Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Aurora Silverstone

  76.Potter kontra Evans, wojna musi trwać.
Dodała Aurora Silverstone Środa, 03 Września, 2008, 19:58

Czas leczy rany… Bardzo było mi żal, że od tego dnia nie zobaczę jej na śniadaniu. Że wesoła blondyneczka nie da mi swojego nowego rysunku pytając co o nim myślę, że nie zapyta mnie o radę kiedy będzie pisała wypracowanie na Zielarstwo, że nie będę miała z kim plotkować kiedy Lilka pójdzie na te swoje eliksiry. Dolores to nie było to samo. Cholernie tęskniłam za panną Wool. Pisałyśmy co prawda do siebie z Liz, ale to nie było to samo co spojrzeć w jej oczka, widzieć jej uśmiechniętą buzię… Z każdym dniem byłam coraz bardziej przyzwyczajona do braku mojej przyjaciółki… Listy jakoś zapełniały pustkę, chociaż w tym niewielkim stopniu… Do Jima pisała bardzo rzadko, nie chciała mu przypominać o swoim istnieniu, zbytnio. Ostatecznie zerwała z nim kontakty. W końcu jednak James jakoś to sobie poukładał. Minęło trochę czasu, nie powiem, ale udało się. Chodził na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, siedział non stop w książkach. Wiem, że to do niego nie podobne… Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie ma w tym zasługi Lilki. Co najbardziej mnie zaskoczyło James zaczął chodzić na wróżbiarstwo z resztą nawet coś go walnęło i chodził na dodatkowe eliksiry, do czasu, kiedy Lilka wylała mu zawartość swojego kociołka na głowę, po tym jak powiedział, że ją kocha. Nie muszę mówić, że się znowu, od tamtej pory, nie odzywają. Jim znowu znęca się nad Severusem, szwenda się z chłopakami i czasem ze mną nocą po zamku. Musimy go dobrze poznać. Jednym słowem: Wracamy do normy! Swoją drogą to powinien się cieszyć, że w tym kociołku był tylko eliksir na ekspresowy porost i zmianę koloru włosów, a nie coś toksycznego. Wyglądał tylko jak zielone yeti. Brechtaliśmy się z niego z Syriuszem, kiedy wrócił do pokoju. Wyobrażacie to sobie siedzimy sobie w ciszy i spokoju, zajęci sobą, a tu nagle drzwi się otwierają i staje w nich zielona kudłata kulka… W sumie to Lilka gwałtownie zareagowała... Na wróżbiarstwo tez przestał chodzić, po tym jak na zajęciach siedział w parze z Sybillą. Ta dziewczyna jest po prostu kosmiczna. Nosi na głowie kucyka, z którego wypada szopa blond włosów, a na nosie ma okulary jak denka od słoików, patrzy przenikliwym nawiedzonym wzrokiem i ciągle powtarza, że ma wizje… A wymyśla takie cuda, że po prostu cudem jest nie umrzeć ze śmiechu… Lilka z kolei po tym co usłyszała na zajęciach się załamała. Wywróżyłam jej ciemnowłosego męża i małego słodkiego synka. To drugie jej się bardziej podobało :P Bo jak usłyszała czarnowłosego od razu jej się skojarzył James i powiedziała “nigdy w życiu”. Ciekawsza była jednak druga część, bo los Lilki nie jest do końca przesądzony, albo ja coś spaprałam .Co jest nie możliwe, bo uwielbiam wróżbiarstwo i psorka powiedziała, że wszystko jest ok. Więc nie bardzo rozumiem. Lilkę czeka albo krótkie szczęśliwe życie i bohaterska śmierć albo długie samotne i pełne bólu. Dwa wykluczające się. Nie kumam… Marudziła mi, że tego Pottera to ona mi nie wybaczy i żebym przestała robić sobie z niej jaja i powiedziała co na prawdę widziałam. Ale ja tam na prawdę widziałam kogoś kto w opisie byłby podobny do Jima.
Do Sumów został miesiąc więc postanowiliśmy się wszyscy wziąć ostro do nauki. Siedzieliśmy w bibliotece całą grupą.Stali bywalcy jednym słowem, zawsze siadaliśmy przy stoliku pod oknem i zawsze na środku był stos papierów… Remus podzielił się z nami notatkami z Historii Magii. Na mojej głowie była Transmutacja. Lilka przygotowała Eliksiry, bo cóż by mogła innego, Jim obronę przed czarną magią. Syriusz wystąpił z moimi notatkami z Praktycznej niemagicznej. Peter miał Magiczne stworzenia, Amelka Zielarstwo, a Dothy Astronomię. Mugoloznastwo miała Lilka, a ja miałam do przygotowania jeszcze Wróźbiarstwo, bo je bardzo lubiłam. Remusowi wcisnęłyśmy dodatkowo Zaklęcia. Podzieliliśmy sobie elegancko czas, żeby dać radę wszystko powtórzyć. W końcu trzeba było przyswoić sobie wiedzę z 5 lat!!! To była ciężka praca, ale daliśmy radę . My byśmy nie dali?



-Rora?
-Słucham cię, Jim?
-Możesz mi pomóc z eliksirami? Musze je dobrze, wybitnie nawet, zdać, żeby Ślimak pozwolił mi chodzić na swoje lekcje w przyszłym roku. A wiesz, że to moj pięta Achillesowa.
-Dlaczego nie poprosisz Lilly? Ona jest specem od eliksirów.
-Chyba nie wiesz o czym mówisz... Lilly?
-Ja nie mam czasu, bo wiesz samorząd, nauka i chcę pobyć trochę z Syrkiem. Rozumiesz sam? Pogadaj z Lilly jak się nie zgodzi to ja się postaram najwyżej mój facet cię zabije. Dobrze?
 No dobrze.- miał mieszane uczucia. Z jednej strony sie cieszył z drugiej był zmieszany, bo nie wierzył, żeby Lilka się zgodziła. Był jednak w błędzie, bo Lilka po jego naleganiach i moich prośbach się zgodziła. Słono to jednak kosztowało Jamesa. Dlaczego? Otóż Evans wymusiła na Potterze obietnicę, że przestanie się zabawiać kosztem Severusa Snape'a. Cóż zgodził się. Nie miał wyjścia, ale przyszło mu to z trudem… Cóż jednak nie robi się dla… Ostatecznie był z tego powodu wybitnie szczęśliwy, bo spędza czas z Lilką. Znaczy był szczęśliwy z tego spędzania czasu razem, nie z tego, że obiecał dać mu spokój. Czasem to zastanawiam się czy on specjalnie nie robi z siebie kretyna, żeby poświęcała mu więcej czasu. Z drugiej strony miałby ochotę wysłuchiwać obelg? Nawet jeśli padają z ust ukochanej kobiety? Hmm… ale z drugiej strony mój kochany braciszek to dziwne stworzenie… Jeszcze niedawno tak załamany po wyjeździe Liz, dziś pilny uczeń, który znowu uganiał się za moją rudą przyjaciółką…

Na dwa tygodnie przed Sumami poczuliśmy prawdziwy egzaminacyjny stres. Ja to się podobno cała trzęsłam. Tak twierdzą świadkowie, którzy najczęściej mnie przytulali… o kim mowa? Postanowiłyśmy się z Rudą w jakiś sposób odstresować, nadarzyła się nawet świetna ku temu okazja. Zobaczyłyśmy na tablicy ogłoszeń informację o kursie tańca… Co roku było coś takiego, ale wcześniej nie zwracałyśmy na to uwagi, a w tym, zechciałyśmy z Lilką się nawet zapisać. Ale zapisy tylko w parach. Hmm.. Jedno moje słowo i miałam partnera. Syrek od razu się zgodził, spróbowałby się tylko nie zgodzić… Gorzej było z Liką. Rozmawiała na ten temat z Remusem, ale on nie bardzo się na to pisał, bo Dolores , a po za ty nie jest zbytnio dyspozycyjny…
-Peter nie tańczy, więc odpada. Z Severusem się nie odzywam, bo nie popieram jego przyjaźni z kilkoma panami. Nie mam kogo wziąć. Przykro mi, Roruś, ja nie idę!
Lilka opadła na swoje łóżko, bez entuzjazmu.
-A James?
-Chyba żartujesz?- gwałtownie wróciła do pozycji siedzącej.
-Nie. Zgodzi sie.
-A moze ja ...
-Chcesz isć na ten kurs?
-Tak, ale...- no nie. Ta już ma “ale”. Przerwałam jej kolejny raz, bo doskonale wiedziałam co chce powiedzieć. Co jak co, ale mogę powiedzieć, że to coś, co nazywam moją najlepszą przyjaciółką znam najlepiej na świecie, a ona to drugie coś co jest jej przyjaciólką, czyli mną, też zna nie gorzej.
-Nie ma ale, ja z nim pogadam.
-Rora...
-Uczysz go eliksirów? Daj mu się odwdzięczyć!
-No, tak, ale ja nie chcę, żeby on sobie pomyślał coś.
-Zostaw to mnie. Ja z nim pogadam. Powiem mu, że ja go proszę a nie ty.
Ja nie wiem ta to zawsze robi z igły widły…

[ 54 komentarze ]


 
75.Łzy, czyli czymu pożegnania są taki mokre.
Dodała Aurora Silverstone Poniedziałek, 01 Września, 2008, 17:31

No stres!Bo to urodzie szkodzi! Notka jest, powiedziałam ze będzie to będzie...
Czy ja was kiedykolwiek oszukałam?
A teraz kilka słów o waszych komentarzach:
Liz jak najbardziej trzeba odsunąć od Pottera i tak będzie. A z Lilką, mają chwilowe zawieszenie broni...
Mówicie, ze jest sielanka, heh już niedługo... Co do Aurory i Syriusza chyba na prawdę nie chcecie, zeby już się pokłocili... Bo doskonale wiecie, że zawsze słodko nie będzie...
Aczkolwiek cieszę się, że macie swoje zdanie i mi je tu piszecie, wielki buziak dla was za to! i za to że jesteście też :**:*:*
Dziewczyne zajżę do was I promise!






