Kochane moje, notkę dodaję, ale kiedy kolejna, cholera no na prawdę nie wiem, postaram sie w miarę szybko, ale jestem teraz totalnie zabiegana i totalnie zakręcona. Czasu mam tak szalenie mało... Do waszych pamów postaram się zajrzeć, może przy weekendzie znajdę czas...
Nie no, kto ma namiary na Hermionę? ZMIENIACZ CZASU POTRZEBNY- i to wcale nie jest zart, też muszę być w 2 miejscach na raz..
Buźka :****
Siedziałyśmy z Lilką w bibliotece. Szukałyśmy zagadnień, które zadała nam profesor McGonagall, wiecie to wszystko przez ten konkurs. Codziennie zasypuje nas stertą pergaminów na których wynotowane mamy to co musimy, jej zdaniem, umieć. Najgorsze było jednak to, że ona nas z tego wszystkiego potem odpytywała. Dlatego, ślęczałyśmy jak te głupie w każdej wolnej chwili w kąciku biblioteki, odgrodzone od realnego świata stertą podręczników, w którym zanurzone były nasze nosy. W milczeniu przemierzałyśmy kolejne linijki tekstu… Nudne to już było. Postanowiłam przerwać to puste milczenie.
-Lilly...- zamruczałam, mając już serdecznie dosyć i z tego powodu wyżywając się na książce…
-Roruś, co cie gryzie?- Lilka jednak swoją odpowiedzią na moje słowa mnie zaskoczyła, wiem, że od jakiegoś czasu wyglądałam na zmarnowaną, ale to jej pytanie mnie zaskoczyło.
-Gryzie? Mnie?- w sumie to nie miałam zamiaru na ten temat rozmawiać, ale skoro samo wyszło. Musiała zauważyć, ze jestem myślami jakaś nieobecna… Ale to wszystko przez Syriusza…
-Tak, widzę.
-Syriusz mnie zdradza- powiedziałam, a każde słowo było jakbym się dźgała nożem w serce. Dopóki nikomu o tym nie mówiłam, nie powiedziałam tego głośno to było takie nierealne, ale teraz kiedy świat to usłyszał… O rany… teraz to było takie rzeczywiste i … takie straszne. Nie.. to nie może być prawda… Ale to jego zachowanie, co ja mogę innego sądzić…
-co?- Lilka była zaskoczona tak samo jak ja, kiedy mi to przyszło do głowy.
-no.
-skąd ci to przyszło do głowy? Nie możliwe.
-Zobacz jak on sie zachowuje...- zaczęłam jej całą rozprawkę mówić, ale ona zanim skończyłam pierwsze zdanie przerwała mi zadając bardzo mądre pytanie:
-a niby z kim cię zdradza?
-Nie wiem.- a niby skąd mam wiedzieć, nie przyłapałam go z żadna, bo nie wiem co bym zrobiła jej I jemu…
-Aurora on każdą wolna chwile spędza z tobą, a jak ty siedzisz tutaj i nie masz czasu dla niego to kreci sie z chłopakami.
To był jakiś argument, ale dość szybko go obaliłam.
-Moze oni go kryją…
-posłuchaj co ty gadasz! Jim jest twoim bratem kryłby to przed toba? Zabiłby go. Remy to twój wyczesany kumpel, mógłby ci nie powiedzieć?
-Może nie chcą mnie ranić…
-A jakbyś się dowiedziała od kogoś obcego, to byś się nie czuła zraniona? Rora! W owszem są kumplami, ale nie kryli by go. A po za tym Syrek kocha cię do szaleństwa...- Lil machnęła ręką już miała dość moich chorych argumentów.
-No nie wiem, ostatnio jest jakiś taki…Nie swój.
-to nie znaczy że cię zdradza...
-Lilka, ale on mi nie chce powiedzieć o co chodzi.
-Porozmawiaj z nim jeszcze raz. Powiedz co ci leży na sercu.
-I co? On mi powie musimy się rozstać, bo jest Joann…
-Jaka Joanne? Mówiłaś, że nie wiesz z kim cię zdradza…
-Oj, no bo nie wiem, tak mi się powiedziało, że niby przykład..
-Przestań, bo popadasz w paranoję. Powiedz mu jakie masz podejrzenia, że się o niego martwisz. Po prostu pogadaj szczerze i mu powiedz, że już nie wyrabiasz i albo niech on się w końcu ci wygada, albo w ogóle komuś, bo to już jest męczące dla wszystkich. A jak nie chce z nikim gadać, to niech przestanie w końcu zwałować.
-Spróbuję.
-Spróbuj!- Lilly już złapała wojowniczy nastrój.
-Hej. Możemy się dosiąść?- podeszły do nas dwie blondynki, zajmowałyśmy nie cały stolik, a nigdzie nie było miejsca…
-Jasne. Siadajcie.- zdjęłam z krzesła kilka ksiązęk z krzesła obok I położyłam je na podłodze.
-Mam na imię Lucy, a to moja siostra Tina.
-Miło mi. Lilly, a ja jestem Aurora.
-Aurora Silverstone? Przewodnicząca?
-Dokładnie ta sama- uśmiechnełam się lekko. Proszę bardzo wszyscy mnie znają.
-A właśnie planujecie coś na Święto Duchów?
-Kurde! -święto duchów, na śmierć o nim zapomniałam!- wrzasnęłam na cały regulator, aż mnie bibliotekarka zmierzyła wzrokiem, którego nie powstydził się bazyliszek.
-Co się stało?- spytała Lucy niemal szeptem
-Na skarpetki trolla! zapomniałam, a nikt mi nie przypomniał. Planujemy owszem planujemy bal kostiumowy. Z wyborami na najlepsze przebranie. Tylko, ze ja teraz z tym wszystkim sama nie zdążę. Za dużo było tego wszystkiego na głowie.
-Rora, ja ci pomoge, chłopaki też.-Lilka mój wspierasz numer jeden
-Ale to i tak z mało rąk do pracy, a z nimi to wiesz jak jest.- przeraziłam się, nie chciałam dać plamy.
-No, wiem.
-My chętnie ci pomożemy Mamy sporo czasu.
-Tak to byłoby cudownie. Dziękuję bardzo.
-Tylko powiedz co mamy robić.
Lucy i Tina wzięły się za pomoc w przygotowaniu imprezy. Bardzo były uczynne i w ogóle sa bardzo miłe i fajnie nam sie rozmawia. Pomogły mi bardzo, rozwieszały ogłoszenia, pomagały stworzyć scenariusz imprezy. Rozmawiałam też z Syriuszem, po kolejnej próbie wymuszenia, nie powiem, że to było to było delikatne, odpowiedzi w końcu się poddał…
85. Remy, czy ty nie masz gorączki? Dodała Aurora Silverstone Niedziela, 28 Września, 2008, 16:42
Hmm... komentarzy tyle co kot napłakał...
no, ale zdecydowałam, się dodać notkę... Możecie podziekować za to Marcie i Eveline, które terroryzowały mnie na gg.
Od razu mówie, ze nie wiem kiedy dodam kolejną, ale tytuł was na pewno zaitryguje: Lilly, Syriusz mnie zdardza...
toteż wałśnie, Syriuszkiem musicie się jeszcze troche pomartwić. a co do cioci Susan, cóż z Dolores Umbrige by sie świetnie dogadaly :d onie jędze porównywalne
Ann-Britt, nie wziełam tego do siebie, kochana.
Limonko, Strażniku interpunkcji, bardzo się cieszę widząc z powrotem twoje komentarze...
Acha,
dodałam dziś notkę w pam. S. Blacka(takie czarne liteki w dziale inkubatora)
i u Marleny jest nowa nocia od wczoraj bodajże http://marlena-mckinnon.bloog.pl
Zapraszam
buziaki :*
Wiedziałam, że będą z nią problemy i były jak najbardziej… tydzień później zadała nam ogromny referat do napisania. Siedzieliśmy nad nim dwie noce w bibliotece, pani Pince, która wiedziała, że nie damy rady napisać tego szybciej w dzień zostawiła nas nawet w bibliotece na noc, klucz zostawiając po opieka Lilly. Bo do chłopaków nie miała zaufania, do mnie może trochę też, bo Dział Ksiąg Zakazanych zabezpieczyła dodatkowo. A to wypracowanie ta jędza zadała nam z lekcji na lekcje, czyli w wtorku na czwartek. Nie muszę mówić, że nikt go nie zaliczył? I znowu z tego tytułu noc w bibliotece. O masakro! James ma jakiś zbrodniczy pomysł, widzę to w jego oczach.
-A ni mi się waż!- powiedziałam.
-Co?- wyjąkał zaskoczony.
-Już ty doskonale wiesz co!
-Przecież ja nic...
-Jim, nie znam cię od wczoraj tylko ładnych parę lat, więc doskonale wiem, że chętnie byś się zakradł do działu ksiąg zakazanych w celu poszukania jakiegoś fantastycznego zaklęcia którym mógłbyś pognębić niejakiego Severusa Snape'a- Jim zrobił minę pod tytułem „ja pierdzielę znowu mnie przejrzała”.
-Skąd wiesz? Słyszałaś jak mówiłem to na ucho Syrkowi?
-NIE MÓW DO MNIE SYREK- wrzasnął.
-Syriusz!- pociągnęłam go za rękaw.- bo nas facetka nie zostawi w bibliotece.
-Przepraszam.- powiedział cicho.
-Na Aurorę nie krzyczysz jak tak do ciebie mówi…- Potter się nie poddawał.
-Bo ona jest wyjątkiem. Jej pozwalam, bo ona tak ślicznie to mówi- wytknęłam mu język znaczy się Jamesowi.
-A ty miałeś dać Smarkowi spokój.- wtrąciła sie Lilka.
-Kochanie, wyrabiasz się! Smarkowi!
-No, a jak...- Lily uśmiechnęła się lekko.
-Mamy jeszcze tyle roboty! Możecie skończyć te pogaduchy? To jest biblioteka, Peter, tu się nie je!
-A ty Luni, nie bądź taki mądry dobrze wiemy, że ma zaraz przyjść Dol.
-Nie prawda, to znaczy prawda, ale nie mam ochoty kolejną noc siedzieć nad referatem!
-Co wolisz poszwędać się nocą po zamku?- Jim popukał go zadziornie łokciem.
-A żebyś wiedział, że to bym wolał.
-Proszę bardzo!- zaśmiał sie głośno Rogacz.-Remus woli sie szwędać po zamku niż się uczyć! Muszę to sobie gdzieś zapisać!
-Nie drwij, dobrze?
-Hey! Spokój może byśmy sie zaczęli w końcu zajmować tym referatem, bo znowu wszyscy nie zaliczymy.
-Ja już w sumie skończyłam!- Lilka postawiła kropkę w ostatnim zadaniu. Jeśli o mnie chodzi to byłam jeszcze w lesie został mi jeden punkt.
-Ale masz fajnie- powiedziałam. Mi jeszcze ostatni punkt został.
-Tu masz książkę, tylko jej nie przepisuj, bo ja to zrobiłam.
-Małpa!
-A przestanę nią być jak na was poczekam? Dużo wam zostało?
-Nie.- powiedział James, ale coś mu nie bardzo wierzę.
Po godzinie od tego zdania wszyscy już mieliśmy napisany referat. Było jeszcze wcześnie, stosunkowo. Czym, że jest dla nas północ. Dolores pojawiła się w bibliotece,w międzyczasie, ale widząc, że męczymy wypracowanie, ulotniła się dość szybko, żeby nam nie przeszkadzać. A my? Postanowiliśmy więc iść do pokoi zostawić swoje rzeczy i wybrać się na wycieczkę. Trochę nas było i tutaj rodził się problem, z reguły szwędaliśmy się, parami, trójkami no juz maksymalnie w cztery osoby, jak szliśmy do Remy’ego, ale nigdy w szóstkę. Nie musze mówić, że peleryna jest za mała na tyle osób? Przez pół godziny ciskałyśmy w nią z Lilką zaklęciami powiększającymi, aż w końcu udało się ją odpowiednio powiększyć. Pomijając fakt, ze szło się fantastycznie, mimo tego, ze była powiększona i tak był ścisk.
-Nie jestem pewna czy to był dobry pomysł z tą peleryną...
-trochę tu ciasno. Ja wychodzę...
-Lilly, nie..
-no, co?
-A jak cię ktoś zobaczy?
-No to dostanę szlaban...- powiedziała, jak nie ona.
-No to ja wychodzę z Lilką...-powiedział James.
-no to ja też wychodzę.
-Jak Aurora to i ja!
