczyć jak zamienić żaby we własne zeszyty. To wyglądało obrzydliwie. Po rzuceniu zaklęcia, mój był cały pooblepiany śluzem żaby... koszmar. Za każdym razem gdy wytarłam zeszyt chusteczką, płyn zaczął wydobywać się znowu. W końcu dałam sobie spokój i zaczęłam notować co pani nam tłumaczyła. Od dzisiaj lepiej będę sobie wszystko zapisywać, przynajmniej potem nie będę musiała się zastanawiać czemu mi źle wyszło zaklęcie . Dobiegał już koniec lekcji, więc wszyscy zaczęliśmy się pakować, nagle pani profesor chrząknęła i uniosłam głowę, żeby spojrzeć czego chce. V-ce dyrektorka wstała i stanęła do nas tyłem szukając czegoś w stercie papierów.
- Nie myślcie, że dzisiejsze zachowanie wam się upiecze. - Wymieniłam spojrzenie z Vanessą. - Macie napisać na jedenaście rolek pergaminów wypracowanie na temat pod tytułem: Złe zachowanie uczniów i jak je zwalczać oraz Jakie są skutki negatywnego postępowania. Macie na to cztery dni. - Oznajmiła i wyszliśmy z sali.
PO LEKCJACH...
Poszliśmy do WS na obiad. Bloom i Gabriella gdzieś zniknęli, ostatnio zachowują się trochę podejrzanie, to znaczy co chwile na siebie spoglądają i uśmiechają się sami do siebie. Czy to jest normalne? Tak sie składa, że ja mam dobrego nosa i coś mi się wydaje, że się w sobie zakochali. Nic nowego, pasują do siebie idealnie.
Wygodnie rozsiadłam się w ławce i nałożyłam sobie sałatki z pestkami dyni oblanej sosem z cytryny. Dziwne połączenie, ale nawet dobre . Do sali jak oparzony wpadł Harry. Szedł tak rozkojarzony, że potknął się o czyjąś torbę przy ławce i poleciał jak długi . Cała sala wybuchła śmiechem. Chłopak wstał i poprawił sobie okulary na nosie, po czym zaczął się rozglądać. Jego wzrok spoczął na mnie . Zdziwiona uniosłam brew do góry i wykrzywiłam usta. Okularnik usiadł obok swoich znajomych i zrobił się cały czerwony. On mnie przeraża. Ciągle się na mnie gapi, a może mi się zdaje? Nie będę w to wnikała .
Wróciłam do dawnej pozycji i na moje nieszczęście obok mnie usiadł John.
- No i co blondyneczko? Zastanowiłaś się już? - Czoło pomarszczyło mi się ze złości jak stara śliwka.
- Dałam ci już odpowiedź padalcu i wciąż brzmi ona nie!
Powoli zaczęłam wstawać i pędem puściłam się ku wyjściu. Z oddala słyszałam jeszcze jak zawołał:
- Daję ci jeszcze jedną szansę. Spotkajmy się dzisiaj na błoniach o dziewiętnastej!!!
Co za wredny kujon! Myśli, że jak ma najlepsze oceny z transmutacji to świeci ! Poprosiłam go żeby wytłumaczył mi co nieco z tego przedmiotu. Wszystko wydawało się dobrze, gdyby na końcu nie powiedział: '' Ale jeden warunek. Ja pomogę ci z zajęć z profesor McGonagall, a ty przez trzy dni będziesz moją laską.'' . Myślałam, że wyjdę z siebie! Laskę! Za kogo on mnie ma?! Nic dziwnego, że żadna go nie chce. Kurde! Poświęcić się i zdać test czy spławić go i dostać D jak dno z testu? Trudny wybór. Ja to mam pecha!
19.00
Tak jak powiedział kujon, tak się zjawiłam. Ubrałam się w sztruksowe spodnie, niebieską bluzę, a na to zieloną kurtkę. Czekałam na niego pięć minut. W końcu się zjawił z uniesioną brodą i pewnością siebie w stu procentach, aż rzygać mi się zachciało.
- No i jak? - Podszedł do mnie z wyciągniętymi rękoma i kręcąc tyłkiem. Popchnęłam go tak, że aż wpadł na drzewo. Wstał z wściekłą miną i skrzyżował ręce.
- Zgodzę się pod warunkiem, jeśli będę twoją dziewczyną...
- Jeśli tak ci na tym zależy możesz być nawet tydzień, a może miesiąc. - Strzeliłam mu w tą niewyparzoną gębę.
- Chodziło mi, że zgodzę się jeśli to będzie jeden dzień.
- Dwa.
- Jeden.
- Zgoda, ale z pocałunkiem. - Powiedział oblizując usta.
- Bez przeginania! - Krzyknęłam mu prosto w twarz. Chłopak otrząsnął się po minucie.
- Dobra! Dostaniesz najgorszą ocenę, skoro nie chcesz to nie. - Odwrócił się i zaczął odchodzić.
- Zaczekaj! - Wykonał polecenie i uśmiechnął się chytrze. - Niech ci będzie, ale krótki pocałunek! - Skinął głową na znak zgody i odszedł.
Zostałam jeszcze dziesięć minut przechadzając się wzdłuż brzegu jeziora. Z każdą chwilą powietrze stawało sie coraz zimniejsze i bardziej dawało we znaki. Z grymasem wróciłam do Hogwartu.
Tak wygląda nasz szantażysta:
A tu ja w trzeciej klasie w swoim mundurku szkolnym