Siedzieliśmy na błoniach, całą paczką. Był słoneczny dzień, dokładnie to piękna słoneczna sobota sprawiała, ze mało komu chciałoby się siedzieć w zamku. Jak to na zgraną ekipę przystało śmialiśmy się wygłupialiśmy, Syriusz mnie obmacywał (przytulał, proszę nie mieć sprośnych myśli), Peter standardowo czytał książkę i pochłaniał ciasteczka, chytrus jak mu jedno zabrałam to aż mnie trzepnął w rękę, za co dostał kopa od Syriusza, który właśnie wyprostował nogę. Lilka z Jamesem standardowo mieli na pieńku, bo grali z Remym i Dol w karty i ten ją bezczelnie kantował. To Ruda mu zawaliła w kolano z książki, potem dostał w ramie a na końcu w swój rozczochrany łebzon. Aż zagrała pusta w nim, której wtórowała fala naszego rechotu… Liz dostała właśnie sowę. Przeczytała to co jej przyniosła, a wtedy oczy jej się zaszkliły, a potem wypaliła, dusząc w sobie płacz:
-Jim! Ja... Muszę ci coś powiedzieć!- jej głos brzmiał poważnie, wręcz przerażająco, bo w dźwięku jej głosu zawsze słychać było śmiech, tak było też zanim przeczytała list.
-Co?- zaciekawił się.
-Na prawdę musze wyjechać…-zacisnęła powieki.- i to juz jutro. Właśnie się dowiedziałam!- teraz to już mówiła szybko, chcąc jak najszybciej pozbyć się tego całego bólu.- Dostałam sowę od mamy. Rozmawiałam prosiłam, ale to nic nie daje, nie zgadzają się...To juz koniec! -zaczęła płakać- związek na odległość... to nie ma sensu…
-Nie płacz- Jim przytulił ją, nam normalnie gały wyszły. Nie spodziewaliśmy się jej wyjazdu, bynajmniej nie tka nagle! Biedna dziewczyna. Tak kocha mojego brata. Kiedy tylko dowiedziała się, że być może będzie musiała wyjechać wypłakiwała sobie oczy. W sumie to ją rozumiem, bo ja też nie wyobrażam sobie życia bez mojego Syrka.- Jutro? Miałaś jechać za trzy tygodnie?!?- luria i zaskocznie mieszały się w głosie Pottera.
-Ale zmiana jakaś... - pociągnęła nosem.- musimy jechać w tym tygodniu... Jutro wracam ... do domu...No...ale możemy zostać przyjaciółmi....pisać do siebie sowy...- powiedziała patrząc na wszystkich, ale cały czas mocno trzymała Jamesa w objęciach.
-Liz, no jasne, że tak-powiedziałam. A w tle zawtórował mi Remus, mówiąc, ze jak mogła pomyśleć że może być inaczej.
-Rora!- teraz przytulała się do mnie, nie przestając wyć.- Byłaś dla mnie zawsze taka miła. Moja przyjaciółka.- owszem zaprzyjaźniłyśmy się, bardzo ją polubiłam. Nawet Lilly przekonała się do niej. Liz to taka słodka dziewczyna, że nie da się jej nie lubić. Miała zawsze taki delikatny charakter, bardzo wrażliwa… Ot cała nasza Liz. Mnie też się chciało zapłakać, będę strasznie za nią tęsknić. Tak się do niej przyzwyczaiłam…
- Będziemy pisać! Może kiedyś przyjedziesz do nas, albo my do ciebie.
-Oczywiście...- wytarła zły. Sama chyba w to nie wierzyła. Była załamana. Nie spodziewała się tego. My też nie.

* * *

-Przykro mi!- powiedziała Lilly. Tym właśnie okazała jej to że jednak ją polubiła. Tym szczerym, ciepłym gestem, który pozornie nie znaczył nic. Powiedziała te dwa słowa i ją przytuliła. Lilly i Liz miały na pieńku i Lilka cały czas czuła się winna, wiec musiała na koniec dodać to samo po raz enty: - Przepraszam, za to, że kiedyś byłam dla ciebie niemiła.
-Mi też, jest przykro. To dla ciebie Lilly- dała jej rulonik, potem ja ją przytuliła i powiedziała jej coś na ucho. Potem Ruda coś jej odpowiedziała.
-Ej dziewczyny nie ładnie tak na ucho, w towarzystwie!- rzucił Syriusz. Żadna jednak nie przejęła się tym co powiedział. Wiem, że chciał rozładować sytuację, widać było, że się napina.
-Opiekuj się Jamesem! Roruś!- teraz odwróciła się w moją stronę, przytuliłyśmy się. Też dała mi jakiś rysunek. Popłakałam się, było mi tak bardzo przykro, że Liz musi wyjechać. Nigdy do tej pory nikogo nie żegnałam, nie tak na zawsze… Dla mnie to było bardzo trudne, trudniejsze nież pożegnanie z Rudą w pierwszej klasie, wtedy lały się łzy, ale teraz z mojej strony nie było lepiej. Lizy z kolei miała łzy w oczach, ale jeszcze nie płakała, a może już nie miała czym płakać?
-Będę tęskniła- powiedziałam chowając ból między słowa nie dając jej powodu do smutku, jej ujrzenie mojego bólu wcale by nie pomogło.
-Ja też...- potem ściskała po kolei Syriusza, który stał obok mnie, Remusa i Petera.- Dla was też coś mam- dała chłopakom, jeden, ale za to bardzo duży rulon- Powieście go sobie nad dekalogiem- uśmiechnęła się prze łzy.- Malowałam całą noc.
Zatrzymała się jeszcze przy Dolores, która właśnie przybiegła. Spojrzały sobie boleśnie w oczy, przytuliły… Podeszła teraz do Jima, odsunęli się od nas kawałek. Tym razem juz się rozkleiła, i to ostro, ale cały czas mówiła:
-Wiem, że już nie mogę, ale bardzo cię kocham i nigdy o tobie nie zapomnę!- przytulił ją.
-Wiem. Ja też o tobie nie zapomnę, nigdy.- powiedział ściskając ją jeszcze mocniej
-Jim! Ja wiem, ze ty mnie nigdy nie kochałeś…- zaczęła, ale on jej przerwał.
-Co?- spytał. Był zaskoczony tym, co powiedziała. Wiem, że była dla niego ważna, ale nigdy nie zastanawiałam, ani nie pytałam czy ją kocha.
-Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy!
-Obiecuję, ale ty też!
-Mam nadzieję…- dała mu ostatni rulonik. Nie wiem co w niej było, bo nie chciał powiedzieć. Syriusz też nie wie, bo by mi powiedział. Nikt nie wie!- dla ciebie!
Pocałowali się jeszcze raz, ostatni raz. Wiedziała, że to koniec, nie ukrywała tego. Nie wyobrażała sobie, że ona może spacerować siebie wśród francuskich krajobrazów podczas gdy on będzie tutaj, tak daleko. Jedyne co może jej pozostać to wspomnienia i przyjaźń. Nie chciała by Jim był nieszczęśliwy, za bardzo jej na nim zależało, żeby jego dziewczyna mieszkała tak daleko.
-No to, do wiedzenia!- powiedziała, kiedy zobaczyła w oddali swoją matkę. Już chciała odejść.
-Poczekaj!- powiedziałam, a Liz odwróciła się- My też mamy coś dla ciebie!
-Na prawdę?- czułam, ze zaczyna się rozczulać.
-Tak-odpowiedziałam dając jej prezent.
-A co to?- spytała.
-Album. Wybraliśmy najfajniejsze zdjęcia i je wkleiliśmy. Nie będziesz mogła tak po prostu o nas zapomnieć!
-Dziękuję!- oddała falę niepohamowanego płaczu, przytuliła się do mnie ostatni raz. Odeszła...

My musieliśmy żyć dalej. Jim był przybity. Ja też nie byłam w pełni szczęśliwa. Liz była częścią naszej paczki. Mimo, że stanowiła ostatnie ogniwo, bo była z nami najkrócej ze wszystkich, była jednak tak samo ważna jak każdy z nas. Bez jej obecności, czegoś brakowało… To tak jakby zrobić sweter i zaraz potem urwać jeden z wielkich guzików…
Czas mijał. James się otrząsnął. Poradziłam mu by uciekł w książki. Starałam się go wspierać jak najbardziej mogłam. Wszyscy próbowaliśmy. Nawet Lilce serce się krajało jak na niego patrzyła. Nie miał ochoty na dręczenie Snape'a, na głupie kawały, na nic takiego… To ewidentnie pokazywało, że z nim nie jest dobrze. Nawet Lilka mu proponowała, żeby coś razem odwalili, ale nic…
-James się na prawdę załamał.- zaczęła rozmowę Lilly, w naszym dormitorium.
-Zauważyłam. Martwię się o niego! -i to jeszcze jak! To nie jest ten sam James…
-Liz, wiedziała że tak będzie…
-A właśnie co ona ci powiedziała wtedy na ucho?- Lilka już kiwała w odpowiedzi głową, a potem dodała jeszcze słowa:
-Kazała mi obiecać, że nie pozwolę Jimowi po niej płakać. Że ona wie, ze zawsze jestem i zawsze byłam od niej ważniejsza. I ze to przeze mnie on jej nigdy nie pokochał, jedynie się do niej przyzwyczaił.
Co też sobie uroiła, przyzwyczaił się do niej… Uwielbiał ją, ni może nie kochał, ale mój brat nie byłby z nia gdyby totalnie nic do niej nie czuł… Tak już miał wpojone i taki był.
-No to teraz musisz dotrzymać słowa.
-Ale mnie twój brat nie interesuje, rozumiesz?
-Lilly, ja ci się nie każę z nim wiązać jeśli go nie kochasz.
-Ale ja to właśnie obiecałam Liz: dać mu szansę, jeśli będzie trzeba. Ja go na prawdę, lubię, ale tylko lubię. Nic więcej.- Sądzić bym mogła inaczej, Po tej akcji na sylwestrze. Pamiętam te słowa “chciałam zrobić na złość Potterowi”. A poza tym zawsze w tym momencie było „ja go nienawidzę”, a teraz „ja go naprawdę lubię”.
-O tej obietnicy wiesz tylko ty i ona. Po prostu nie pozwól mu płakać.- usiadłam obok niej na łóżku, przykrytym koralowa kapą.
-Jak ja mam to zrobić?
-Nie wiem.- czułam jednak, że ona będzie widział co zrobić. Nie wiem czemu… Po prostu tak czułam. Ta obietnica Lilkę to czegoś zobowiązywała, tym bardziej że Lil jest słowna.- Wszyscy próbujemy go jakoś pocieszyć. Syriusz cały czas z nim łazi, gada z nim. Ja się z nim uczę i podtrzymuję go na duchu. Ty rób to samo, co my wszyscy. Więcej nie można. On sam musi to sobie poukładać.
-Wiem.- Lika potrzęsła głową, powodując, że jej rude loki opadły na moje ramiona, do których się przytulała…

Przy okazji.
chciałabym was zaprosić na mojego bloga. Jest to nowy pamiętnik. Tym razem to typowy pamiętnik. Chciałam go prowadzić tutaj, ale ZKP się nie zgodziło, więc wytykam im język i zakładam sobie bloga.
Marlena McKinnon, to jej pamiętnik będę pisała:
http://marlena-mckinnon.bloog.pl
Nie będę się tutaj rozpisywać,ale powiem tylko, że nie będzie to pamietnik kolejnej słodkiej dziewczynki. Będzie ociekał jadem, ale nie zabraknie też dziewczęcego uroku. Jednym słowem zapraszam.
A na kolejną notkę u Aurory zapraszam w środę wieczorem.
o 20 :)
76.Potter kontra Evans, wojna musi trwać.