-No to wychodzimy wszyscy- powiedział Remus.
-Remy, ty się dobrze czujesz?- Syriusz dotknął ręką jego czoła by sprawdzić czy nie ma gorączki.
-Oczywiście, jak wszyscy to wszyscy...
Gliździe to sie za bardzo nie podobało, pod peleryną czuł sie bezpieczniejszy... Rozglądał sie po korytarzu we wszystkie strony. Jim załadował pelerynę i ruszyliśmy na spacerek po zamku...
Nie było w tym nic złego gdyby nie fakt, że dorwała nas cierpiąca na bezsenność wiedźma... Susan Potter mówi wam to coś? Nam owszem... Zaczęła się wydzierać. Szarpać za uszy! A wszystko po to by wlepić nam tygodniowy szlaban! Super! Fantastycznie, żywi nie wyjdziemy z tego. Już dziś wiem, że to będzie jak Azkaban, albo może nawet gorsze…. Kara była cudowna. Jaka? Przygotowała nam woreczki, które musieliśmy wysypać na podłogę. Każdy zawierał pomieszany ze sobą mak i piasek. Mieliśmy je od siebie oddzielić, rzecz jasna bez użycia magii, żebyśmy nie oszukiwali zabrała nam różdżki, kiedy skończymy mogliśmy iść spać. Co prawda wyszła i siedzieliśmy sami, ale to było tam mozolne i powiedziałabym nawet nie wykonalne, Siedziałam nad tym od 8 wieczorem do 3 nad ranem, ale to chyba tyko dlatego ze miałam szczęście i trafiłam woreczek z małą porcją maku. Lilka wróciła przed 5. Masakra. I tak przez cały tydzień... to, że spędziliśmy cały tydzień na szlabanach nie zniechęciło nas jednak do dalszych spacerów nocnych. Wręcz przeciwnie... Robiliśmy jej na złość. Swoją droga, Ona nie wie pelerynie niewidce?
84. Wszytsko, tylko nie to! Dodała Aurora Silverstone Czwartek, 25 Września, 2008, 20:12
Moje kochane, Liz, hmm... sporną kwestią się stała... Powiem tak od razu widziałam ją jako pannę Duff i jej zdjęcie pojawiło się już wcześniej i jakoś waszych kontrowersji nie wzbudziło. I przawdę powiedziawszy nie przypominam sobie,zebym pisała o kolorze jej oczu, ale moge się mylić. Biała trumna była dla podkreślenia, że były to niewinne "dzieci".
A co do stylu lat 70-tych. Ciężko by było wyszukać tyle zdjęć, ja wam poprstu pokazuję moją wizją danej postaci, wcielając w jej rolę jakąś postać z showbiznesu.
A teraz obiecana notka :*
Jak co roku była zmiana na stanowisku nauczyciela obrony przed czarna magią, to juz była tradycja. W tym jednak roku miało być trochę inaczej. Nowy nauczyciel nie zjawił się 1 września, miała przyjechać, bo to ma być kobieta, dopiero w drugim tygodniu szkoły. Ciekawe jaki oszołom się trafi tym razem… Dziś w nocy, pierwszej nocy w szkole śniła mi się Liz. Mimo wszystko dużo myślę o niej, tak mi źle z powodu tego co się stało… może dlatego ona mi się śni? To było to popołudnie kiedy się żegnała z nami. Stała przede mną i płakała, prosiła, żebym nie pozwoliła jej wyjechać. Powtarzała że ona kocha Jima i że jak pozwolę jej wyjechać to straci go na zawsze, ale potem sama ucieka nie zważając na moje prośby by została… Nie rozumiem tego snu, w sumie wielu innych rzeczy też nie rozumiem, na przykład tego, że mój Syriusz chodzi cały czas jakiś przygnębiony i nie chce mi powiedzieć o co chodzi… Tego też nie rozumiem! Siedzimy sobie nad jeziorem przytuleni, a on tu nagle łapie zawiechę. Martwię się, a co mam się nie martwić, przecież ja go kocham najbardziej na świecie. Nie wiem o co chodzi i to mnie strasznie irytuje, że bardzo chcę, a nawet nie mogę go pocieszyć ani nie mogę mu pomóc, bo nie wiem co jest grane, bo nie chce mi nic powiedzieć! To nie jest fajne, takie uczucie. Chłopakom też nic nie powiedział, bo mnie pytali co mu jest. Dlaczego on jest taki skryty?
Na pierwszej lekcji transmutacji profesor McGonagall wyskoczyła z jakimś konkursem ministerstwa z jej przedmiotu, który ma się odbyć w lutym. Uparła się, że mamy z Lilką na niego jechać, bo jesteśmy z grupy najlepsze, co prawda polemizowałabym… Mamy “to sobie przemyśleć”- co mamy rozumieć jako potwierdzić swoje zgłoszenie, bo już nam powiedziała, że i tak nas zgłosiła, oczywiście inni chętni też są mile widziani, ale wiadomo, że za dużo ich nie będzie. Podobno mają być na tym konkursie również z innych szkół. Prawdę powiedziawszy, w życiu nie widziałam ucznia z innej szkoły, powiem więcej nawet nie wiedziałam, że w Wielkiej Brytanii jest więcej niż jedna szkoła magii, całe żcie słyszało się tylko Hogwart i nic więcej…
Właśnie wybieram się na pierwszą lekcję OpCM z naszą nową panią profesor, to znaczy dzisiaj mamy ją poznać. Już się nie mogę doczekać normalnie… Dolores, miała zajęcia z nią wczoraj, mówi że straszne babsko i że widać to na pierwszy rzut oka, że łatwo z nią nie będzie. Niestety nie mogliśmy jej oblookać na śniadaniu, bo zwyczajnie na nie nie przyszła. Podobno pora, o której my jemy jest dla niej zbyt późna, prawie obiadowa. To musi być jakieś postrzelone babsko. Zobaczymy...
Syriusz czekał na mnie w PW. Kiedy zeszłam siedział zasępiony w fotelu.
-Cześć, kochanie!- powiedziałam. Nie widzieliśmy się jeszcze dzisiaj, bo zamiast na śniadaniu Syriusz był na dywaniku u Filcha.
-Cześć!- podniósł sie beznamiętnie z siedzenia i pocałował mnie lekko. Złapał za rękę i już mieliśmy iść w kierunku Grubej Damy, kiedy spytałam:
-Co się dzieje?
-nic...
-nie mów mi, że nic skoro widzę. Znam cię i widzę, że ściemniasz.
-oj no nic…- ale widząc moją minę dodał, krzywiąc się, jakby go bolał ząb:- Nie chcę gadać na ten temat.
-Ale wszystko w porządku? Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko?
-Wiem, Skabie. Powiem ci jak coś będzie mnie gryzło, dobrze?
-Widzę, że coś cię gryzie.- spojrzałam na niego i jakby coś kuło mnie w serce. No dlaczego on nie pozwala sobie pomóc?
-nic mi nie jest- przytulił mnie. Też go przytuliłam
-Jesteś pewien? Martwię się o ciebie.
-nie masz czym.- buziak.-Chodź, idziemy na zajęcia, bo się narazimy pierwszego dnia...
Oczywiście się naraziliśmy. Kiedy weszliśmy do sali, wszyscy uczniowie juz byli. Była też i profesorka. W sumie to w pierwszym momencie jej nie zauważyłam śpieszyłam się, żeby usiąść, ale z mojego skupienia wyrwał mnie zimny głos:
-Aurora Miranda Silverstone i...- podniosłam głowę i zamarłam. Zobaczyłam niewysoką kobietę o długich blond włosach ubraną w spodnie moro... To była... ciotka Susan, najstarsza siostra mamy i wujka Charlusa.- proszę bardzo niech się przedstawi!
-Syriusz Black, bez drugiego imienia.
-nie dość, że sie spóźnił to jeszcze pyskuje- powiedziała chłodno.
Usiedliśmy za Lilką i Jimem, który siedział zgaszony. Zapewne juz jemu też w jakiś sposób docięła. Nie, no tylko się powiesić! Ciotka Susan… Największa żmija w rodzinie… tutaj? Błagam to tylko zły sen! Proszę! Nie lubiliśmy tej ciotki, każda jej wizyta kojarzyła nam się z czymś okropnym. Ostatnim razem widziałam ja na pogrzebie rodziców. Do dziś pamiętam jej wywody na temat ojca i nieodpowiedzialności mamy. Aż mnie ciarki przechodzą...
Jakoś tę lekcję przebrnęliśmy, a musze przyznać, że przeżycie całego roku będzie równoważne z cudem, bo to naprawdę wiedźma, nie szczędziła języka na ciągłe docinki pod adresem każdego z uczniów. Nikomu nie odpuściła, a do mnie i do Jamesa to ciągle miała jakieś „ale”. Ona jest bardziej nawiedzona niż myślałam…
-Ona jest okropna…- powiedziała Lilka przy kolacji.
-no co ty nie powiesz?- odpowiedziałam.
-Wiesz jak wsiadła na Jima, kiedy obejmował mnie ręką jak weszliśmy?
-Wyobrażam sobie.
-tak nie moze byc.
-Remy, tak będzie. Jak znam Susan...- James nie wyjmował widelca z talerza. Jakny mało był wokół nas nieszczęść to jeszcze to…
-Skąd wiesz jak się nazywa?
-Bo wiesz to jest nasza ciotka, niestety.
-nie cierpmy jej, każda jej wizyta to dla mnie i Jima najgorszy koszmar.
-Myślałem, miałem nadzieję, że już jej więcej nie zobaczę… Że zjedzą ją jakiś czołgi czy coś innego.
-Ja też.
-Czołgi to jej raczej nie zjedzą.- wtrąciła się Lilka.
-nie ważne.
Syriusz siedział znowu nieobecny.
-Łapa!- Jim uderzył go w ramię.- a tobie jak się podoba ciotka Suzy?
-Jaka ciotka?- spytał.
-nowa profesorka.- wytłumaczyła szybko Ruda.
-Co?- chyba nadal nie kumał.- A weź przestań, strasznie.
-A ten strój?
-Ona przez 40 lat ma do czynienia z mugolskim wojskiem. Była na trzech wojnach, w tym nawet na mugolskiej 2 światowej. Miała 5 mężów, bo żaden z nią nie wytrzymał, w każdym razie jest gorsza od starej panny z hemoroidami i zapowiada się cudowny rok....
-całe szczęście, ze w przyszłym roku przyjdzie ktoś inny.
-nie wiem, Peter. Ta kobieta jest niedobita. Jej nic nie powali nawet bomba atomowa. Powaga!
-Ale wiecie co jest najlepsze? Że ona odkąd wstąpiła do wojska nie używa magii. Swoją różdżkę ponoć złamała, ciocia Dorea mi kiedyś opowiadała.
-Więc jakim cudem ma tu uczyć, magii?
-nie wiem...
Następna notka: 85. Remy, czy ty nie masz gorączki?
83. Żegnaj Liz, na zawsze Dodała Aurora Silverstone Środa, 24 Września, 2008, 22:22
chciałam pod tą notkę podłożyć nostaligiczną muzykę, myślę, że ta http://www.wrzuta.pl/audio/A3EGZvrT2r/my_heart_will_go_on moze nie pogrzebowa, ale nostalgoczna jak najbardziej.
Co do loga. dzięki za obiektywne oceny
A co do Liz, ponoć jej nie lubiłyście... Cóż muszę wam powiedzieć, że od początku zamierzałam jej się pozbyc, ale początkowo nie chciałam zabijać, ale tak wyszło...
Co do waszego pytania o Jima i Lilly, odpowiem tak staram trzymać się kanonu.
Ann-Britt, może masz rację skopałam to powinna to przerywać, łzy się powinny lać, albo pierdzielnąć gazetą, teraz to widzę, ale dzięki za wyrozumiałość.
jeszcze jedno... Lilka z Jimem wcale nie śmierc Liz, miała ich do siebie zbliżyć tylko fakt, że James uratował Rudej życie i to co potem powiedział, w namiocie rozmawiali szczerze i postanowili spróbować...
cóż wiem, ze tę notkę winnam była wstawić wcześniej, ale przepraszam Was, nie było czasu. Za to kolejną dodam jutro, bez względu na ilośc komentarzy, możecie śmiało wchodzić wieczorem, będzie.