[ 10 komentarze ]


 
74. Syriusz postanawia dorosnąć!
Dodała Aurora Silverstone Piątek, 29 Sierpnia, 2008, 12:32

NoTKA, notka, notka... Z pozdrowieniami, buziakami i bez ceregieli...
Następna w poniedziałek...
pod tytułem: Łzy, czyli czymu pożegnania są taki mokre.
Czytajcie komentujcie, nie zabijajcie...
buziaki:*


W sobotę, to znaczy następnego dnia, poszliśmy z Syrkiem na spacer. Była juz wiosna, słonko świeciło ciepło, ptaki śpiewały słodko, wszystko budzi się do życia a i w powietrzu zapach miłości… To sprzyjało romantycznym spacerkom, TYLKO we dwoje.
-Czy ty na głowę upadłeś-?!?- wrzeszczałam na Syriusza, kiedy ten mi opowiedział, śmiejąc się rzecz jasna, co zrobili Severusowi Snape'owi
-Kotku, spokojnie. To były tylko żarty?- Syriusz beztrosko, nadal się zacieszał. Jejku jak on mnie czasem wkurza tą swoja totalną zlewką.
-Żarty? Ty jesteś pomylony? Wiesz co Remus mógł mu zrobić? Zastanowiłeś się, co by było gdyby James go stamtąd nie wyciągnął? Czy ty pomyślałeś co może sie stać kiedy go popuszczałeś?
-To był Smark, mała strata by była...
-SYRIUSZ!!!- on jest nawiedzony. O mało nie miał na sumieniu Snape'a. Jak się okazało ten kretyn czekał w krzakach obok korytarza prowadzącego do chaty. Coś do nich gadał i wtedy Syrek wyskoczył, że chciałby być taki jak oni: popularny, lubiany, wielbiony. I ze cały ich sekret, to znaczy klucz do tego sukcesu, tkwi na końcu tego korytarza. Wystarczy tylko tam wejść i ze skoro poznał juz ich sekret to pozwala mu iść z nimi. Już widzę jak on to mówi, tym swoim wyniosłym akcentem, takim męskim pewnym siebie głosem, nic więc dziwnego Snivelus to kupił i już szedł w stronę korytarza. Na szczęście Jim go wyciągnął w ostatniej chwili, zanim Remy go zdążył zaatakować.- Czy ty pomyślałaś, że to wszystko się mogło wydać? Remus i to ze jesteśmy animagami? Przypominam ci, że nielegalnymi animagami! Wiesz, ty to naprawdę czasem jesteś bezmózgowy!
-Nikt po za nim nas nie widział.
-A on? Wiesz, że on was nie znosi, jakby to rozgadał przez zwykłą zawiść?
-Nie wygada.
-Skąd wiesz?- jaki on jest tego pewien.
-Bo go zastraszyłem. Powiedziałem mu ze mamy potwora i jak piśnie słówko to go na niego naślę.-zrobiłam minę wymowną, że nie pochwalam.-Kochanie, nie gniewaj się!- zrobił słodką minkę.
-Co, nie gniewaj się?!? Powiedziałam ci żebyś się czasem zastanowił zanim coś zrobisz, bo potem mogą być nieodwracalne kłopoty. Wiem, że jesteś impulsywny, szalony i za to cię kocham, ale mogłeś go zabić...
-Od kiedy tak się martwisz Smarkiem?
-Tu chodzi o ciebie. Wiesz, co mogłoby być z tobą?- Syriusz spojrzał na mnie głęboko, chyba w tym momencie się zastanowił, że gdyby Remy-wilkołak coś zrobił Smarkowi to on i cała reszta by mieli za to kłopoty. Jednym słowem, żegnaj szkoło… Żegnaj kochanie, być może nawet Witaj Azkaban.- Nie chciałabym widzieć cię za kratkami w Azkabanie, rozumiesz?
Patrzyłam teraz na niego oczyma pełnymi żalu.
-Obiecuję, że będę myślał. A teraz co mam zrobić, żebyś się juz nie dąsała? Uklęknąc?- padł mi do stóp.-Przepraszam! Rory…
-Wstawaj!
-To co już się nie gniewasz?- cały czas klęczał i uśmiechał się do mnie subtelnie. To jest wariat jeden, zawsze wywróci wszystko tak, że kończymy śmiejąc się. Patrzył na mnie teraz do góry tak słodkim wzrokiem, że nie potrafiłam być zła.
-No nie gniewam się. Tylko proszę, dorośnij!
-A jak nie?
-To cię rzucę.- uśmiechnęłam się.- Chcesz tego?
-Nie.- skrzywił się.- No, to od dzisiaj dorastam. - podnosił je po woli, a jak wstał to mnie pocałował. Czyżby to było jego dorastanie?
Staliśmy pod chatkę Hagrida, który właśnie z niej wyszedł.
-Cześć!- powiedział.
-Witaj Hagridzie!- przywitałam go uśmiechem.
-A wy co?- zaśmiał się- Zakochani?
-Jak widać.- Syriusz okrążył mnie i stojąc za mną przytulił, kładąc przy tym brodę na moim ramieniu.
-Macie ochotę na herbatkę?
-Rory? Mamy ochotę?- spoglądnął na mnie z mojego ramienia…
-Mamy.- uśmiechnęłam się. Gajowy wypuścił nas dopiero na kolację.
Gajowy wypuścił nas dopiero na kolację, na której nie mieliśmy już ochoty nic przełknąć, bo musieliśmy pokonać wielki placek dyniowy, który upiekł. Czy będzie wszystko jasne jeśli dodam, że kochany „wujo” Hagrid nie ma zdolności kucharskich?






Następnego dnia siedziałyśmy z dziewczynami na błoniach. Chłopcy mieli całodzienny trening. Peter kręcił się z nami, ale w ostateczności nie bawiło go czysto babskie towarzystwo i poszedł popatrzeć na chłopków, z resztą zjadł nam wszystkie fasolki, zostawiając tylko te najobrzydliwsze… Remus miał wrócić jutro. Natomiast ja, Liz i Dolores leżałyśmy na kocu, na dworze. Lilka pisała sobie referat na eliksiry, na to kółko swoje, dlatego spędzał ten czas w bibliotece. Dolores w końcu też się zwinęła, pod pretekstem jakiegoś sprzątania, a skoro Remus jest na badaniach to mogła to zrobić bez kosztów randki. No to z Liz, zgodnie stwierdziłyśmy, że czas pooglądać trening. Petera już tam nie było, czyżby i to go znudziło? Albo prowiant mu się skończył. Dowiedziałam się dlaczego Jim jest taki przygaszony i dlaczego Liz ciągle wyje. Myślałam, że się kłócą, a tym czasem Liz dowiedziała się, że jej mama została przeniesiona do Francji, a jej rodzina ma wyjechać z niż i nie ma mowy, żeby skończyła Hogwart. Pocieszałam ją, no co innego mogłam zrobić? Była bardzo zmartwiona tym, że będzie musiała zostawić Jima.
-Liz, przecież nie wyjedziesz na koniec świata, Słoneczko…
-No tak, Roruś, ale to nie będzie miało sensu. To będzie koniec. Ja go tak kocham.
-Wiem, Liz.-znowu zaczęła wyć, a ja położyłam rękę na jej kolanie, a potem przytuliłam.
-Nie płacz! To nic nie da!
-Dobrze, że został mi tu jeszcze miesiąc…- pociągnęła nosem odsuwając się ode mnie.
-Wykorzystaj ten czas najlepiej jak umiesz.
-No tak, masz rację.
-A Jim już wie?
-Wie, podłamał się.
-Nie dziwię się…
-Ale widzisz on ma naukę musi zacząć się uczyć do sumów.
-Da radę.
-Nie chcę, żeby je oblał przeze mnie.
-Daj spokój! Dopilnuję go, żeby po twoim wyjeździe zaczął się uczyć. A na razie korzystajcie z każdej chwili. A teraz już się maż, bo chłopaki mają przerwę i tu idą.
-No co moje kwiatuszki?- zaśmiał się James- przyszłyście nas popodglądać?
-Skąd wiesz?- zaśmiałam się. Jim pocałował Liz, a do mnie przyległ spocony Syriusz.
-Ale śmierdzisz.- Syrek podniósł rękę do góry i teatralnie się powąchał. Zaczęłam się śmiać.
-E tam... bywało gorzej.
-Tak?
-Zapewniam cię.
-Łapa, weź ja przytul to przestanie marudzić!- rzucił Jim.
-Mówisz?
-Znam ją, podgaduje cię…- dodała Liz.
-Podgadujesz mnie?- popatrzył na mnie. Pokiwałam głową, a ten przytulił mnie i cmoknął w czubek nosa.- Okropna jesteś, ale i tak cię kocham.
-A ja ciebie nie.- zadrwiłam.
-Nie kłam!
-Kiedy macie mecz?- spytała Liz, przerywając Syriuszowi wymuszanie na mnie wyznania miłości.
-Za tydzień. Z Krukonami.
-A kiedy staniesz oko w oko ze swoim bratem? -spytałam Syrka.
-Na początku maja.- podły wykorzystywacz wykorzystał sytuacje, żeby skraść mi buziaka, kiedy się odwróciłam w jego stronę.
-A widziałam się z nim dzisiaj.
-Tak? Co chciał?
-A nic takiego. Nawet nie porozmawialiśmy, bo zgarnął go Snape i ci fanatycy Voldemorta.
-No, tak. Ma w koło samych podzielających matczyne poglądy. Nic juz z tego naszego Rega nie będzie. Rośnie z niego sługus Voldemorta.
-Przesadzasz. - wtrąciła Liz.
-Nie. Wiesz co on ma w pokoju? Cała kolekcje wycinków z Proroka na temat Sama-Wiesz-Kogo. Wie o nim wszystko o co byś go nie zapytała. On ma poprostu obsesje.
-Nie wiedziałam.
-Roruś, o której mamy porady zawodowe jutro?- kolejny raz temat się zmienił.
-Nie jutro, we wtorek, Jim.
-Ale o której?
-O 17.
No właśnie porady zawodowe, w końcu w tym roku sumy i trzeba wiedzieć z czego trzeba sie postarać, by zdać sumy, a potem by dobrze przygotować się do Owutemów. Ja byłam pewna co do tego co chcę robić. Chcę być uzdrowicielem. Co do tego nie miałam wątpliwości zawłaszcza po wakacjach. Jim stwierdził, że albo zostanie aurorem, jego marzenie lub zostanie sławnym graczem quidditcha, o tym też zawsze marzył, i że będzie grał w reprezentacji. Fakt, że miał predyspozycje. Trzeba było sobie to przemyśleć, bo w przyszłym roku trzeba było zapisać się na odpowiednie zajęcia.

-Zapomniałbym.-Jim walnął się ręką w czoło.-Musimy odzyskać pelerynkę od Filcha.
-Dziś?- spytałam.
-Siostrzyczko? Ja ciebie nie poznaje.
-Łapa ma na mnie zły wpływ.- trzasnęłam go w udo, czując dziką satysfakcję.
-Dlaczego ja?
-Ej! Ona, odkąd jesteście razem ma same szlabany, jeszcze trochę i będzie miała ich więcej ode… od nas.
-Nie, tak źle chyba nie będzie.- Syriusz się zaśmiał.- To dobra dziewczyna. Bo moja dziewczyna. Co prawda, trochę niepokorna... –pochylał się już do buziaka, kiedy ja wrzasnęłam:
-co?
-Już spokój gołąbki. Trzeba ustalić plan- przerwała nam Liz.-Ja rozpalę ognisko w korytarzu w odpowiedniej odległości.
-Liz? Ty też taka niepokorna? – Zażartował Syriusz, kiedy Jim, ją przytulał.
-No, co? Mnie ze szkoły nie wywalą.- uśmiechnęła się przybliżając głowę do ramienia.
-W sumie.
-A my w tym czasie wślizgniemy się do jego gabinetu i ją znajdziemy. Świetny pomysł, Liz!
-Kochanie, jesteś genialna!- powiedział James sam do siebie, kiedy trzymał już swój ukochany czarny paszcz w ręku. Liz świetnie odegrała swoje zadanie. Rozpaliła płomień, a potem udała głupią, że nie wie co się dzieje. Filch zaprowadził ją do McGonagall, a ta jej uwierzyła. Było wcześnie więc nie mogli jej wlepić szlabanu za szwędanie się po zamku. A czy taka przykładna uczennica mogła rozpalić ogień umyślnie, prawda? Po prostu przez przypadek przewróciła pochodnie, bo się czegoś przestraszyła, a woźny powinien się w ogóle cieszyć, ze była na tyle przytomna, żeby po niego pobiec, zanim cała szkoła stanie w płomieniach..

[ 14 komentarze ]


 
konkurs na koniec wakacji
Dodała Aurora Silverstone Środa, 27 Sierpnia, 2008, 16:50

Jak obiecałam przygotowałam dla was konkurs na zakończenie wakacji. Polegał on będzie na odpowiedzenie na "kilka" pytań. Konkretnie jest ich 41.
Odpowiedzi poprsze przesyłać na mojego maila:
aurorasilverstone@interia.pl
do 5 września.
Potraktujcie to jako zabawę, nie ściągać :-D
nikt wam głowy nie urwie jeśli nie znacie odpowiedzi :D
Jednak przewidziane są nagrody :D
Dla 3 najszybszych osób oraz dla 3 które znały najwięcej porawnych odpowiedzi.
Ogłoszenie wyników w niedziele 7 września.
Pozdrawiam i zapraszam do zabawy.



1.data urodzenia Aurory:
2. Aurora miala brata, zbyt prostym pytaniem byłoby podanie jego imienia, dlatego zapytam ile lat Klaudius był od niej starszy?
3.Podczas pewnej wizyty na Pokątnej James z Syriuszem przykleili się do witryny sklepowej. Co wtedy tak szaleńczo oglądali?
4.sowa Aurory to...
5.Do jakiego domu należała Liz Wool?
6.Komu huncwoci odwalili swój pierwszy numer?
7.jak miał na imię pierwszy chłopak Aurory?
8. Ktora z wymienionych nie jest współlokatorka Rory:
Dothy, Am, Sue, Lilka, Dol,
9. Jaki pierwszy prezent James dostał od Lilki?
10.Na jakiej pozycji grał James na początku swojej kariery w szkolnej drużynie?
11.co podła Aurora zafundowała Lucjuszowi w akcie zemsty?
12.jak miał na imię chłopak, o którego o mało nie pokłóciły sie Lilly z Aurorą?
13.jak na imię miała Matka Eddy'ego?
14.po co Aurora poszła do domu swoi rodzi/cow piewszy raz po tylu latach?
15. Dlaczego Greyback porwał Remusa?
16.Jaki nauczyciel darzył(a) Aurorę szczególnymi względami?
17.Co zaatakowało Aurorę, podczaas jej pierwszej wizyty w zakazanym lesie?
18.Jak nazywał sie profesor wampir?
19. Za co Aurora zarobiła swój pierwszy szlaban?
20. jak miała na imię pewna wariatka, która za Potterem pojechała nawet na obóz sportowy?
21.Jak nazywa sie aktorka udzielajaca twarzy Aurorze?
22.podaj okoliczności pierwszego pocaunku Aurory i Syriusza.
23.Gdzie Remus poznał Dolores?
24.Czym było na prawdę było kółko poetyckei?
25.Co wylądowało na twarzy Aurory wylane z fiolki przez Eveline?
26.Jakim zwrotem dośc niefortulnnym przejezyczneniem Aurora okresliła telewizor?
27.Z kim Aurora spotkała się nieoczekiwanie na kawie podczas swojej wizyty na pokaątnej w wakacje przed 5 klasą?
28.Co najbardziej zaiteresowało małą Nimfadorę, podczas wizyty Aurory i Syriusza u Andromedy?
29. O co pokłociły sie Aurora z Lilly? do tego stopnia, ze nie odzywały się przez kilka tygodni?
30. kto został wreszcie zastępcą Aurory?
31. jaki był sens legendy o willi?
32. Czemu Irytek "słuchał się" Aurory?
33.Ile sióstr miał Charlus Potter?
34. Po kim Aurora odziedziczyła swoje imię?
35. kiedy Aurora "poddała sie" w końcu Syriuszowi?
36.Czym był ów przerażliwy wrzask który przerwał pocałunek Aurory i Syriusza?
37.Jakim zwrotem tylko Syriusz określał Aurorę?
38.Jakiego prezentu Aurora nie zapomni do końca zycia?
39 co syriusz zrobił żeby Aurora miała niezapomniane walentynki?
40. Czyją śmierć widziała Aurora, ze mogła ogladać Testrale?
41. co stało się z pelerynka niewidką, że Aurora musiała uciekać ze szbanu by wyprowadzić chłopaków z zamku?

[ 6 komentarze ]


 
73. Potęga miłości...
Dodała Aurora Silverstone Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 16:14

Oddaję w wasze ręce nową notkę... Co do kolejnej to powiadomię Was w komciach, które mam nadzieję będa liczne.
Z tego miejsca chcę pozdrowić
*Martę, która zawsze mnie wspiera :D
*Dianę, która nie może sie doczekać notki i na mnie nie mal krzyczy
Aj, nie będę wymieniać bo przedłużam, dziękuję wam wszystkim za wszysko i ze czytacie i komentujecie...
buziaki i juz sie zamykam :***


Profesor zamarła, a po minucie pokazała palcem na drzwi, wyrzucajac mnie z gabinetu. Nawet nie dostałam szlabanu. Opowiedziałam o tym Syrkowi. Powiedział mi że przegięłam i ze psorka chciała dla mnie dobrze, a ja niepotrzebnie się uniosłam i że obraziłam ja. Powinnam chyba przeprosić, tym bardziej że McGonagall chodzi od tamtego czasu przygaszona. Z resztą nie tylko ona, bo Jim też od kilku dni jest jakiś nie swój. Jest mi głupio. Dlatego zamówiłam przez sowią pocztę kwiaty. Syriusz dał mi do myślenia i spowodował moje wewnętrzne wyrzuty sumienia. Czułam że muszę ją przeprosić, nie powinnam była, miał rację. Poszłam do gabinetu pani profesor z bukietem słoneczników, dowiedziałam się, że je lubi. Zapukałam.
-Proszę!- usłyszałam. Zaraz po tym weszłam do gabinetu.
-Mogę?-zapytałam niepewnym głosem.
-Tak.- powiedziała smutno.
-Pani profesor...
-Co cię sprowadza?- powiedziała i dodała z goryczą- do oschłej kobiety.
-Wyrzuty sumienia.
-Interesujące.
-Pani profesor, nie chciałam pani urazić. Nie wiem dlaczego tak powiedziałam, bo tak nie myślę...
-Auroro...- jej głos zaczął nabierać ciepła.
-Jest pani surowa, ale nie odczułam nigdy oschłości z pani strony...- mówiłam szybko nie patrząc jej w oczy.- Przepraszam, a to dla pani- podałam jej kwiaty. Uśmiechnęła się i powiedziała:
-Dziękuję. Aurorko, wiem, że uczniowie mnie odbierają jako zimną jędzę. Sama sobie stworzyłam taki wizerunek. Usiądź, proszę. Coś ci opowiem.- pokazała ręką na krzesełko przy jej biurku. Podeszła do kredensu i wyjęła filiżankę. Nie pytając mnie o nic nalała mi herbaty, a potem usiadła naprzeciwko mnie.- Twierdzisz, że nigdy nie byłam zakochana?
-Nie mogę tego wiedzieć, ale jeśli mam być szczera to nie wygląda pani na kogoś takiego.
-Kiedyś byłam inna. Byłam taka jak ty... wesoła, przebojowa, pełna życia, zakochana. Zaraz po skończeniu szkoły spotkałam tego jedynego…-profesor mówiła rozmarzony głosem. Raz po raz robiła krótkie pauzy. Widziałam jak szkliły jej się oczy.- Miał blond włosy, głębokie, niebieskie oczy i kochał mnie na zabój. Ja jego też. Ale nasze drogi nie miały się wtedy złączyć w jedną. Wybuchła wojna... Zack był mugolem, został powołany do wojska, musiał iść i walczyć. Tak się o niego bałam. Zaręczyliśmy się.- nerwowo obróciła pierścionek na swoim palcu.- wyjechał. Miałam złe przeczucia… Nie mogłam bezczynie czekać… Tak straszni się bałam, że coś mu się może stać. Gdyby tylko zechciał pomogłabym mu zniknąć, ale nie uważał, że taka jest jego powinność: walczyć o wolność. Postanowiłam ruszyć za nim. Zaciągnęłam się do służb sanitarnych. O nic nie pytali, ani o dokumenty ani o nic innego ważne były tylko szczepienia. Wyruszyłam na front jako sanitariuszka. Odnalazłam Zacka....- w oczach zebrały jej się łzy, teraz było je widać wyraźnie.- było za późno, nie zdążyłam… Nie zdążyłam przekonać go by ze mną wracał.... Auroro, on mi umarł na rękach.- zaczęła płakać. Położyłam rękę na jej dłoni. Też byłam bliska łez to takie romantyczne i smutne zarazem.
-Tak mi przykro.
-Wiesz jaki to przeraźliwy ból w piersi… Jak czuje się ból, kiedy umiera ktoś kogo kochasz. Najbardziej… z całych sił? A wiesz jak silny jest gdy ty na to patrzysz? Rozrywa ci serce… Nic więc dziwnego, że zamknęłam się na uczucia. Nigdy nie pokochałam innego mężczyzny. To był jedyny, była z nim do końca. Widziałam jak umierał Nie chciałam tego znowu, bałam się, że gdy kogoś pokocham mogę znów to przeżyć. To wydarzenie pozostawiło po za blizną w moim sercu jeszcze jeden ślad… Od tej pory widzę tresale.
-Tresale? Co to takiego?
- Stworzenia, które ciągną nasze szkolne powozy.
-Wiedziałam, a oni mi nie wierzyli. Mówili że jestem stuknięta, bo oni nic nie widzą.
- Bo nie widzieli. Może je zobaczyć tylko osoba, która widziała śmierć na własne oczy, będziecie to mieć w tym roku na zajęciach… Przepraszam cię, chciałabym zostać sama.
-Rozumiem.- podniosłam się z krzesła.- jeszcze raz przepraszam.
Wyszłam. Poszłam do dormitorium, szłam nie co przerażona tym co mi opowiedziała. Po drodze spotkałam Syrka i na jego widok opłynęła mi łza po policzku. Pomyślałam sobie w tym momencie jak bardzo go kocham. I poczułam się na chwilę na miejscu McGonagall. Wyobraziłam sobie jakby to on leżał na polu walki i umierał mi na rękąch…
-Skarbie? Wszystko w porządku?
-Tak.- otarłam łzę. Ja głupia, jak ja mogę tam myśleć ogóle, on tu jest obok i zawsze będzie.
-Na pewno?- przytulił mnie.
-Tak.
-To czemu się mażesz?
-Wzruszyłam się.
-Rozumiem.
-Syriusz?- wtulona w jego ramiona, podniosłam głowę. Patrzył na mnie pytającym wzrokiem.-Kocham cię, wiesz?
-Wiem.
-A ty mnie kochasz?
-Nawet nie pytaj. Oczywiście, że cię kocham. I to bardzo.
-To mnie przytul i mocno pocałuj.- nie musiałam mu dwa razy powtarzać. Ścisnął mnie mocniej i całował… Oderwał wargi od moich.- Idziesz na astronomię? Czy chcesz zarobić następny szlaban za wagary?
-Nie, nie chcę. Wystarczą mi te, które mam teraz.
-To chodź- złapał mnie za rękę.
-A zeszyt?
-Mam twój, bo przepisywałem notatki.
Usadowiliśmy się w ostatniej ławce. Całą lekcję się ściskaliśmy, gadaliśmy, aż sprowokowaliśmy profesora Wellmana do sprawdzenia nam pracy domowej. Której oczywiście zapomniałam wziąć z pokoju. Nie muszę mówić, ze zarobiłam szlaban? Kolejny! Remus się ze mnie nabijał. Chociaż z drugiej strony żałował, że nie będę mogła pójść z chłopakami do chatki podczas pełni. No, co ja poradzę? Strach pomyśleć co tam się będzie działo. Ostatnie kilka razy tak się wydzierali, że teraz w wiosce chodzą wieści, że tam straszy.