Pozdrawiam was :*****
Nadszedł dzień pogrzebu. Wszyscy ubrani w ciemne stroje, wyruszyliśmy na cmentarz, gdzie miała się odbyć uroczystość. Nie chcę przytaczać słów jakie padły, bo nawet ich nie pamiętam. To było bardzo smutne. Cóż ciężko było grzebać kogoś tak młodego, kogoś kto miał przed sobą całe życie, kogoś kto był tak wspaniałym człowiekiem… Przepraszam, na pamiętnik spadły łzy, rozmazując atrament. To było dla mnie straszne. Moje oczy są wciąż czerwone od łez… Na pogrzebie czułam się strasznie, siedziała we mnie jakaś zmora. Dlaczego ona wyjechała? Tak mi żal… jej… miała dopiero 14 lat… Serce się kroiło patrząc na 4 trumny. Dwie hebanowe i dwie mniejsze, białe… Zjawiła się cała kadra nauczycielska, dyrektor, cały Huplepuff, w którym mieszkała Liz. Opiekunka ich domu, profesor Sprout płakała, z resztą my też płakałyśmy. Jim stał jak osłupiały. Szkoda mi go było. Obejmował ramieniem Lilkę. Chwilami miałam wrażenie, ze to wszystko dzieje się obok niego, że on w to nie wierzy, myśli że to tylko sen, nieprzyjemny sen… Peter odkąd dowiedzieliśmy, się że Liz… nie zjadł podobno ani jednej czekolady. Dolores zalewała się łzami, nie wiem może dlatego, że była tak młodziutka jak ona. Remy też ukrytkiem ocierał łzy i ja płakałam, przytulona mocno do piersi Syriusza. Miał całą koszulę mokrą. Mocno mnie przytulał, jakby to miało zatamować łzy… A ja wyłam za nas oboje, on miał tylko zeszklone oczy. Czasem mu zazdroszczę, że on jest taki twardy… Każdy z nas miał w swoim sercu dla niej miejsce, kochaliśmy ją przecież, jak przyjaciółkę, to przez to tak bolała nas jej śmierć… W jakiś sposób opanowałam się dopiero kiedy złożyłam kwiaty na jej grobie, ale też łzy wielkie jak grochy spływały po moich policzkach:
-Żegnaj Liz. Wiedz, że byłaś naszą przyjaciółką.- położyłam bukiecik na marmurowym pomniku. – Róże herbaciane, pamiętałam, że lubisz... jeszcze jedna łza spłynęła mi po policzku. Odwróciłam się i znowu zaczęłam płakać. Syriusz zamknął oczy i kolejny raz mocno przytulił. A ja trzymałam dłonie na jego ramionach mieląc mu jego czarną koszulę.
-Żegnaj... dotrzymam tego o co mnie prosiłaś... możesz być pewna nie pozwolę Jamesowi płakać, będę zawsze przy nim i będzie szczęśliwy tak jak ty tego chciałaś.- powiedziała Lilka, robiąc po każdym słowie pauzę na pociągnięcie nosem i lekko uśmiechając się przez łzy. Teraz już wiem co szeptały sobie wtedy na ucho…
Byłam… nadal jestem tak wstrząśnięta tym co się stało… wspomnienia z Liz wywołują w mej piersi ból, zawsze była taka roześmiana, a teraz… nigdy już nie zobaczę jej uśmiechniętej buzi, no chyba że na zdjęciach… nigdy już nie usłyszę jej śmiechu… była taka dobra i taka kochana… Jeśli istnieją anioły, Liz na pewno będzie jednym z nich…
Dziś wiem, że najgorszym na świecie jest chować swoich przyjaciół…
Zapalmy jej znicz [*][*][*]
Pierwszego września mieliśmy wrócić do szkoły, żeby rozpocząć szóstą klasę. Wiedzieliśmy, ze to nie będzie taki sam rok, jak pozostałe. Wszystko będzie inaczej. Te wakacje wiele zmieniły. Jesteśmy coraz starsi coraz poważniejsi, bardziej dojrzali i bogatsi w doświadczenia, zakochani i pewni tego, że życie jest ulotne. Myślę, że śmierć Liz wzmocniła jeszcze bardziej więzy przyjaźni między nami. Staliśmy się sobie jeszcze bardziej bliscy. Mamy świadomość tego, że możemy stracić siebie… W jednej chwili. To bardzo przykre zdarzenie uświadomiło nam też ze zło czai się na świecie, że ten którego imienia boją się wymawiać, jest przeklętym draniem i niech zginie w czeluściach piekła, bo nie brzydzi się plamić ręce krwią. Nigdy nie można być pewnym, że doczeka się jutra, trzeba żyć chwilą. Mówić ludziom o tym, że się ich kocha, bo można już nie zdążyć. Nic co ważne nie odkładać na potem. Trzeba cieszyć się tym co się ma i żyć, po prostu żyć. Nie przejmować się tym co nieistotne. Mieliśmy zamiar się tego trzymać. Chyba śmierć Liz zafundowała nam kopa w dorosłość. Nic już nie będzie takie jak dawniej…
Wiem, że notka nie jest może zbyt długa... ale kolejną postaram się dać pojutrze, chyba, ze stwierdzę na podstawie komentarzy, że nikt nie przeczytał.
kolejna notka- Żegnaj Liz, na zawsze...
A jak wam się podoba logo?
Dziękuję za wszystkie komentarze,za te bekowe, chwalące i wytykające błędy, za każdy, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę, kiedy wchodzę na stronkę u widzę: nowy komentarz Buziaki wielkie :*
Jeśli ktoś by mnie pytał o zdanie, wiem, że te wakacje będą niezapomniane. W trakcie naszego pobytu w lesie dostaliśmy listy ze szkoły, jak zwykle zawierały informacje o rozpoczęciu nowego roku i listę książek. Padło też pytanie kiedy wybieramy się na Pokątną? Przyjaciele mieli zostać u nas tydzień po naszym powrocie i postanowiliśmy, że jakoś tak w tym czasie.
To był piękny słoneczny dzień kiedy weszliśmy wraz z przyjaciółmi na Pokątną. Remus nerwowo wypatrywał Dolores, z którą się umówił, Peter juz biegł ku nam. Fajnie to wyglądało taki okruszek- pączuszek biegł prosto w naszą stronę, a cały jego tłuszczyk falował. Remus wypatrzył wreszcie Dol. Szła szeroko uśmiechnięta. Rzuciła mu się w końcu na szyję. Widać, ze się za nim straszliwie stęskniła. A potem rozpoczęliśmy szał zakupów. Biegaliśmy po sklepach, musieliśmy tyle rzeczy kupić. Potem poszliśmy na lody, to juz chyba nasza tradycja Usiedliśmy przy okrągłym stoliku, cóż było przy nim tylko 4 krzesła. No to zrobiłyśmy z dziewczynami akcję siadamy na kolanach swoim facetom. Logiczne ja usiadłam Łapie, Dolores Remy’emu… Zgadnijcie komu na kolanach usiadła Lilka? Karmiła go lodami i patrzyli na siebie w jakiś takiś sposób... Chyba w tym namiocie musiała się odbyć wtedy poważna rozmowa.
-Ubrudziłeś mnie!- Ruda zaczęła się śmiać. Miała wąsy z lodów, bo Jim nie trafił do ust. Chwyciła łyżeczkę z pucharka i zrobiła mu dokładnie to samo.
-Ścieraj to.- zaśmiał się, bo teraz oboje byli umazani.
-No co? - wyszczerzyła zęby.- też mnie ubrudziłeś. Nie mam chusteczki.
-A po co ci chusteczka?
James podniósł się delikatnie i ustami zebrał zabrudzenie. Co za ściereczka… My wszyscy wydaliśmy z siebie dźwięk przypominający:
-uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
A potem wybuchnęliśmy zbiorowym rechotem. Myślę, że najgorzej czuł się Peter, bo tylko on był nie do pary. Może kiedyś i to się zmieni… Cieszę się, że w końcu są razem. Wyglądają na szczęśliwych. Wiedziałam, że prędzej czy później tak będzie!
Remus podniósł się gwałtownie i poszedł do gazeciarza na przeciwko, szedł jak zahipnotyzowany.
Stanął z gazetą w ręku koło stolika i zamarł.
-Remy, co....- spytała Dol, ale nie zdążyła skończyć.
-Widzieliście to?- położył gazetę na stole. Spojrzałam na nagłówek.. Masowy mord brytyjskich czarodziei w Leander
-Czy to nie tam mieszka Liz?- spytała Lilly.
-Tak.- Zamarłam i zabrałam gazetę ze stołu. Mocno ściskając ją w dłoniach i patrząc w nią sztywno.
-Czytaj!- wrzasnął na mnie Jim.
-Wczoraj późnym popołudniem w malowniczym francuskim miasteczku Leander, zamieszkiwanym przez czarodziejów różnej narodowości doszło do masowego mordu. Miasteczko to uznawane za stolicę francuskiej magii, było miejscem gdzie zamieszkiwali czarodzieje, których krew połączyła się z krwią mugoli, tam mieściło się ministerstwo Magii, mieszkali tam dyplomaci. Okoliczności masakry nie są bliżej poznane, ministerstwo nadal prowadzi dochodzenie w tej sprawie, mówi rzecznik prasowy francuskiego ministerstwa. Ubolewamy nad śmiercią mieszkańców i dyplomatów. Ponieważ we wczorajszej tragedii zginęła większość dyplomatów oddelegowanych do Francji. W tym także wysłannik naszego ministerstwa do spraw zagranicznych, Margaret Wool, wraz z mężem Fernandem, 14-letnią córką Elizabeth i 9-letnim synem Jonathanem. Pozostałe państwa masowo wycofują swoich ludzi z placówki francuskiej. Ministerstwo magii stanowczo zaprzecza plotkom, szerzącym się w czarodziejskim świecie jakoby za ten mord odpowiedzialny był czarnoksiężnik, którego imienia nie wolno wymawiać. Ciała zamordowanych zostaną odesłane do ojczyzny jeszcze w tym tygodniu. Pochówek planowany jest na przyszły tydzień...
-Mój boże- Lilka zakryła twarz rękoma. Przytuliłam się do Syriusza i zaczęłam płakać. Liz, ona.... ona nie żyje....
-Ona czuła, że nie wróci...- powiedział Jim, wyraźnie zmartwiony, ale za razem zszokowany jakbym mu opowiedziała kiepska historię, która nie mogła się zdarzyć.
-Jim- Lilka sie do niego przytuliła. Dolores zaczęła płakać, Ruda z resztą też. To straszne dowiedzieć sie, że twoja przyjaciółka nie żyje. Dowiedzieć się, że została zamordowana.
-Jestem pewien, że to jego robota- powiedział Syriusz, mocno mnie przytulając. Chłopcy nie płakali. No może tylko Peter. Chociaż Remusowi łza się z oku kręciła. Syriusz był twardy, a James? Chyba do niego nie dotarło, ze ona nie żyje. Miałam ochotę wrócić do domu, na nic więcej. Z resztą nie tylko ja. Jim był jakiś dziwny. Z drugiej strony nie dziwię się, nie wiem jakbym się czuła gdybym się dowiedziała, ze mój były chłopak nie żyje. Nawet jeśli to byłby Eryk, to było by mi strasznie źle. Kiedy wróciliśmy do domu zamknął się w swoim pokoju sam i nikogo nie wpuścił, nawet Lilki, która kilka razy pukała. Nie zszedł na kolacje. Ciocia się zmartwiła, ale pokazaliśmy jej gazetę i o nic nie pytała. Nie wpuścił chłopaków, którzy spali u niego. Dopiero następnego dnia udało nam się dostać do jego pokoju, ale przez okno. Leżał krzyżem na łóżku. Położyłyśmy się obok niego. Lilly przytuliła go mocno, ja z drugiej strony. Leżałyśmy obok niego nic nie mówiąc, w końcu sam się odezwał:
-Kocham was, dziewczyny. Lilly myślę, że będzie lepiej jak nie będziemy razem...
-Dlaczego?- Lilka się obruszyła.
-A jeśli na mnie coś jest, że to moje dziewczyny... nie chcę, żeby ci się coś stało.
-Głuptasie! Jak możesz tak myśleć w ogóle, to nie jest twoja wina! Jim!
-Skąd ci przyszło to do głowy? - powiedziałam. Obydwie zaczęłyśmy go odsuwać od tej myśli. Chłopaki też się w końcu wdrapali, bo nie wiedzieli dlaczego my tam tak długo siedzimy
-A jeśli nawet, by tak było, a nie jest, to ona była twoją byłą i jakbyś mnie rzucił to byś mnie naraził, teraz jestem bezpieczna, rozumiesz? nie możesz mnie nigdy zostawić.
-Skarbie, tylko jak ja z tobą wytrzymam- pocałował ja w czoło, ale humor mu się zbytnio nie poprawił.- Nigdy cię nie zostawię! Za bardzo cię kocham!
-Chcesz jechać na pogrzeb?- spytałam.
-Jasne.
-W Proroku napisali dziś rano, że pogrzeb jest we wtorek.
-Też jedziecie?
-Oczywiście.- powiedział Syriusz, a ja osobiście nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
81.nie darowałbym sobie gdyby ci się coś stało Dodała Aurora Silverstone Czwartek, 18 Września, 2008, 21:21
Widzicie komentujecie i notka jest szybko...
Kolejna będzie opatrzona tytułem Klątwa Jamesa
A tę dedykuję Eveline już ona wie za co ;)
Natti, Rora zdążyła szybko zaragować i nie zdążył się poparzyć.
Martuś, jakby sobie strzelił taki tatuaż i Dorea by to zabaczyła... byłby trup
Cieszę sie, że całkiem nowe osoby zaczęły komentować, nie przerywajcie
Mam nadzieję na duuużo komentarzy.
Buziaki :*
Wybiegliśmy wszyscy momentalnie na dwór. Remus.... on...Spojrzałam na niebo... Cholera.... PEŁNIA! Jakim sposobem? Uderzyłam się w czoło ręką: To inna półkula. Remy ostatnimi chyba śladami świadomości chciał wejść w las, ale nie zdążył. Widzieliśmy tylko jak w tym momencie oddalony jakieś 200m wilkołak sunie na stojącą jak posąg Lilkę. Jim szybko się transformował i zasłonił ją. Wilkołak wbił mu pazury w grzbiet... Jeleń ryknął z bólu. My też się transformowaliśmy. Zanim jednak to zrobiłam wrzasnęłam by schowała się w namiocie. Zaczęliśmy odciągać go od namiotów. Zaczęłam trzepotać mu skrzydełkami koło ucha. Zawsze go to uspokajało. Syrek zadziornie gryzł go po łydkach, by ten się zajął nim, a Jim nadal zasłaniał Lilly, zanim ta nie zniknęła w namiocie.. Potem skierował sie w naszą stronę, odciągaliśmy go dalej. Przecież on by ją normalnie rozszarpał… znaczy Remy… Poleciałam do namiotu, w którym siedziała Lilly. Tam wróciłam z powrotem do swojej ludzkiej postaci.
-Wszystko dobrze?- spytałam, widząc jak Lilly płacze.- nic ci nie zrobił?
-Nie. A ja nie wierzyłam Snape'owi. Mówił, że Lupin jest wilkołakiem i że wy o tym wiecie. A ja mu nie wierzyłam.. A teraz...- pociągnęła nosem.- Dlaczego mi nie powiedzieliście? On o mało mnie nie zabił, gdyby nie ten jeleń.
-To był James!- powiedziałam.
-Jak to James?- podniosła głowę.
-Bo widzisz...- nie teraz to już musiałam jej powiedzieć, nie miałam ku temu wątpliwości- Ja, James, Syriusz i Peter jesteśmy animagami. Nie zarejestrowanymi animagami.
-Co? nie możliwe, to jest nierealne, nie dali byście rady…- zmieniłam się w kolibra. Lilly spojrzała na mnie i z niewiarą zamrugała oczami jakby jej się to wydawało.
-Teraz wierzysz?- pokiwała głową. To chyba za dużo wrażeń na raz. Przytuliłam ją.- Rozumiem, że się wystraszyłaś, ale on nie chciał zrobić ci krzywdy...
-Wiem, on nad sobą nie panował... To znaczy na początku jeszcze tak i uciekał do lasu i kazał mi uciekać do was, ale mi nogi wrosły w ziemię i zaczęłam się drzeć.
-Dobrze, że zaczęłaś, bo może byśmy wyszli z tego namiotu za późno.
-Dobrze, że wyszliście- drżała cała. Nie dziwię się jej. W gorszy sposób nie mogła się dowiedzieć.
-Przepraszam, że ci nie powiedzieliśmy, ale Remus się bał, a wiesz to tylko on mógł wtajemniczać innych.- uśmiechnęłam się lekko.
-Rozumiem i nie mam żalu. Masz jeszcze przede mną jakieś sekrety? Bo jak widzisz i tak się prędzej czy później wydadzą...
-Zdaje się, że już nie. To był ostatni.
-To dobrze.- wytarła łzy.
-Zrozumiem jeśli będziesz chciała wracać rano do domu.
-Nie chcę.
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy pół nocy. Musiałam jej obiecać, że już nigdy nie będę niczego tak ważnego przed nią ukrywać. Kiedy chłopaki zmęczyli Remusa-Wilkołaka, że ten zasnął Jim przywlókł się do namiotu. Jak Lilly go zobaczyła, oczy jej się zaświeciły, łzy w nich stanęły. James był cały podrapany na plecach, rany miał dość głębokie.
-O kurde, jak to strasznie wygląda…- powiedziałam, a właściwie to skrzywiłam się, przemywając mu rany, eliksirem dezynfekującym. Przewidująca Dorea zapakowała nam też apteczkę.
-A wiesz jak boli?- powiedział James, przez zaciśnięte zęby, kiedy dotykałam wacikiem skaleczeń.
-Na prawdę?- spytała Lilly z troską.
-No, tak. Ale szczęście, że tobie nic się nie stało.-odpowiedział.
-Dziękuję.- powiedziała Lilly, uśmiechając się lekko, a jej oczy zaszkliły się jeszcze bardziej Jim wyciągnął rękę i chwycił dłoń Lilly.
-Nie darowałbym sobie, gdyby się stało inaczej.-pocałował jej rękę.
Ruda spojrzała na niego i spaliła buraka.
-Może, ja sobie pójdę, co?- zaśmiałam się.
-Nie, no co ty?- Lilka jakby wypadła z transu.- ktoś się musi zająć Potterem. A ja się nie znam na pierwszej pomocy.
-W razie czego to mnie będziesz reanimować, Evans.- zaśmiał się. A ta z krzywą miną pacnęła go z całej siły w tyłek. Już raz w końcu chciała to robić.
-Chyba śnisz...
Zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?- spytała Lilka.
-No ja bym się wcale nie zdziwiła jakbym kiedyś była świadkiem na waszym ślubie.
-NIGDY!- powiedziała.
-Znasz takie powiedzenie: Kto sie czubi ten się lubi?- spytałam.
-No tak.
-To masz odpowiedź. Idę do Łapy. A wy się tutaj nie pozabijajcie, ok?- dodałam wychodząc z namiotu. Słyszałam jeszcze tylko wrzaski Jamesa:
-Ja ci życie ratuję, a ty mnie jeszcze bijesz?
Zmieniłam się w kolibra i poleciałam do Łapy, usiadłam mu na czubku jego kudłatej głowy, szczeknął radośnie. Następnego dnia rano, kiedy Remus wrócił już do własnej postaci i opowiedzieliśmy mu co się stało, bardzo przepraszał Lilkę. Ale ta sie na niego w ogóle nie gniewała. Powiedziała, ze po prostu o tym zapominamy i już, w końcu to nie jego wina. Co prawda jak tylko się ściemniło siedziała w namiocie i nawet nosa nie wyściubiła. W sumie to siedziała z rogatą ochroną ;P To przeżycie i fakt, że James uratował jej życie zbliżyło ich do siebie, ale chyba nie na tyle, żeby byli razem, chociaż kto ich tam wie, co robią w namiocie :P
Dorea był uparta, następnego dnia mieliśmy przygotowaną wałówkę, porządną. Wypytała nas co lubimy, to znaczy Lilkę, Syrka i Remka i to przygotowała plus to co lubimy. W sumie byliśmy zdziwieni, że upchała wszystko w jeden plecak, ale jak go otworzyliśmy... Powiem tak, był powiększony zaklęciem i to porządnie powiększony, a ważył chyba z tonę. Mieliśmy w nim wszystko kanapki, ciastka, Pet się załamie jak się dowie, coś do picia, ziemniaki, kiełbaski na ognisko. Full service jednym słowem. Mieliśmy jechać w góry, żeby się trochę połazić po szczytach, ale kiedy tam dotarliśmy po tygodniu nam się znudziło. Ile można łazić, już to się robiło nudne dzień w dzień kilometry pod górę, a potem w dół. Zakwasy już miałam.
Szliśmy z Syrkiem z przodu, a właściwie to on mnie ciągnął. Myślałam, że mi nogi odpadną. Lilkę z kolei niósł James, na plecach.
-Kto wymyślił te góry!- marudziła.
-Nie chcę nic mówić, ale to byłaś ty!- zaśmiał się James.- a teraz ja muszę cię nosić.
-Nie musisz, ale po co się oferowałeś? A po za tym nie marudź, bo cię zaraz uduszę.- zaczęła się śmiać.
-No tak, ale kto cię wtedy będzie niósł?
-W sumie...
-Ale wiesz co?
-Co?
-Rozkoszą było by ponieść śmierć z twych rąk..
-James!- Lilka zaczęła go walić rękoma po ramionach.- Ty wariacie!
-Lilly, bo cię upuszczę! Przestań!- odchyliła się do tyłu i mało brakowało, a straciliby równowagę.
-Mam juz dosyć tych gór!
-Remusie, nie tylko ty! Ale tyle co my kilometrów zrobiliśmy to miały prawo nam się znudzić...
-Ej, ludzie, a może pojedziemy gdzieś indziej?- rzucił pomysł Syrek.
-A gdzie ty chcesz jechać?- wskoczyłam mu na plecy, bo nie miałam juz siły. Remus z kolei taszczył plecak, w którym były wszystkie nasze plecaki i cały pozostały asortyment. Proszę bardzo jak powiększyła go ciocia!
-Nie wiem. Zróbmy coś szalonego! Wskoczymy do kominka, tego z promocji i zobaczymy gdzie nas powiedzie.
-Super! Zdaliśmy SUMy należy nam się szaleństwo- poprał go Remy.
Tak zrobiliśmy w schronisku na górze, był kominek z promocją taka, że płacisz 5 galeonów i padasz w losowo wybrane miejsce na świecie. Załadowaliśmy się wszyscy na jeden rzut, żeby wylądować razem. Znaleźliśmy się w małym miasteczku w Peru. Całe szczęście, że był tam kominek sieci Fiuu. W sumie to już sieć Flyy, bo międzynarodowa. Rozbiliśmy sobie obóz w lesie i prawdę powiedziawszy leniliśmy się. Tym bardziej, że nieopodal było śliczne jeziorko. Zobaczyliśmy je kiedy wyszliśmy na skraj lasu. Wtedy był pełen spontan. Zaczełyśmy się z Lilką drzeć. Chłopcy zatykali uszy, a my już stałyśmy po łydki w wodzie, W biegu zdejmowałyśmy buty. Tamci oczywiście pobiegli za nami. I zaczęli nas chlapać wodą.
-Chodźcie, rozbieramy się!- rzuciła Lilka.
-I tak już jesteśmy mokrzy- śmiałam się, zdejmując spodnie. Po chwili wszyscy byliśmy rozebrani, do bielizny oczywiście, z wyjątkiem Jima. Ten nic nie zdjął.
-No, dalej! Rozbieraj się- krzyczałam.
-Nie, ja nie pływam
-No, Potter! Nie daj się prosić! Już! Wyskakuj z ciuszków!- powiedziała Lilka, a “Potter” brzmiało słodko.
-Nie, Evans, kochanie. Ja się nie rozbiorę.
-Dlaczego?- spytałam.
-Bo nie!
-No nie zmuszaj mnie, żebym wyszedł i cię rozbierał- krzyknął Syrek, który stał po kolana w wodzie trzymając mnie na rękach.
-Rozebrać to ja się pozwolę tylko Rudej.
Lilka uśmiechnęła się diabelsko i juz biegła do brzegu w jego kierunku. Jim chyba myślał, że ona by nie chciała go rozebrać i dlatego tak powiedział. Stał jak wryty, bez ruchu, a ta juz mu rozpinała spodnie.
-Dobra, ja sam!- krzyczał, zabierając jej ręce od swojego rozporka. Lill zaśmiała się i przestała. Kiedy stanął w samych gatkach dotarło do mnie dlaczego nie chciał się rozebrać. Jego bokserki były… w misie. Zwijaliśmy się ze śmiechu, a on stał zażenowany na brzegu.
-Wiedziałem, że tak będzie.-drapał się po głowie i patrzył gdzieś w niebo.
-Daj spokój to tylko majtki-powiedziałam, ale nadal zwijałam się ze śmiechu- a ty mnie postaw, albo trzymaj.