-Idziesz z nami?- zapytał Jim, kiedy szykowali się do wyjścia.
-Niestety.
-A nie dasz rady dojść do nas?- zapytał Syriusz, który już łapał mnie w objęcia i dawał mi do zrozumienia, że już za mną tęskni.
-Mam posegregować wszystkie mapy nie dam rady. Szybko stamtąd nie wyjdę...
-Ale pomożesz nam wyjść z zamku?
-Tak, wyrwę się do toalety około 11.
-Będziemy czekać w pokoju wspólnym.
-Dobrze.
I tak się stało. O tej porze pokój wspólny był już zwykle pusty… Pewnie zapytacie dlaczego nie wzięli pelerynki? Jim był tak bezmyślny, że przypadkowo zabrał ją Filch, bo była w torbie, którą zarekwirował. Zupełnie nie wiem jak mu się to udało. Musimy ją odzyskać!
Zmieniałam się w ptaka. Obleciałam korytarz sprawdzając czy jest czysto. Umówiliśmy się, że gdy droga będzie wolna zrobię im kółko nad głową. Tak jak zawsze. Było czysto. O dziwo nie natrafiliśmy na Filcha. Co jest naprawdę niespodziewane. Chłopcy wyszli z zamku…

A właśnie. Kochamwc o jakich łeach merytorycznych mówisz? chciałabym wiedzieć, chociazby po to by móc je wyeliminować.Mogłabyś skrobnąć do mnie maila albo napisać na gg:
aurorasilverstone@interia.pl
gg:5816921
ps. Dziękuję za 24h twojego życia.

[ 16 komentarze ]


 
72. Czy to koniec Hogwartu?
Dodała Aurora Silverstone Czwartek, 21 Sierpnia, 2008, 16:06

Przepraszam Was, że tak późno, ale to nie moja wina... Miałam awarię i już się bałam, że w ogóle dziś się nie uda...
Opatrzność jednak czuwa...
Muszę wam powiedzieć, że podczas tego odcięcia od internetu powstała niespodzinka dla was, w postaci przygotowywanego prze ze mnie konkursu na koniec wakacji...
Dobra nie przedłużam,
Notka, for you :*


Mieliśmy trochę odpoczynku zanim przyszło nam wrócić do szkoły. Nowy rok, 1 stycznia przypadł na piątek, a do szkoły wracamy dopiero w niedzielę, po to by w poniedziałek z samego rana ruszyć na zajęcia. Tego w szczególności nie mogę się doczekać…
W niedzielę spotkaliśmy się wszyscy w pociągu. Tradycyjnie zajęliśmy dla siebie cały przedział, w którym za naszą sprawą zawsze było głośno, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. W naszej paczce nie można było się nudzić, zawsze było pilion pięćset powodów do śmiechu. Dziś na przykład największym powodem do śmiechu był James, który wciąż „trochę” marudził, że jesteśmy okropni i jak my w ogóle mogliśmy być tak podli, żeby ukrywać przed nim to co ukrywaliśmy.
-Może byś nam w końcu to wybaczył- wycedził Syriusz.- Cały czas tylko marudzisz, że ci nie powiedzieliśmy. Mamusia cię nie uczyła, że trzeba się cieszyć szczęściem bliskich, a nie unieszczęśliwiać ich swoją ponurą miną i ciągłym marudzeniem?
-Ale ja się na prawdę cieszę! Wiem, że lepszego szwagra dla mnie nie znajdziesz!- pokazał zęby i wyciągnął ręce przed siebie, rozkładając je w połowie ugięte nad głową.-Macie moje błogosławieństwo!
-O dzięki ci wielkie, dobrotliwy magu!- zaśmiał się Syrek.
- A swoją drogą, braciszku, to jak ty to sobie wymyśliłeś, że może powinniśmy chodzić po szkole z ogromnymi transparentami, że jesteśmy parą?
-No, nie. Rora, nie przesadzaj! Ale mogliście powiedzieć chociaż swoim przyjaciołom, w końcu to nie jest jakaś błahostka…
-Nie chcieliśmy się chwalić.
-No, ale skąd mogliśmy wiedzieć?
-Domyślić się?- rzucił Black.
-No tak, z tym wyjątkiem, że nie dało się.
-Ja tam od dawna coś podejrzewałem- wtrącił się Remus.
-I nic nam nie powiedziałeś!?!- wydarł się Jim. On się naprawdę czuł źle z faktem, że się nawet nie domyślał, że to ja mogę być tą dziewczyną. Nawet nie brał mnie pod uwagę w swoich rozważaniach.
-A co miałem plotki roznosić?- oburzył się Lupin,a le jednocześnie nabijał się z kumpla, bo James za bardzo to przezywał.- Skoro oni nic nie mówili to znaczy, że nie zależało im, żeby wszyscy wiedzieli, no nie?
-Masz rację- rzucił James na odczepnego, ale wszyscy widzieliśmy, że się nie pogodził z faktem, że ani najlepszy kumpel, ani jedyna siostra NIC MU NIE POWIEDZIELI. Był tak słodko wściekły, że nie mogłam wyrobić ze śmiechu. On był taki zabawny kiedy się denerwował…
Pociąg zatrzymał się, a my powędrowaliśmy w kierunku Wielkiej Sali. Byliśmy straszecznie głodni, nasze żołądki przyrosły do krzyża, a kiszki wydawały przeraźliwy dźwięk, manifestując to, że są strasznie puste. A jeszcze przed nami była ceremonia przydziału… Więc na jedzenie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać…
Teraz już się nie kryliśmy z Syriuszem z faktem, że ze sobą jesteśmy. Prawdę powiedziawszy to kryliśmy się tylko dlatego, ze baliśmy się braku akceptacji ze strony Rogasia, a skoro on już wiedział i to akceptował, to nie było już najmniejszego powodu by to ukrywać przed resztą świata, który nawiasem mówiąc w ogóle się dla nas nie liczył. Podążaliśmy sobie śmiało przez błonia i szkolny hol trzymając się za ręce. Jakże zniesmaczoną minę z tego tytułu miały fanki Syriusza, gdyby chociaż jedna z nich była bazyliszkiem, to Syrek juz znowu byłby stanu wolnego. My jednak niewiele robiliśmy sobie ze złośliwych spojrzeń, dla niego istniałam tylko ja, wpatrywał się z uśmiechem w moją buzię, składał na ustach pełne miłości pocałunki. Dla mnie też liczył się tylko jeden element tego świata, miał na imię Syriusz, wiedziałam, że on straszliwie mnie kocha . Świadczył o tym każdy jego uśmiech, każdy pocałunek, każde słowo jakie do mnie mówił, a każdy gest jaki wykonywał, powtarzał ciągle te trzy słowa: „Kocham cię, Rory”.