Syriusz tak się śmiał, ze o mało mnie nie upuścił.
-Misie są słodkie…- powiedziała Lilka.
-Mama mi je kupiła…- Jim spalił buraka, co jeszcze bardziej nas rozśmieszyło.- Ale na prawdę tak sądzisz?
-Tak- Ruda zaśmiała się.
-To się bardzo cieszę, a ich mam w nosie.- Jim złapał ja za rękę i ciągnął do wody. Zaczął ją obracać jak w tańcu a potem przytulił. Nie darła się. Zaczęli się śmiać. Ich relacje bardzo sie ociepliły…
Ciepłe relacje Lilki i Jamesa miały być jednak niedługo wystawione na próbę. Wieczorem rozpaliliśmy sobie ognisko i mieliśmy piec kiełbaski. Było jeszcze wtedy widno.
Szkoda, że nie wziąłem gitary. Pośpiewalibyśmy- powiedział Syriusz.
-A ty umiesz grać w ogóle?
-Nie- zaczął się śmiać i pocałował mnie w czubek głowy.- i gitary też nie mam.
-Szkoda, że nie ma z nami Glizdy. Mielibyśmy fajne fotki.- dodał James i objął siedzącą obok siebie Lilly ramieniem.
-Dajcie spokój. Cieszmy się tym co mamy, a nie tym czego nam brak.- wciął Remus, któremu brakowało obok Dol.
-Masz rację- powiedział Jim, patrząc na Lilly. Prawdę powiedziawszy zatopiony w zieleni jej oczu.
Usłyszeliśmy tylko klaśnięcie i wszyscy gwałtownie odwróciliśmy głowy w kierunku Lilki i Jima. On po prostu leżał w płomieniach. Zerwałam się szybko na nogi i wylałam zawartość wiaderka do gaszenia ogniska na Jamesa. To był moment. Spojrzałam na Lilkę potem na Jamesa. Patrzyli w przeciwne strony.
-Czy możecie nam to wyjaśnić?- spytałam.
-Niech, Potter…- z tym słynnym “Potter”- ci się pochwali co zrobił?
Stała do niego plecami i tupała ze złości nogą.
-James?- powiedziałam, czekając na tłumaczenie
-Nic nie zrobiłem, bo mnie wepchnęła do ogniska!
-Czy wy chociaż na wakacjach nie możecie się opanować?- spytał Syriusz z wyraźnym zalem i niezrozumieniem w głosie.
-NIE!- wrzasnęli oboje.
-Ja chciałam, ale to on przegina!
-Ja przeginam?- teraz to juz patrzyli na siebie i się darli- Chciałem cię tylko pocałować.
-Tylko?
-Tylko! Było tak miło...
-i ty wszystko popsułeś!!!
-Mogłaś powiedzieć “przestań”, a nie musiałaś mnie wrzucać do ogniska!
-To był wypadek! Mogłeś nie uciekać przed ręką.
-Ty mnie Evans chcesz zwyczajnie zabić! Ciekawe tylko kto będzie wtedy adorował taką zarozumiałą panienkę jak ty!
-Już ty się o to nie mart!
-Z tego co wiem to jestem jedynym pacanem, który za tobą biega!- Lilka wyszczerzyła oczy.- Ale skoro tak to może od dzisiaj nie masz już żadnego- wrzasnął i obrażony jak dziecko poszedł do namiotu. Poszłam za nim, żeby na niego nawrzeszczeć, bo Lilly stanęły łzy w oczach. Przelał. Syriusz poszedł ze mną go opierdzielać, a Remus został z Lilly .
-Czy ciebie to do reszty pogięło?- spytałam, wchodząc do namiotu/
-Aurora, no! Nie musiała tak reagować.
-James, znasz juz ja trochę. Wiesz, że z nią....
-Sama widziałaś, jak było. Myślałem, że może być jeszcze fajniej. A tu sama widzisz!
-Jim, ona jeszcze nie ochłonęła do końca po tym Eddy’m. Sam widziałeś jak przeżywała.
-Wiem, nie chciałem jej zranić. Chciałem, by była szczęśliwa. Wydawało mi sie, że ona też tego chce.... patrzyła mi w oczy, uśmiechała się a tu masz w ostatniej chwili....
Usłyszeliśmy z zewnątrz przeraźliwy wrzask Lilki…
Kiedy kolejna tym razem zależy od was, będzie dużo komci będzie szybko
Tytuł: nie darowałbym sobie gdyby ci się coś stało
Ps. Nowa notka u Syriusza i zapraszam do Marleny: http://marlena-mckinnon.bloog.pl
Na początek kilka wyjaśnień, kryzys mija po woli ale jednak a ta notka była napisana przed jego pojawieniem się. no może licznik nie jes najlepszym pomysłem, ale wpadło mi tak do głowy
Tłumaczę też co do WFu, wiem że takie przedmioty jak wf i wiedza praktyczna niemagiczna nie istniały, ale pozwoliłam sobie na taką innowację, będzie mi to potrzebne w kolejnych notkach.
Meg,
miło mi było "słyszeć", że szukałaś czasu specjalnie dla mnie i jak chwaliłaś mnie za to ze jestem jedna z lepszych. co do interpunkcji, to tutaj mam swój indywidualny styl i cholera nie porafię tego zmienić! Co do przekręcania wyrazów nie rzuciło mi sięnigdy nic w oczy, a literówki na prawdę przy sprawdzaniu nie zawsze wszystkie wylookam. I mylisz sie ja czytam to co piszę. z tym wf to juz wyjaśniłam, a co do tego powrotu po świetach odwaliłam manianę i juz się do tego przyznałam.
Nad fabułą myśłę nieustannie, ale czasem jak to i w życiu musi być coś całkiem bez ładu i składu...
i dziękirozpisuj się tak częściej
Margot... hmm... niech będzie, pomyśłimy o tych chusteczkach
Ulu, nie oglądam, a moją inspiracją był ten o to obrazek
K@siu twój komentarz, przyprowadził osiołka , z reszta notka twoja też a co do tego bum... to będzie tak bum, że będę zbierać od was zje...
Ale na to będziecie musiały poczekać.
Buziaczki moje kochane :*
Ach i zapraszam was także na: Marlena McKinnon
-Idziemy się przejść po pociągu.- oznajmił Syriusz, kiedy wychodziliśmy z przedziału.
-Może byście powiedzieli prawdę, że idziecie się poprzytulać i pocałować do kibla.
-Spadaj, Potter, zazdrośniku!- rzuciłam wytykając mu język.
-Też byś tak chciał...- dociął mu Syriusz..
-Na pewno nie z tobą!- Wytknął mu język.
Gdyby Lilka nie siedziała teraz w przedziale, na pewno by mu się odgryzł, ale teraz to by było podłe wobec Rudej. Dlatego machnął rękę i wyszliśmy. Wcale nie poszliśmy do kibla, wbrew domysłom Jima. Siedzieliśmy na podłodze na przodzie wagonu. Syriusz wyjął scyzoryk z kieszeni. Przejechał palcem po rączce ze złotymi inicjałami S.B. Dostał go od taty na urodziny.
-Co tych chesz zrobić?
-Daj rękę...
-Po co?- co on chce mnie pociąć czy co?
-Zaufaj mi.- podałam mu rękę. Ufałam mu przecież. Położył moją rękę na nożu i objął ją swoją. Poprowadził scyzorykiem po ścianie, żeby wyszło serce. Potem już zwolnił moją rękę i zaczął skrobać coś środku:
Aurora Silverstone + Syriusz Black.
Na zawsze razem...
-Wiesz, że będziemy mieć za to przerąbane?
-Za to? Daj spokój! Nie dostaliśmy szlabanu za rezerwację przedziału to i za to nie dostaniemy.
Bo ja nic nie pisałam o tym jak na drzwiach przedziału, w którym zwykle siedzimy te czuby wyryły “HUNCWOCI” jak wracaliśmy ze świąt. I teraz wszyscy wiedzą, że to nasz przedział :P
Na wakacje mieliśmy jechać w połowie lipca. Dolores bardzo chciała z nami jechać, ale niestety rodzice jej nie puścili, twierdząc, że jest za młoda by wyjeżdżać z chłopakiem pod namiot. W takim razie byliśmy zmuszeni jechać bez niej. Uzgodniliśmy, że jedziemy w szóstkę, to znaczy ja, Jim, Syrek, Lila, Remus i Peter. Planowaliśmy jechać do Liz, ale po tym jak mi napisała, że ma chłopka Jim nie chce jej na oczy widzieć, ani niej słyszeć o niej. Twierdzi, że go okłamywała, że go kocha, bo gdyby na prawdę tak było, nie pocieszyłaby się tak szybko. Moim zdaniem nie ma wcale, żadnego chłopaka, napisała tak, bo myślała, że Jim jest załamany po jej wyjeździe. Owszem był, ale otrząsnął się dość szybko. I znowu był taki jak wcześniej. To znaczy wariat jakich mało, a jedyne co widział ograniczało się do niejakiej Lilly Evans, znacie taką? Przepraszam jeszcze interesują go żarty i quidditch. Totalnie zwariował, a może znormalniał na nowo?
Kiedy siedzieliśmy na łące niedaleko domu, nad pobliskim jeziorem wyznał mnie i Syrkowi, że on to jednak ją kocha i ze zawsze kochał i Liz doskonale o tym wiedziała.
-Wiecie, kiedy się żegnaliśmy... Powiedziała mi, że wie, że nigdy juz nie będziemy razem, bo ona czuje że z tej Francji już nie wróci i żebym ułożył sobie z Lilką. Bo niby ja i ona jesteśmy dla siebie stworzeni.
-To tak jak my!- zaśmiał się Syriusz i mnie pocałował. Leżałam mu na kolanach.
-Łapa, ale Aurora nie wylewa ci kociołka z eliksirem na głowę jak jej mówisz, że ja kochasz.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Co ?-zaśmiał się Jim i rzucił mnie trawą.
-Przypomniało mi się jak wyglądałeś. Wielkie zielone yeti.
-Bardzo śmieszne, ale ja mówię poważnie...
-Czy tym myślisz, że my mieliśmy łatwo?- spytał go Syriusz.
-A nie? Zawsze mieliście przyjazne stosunki...
-Zawsze?- spojrzałam na Syrka.
-Pomijając to, że się ze sobą nie odzywaliśmy po tym jak przeczytałem jej pamiętnik.
-właśnie, ale się pogodziliście, a nie jak ja z Lilką?
-A swoją drogą jesteś w błędzie jeśli myślisz, że nie mieliśmy problemów.
-a niby jakie?- James chyba na prawdę myślał, że ich nie mieliśmy, można to było wywnioskować z jego tonu głosu.
-Kiedy jej powiedziałem że ją kocham robiła wszystko, żeby się mnie pozbyć i żebym przestał.
-A co takiego robiłaś?- spytał za nim zdążyłam zacząć się usprawiedliwiać.
-Na przykład chodziła z naczelnym.- Łapa odpowiedział za mnie
-Przestań! Wiesz, dobrze, że chciałam dobrze, nie chciałam zniszczyć naszej i waszej przyjaźni.
-no rzeczywiście wbijając mi nóż w serce każdym pocałunkiem z Philipem pielęgnowałaś ja jak kwiat, albo tym jak się do mnie nie odzywałaś.
-Będziesz mi to do końca życia wypominał? Chciałam dobrze, ok. myliłam się…
-Ale jesteście razem...
Pocałowaliśmy się znowu.
-Możecie przestać się cały czas całować?
Uśmiechnęliśmy się głupio.
-Dobrze.- powiedziałam.
-Kochasz Lilkę?- wypalił nagle ni z gruchy ni z pietruchy Syriusz.
-Przecież wiesz.
-To nie poddawaj się!
-nie poddawaj się!- poparłam swojego chłopaka. Moim zdaniem prędzej czy później Lilly da mu szansę.
-a właśnie kiedy ona ma przyjechać?
-Dziś wieczorem. -odpowiedziałam- tak jak chłopaki.
-No, tak tylko Łapa musiał przybyć tydzień wcześniej
-O co ci chodzi? Twoja mama mnie zaprosiła.
-A propos, mam nadzieję, że moja teściowa się nie obraziła że nie spędzę u was wakacji?
-Powiedziała, że rozumie, skoro wyjeżdżamy, ale że musisz ją odwiedzić jak będziemy szli na Pokątna.
-Zobaczymy.- uśmiechnęłam się, bo zobaczyłam idących w naszym kierunku Lilly i Remusa. Pomachałam im. Jim się odwrócił, a kiedy zobaczył komu macham oczy mu się zaświeciły. Lila szła w białej, kwiecistej sukience, jej rude włosy opadały na ramiona. Syriusz pomachał mu ręką przed oczyma, zaczęli się bić.
-Cześć!- Lilly i Remy przywitali się.- a tym co?
-Syriusz śmiał zasłonić Jamesowi pejzaż i ten się wkurzył.- wyjaśniłam skrótowo.
-Od kiedy on jest takim miłośnikiem przyrody- Lilka zaśmiała się i usiadła obok mnie. Spojrzała na chłopaków, wtedy spojrzenia jej i Jamesa spotkały się. Lilka odwróciła wzrok.
Wieczorem podczas kolacji dostaliśmy list od Peta. Bardzo przepraszał, ale nie może z nami pojechać, bo jego babcia jest w szpitalu i mama nie pozwoliła mu ruszyć się z domu bo ma wystarczająco zmartwień, żeby się jeszcze martwić o niego, ale jeśli będziemy mieć ochotę to zaprasza nas do siebie pod koniec wakacji na weekend.
-Co tam słychać Remusie u twojej mamy?- spytała ciocia.
-Szczęśliwa. Spotyka się z Herbertem. Na prawdę bardzo się cieszę, że kogoś poznała. Dziękuję, bo wiem, że to pani zasługa.
-e tam zaraz moja…
- Mają nawet jechać nad morze w przyszłym tygodniu
-To fantastycznie! -zaśmiała się, a potem zwróciła się do nas- o której jutro wyruszacie?
-Myśleliśmy, że koło 6 rano.- powiedział Jim.
-To co mam wam przygotować, bo same kanapki to za mało.
-Ciociu, wystarczą, coś sobie kupimy ciepłego.
-Tak, ciekawe gdzie tam są sklepy?
Z ciotką się na takie tematy nie dyskutuje, zawsze znajdzie ripostę. James się jeszcze tego nie nauczył?
Kolejna notka o misternym tytule: A miało być tak fajnie... zapraszam w środę, wieczorem. Jeszcze raz buziaki :*
Hey! Kolejna notka
gotowa. Mam nadzieję, ze sie wam spodoba.
Kolejna będzie miała tytuł: Miłośnik przyrody
Jeśli chodzi o te notki co trzy dni to wy mnie moje drogie źle zrozumiałyście, powiedziałam, że to zależy od was, ale małam na myśli waszą aktywność.
Ale wiecie co z tego miejsca, no tak czuję się jak Kaczyński normalnie, tyle że wyższa jestem
chcę pozdrowić kilka osób:
Martę, Eveline, Dianę, Margot,Sol, Nutrię, Zuzę, Margot, Syrcię, Parvati,Izodę, Lily, kochamwc, Karolę
nagrody 5 notek do przodu + bonus wyślę na pewno przed 20 wybaczcie opóźnienia, postaram sie to zrekompensować, dorzucając odpowiedzi na dowolne pytania Takie dla ciekawskich.
A teraz nie zabieram wam czasu, czytajcie:
Patrzyłam na to jak James przy pomocy różdżki zsuwa Snape'owi majtki z tyłka. Niestety, a może stety Syriusz zasłonił mi oczy. Tak, więc nic nie widziałam. Nawiasem mówiąc nie wiem co w nich wszystkich dzisiaj wstąpiło. Wszyscy zachowują się dzisiaj dziwnie… Dobrze, że Lilka już poszła, bo by się wściekła, jeszcze bardziej, a. wtedy to już bym jej za żadne skarby świata nie przekonała do tych wspólnych wakacji. A teraz jest jeszcze szansa. Od jakiegoś czasu próbuję ją przekonać, by pojechała z nami. Będzie fajnie. Jedziemy ja z Syrkiem, Jim, Remy, pewnie i Dol, Pet. Będzie super! No przecież z nami nie może być inaczej. Planujemy wypad pod namiot. Staram się ja namówić, ale ona trochę kręci nosem. Wyjazd ma być w połowie lipca, chodzi o brak pełni, z wiadomych względów. My tu już wszystko ustalamy, żyjąc już wakacjami, a tym czasem rok szkolny jeszcze się nie skończył. Został jeszcze jeden mecz Quidditcha z Puchonami, bo lekcje już mamy w nosie, bo nie zadają nam już żadnych prac domowych. A swoją drogą, Snape zwariował, a może jeszcze nie wrócił do siebie po tych Sumach... Całe dnie ugania się za Lilką, a ta ma go daleko gdzieś, przepraszał cały czas, że nazwał ją “szlamą”, ja nie wiem co mu się tak nagle przykro zrobiło z powodu tego słowa, trzaska nim na prawo i lewo , ale tutaj skrucha? Biega za Lilką, która go ignoruje i przeprasza, błaga o wybaczenie, ale pewnego wieczoru to przeszedł sam siebie: położył się pod Grubą Damą i powiedział, że jak Lilly Evans nie przyjdzie z nim porozmawiać to będzie tutaj spał. No to Lilka wyszła, bo zaczepiał wszystkich po kolei, wrzeszczał pod tym wejściem, kolejni ludzi przychodzili żeby poszła bo on się nie zamknie, nawet sowy wysyłali, miała już tego dość i w końcu dla własnego świętego spokoju poszła. W sumie to go jeszcze zwymyślała i wyszedł na kretyna. Jak zawsze z resztą Definitywnie skończyła ich przyjaźń, z resztą od dawna już nie uważała go za przyjaciela, nie po tym jak zabawiał się czarną magią, nie po tym jak wymyślił to zaklęcie, które rozcinało skórę, nie po tym wszystkim co robili jego koleżki....
Ale Snape był uparty, zaczepił ja kolejnego dnia na korytarzu:
-Lilly , ja cię na prawdę przepraszam. Co z tego, że tak mówię o innych ty też jesteś inna...
-Zostaw mnie w spokoju, Sev!
-Lilly!- złapał ją za szatę, prawie klękając.-Przepraszam, ty jesteś inna, jesteś lepsza…
-Nie! Lepsza? A niby w jaki sposób? Zapamiętaj sobie: Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
-Nie możesz tak skończyć naszej przyjaźni!
-Skończyć? Jej juz dawno nie ma!
-Jak możesz?- zaczął ja okładać rękoma, chciał przytulić, nie wiem co on chciał zrobić. Prawie płakał, wrzeszczał. W jakąś histerię wpadł w ogóle.- Jesteś moją przyjaciółką nie możesz mnie tak zostawić! Już moje uczucia w ogóle się dla ciebie nie liczą?
-Puść mnie!- Lilly starała się wyrwać szatę z jego uścisku, ale trzymał ją mocno, uderzał pięściami w jej uda. Po to by za chwilę ją puścić i zmienić technikę ataku.
-Snievelusie, w tej chwili ja zostaw!
-Odwal się Potter, to nie twoja sprawa!
-A właśnie, że moja!- odepchnął go do tyłu.- nie pozwolę ci jej bić!
-Dzięki, Potter, ale...- złapałam Lilly za rękę i odciągnęłam. Wiedziałam co chce zrobić, jeszcze wskoczyć na Jamesa. Kiedy jednak zobaczyła z boku z jakim zdeterminowaniem James, broni jej honoru, jak wrzeszczał na Snape'a i jak strzelił mu wykład od razu połączony karą. Co prawda było w nim “trochę” przemocy, ale i tak w jej oczach pojawił się zachwyt. Nie wiedziała, że Potter potrafi być taki męski. Zdecydowanie urósł w jej oczach. No, ale zachwyt nie trwał długo, bo zaraz Jim ją czymś wkurzył. Już opowiadam...
Na ostatnim meczu Quidditcha, po tym jak złapał Złoty Znicz spadł z miotły na ziemię, nie otwierał oczu… Spojrzałyśmy z Lilką na siebie i strzała na boisko… Wystraszyłyśmy się obie i to straszliwie. Jim leżał i się nie ruszał. Lilka zaczęła płakać. Ja prawie to samo. Syriusz wylądował i nie wiedział co się dzieje. Lilka chciała mu robić sztuczne oddychanie, ale kiedy była już na prawdę tego bliska, okazało, że Jim robi sobie jaja. Cmoknął ją w usta i wybuchnął śmiechem. I jeszcze zaczął gadać, że chyba jednak na prawdę jej na nim zależy... Nie muszę mówić, że dostał z plaskacza? I się teraz do niego nie odzywa? Szczerze? Nie dziwię jej się. Teraz to on za nią łazi i ją przeprasza. A dopiero co uwalniał ją od takiego natręta. W końcu jednak kiedy stał pod schodami i się wydzierał przebłagał ją kwiatami, które ukradł ze szklarni, nawiasem mówiąc ma za to szlaban, będzie pielił ogródek :P
Szczerze, to oni są tacy pogięci, że mi się chce z nich śmiać. Wariaci, no ale za to ich uwielbiam. A my z Syriuszem ostatnio szukamy chwili dla siebie. W sumie to całe dnie spędzamy razem tyle, że mamy obok całą resztę. Czasem to naprawdę przeszkadzają... Ostatnio Jim miał nawet do niego o to pretensje:
-Łapa, ja rozumiem, że się zakochałeś, ale to nie znaczy, że musisz to być koniec Huncwotów. Nie masz dla nas czasu, na żarty tylko wtedy jak Aurora idzie z nami
-Jim pogadamy jak ty się zakochasz!
-Ja jestem zakochany i co??
-To pogadamy jak będziesz z Rudą
-To nie pogadamy.
-O czym? -weszłam do pokoju.
-A o tobie gadamy, Dziubku.- powiedział James, a potem wyskoczył z pretensjami do mnie.- Ciągle nam porywasz Łapę!
-No właśnie... przyszłam wyprowadzić go na spacer.-zaśmiałam się.
Syrek tak dla żaru zmienił się w psa. I zaczął ochoczo szczekać i biec w kierunku drzwi, merdając ogonem.
-Wariat...
Przemienił sie z powrotem.
-Zakochany wariat.- obiął mnie od tyłu i pocałował w szyję.- To idziemy?
-Jasne.- uśmiechnęłam się.
-I widzisz? Zdążyłem powiedzieć...
-Daj spokój…- pocałowałam go w policzek.-Daj nam trochę czasu dla siebie.
-A mi to juz buzi nie dasz?- Syriusz zrobił krzywą minkę. Dałam mu cmoka w usta.- Lepiej...
-Chodź, będzie jeszcze lepiej!- wyciągnęłam go uchachanego z pokoju.
Poszliśmy nad jezioro. Posadziliśmy się na pomoście i tak całe popołudnie, słodkie słówka i te sprawy. Uwielbiam spędzać czas z moim facetem. Ja z tobą też uwielbiam spędzać czas, Moje słoneczko!
Syriusz zabrał mi pióro i wyskrobał poprzednią linijkę. Bo tak właśnie siedzimy sobie i ja piszę pamiętnik. Kiedy skończyłam schowałam go do torby… Położyłam mu wtedy głowę na kolanach i tak sobie rozmawialiśmy. W pewnej chwili pochylił się na de mną, pocałował i powiedział:
-A co byś mi zrobiła jak bym cię tak teraz wepchnął do wody?
-Pociągnęłabym cię za sobą.
-Tak?- pokiwałam głową, a Syriusz mnie popchnął. Rzecz jasna pociągnęłam go za sobą. Oboje wpadliśmy do wody. Byliśmy cali mokrzy, dobrze, że było ciepło. Ociekaliśmy dosłownie wodą, przynajmniej było wesło, bo kiedy wracaliśmy za rękę do zamku i brechtalisy się z tego. Kiedy weszłam do pokoju. Lilka tylko spytała “co się stało?” Musiałam jej wszystko opowiedzieć, no przecież byłam tak przesiąknięta sytuacją, że nie dało się ukryć.
Następnego dnia poszłyśmy zaraz po śniadaniu na Transmutacje, w sumie to nie zaraz bo jeszcze miałyśmy trochę przerwy. Poszłyśmy same, a chłopaki mieli w-f.
-Siedzę z Syrkiem…- powiedziałam, kiedy weszłyśmy do klasy.
-Dobrze- powiedziała i usiadła w ławce wcześniej. Ona przynajmniej nie miała problemu z tym, że mam chłopaka, nie to co James. Remy też nie miał z tym problemu, dzielił czas między Dolores, naukę i huncwotów, którzy z resztą zaraz przybiegli. A Peter? Pitera obchodziły tylko ciastka, poprawka tylko słodycze.