Cóż mój związek z Syriuszem ma swoje dobre i złe strony. Po pierwsze Łapka jest słodki, tak bardzo dobrze się przy nim czuję, jest taki kochany, mój świat bez niego byłby próżnią, w której nie mogłabym istnieć, udusiłabym się z baraku powietrza, a z drugiej te dziewuszyska patrzą na mnie wilkiem, najchętniej by mnie zabiły. Mam je co prawda daleko gdzieś, ale to one są bardzo uciążliwe, wczoraj na przykład dostałam szkolną sową czekoladki, od “Syriusza”. nie wzbudziło to we mnie podejrzeń, bo mój Misiek nie miał własnej sowy, a wiedział, że lubię romantyczne gesty. Jednak kiedy tylko zjadłam jedną z nich spędziłam całe popołudnie i noc w skrzydle szpitalnym z ostrym zatruciem. Mój kochany cały czas przy mnie siedział, podtrzymując mi miskę kiedy rewolucja w moim żołądku kazała go opróżnić. Był zły. Serce mu się kroiło patrząc jak się męczę, to było widać. Siedział przy mnie całą noc, nie dał się wyrzucić pielęgniarce.
Innym razem jakaś wywłoka podrzuciła mi łajnobombę do torby, nie mam pojęcia kiedy i gdzie to zrobiła. Jeszcze innym jakaś wariatka coś się do mnie pluła, ale Syriusz podszedł do mnie wziął mnie za rękę, a tamtą z pogardą zmierzył wzrokiem. To wszystko jednak nie było wszystkim co mnie spotkało, to nie był też szczyt. Rozpoczęła się prawdziwa wojna między moimi wielbicielami, a wielbicielkami Syriusza. Moi byli, co prawda, mądrzejsi, bo żaden się na Syrka nie rzucił, chociaż nie powiem, że nie byłoby romantycznie gdyby się o mnie bił, nie próbowali też go otruć ani nic z tych rzeczy. Oni prowadzili po prostu wojnę okopową, nie ruszali się z miejsca, lecz prowadzili ataki z ukrycia. To była taka walka w konspiracji. Najlepsza była wojna na plakaty. Obydwa obozy zaczęły wylepiać ściany w całym budynku szkoły napisami w stylu: pochodzące od fanklubu Syrka “Aurora Silverstone to....” “Na co pod spodem była odpowiedź wsiadająca na tę, która to napisała to jeszcze bardziej wulgarna. Właściwie, to moi adoratorzy wspierali Syriusza w walce o moje dobre imię. To bardzo miłe z ich strony…

Black i Silverstone-czy to koniec Hogwartu?
Każdy z nas zauważył, ze od początku nowego roku na szkolnych korytarzach dzieją się dziwne rzeczy, wręcz mrożące krew w żyłach. Złowrogie wrzaski, poszturchiwania, szamotaniny, przekleństwa rzucane nieustannie i całe ściany przestają być widoczne za sprawą pokrywających je plakatów z napisami wielbiącymi i obrażającymi przewodnicząca naszej Rady Uczniowskiej, pochodząca z piątego roku Gryffindoru, Aurorę Silverstone. Istną wojnę wywołało jej związanie się ze ścigającym gryfońskiej Drużyny Quidditcha, uznawanym powszechnie i bezapelacyjnie za “najsłodsze ciacho”, Syriuszem Blackiem. Każda chciała by słyszeć od niego kochanie, ale jego serce skradła, jak się okazuje, właśnie siostra jego najlepszego przyjaciela… Świat nie pozostawił jednak obojętnie tej czystej niesprawiedliwości, rozpętało się piekło, rozgorzała otwarta wojna. Wojna, w której udział biorą dwa wrogie obozy: Fanki Syriusza kontra wielbiciele Aurory. Walczą oni nie tylko słowie, ale i czasem dochodzi do rękoczynów, co ciekawsze nie oszczędzają one nawet samej zainteresowanej. Silverstone już kilka krotnie ucierpiała z powodu swojej miłości. Czy nie mądrzej byłoby się rozejść? Byłoby to z pożytkiem dla wszystkich…
Co równie interesujące związek drugiego “ciacha” niejakiego Jamesa Pottera z pewną trzecioklasistką nie wywołał takiej burzy. Czyżby wpływ na to miało wyrzucenie ze szkoły Eveline Dawson, która to przypominam potraktowała Silverstone nieznaną substancją, tak że ta wylądowała w Szpitalu magicznych schorzeń im. Świętego Munga. Czyżby ta lekcja niczego jej nie nauczyła?
Najgorszym jest jednak fakt, że wobec poczynań uczniów bezsilni są nauczyciele, a nawet dyrektor. Czy ten związek oznacza koniec tej szkoły? Może jeśli chcemy zachować, życie powinniśmy zaprzestać edukacji, bo nie ma tutaj dla nas nadziei, bo nic ni zatrzyma tej rewolty skoro tej masakry nie zakończyły nawet słowa, które padły z ust...


-Czy ty myślisz, że ja pozwolę ci to wydrukować?- powiedziałam do naczelnej naszej szkolnej gazetki.
-A nie?
-Nie, Rito. Doskonale wiesz, że dałam ci wolną rękę, możesz pisać co chcesz i jak chcesz. A tego w życiu… nie ma mowy! Tego nie wydrukujesz. I jeszcze to zdjęcie…. Skąd ty je wytrzasnęłaś?
-Co nie pozwolisz mi tego wydrukować, tylko dlatego, że jest o tobie?
-Nie. Umawiałyśmy się, że dajesz mi tekst do przeczytania, a ja je akceptuję, albo nie. Na ten się nie zgadzam. Koniec tematu.
-Wykorzystujesz swoją pozycję.
-Nie. Jeśli to by było o kimś innym też bym ci nie pozwoliła! Ten tekst jest jadowity i nie prawdziwy! Rita, albo zaczniesz pisać z sensem to co rzeczywiście się dzieje, albo się pożegnamy. Jest wielu chętnych do pisania, nie jesteś jedyna.- powiedziałam po czym wyszłam z redakcji naszej szkolnej gazetki trzaskając drzwiami. Co ona sobie myśli? Przecież to nie jest aż taka wojna. Co prawda fanki Syrka chciały mnie zabić, ale po tym jak Sonia Ween podpaliła mi włosy Syrek się wściekł i podczas obiadu wstał i złożył oświadczenie:
“Chciałem złożyć oświadczenie. Aurora Silverstone, to moja dziewczyna, kocham ją i nie życzę sobie, żeby spotykały ja jakiekolwiek nieprzyjemności z tego tytułu. Moje wielbicielki, które stwierdzam, że upadły na głowę mają się trzymać od niej z daleka. Jeśli jeszcze raz, któraś z was coś jej zrobi to nie ręczę za siebie. Zapomnę, że mam do czynienia z dziewczynami “.
Wszyscy patrzyli wtedy na niego jak na stukniętego. Poszedł sobie w środku obiadu , stanął koło stołu nauczycieli i wycedził taki tekst. Mnie serce urosło mało nie rozsadzając piersi. Jaki on jest kochany i jaki romantyczny… Każda by chciała mieć takiego wariata…
Wiecie co? One od tej pory omijają mnie szerokim łukiem. Ataki na moja osobę są prowadzone wyłącznie przez propagandę, mam na myśli te głupie plakaty. Więc pomogło…

W lutym, jak z resztą co roku były walentynki. To takie niezmienne… Wiecie jaką miałam niespodziankę? Dostałam całą, ogromniastą kupę walentynek (jak zawsze) z tym tylko, ze w tym roku była bardzo ogromna. Pewna ślizgonka, mało nie spadła z Lanki przy swoim stole, kiedy zobaczyła, jak kopiec kartek prawie mnie zasłania. A większość była od mojego faceta. Na dodatek było tyle różnych wzorów. Wydał na prawdę mnóstwo kasy, aż mi głupio było, bp ja mu dałam tylko malutkie pluszowe serduszko, które kupiłam w Hogsmeade, podczas ostatniego wypadu. Chociaż z drugiej strony to był dowód na to, że rzeczywiście tak mnie kocha, a wspominając jeszcze to jego wystąpienie… Jejku, jaką ja jestem szczęściarą… Chyba nie zasługuję na takie szczęcie…
Moje wyrzuty sumienia, związane z kosztami, jakie poniósł Syrek, uspokoiło jednak to co Lilly dowiedziała się od Jima. Nie wiem jak to się stało, że rozmawiali ze sobą i się przy tym nie pogryźli że w ogóle ze sobą rozmawiali, bo zaraz wam opowiem jaka akcja miała miejsce w połowie stycznia. Mają od tamtego czasu znowu na pieńku. W sumie to ja tez się wtedy na Lilkę wkurzyłam, ale o tym zaraz. No, to Syriusz podobno przez długie tygodnie myślał co zrobić by jego kartka nie utonęła w stosie tych, które mam dostać. No to w końcu wpadł na pomysł, żeby rzucić na swoje kartki zaklęcie mnogusa. Każda przeczytana przez mnie kartka nie od Syriusza powodowała, że kartki od niego się mnożyły dając imponującą ilość. Kocham go! Jest taki słodki, ale miał pomysł. Normalnie rozpływam się i zacałowałabym go na śmierć, normalnie… To były nasze pierwsze walentynki. I wiem, że będą niezapomniane. Nie, wcale nie mówię o tym szlabanie , który zarobiliśmy. Za co? To juz niech będzie nasza słodka tajemnica. W każdym razie tydzień z głowy. Ale o tym, że naprawdę ujął mnie swoją pomysłowością i romantyzmem. Nie da się go nie kochać i wcale się nie dziwię, że one chcę mnie pozabijać, bo ja też bym na ich miejscu nie mogła znieść faktu, że to jakaś inna jest traktowana, przez niego jak bogini.
A co do Lilki i jej “wyczynu”… Otóż tego dnia miała zły dzień. Wsiadła na bogu ducha winną Liz do tego stopnia, że dziewczyna, bardzo z resztą wrażliwa, z płaczem wyleciała z Wielkiej Sali. O co poszło? Lilka zaczęła na nią najeżdżać, że co ona sobie wyobraża… Dlaczego siedzi przy stale gryfonów skoro nie jest z tego domu. Nawyzywała ją i w ogóle jeździła po niej jak po pastowanej podłodze. James z kolei wsiadł na Lilkę, co ona sobie wyobraża. Poparłam go, powiedziałam Lilce, że przegięła. Bardzo lubię Liz i nie pozwolę nawet mojej najlepszej kumpeli obrażać ja bez powodu. Tym bardziej że Liz siedziała z nami przy posiłkach już od dawna, podobnie jak Dol i do tej pory jej to jakoś nie przeszkadzało. W ogóle nie wiem co jej odbiło i skąd w niej było tyle złośliwości… Nie musze mówić, że Ruda się na mnie obraziła? A wielki foch poszedł po tym jak powiedziałam jej w pokoju, że jest zwyczajnie zazdrosna o Jima i że pewnie chciałaby być na miejscu Liz i stąd to wszystko. Szalę furii przeważyła jednak to powiedziałam że Syrek tez tak uważa. Po prostu się wściekła. Zaczęła na mnie wrzeszczeć, ze to ONA z akcentem dokładnie na to słowo, nie chce Pottera, a nie odwrotnie. Nie odzywałyśmy się dwa tygodnie. Po tym czasie jakoś same z siebie zaczęłyśmy normalnie ze sobą rozmawiać. To znaczy Lil zaczęła znowu używać języka do porozumiewania się ze mną. Przeprosiła Liz i teraz jest w miarę ok.
Ale to nie koniec moich problemów. Po tym jak dostałam N z Transmutacji, nie wspominając o regularnych Z profesor McGonagall wezwała mnie do swojego gabinetu. Dostałam kazanie o tym, że się ewidentnie nie uczę, że sprawiam problemy wychowawcze, bo mam średnio cztery szlabany tygodniowo. Nawiasem, mówiąc niewiele mi brakuje do chłopaków…
-Auroro, ja rozumiem, że przechodzisz trudny okres…
-To nie jest trudny okres, pani profesor.
-Wiem, że dojrzewasz i potrzebujesz matki, ale...
-Do czego pani zmierza?- nie miałam pojęcia co ona ode mnie chce, starałam się być grzeczna, ale fakt, że tutaj byłam, zamiast obściskiwać się w Pokoju Wspólnym z Łapę doprowadzał mnie do szału.
-Auroro, rozumiem, że się zakochałaś. Pan Black to przystojny i fajny chłopak- to mało powiedziane.- ale żeby od razu rzucać naukę? Ciągle masz szlabany. Pamiętaj, że Masz Sumy w tym roku. Musisz je dobrze zdać...
-Nie rzucam nauki! Uczę się! Fakt, że przez t szlabany mam na to mniej czasu, bo chcę też pobyć z chłopakiem. A to juz nie moja wina, że się zakochałam. Pani nie wie jak to jest.
-Nie sadzę...
-Wątpię, żeby tak oschła kobieta jak pani była kiedykolwiek zakochana!

[ 22 komentarze ]


 
71. Syndrom dnia po...
Dodała Aurora Silverstone Niedziela, 17 Sierpnia, 2008, 15:00

Rano znalazłam ich w pokoju gościnnym, w którym spała z Edem. Czy ona rozum postradała? No, dobra ja też spałam z Syrkiem u mnie w pokoju, Jim z Liz na kanapie, a na drugiej Remy i Dolores, ale tak się składa, że my ze sobą chodzimy! A oni poznali się tego wieczoru. Kiedy otworzyłam drzwi sypialni Edy mignął mi mijając mnie w drzwiach. Spojrzałam na niego przestraszonym wzrokiem, a gdy mnie minął odwróciłam się nadlal gapiłam się jak trol na wyjście z buszu. W takim stanie usiadłam na łóżku obok Lilly.
-Przepraszam- powiedziała smutno.
-Za co ty mnie przepraszasz?
-Za siebie- zaczęła płakać, a ja odgarnęłam te jej rude kłaki, pocałowałam w łepek i mocno, ale to bardzo mocno ją przytuliłam.
-Nie płacz! Nie masz za co mnie przepraszać.
-Ale ja... Co ja zrobiłam? Zrobiłam z siebie zwykłą dziwkę...
-Przestań! Nic się w końcu nie stało! Tylko spaliście w jednym łóżku.
-No… tak… nie mogłam zasnąć w ogóle... A jak zasnęłam to nie co potem było- łkała.
-Przestań. Nic się nie stało, na pewno.
-A jak się stało? On się chciał do mnie dobierać…
Pociągnęła nosem, wyrwała się z mojego uścisku by go otrzeć. Lilly wyglądała tragicznie, nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Byłam wściekła, na niego, że smiał się tak zachować, na nią że mnie nie posłuchała, i na siebie, przede wszystkim, że na to pozwoliłam. Czułam się niemniej winna niż ona. Też miałam ochotę się rozbeczeć, ale nie mogłam. Musiałam się przy niej trzymać. Siedziałam i słuchałam, ale zarazem szukałam sposobu by jej pomóc. Byłam pełna złości. Było mi też jej szkoda… A to ostatnie zdanie… to już była dzika furia we mnie.. nie mogłam się teraz podnieść… Ale… Niech ja stąd tylko wyjdę… niech on tylko wpadnie w moje ręce…
-Lilusia- przytuliłam ją. Zabiję go!
-Jaką ja jestem kretynką…. Co ja sobie myślałam? Chciałam zrobić na złość Potterowi.-Co?-I mam. Beznadziejna jestem Czuję sie strasznie.
-Kochana, daj spokój...
-Pewnie juz nie będziesz chciała zadawać się z taką puszczalską...
-Lilka! Wiem, że taka nie jesteś. A po za tym nie wolno kogoś oceniać po jednym głupim wyczynie. Dla mnie nie jesteś żadna puszczalska. Rozumiesz!
-Tak.- pokiwała głową i wzięła oddech. Przytuliła się do mnie, a po policzku spływały jej łzy- ale przepraszam.
-To ja cię przepraszam, za to że nie miałam wystarczająco rozumu by to przerwać.
-To moja wina, nie twoja. Nawrzeszczałam na ciebie. Nie powinnam. Mam tylko nadzieję, ze nic mi nie zrobił jak spałam.
-Na pewno nie!- mam nadzieję! Nawet gdybym go spytała to i tak by mi powiedział, że nic nie zrobił
-Tak mi wstyd za siebie....
-Wiem, już nic nie poradzimy musisz zapomnieć- pocałowałam ją w czoło. Wtedy do pokoju , bez żadnego pukania, wszedł Jim.
-O, tutaj się schowałyście! –zawołał entuzjastycznie, ale kiedy zobaczył, że Lilka płacze, dodał troskliwym głosem- Co się stało? Liluś? Czemu płaczesz?
Potter dobiegł do nas jakby ktoś był umierający. Już prawie przed nią klęczał, kiedy:
-Nie jestem Liluś! A to w ogóle nie twoja sprawa Potter!- wstała i teatralnie wyszła z pokoju do łazienki.
-Co je się stało?
-Nic takiego. Ma moralnego kaca- odparłam, bawiąc się serduszkiem od Syrka, jednocześnie plątało mi się milion myśli po głowie, miałam ochotę wykastrować Edka, nie chciałam też spotkać się wzrokiem ze wzrokiem Jima, bo się skapnął, że kłamę…
-To od Syriusza, był ten wisiorek.-wreszcie rozgryzł tę zagadkę.
-Tak.- powiedziałam bez uśmiechu.
-Ej, siostra uśmiechnij się!
-Martwię się tym, ze Lill tak to przeżywa.
Ja jednak nie umiem kłamać, nie przed tymi, którzy są moimi przyjaciółmi.
-Niech się nie przejmuje to tylko Eddy. Nie ma się czym martwić.
James ma rację, to tylko Eddy. Każdy kto go zna wie, ze nie trzeba go brać na serio.
-Ale ona myśli, że zrobiła z siebie jakąś puszczalską…
-Przecież taka nie jest! Ty to wiesz, ja wiem, ona i my wszyscy. Powiedz jej, że my tak nie myślimy –wstał, klepiąc się w kolana- Idę sprzątać. To znaczy zarządzić sprzątanie. Mogłybyście nam pomóc. Jakby się czymś zajęła to nie będzie o tym myślała.
-Jim?- powiedziałam, kiedy już był przy drzwiach. Na dźwięk mojego głosu odwrócił się.
-Tak?
-Nie mów nikomu, ani jej że ci powiedziałam. Dobrze?
-Nie ma sprawy! A co ty mi właściwie powiedziałaś?- zaśmiał się
-Dziękuję.
Poszłam do łazienki, do Lilly. Wcześniej jednak dorwałam Edka i sprałam go jak tylko się dało. Coś mnie tknęło, żeby zejść na dół. Ten zbierał swoje rzeczy i już krzyczał do chłopków „cześć”, kiedy wpadł na mnie. Nakrzyczałam na niego, że jak mógł się tak zachować i w ogóle… Dzięki temu uszła mi złość. Przeprosił mnie, ale to nie mnie powinien przeprosić! Na wrzask, ze się do niej dobierał, stwierdził, ze chciał sprawdzić na ile mu pozwoli… dostał za to ode mnie w pysk. Złapał się za policzek, który był czerwony od tego jak przed chwilą dostał w niego ręką. Powiedział, że nie bzyknąłby jej tylko dlatego, że to moja przyjaciółka, chociaż dałby sobie rękę uciąć, że by mu się nie oparła. Dostał drugi raz gdy powiedział, że była strasznie napalona… nie miałam ochoty go oglądać, stałam z nim przed domem i miałam ochotę go poćwiartować. Zawsze lubiłam Eddy’ego, ale nie wiedziałam, że z niego jest taka męska szuja… nie wiem co chciał zrobić z tą ręką którą przez chwilę trzymał lekko ugiętą w górze, chyba nie mnie uderzyć, bo to już by mu płazem nie przeszło. Zawiodłam się na nim, z resztą nawet mu to powiedziałam…
Potem poszłyśmy pomóc sprzątać na dole, Salon wyglądał strasznie. Mnóstwo butelek na podłodze. Potłuczone kieliszki. Musieliśmy wszystko posprzątać ręcznie, bo do 17 roku życia nie wolno nam używać magii poza szkołą. Całe szczęście, że nikt nie wymiotował, bo jak bym ja miała to sprzątać to było by dwa razy więcej do sprzątania. Około południa w wesołych (%) nastrojach do domu wrócili wujek z ciocią. Zapomniałam dodać, że ciocia wyglądała wczoraj bardzo ślicznie. Bawili się ponoć rewelacyjnie, a muzyka była cudowna. Towarzystwo jeszcze lepsze...
Musiałam zrobić nam obiad w Nowy Rok, bo ciocia z wujkiem szli na poprawiny, na godzinę 17. W sumie to nie gotowałam, musiałam tylko ogrzać kurczaka. Gdybym ja miała gotować, to nie oszukujmy się: nie byłoby obiadu, na który zostali u nas Syriusz, Remus i Lilka. W sumie cała ekipa sprzątająca :D Myślałam , że Edy też zostanie, ale zmył się z samego rana, rzuciwszy Jimowi, że zje obiad u Audrey, swojej starszej siostry, która miała już sześcioletni staż małżeński. Prawda jest pewnie taka, że nie chciał oglądać mnie, Lilki, znał mnie i wiedział, że nie będę dla niego miła, więc wolał nawet siedzieć w domu i umierać z głodu niż spędzić popołudnie w obecności wściekłej mnie…