-Hey, Skarbie!- ten to mógłby się ze mną widywać co 10 minut i za każdym razem by się ze mną witał buziakiem. Co za maniak całowania…
-Cześć!
-O nie, Potter!- wrzasnęła na niego Lilka, kiedy ten chciał koło niej usiąść. Ja siedziałam z Syrkiem, a Remy z Peterem to on się sadzał obok niej.
-No, co? tu jest wolne! Rora siedzi ze swoim fagasem.- Syrek na niego wrzasnął, że śmiał nazwać go „fagasem”. -Wydaje mi się, ze będziesz musiała znieść mnie przez tę lekcję, bo nie ma nigdzie indziej wolnego miejsca.
-Owszem jest! Tam!- pokazała mu w kierunku Snivellusa. Jim spojrzał na nią krzywo.
-Ja tam nie usiądę! Jak chcesz to sama z nim siadaj.
-Nie, bo ja siedzę tutaj!
-Nie będę z nim siedział, a po za tym miejsce obok jest zajęte.
-Jak to zajęte? Przecież jest wolne a jak nie widzisz to sobie kup okulary silniejsze.
-Jeśli tam usiądę to przybędzie jego narzeczona, Jęcząca Marta!
-Wiesz co jaki ty kretyn jesteś.- powiedziała, kiedy Jim już się rozsiadał.
-Wiesz, Evans, kochanie...
- Nie mów tak do mnie!
Dobrze.- powiedział beztrosko.-Wiesz, kochanie...
-Potter!
-No co? miałem nie mówić "Evans"?
-Nie "kochanie"!
-A jednak mnie kochasz!- uśmiechnął się.- Wiedziałem!
-Chyba w twoich snach!- zaczęła bić go książką.
-O tam to żyć beze mnie nie możesz?
Lilka prychnęła.
-Skoro tak, to umówisz się ze mną?
-Zaraz ja się z panem umówię, panie Potter, na kolejny szlaban- do sali weszła profesor McGonagall.
-Pani wybaczy, ale z panią nie mam ochoty się umawiać. Wolę dziewczyny w moim wieku, takie jak Evans. To znaczy moje kochanie, bo Evans miałem nie mówić.
-Potter! Jest lekcja!- powiedziała, a my z kolei zwijaliśmy się ze śmiechu.
Nadszedł wreszcie wyczekiwany przez nas koniec roku. Ze zdanymi SUMami, w kieszeni i wybranymi przedmiotami na przyszły rok mogliśmy spokojnie wrócić do domu. Co powybieraliśmy? Każdy z nas wziął eliksiry, z wyjątkiem Petera, chociaż Jamesowi przyszło to z wielkim trudem, Zielarstwo, Transmutację, Jak wszyscy wzięłam sobie dodatkową Obronę przed Ciemnymi Mocami, chociaż mi na uzdrowiciela nie jest mi potrzebna. W związku jednak z tym, że Voldemort plątał się po świecie, trzeba było umieć się bronić. Remus wziął sobie Historię Magii, bo ją uwielbia. Nie podzielam jego upodobań. No, ale cóż...
A SUMy? Pewnie ciekawią was wyniki? No to tak, może wybitnych od góry do dołu nie miałam, ale wszystko zdałam. Wsiadałam do pociągu zadowolona, chociaż trochę smutno mi było, że ni będę widywać swojego chłopka dzień w dzień, ale zakończyłam rewelacyjnie kolejny rok, jeszcze przede mną wyjazd to była mimo wszystko wspaniała perspektywa wakacji…
Kochani,
rozwiązanie konkursu gdzieś za godzinę, podam na dole tej notki...
Chciałam wam podziękować za komentarze. Może to z jednej strony głupie ale nawet nie zdajecie sobie sprawy jąką satysfakcje sprawią duża liczb komentarzy, aż chce sie wstawiać kolejną notkę!
Ja czuję, ze mam kryzys twórczy. Cholera no, Marta widzę tendencję spadkową, mocniejsze okulary mi nie potrzebne. Od was zależy jak często będę pisać, notek mam sporo więc spokojnie mogę dawać nową co 3 dni.
Coż diękujuję, czytajcie , komentujcie (dużo)
ściskam was mocno
i miłej lekturym
i zapraszam na Marlenę McKinnon tam pierwsza prawdziwa notka :*
Tak zrobiłam, to znaczy poszłam porozmawiałam, poprosiłam… Nie muszę mówić, ze Jim się zgodził. Wytłumaczyłam mu, że Lilka go o to nie prosi, żeby nie robił sobie nadziei. Chociaż znam Jima i wiem, że on i tak sobie nadziei narobił. Kurs miał trwać 3 weekendy. Jeden przed SUMami i jeden po, ten w trakcie był wolny. Rzeczywiście to był świetny pomysł na odstresowanie się. Nic tak nie odpręża jak taniec. A śmiechu było mnóstwo, bo Lilka darła się wciąż na Jamesa, a to żeby wziął rękę wyżej, żeby się odsunął albo ją puścił. Na prawdę oni są zabawni. To jest nie do opisania co tam się działo. Ja to nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, z resztą nie tylko ja, bo Łapa też nie. Zamiast słuchać instruktorki, pani Hedler, to patrzyliśmy tylko na Pottera i Rudą. Miałam po tym całebuty zadeptane, bo Syrkowi szło tragicznie na początku, z resztą mnie wcale nie lepiej. Takie tańce połamańce to nie to samo co walc czy tango…
Nadszedł czas egzaminów jako pierwsza była Historia Magii. Dzień przed egzaminem po prostu trzęsłam się, Syriusz w ogóle nie mógł mnie doprowadzić do normy. Co z tego, że byłam obryta ja nie wiem., denerwowałam się straszliwie. Chodziłam w kółko z zeszytem w ręku powtarzając daty i miałam w pewnym momencie taką dziurę, że nie pamiętałam kompletnie nic… Ale jeszcze gorzej było kiedy wchodziliśmy na Wielką Sale. Wchodziliśmy alfabetycznie.
-Skarbie, nie denerwuj się! Umiesz wszystko! Jesteś obkuta jak mało kto. Jestem z tobą. Uspokoisz się?- Syriusz kucał przedemną, która siedziała na ławce pod ścianą. Głowę miałam podkuloną prawie łzy w oczach…
-Nie mogę- powiedziałam drżącym głosem jakbym się miała za moment rozpłakać z przerażenia.
-Obiecaj mi, że jak tam wejdziesz to się opanujesz! Bo jak będę widział, że się denerwujesz to i ja się zdenerwuję i oboje nie zdamy…
-Black Syriusz- wyczytał go profesor Ślimak, który wpuszczał nas na salę.
-Aurorko, obiecujesz?- potrząnął mną.
-Tak.- orzekanania jednak w tym nie było nawet grama.
-No, to powodzenia- pocałował mnie i pobiegł, zanim Ślimak zdążył trzeci raz wrzasnąć jego nazwisko. Potem czytał kolejnych uczniów, aż przyszła kolej na mnie...Weszłam na salę i .... musiałam się opanować. Traf chciał, że Syriusz siedział obok, takie miejsce wylosowałam. Wyciągnął rękę- Jak kochanie? Lepiej?
Spojrzałam na niego przestraszonymi oczyma. Nie odpowiedziałam. Tylko podałam mu swoją dłoń. Chwycił ją mocno.
Zaczęli rozdawać arkusze. Kiedy ogłosili start, pocałował ją, to znaczy moją rękę…
-Jestem z tobą. Nic złego nie może się zdarzyć!
Kocham go, jakim on jest dla mnie wsparciem. Ja bym bez niego chyba umarła… On był moją siłą, tym wszystkim dlaczego się rano wstaje, tym dla kogo się żyję.... Spojrzałam na arkusz, potem na Syriuszka. Udawał, że myśli. Spojrzał w moją stronę, uśmiechnął się i zagryzł ołówek. To mnie jeszcze bardziej podniosło na duchu. Spojrzałam w pytania. Stres powili odpływał… Przebiegłam wzrokiem po pergaminie…. Pytania były.... bardziej na myślenie. A tylko brzmiały strasznie. Na przykład:
Opisz genezę i określ znacznie rewolucji ściętej kozy
Określ bezcelowość palenia czarownic na stosie...
Jaki stosunek do magii panował w XVIII wieku w Wielkiej Brytanii,
albo dlaczego polskie kobiety uważa sie za najpiękniejsze?
Jak sie rozpisałam to o mało mi miejsca nie brakło. Nie miałam juz gdzie pisać i w sumie co też nie miałam więc wyszłam w połowie czasu. Usiadłam sobie na korytarzu przed Wielką Salą i czekałam na resztę. Dziesięć minut po mnie wyleciał spańkowany Syriusz.
-Co sie stało? Dlaczego tak wcześnie wyszłaś?
-Spokojnie, Skarbie!—uspokoiłam go ciepłym głosem.- Bo juz wszystko napisałam.- odetchnął z ulgą- a ty? Jak ci poszło?
-Spoko. Myślę, że zdam. A ty to mnie więcej tak nie strasz, co?- usiadł koło mnie i chwycił za oba nadgarstki.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się. Po dłuższej chwili wszyscy zaczęli wychodzić. Najlepszy był Peter, który zaczął mścić, bo nie wiedział jak to było z tymi Polkami.
-To ty tego nie wiedziałeś?- spytał zdziwiony Jim.- to nawet ja wiem!
A wszyscy wiedzą, że Potter to najwieksza noga z historii.
-Nie przeczytałem tego, bo mówię, ze tego na bank nie będzie. No, o co tam chodziło?
-W Polsce do czasów średniowiecza istniała największa osada wili. Krzyżowały się one za równo z czarodziejami i mugolami, stąd powszechna uroda Polek, rzadko która nie ma krwi wili w swoich żyłach.- wytłumaczyła mu Lilly.
-Jesteś Polką?- rzucił James. A ja uderzyłam się w tym momencie ręką w czoło, wyrażając mega politowanie dla mojego skretyniałego brata.
-Ja?- spytała.
-No, bo wiesz Evans, jesteś bardzo ładna.
-Nie, Potter. Nie jestem Polką. Mam nadzieję, że sie z tego powodu się nie zasztyletujesz.
-Nie, wręcz przeciwnie!
Potem był egzamin z eliksirów, część teoretyczna i praktyczna, z praktycznej niemagicznej, Zielarstwa i innych, w piątek był egzamin z Obrony przed Czarną Magią. Czekała nas juz tylko poniedziałkowa Transmutacja. Tym razem, to znaczy na OpCM siedziałam obok Jima, konkretnie za nim, który najwyraźniej był znudzony stopniem trudności egzaminu. Cały czas się odwracał i coś gryzmolił na rogu. Kiedy profesor Flitwick, który nas pilnował zaczął zbierać pergaminy, przy pomocy zaklęcia Accio nerwowo zaczął to zamazywać. O mało tego naszego profesorka te pergaminy nie przewróciły Wyszliśmy z sali. Podążyłam za chłopakami, nie mogłam znaleść wzrokiem Lilki. Syriusz prowadził mnie za rekę, a ja wzrokiem szukałam rudej głowki, której nigdzie nie było…
-Podobało ci się pytanie 10, Lunatyku?- zapytał Syriusz.
-Nawet bardzo!- odpowiedział z entuzjazmem.- Podaj pięć oznak, które identyfikują wilkołaka. Rewelacyjne pytanie!
-Myślisz, ze udało ci się podać wszystkie oznaki- spytał Jim sztucznie jakby rzeczywiście męczyli się nad odpowiedziami.
-Myślę, że tak!- Remus zachował powagę.- Po pierwsze: siedzi na moim krześle. Po drugie: nosi moje ubranie. Po trzecie: nazywa się Remus Lupin.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Remus umiał śmieć się z siebie. I ze swojej przypadłości. To w nim uwielbiałam jego poczucie humoru. Z resztą przy tym wariatach nie dalo się nie zac się na żartach… Tylko Glizdek nie zrozumiał dowcipu, on z resztą często nie rozumiał…
-Podałem kształt pyska, źrenice oczu i czubaty ogon…-zmarwił się- ale nie mogłem wymyślić co jeszcze...
-Taki jesteś tępy?- ściął go Jim.- przecież uganiasz sie z wilkołakiem raz w miesiącu...
-Weź już sie przymknij-uciął Lupin. Uwiesiłam sie na Syriuszu. Poszliśmy do przodu, prosto na błonia.
-Cóż tak myślałem, że ten test to będzie pestka.- powiedział Syriusz- będę zaskoczony jeśli chociaż z tego nie dostanę “wybitnie”.
-Ja też- dodał Jim.
-Przesadzacie. Inne też wam pewnie super poszły.- wtrąciłam się
-No tak, zwłaszcza eliksiry…- zaśmiał się Jim,
-Przecież miałeś doskonałą nauczycielkę.
-Roruś, ja się gapiłem na nią i nie bardzo słuchałem co gadała.
-Dobra, dobra.-zatrzymaliśmy się. Pocałowałam Syriusza i pobiegłam do dziewczyn, które siedziały przy brzegu.- To ja lecę.
Jim sięgnął do kieszeni i wyjął z niej złotego znicza.
-Skąd to wytrzasnąłeś?
-Zwinąłem- rzucił od niechcenia, bawiąc się maleńką złotą piłeczką. My z kolei zdjęłyśmy buty i zaczęłyśmy moczyć nogi. Biegałyśmy po wodzie kiedy niespodziewanie Lilka zamarła w bezruchu. Parzyła w stronę Huncwotów…
-Lilly? Co się...-chcialam zapytać, ale ta wystrzeliła w ich stronę. Nie musiała mi odpowiadać, bo widziałam, że mój kochany braciszek i mój chłopak znęcają się nad Severusem. Znowu! To juz się staje nudne! Nawet to, że Jim obiecał Lilly dać mu spokój nie pomogło. Snape właśnie pluł bańkami mydlanymi. Jego różdżka leżała kawał od niego.
-ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU- wrzasnęła Ruda, obydwaj spojrzeli na nią. Uśmiechnęłam się głupio, bo pognałam zaraz za nią. James poczochrał włosy. Tyle razy mówiłam mu by tego nie robił. Mógłby się w końcu uczesać.
-Wszystko w porządku, Evans?- powiedział Jim uprzejmie, jak szybko zmienił ton.
-Zostawcie go w spokoju- powtórzyła, mierząc Pottera wzrokiem.- Co on wam zrobił?
-No cóż- odparł po chwili-chodzi bardziej o to, że istnieje, jeśli wiesz co mam na myśli...
Zgromadzeni, a było tam wielu gapiów roześmiali się. Nie śmiałam sie ja, Lilka, Remy, wybitnie juz znudzony męczeniem Snape'a i usilnie się uczący. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Syrka. Zamilkł.
-Myślisz, ze jesteś zabawny, ale jesteś tylko aroganckim szmaciarzem, Potter. Zostaw go w spokoju!
-Zostawię, jeśli się ze mną umówisz, Evans- ten znowu swoje. Jak tylko otrząsnął sie po wyjeździe Liz od razu było “umówisz się ze mna?” On to honoru nie ma tak mu pojechała po życiorysie a ten z takim tekstem. A swoja drogą ciekawe o co znowu się pokłócili, bo wczoraj na obiedzie jeszcze normalnie rozmawiali- no, dalej umów sie ze mna, a już nigdy więcej nie dotknę starego Snivelka.
Jak na nich patrzę to chce mi się śmiać. Z resztą nie tylko mnie, Syrkowi też juz sie oczy śmieją.
-Nie umówiłabym się z tobą nawet gdybym miała wybierać między tobą a wielka kałamarnicą!
-No to pech.- już byliśmy przyzwyczajeni do tego. Syriusz sie odwrócił do Severusa. Widziałam tylko tyle: Błysk światła, zakrwawioną twarz Jima i Snape wisiał do góry nogami w powietrzu. Szata opadła mu na twarz. Chłopaki wyli ze śmiechu. Ludzie im brawo bili. Lilka sama chciała sie roześmiać, ale była jednak twarda.
-Sprowadź go na dół.-powiedziała powstrzymując parsknięcie I starając się być przy tym stanowowcza.
-Oczywiście- zrzucił go na ziemie, a ten zaplątał się w we własne szaty.
-Petryfikus totalus- Syriusz wycelował w Snape'a.
-ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU!- wrzasnęła trzymając różdżkę w pogotowiu. Jim z Syrkiem spoglądali na nia nerwowo.
-Ej, Evans nie zmuszaj mnie bym cię zaklął- James próbował drwić, ale sytuacja chyba przestała go bawić.
-Więc zdejmij z niego klątwę!- Jim westchnął głęboko i zrobił to co kazała. Ale nie mógł sobie darować:
-Proszę bardzo. Masz szczęście, ze Evans tu była Snivelusie.
-Nie potrzebuję pomocy od takiej małej plugawwej szlamy jak ona!
Lily wydała z siebie dziwny dźwiek. Jamesa jakby piorun trafił.
-W porządku następnym razem nie będę sie przejmować- poczuła się głupio, z resztą jej się nie dziwie. Z taką krzepą poszła go ratować, a ten tak się odwdzięcza.- a na twoim miejscu... Wyprałabym majtki, Smartakusie.
Po tym spojrzała na Jima i lekko się uśmiechnęła. Ten napadł na Smarka, mierząc w niego różdżką:
-PRZEPROŚ, EVANS!
-Nie chcę żebyś zmuszał go do przeprosin- podniosła głos na obrońcę swego honoru- Jesteś tak samo zły jak on!
-Co?- zaskamlał Jim- ja nigdy bym cię nie nazwał.. no wiesz jak!
-Czochrasz włosy, bo myślisz, ze fajnie wyglądać jakby sie dopiero co zeszło z miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, łazisz po korytarzach i ciskasz zaklęciami w każdego kto cię wkurza tylko dlatego, zę potrafisz...Jestem zdziwiona, ze twoja miotła w ogóle odrywa się od ziemi, bo siedzi na niej taki dupek ja ty! Mdli mnie gdy na ciebie patrze!
Odwróciła sie na pięcie i poszła, teatralnie. Zamarłam, tak samo zamarł Syriusz... ale mu pojechała. Jak nigdy dotąd! Staliśmy tam obije gapiąc się na siebie z w szeroko otwartymi oczami. Co w nia wstąpiło? Egzamin jej nie poszedł? Okresu dostała czy co? Takiej wkurzonej to ja jej nie widziałam nigdy przez te wszystkie lata. Naprawdę nie kumałam co się dzieje… To popołudnie w ogóle wszyscy tacy dziwni… Czyżby to zasługa Sumów?
-Evans!- Jim wrzeszczał za nią, ale ona go olała- Hej! Evans! Co z nią?- rzucił.
-Czytając między wierszami powiedziałbym, że myśli że jesteś trochę próżny, stary-Syriusz przerwał chorą ciszę.
-Jasne- Jim sie chyba wkurzył. Zaraz odreaguje na Ślizgonie, który znowu lewitował, a dokładnie to wisiał do góry nogami.- kto chce zobaczyć jak ściągam majtki Snivelka?
Rzecz jasna notka to jest zaczerpnięta z piątego tomu HP
***
Rozwiązanie:
1. Aurora urodziła się 25 czerwca 1960r.
2. Klaudiusz był od niej starszy o 6 lat
3. Wtedy podczas wizyty na Pokątnej przykleili się by oglądać najnowszy model miotły.
4. Sowa Aurory to Dora.
5. Liz Wool była Puchonką.
6. Pierwszy numer Hunców odbył się kosztem woźnego i jego kotki
7. Pierwszym chłopakiem Aurory był Eryk Fernie, kapitan drużyny. Rora nie chodziła z Lucjuszem.
8. Sue i Dol nie mieszkały z Rorą.
9. Pierwszym prezentem Lilki dla Rogasia była koszulka znapisem „kocham łamać wszelkie zasady”
10. Początkowo James był ścigającym potem rozpoczął karierę szukającego podczas gdy jego miejsce zajał Łapa.
11. Rora zafundowała Malfoyowi Topka.
12. Jak miał na imię chłopak, o którego o mało nie pokłóciły sie Lilly z Aurorą?
Chris.
13. jak na imię miała Matka Eddy'ego?
Kornelia.
14. .po co Aurora poszła do domu swoi rodzi/cow piewszy raz po tylu latach?
Po nottki jej mamy kursów dla animagów.
15. Dlaczego Greyback porwał Remusa?
Ponieważ chciał sięzemścic na jego ojcu
16. Jaki nauczyciel darzył(a) Aurorę szczególnymi względami?
Miałam na myśli profesor McGonagall, chociaż w odpowiedziach padał też prof. Van Gash
17. Co zaatakowało Aurorę, podczaas jej pierwszej wizyty w zakazanym lesie?
Widmołak.
18. Jak nazywał sie profesor wampir?
Eustachy van Gash.
19. Za co Aurora zarobiła swój pierwszy szlaban?
Za „Spacerki nocą przy blasku księżyca”
20. jak miała na imię pewna wariatka, która za Potterem pojechała nawet na obóz sportowy?
Amanda.
21. Jak nazywa sie aktorka udzielajaca twarzy Aurorze?
Shiri Appleby.
22. podaj okoliczności pierwszego pocaunku Aurory i Syriusza.
Pierwszy pocałunek to był cmok w policzek na dobranoc po tym jak opowiadali je co zrobili Filchowi i jego kotu, a pierwszy prawdziwy to było jak wpadli na siebie kiedy Rora szła na jogging a chłopcy wracali z nocnej wycieczki.
23. Gdzie Remus poznał Dolores?
Rzecz jasne w bibliotece.
24. Czym było na prawdę było kółko poetyckei?
Przykrywką pod przygotowania do konkursu miss.
25. Co wylądowało na twarzy Aurory wylane z fiolki przez Eveline?
Był to śluz ślimaka toksyczka.
26. Jakim zwrotem dośc niefortulnnym przejezyczneniem Aurora okresliła telewizor?
Telepatrzydło
27. Z kim Aurora spotkała się nieoczekiwanie na kawie podczas swojej wizyty na pokaątnej w wakacje przed 5 klasą?
Z Luckiem Malfoyem i jego dziewczyną Narcyzą.
28. Co najbardziej zaiteresowało małą Nimfadorę, podczas wizyty Aurory i Syriusza u Andromedy?
Czarne długie włosy wujka Syriusza.
29. O co pokłociły sie Aurora z Lilly? do tego stopnia, ze nie odzywały się przez kilka tygodni?
Konkretnie to się pokłóciły o niejakiego Jamesa Pottera.
30. kto został wreszcie zastępcą Aurory?
Remy.
31. jaki był sens legendy o willi?
Jeśli kobieta zobaczy jak ginie wila jej dzieci będą obdarzone urodą godną wili.
32. Czemu Irytek "słuchał się" Aurory?
Bo po tym co mu zrobiła w trzeciej klasie, był niczym kolorowa zarówka, był pośmiewiskiem i bał się zaryzykować jej ‘podskoczyć” kiedy miala w ręku różdżkę.
33. Ile sióstr miał Charlus Potter?
Trzy. Susan, Paolę i Mirandę.
34. Po kim Aurora odziedziczyła swoje imię?
Po siostrze swojej babki, konkretnie matce chrzestnej swojej matki. (ale to drugie nie było nigdy powiedziane).
35. kiedy Aurora "poddała sie" w końcu Syriuszowi?
Kiedy zrozumiała, że go kocha, a stało się tak gdy widziała jak ten o mało nie popadł w depresję i Philip Omaley jej to uzmysłowił..
36. .Czym był ów przerażliwy wrzask który przerwał pocałunek Aurory i Syriusza?
Irytek a dokładnie Filch, który przeklinał i aniał psotnika po zamku.
37. Jakim zwrotem tylko Syriusz określał Aurorę?
Rory.
38. Jakiego prezentu Aurora nie zapomni do końca zycia?
Serduszka, jakie sprawił jej Syriusz, jak również odp. Na następne pytanie.
39. co syriusz zrobił żeby Aurora miała niezapomniane walentynki?
Rzucił na swoje walentynki zaklęcie mnogusa.
40. Czyją śmierć widziała Aurora, ze mogła ogladać Testrale?
Mamy i brata, zabutych przez ojca, który potem to popełnił samobójstwo.
41. co stało się z pelerynka niewidką, że Aurora musiała uciekać ze szbanu by wyprowadzić chłopaków z zamku?
Została w torbie, którą zarekwirował Filch.
A teraz rozwiązanie, znaczy kto wygrał.
Wiec tak: Pierwsza była kochamwc, druga Sylvia, a trzecia Lily.
A z tej trójki najlepsza była Lily.
W sumie to chyba zawaliłam za trudne pytania bo wszyscy się przestraszyli.
Nagrody tej odważnej trójce (apropos więcej zgłoszeń nie dostałam) wysle nagrody w ciągu tygodnia. Dzięki za udział.
Pozdrawiam i rzecz jasna gratuluję.