Następnego dna ciocia zdawała mi relację i ja jej trochę opowiedziałam co się stało u nas… Przecież wszystkiego nie powiedziałam. Ciocia stwierdziła, że za rok muszą to powtórzyć. To znaczy Bal Uzdrowiciela i w tym samym składzie, koniecznie.
-Wiesz, ja nie myślałam, że Melisa, to znaczy mama Remusa, to taka miła osoba. To znaczy mówiłaś, że jest sympatyczna, ale nie wiedziałam, że jest aż taka fajna. Herbert (przyjaciel wujka) po prostu oszalał na jej punkcie. Mówię ci, Aurorko. Cały czas szaleli na parkiecie, ale porozmawiać te mogliśmy, zwłaszcza podczas posiłków, a jedzenie było przesmaczne… Zaprosiłam ja pewnego razu na ploteczki.
-Widzę ze będziesz miała nową przyjaciółkę.
-Wiesz Aurorko, przyjaciół nigdy za wielu.
-Wiem ciociu
Ciocia Dorea lubiła dużo mówić, ciekawe czy po niej to mam, ale chyba nie. Podczas naszej rozmowy ona siedziała na fotelu robiąc coś na drutach, nawiasem mówiąc to jej ogromna pasja, a ja siedziałam na podłodze popijając herbatę z mojego ulubionego kubka…
-A jak tam Jim z tą swoja Liz?- spytała, nie odrywając się od robótek.
-A dobrze. Bardzo dobrze się bawili. Jim krzyczał że go nogi bolą
-Mnie też.
-I mnie.- upiłam łyk, a potem powiedziałam właśnie te słowa ze śmiechem.
-Ale mi nie bardzo podoba się ta dziewczyna…
-Dlaczego?
-Po co jest z nią skoro patrzy za ... Lilly?- zawahała się miedzy jednym oczkiem a drugim- Tak?
-Oj ciociu to jest skomplikowane, bo Lilly nie bardzo go chce...
-Ale dlaczego? To taki fajny chłopak?
-Bo to twój syn?
-Tak.. to znaczy nie. Przecież dobrze go wychowałam!
-Wiem ciociu, ale to nie o to chodzi. On po prostu działa jej na nerwy. Nic juz na to nie poradzę…
-No ja też nie…
-Ale Jim się cieszy, że nie jest jej obojętny.
-W sumie. A ja tam Eddy? Był u was?
-Był.- nie chciałam o nim gadać. Może dlatego, że cokolwiek bym powiedziała, to by znalazła mu usprawiedliwienie. Ciocia go uwielbiała “to taki grzeczny chłopiec”. Rzeczywiście. Strzeliłam nawet minę, ale zajęta drutami jej nie widziała i drążyła dalej…
-I jak?
-Normalnie.- zastosowałam najlepszą technikę, zmiana tematu.- A wiesz jaką minę miał Jim kiedy się dowiedział, ze chodzę z Syriuszem?
Coś cioci o tym wspominałam, kiedy przygotowywałyśmy jedzenie na święta, wspomniałam jej też, że to serduszko od niego. Aż łezka jej się w oku zakręciła, bo przypomniała sobie jak ona dostała wisiorek od wuja… To było złote C w serduszku, maleńka zawieszka z łańcuszki i to był jego prezent na jej 30 urodzony, pierwsze po ich ślubie.
-Domyślam się , ze był zaskoczony.
-I to jeszcze jak. Miał wielkie pretensje, ze o tym nie wiedział.
-Nie wiedział?
-A po co mieliśmy mu mówić? Ciociu, no powiedz, miałam biegać i mówić wszystkim “chodzę z Syriuszem Blackiem”? No chyba, nie o to chodzi… A po za tym, bardzo fajnie było spotykać się po kryjomu…
- Wiem, że fajnie. A od kiedy to trwa?
-Co? Mój związek?- ciocia pokiwała głową i odstawiła filiżankę na stół.-Od miesiąca. Tylko widzisz James jest mało spostrzegawczy, bo Lilly się domyśliła.
-Zawsze się przyjaźniliście, a może był zbyt zajęty tą swoja Will.
-Liz, ciociu.
-Jak ją zwał tak ja zwał…


Na kolejną notkę zapraszam w czwartek, w okolicach południa :D
72. Czy to koniec Hogwartu?

[ 23 komentarze ]


 
70.Północ, a po niej Nowy Rok 1976!
Dodała Aurora Silverstone Sobota, 16 Sierpnia, 2008, 12:45

Najpierw włącz muzyczkę:
http://nika27.wrzuta.pl/audio/zQ7dblr1tT/seweryn_krajewski_-_wielka_milosc



Wieczór mijał szybko, przy miłej zabawie. Zbliżała się północ. Lilka tańczyła z Jimem, tak jakoś wyszło… W każdym razie tańczyli, grzecznie, nie gryźli się :P
-Trzy, dwa....- zaczął drzeć się Remus- Jeden! Szczęśliwego NOWEGO ROKU!!!
-Szczęśliwego nowego roku- powiedziałam patrząc w oczy Syriuszowi.
-Szczęśliwego, ale we dwoje.- on patrzył w moje
-We dwoje!- pocałowaliśmy się, ale wcześniej wypiliśmy toast, rzecz jasna stuknąwszy się kieliszkami ze sobą i kilkoma osobami, które odwróciwszy się do nas zaczęły uderzać swoim szkłem o nasze.
Po drugiej stronie pokoju, a właściwie to tuż za sofą w objęciach, w głownej mierze spowodowanych zatrzymaniem się w tańcu, stali nasi najlepszi przyjaciele, to znaczy moja najlepsza przyjaciółka oraz mój najlepszy brat i najlepszy przyjaciel Syriusza w jednej osobie.
-No to, Evans.... - James składał życzenia Lilce- Kurde. Widziałaś to? - Skierował jej głowę na nas.
-Aurora i Syriusz…
-Oni! Się całują!!!!- Jim był zaskoczony, prawie wrzeszczał, otwierając oczy coraz szerzej z każdym słowem. Mało brakowało, a zaczął by je przecierać…
-Widzę!!!
-Dlaczego oni się całują?
-Potter, bo tak się składa, że jak ludzie się kochają to ludzie się całują.
-Jak to się kochają?
On jednak naprawdę potrafi zadawać kretyńskie pytania…
-Normalnie.
-TO on ze sobą są??!! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!?
-Bo ty nie wierzyłeś w nich.
-Przestań…
-A ty skąd wiesz?
-Nie ważne. Szczęśliwego Nowego Roku, Potter.- pocałowała go w policzek.
-Szczęśliwego...- przytulił ją mocno, zatapiając się jednocześnie w dołeczku na jej policzku. Liz, która składa sobie życzenia z Remy’m stanęła jak wmurowana. Poczuła się głupio widząc to z jaką czułością Jim przytulał Lilkę. Siedziała potem sama w kuchni, założę się, że płakała, ale kiedy tam weszłam nie było cieknących po policzkach łez, ale szybko wyszła z kuchni, goniąc Dolores.
Kiedy szampan się skończył a wszyscy złożyli sobie życzenia tańczyliśmy sobie dalej.
Zabawnie do życzeń podszedł Remus, który chciał mnie wyrwać Syriuszowi z ramion, kiedy ten znowu się na mnie zakleszczył łapami. Powiedział, że mnie nie puści i w końcu musiał mi składać życzonka przy Łapie, któremu kazał nie słuchać… Lilly tańczyła po raz kolejny z Eddy’m… Hmm... nie powiem nasz “kuzyn” jest niezłe ciacho, ale Lilka na jego punkcie po prostu oszalała. Podczas, gdy ja zmieniałam partnerów do tańca, przy nie zadowolonej minie Syrka, Lilly wisiała na nim całą imprezę, ściskali się. nawet całowali. Szczerze powiedziawszy to Evans nieźle się wstawiła… Patrzyli tylko na siebie z Jimem i próbowali przebić się na wzajem, to znaczy w parach. Wiadomo o co chodzi… Hmm... Debile! My z Syriuszem, z którym zrozmiele bawiłam się najwięcej, brechtaliśmy się z nich. To co robiła Ruda było totalne przegięcie, dlatego postanowiłam podjąć interwencję (bezskuteczną)
-Lilly, co ty wyrabiasz?
-Ja? Niiiccc.- śmiałą się.
-Poznałaś go dziś wieczorem!
-No, to co bardzo, bardzo fajny chłopak.
-Czy ty nie przesadzasz? Nawet go nie znasz.
-Skoro to twój kuzyn to porządny facet.
-Wiesz, że on ma dziewczynę.
-Nie ma!
-Tak ci powiedział?
-Tak.
-No, to pomyśl, że cię oszukał!
-Nie oszukał!
-Lilka!!!
-nie sądzisz, że gdyby miał dziewczynę to by z nią tutaj przyszedł?
-Lilly....- nie dała mi dojść do słowa:
-Aurora, idę tańczyć!
Uciekła mi. Kurde no! Co poszłam za nią, ale nie miała zamiaru ze mną rozmawiać. Zaczęłam szukać Syriusza, rozmawiał z Jimem. Podeszłam do nich.
-Jesteście okropni!- powiedział kiedy mnie zobaczył.- Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?
-James...
-Łapa, myślałem, że jesteśmy najlepszymi kumplami! Dlaczego?
-Bo ona mi zabroniła!- Pokazał na mnie. James nie skomentował tego, spytał tylko:
-Długo to trwa?
-Nie...
-Dobrze, braciszku, teraz juz wiesz- powiedziałam, kończąc jego marudzenie.- A teraz oddaj mi mojego chłopaka, bo chcę z nim potańczyć.
-A bierz, go! Łapa, pamiętaj co ci powiedziałem!
-Nie będzie! Obiecuję!
Poprowadziłam Syriusza za rękę, na środek pokoju. Tam wtuliłam się w niego i nie byłbym sobą gdybym nie spytała:
-Co on ci powiedział?
-Że jeśli kiedykolwiek będziesz przeze mnie płakała, to koniec z naszą przyjaźnią i że wtedy to on mnie zabije.
-Acha.-uśmiechnęłam się.- Kochanego mam brata!
-Tak, ale nie przewiduje, żebyś miała płakać przeze mnie, chyba…no, że szczęścia.
-PETER!- wrzasnęliśmy oboje oślepieni fleszem.
-Czy ty musisz robić nam zdjęcia?
Peter dostał pod choinkę aparat i teraz biega i robi wszystkim zdjęcia. To się juz roi wkurzające. Wszędzie widać tylko mrugające światło pochodzące z tego aparatu…
-Tak ładnie się przytuliliście…
„On jest okropny” -pomylałam. No, ale z drugiej strony...
Lilka zniknęła mi z oczu. W sumie to ja przestałam ją pilnować. Skoro wyraźnie wywrzeszczała mi w twarz, że mam za nią nie łazić i jej nie szpiegować, to nie będę jej się naprzykrzać… Są dorośli, ona jest dorosła. Powiedziałam jedynie Edowi, kiedy ze mną tańczył, że to moja przyjaciółka i żeby uważał, bo jak coś będzie miał ze mną do czynienia. Olał mnie. I jeszcze dostało mi się od Lilki żebym się nie wtrącała w nieswoje sprawy. Przecież ja znam Eda. To typ Eryka Fernie- kolekcjoner dziewczyn…
Z drugiej strony byłam zbyt zajęta Syriuszem, żeby uganiać się za nimi. Może jednak źle zrobiłam? Dlaczego? W końcu Lilka była pijana, a pijani nie zachowują się racjonalnie to moja przyjaciółka…


kilka fotek zdziałanych przez Glizdę :
[image]
[image]
[image]
[image]

co do następnej notki. dodam jutro, bo ta długa nie była :D
71. syndrom dnia po...
Co do tych notek w roku szkolnym to codziennie nie ma szans. Bynajmniej od października, ale zobaczymy co da się zrobić.

[ 12 komentarze ]


 
69.Ona wie?
Dodała Aurora Silverstone Środa, 13 Sierpnia, 2008, 01:50

Dziewczęta moje kochane!
notka 69 specjalnie dla was :D
Meg Dimen, napisz mi koniecznie czy teoria się sprawdziła :D
Eveline, miałam wenę, ale na dłuższym fragmencie, tam to to był wycinek...
Nutrio, cieszę się, że doceniasz i dziś trochę tego wątku będzie...
Martuś, dziękuję, ale ani mi się waż, bo jak pójdziemy gdzię razem na imprezę to się jeszcze pobijemy :) a takto ty masz Dracusiów a ja Syriuszki, wiesz o co chodzi :D
Lauro, zapewne sporo, ale ma całkiem ogromną fortunkę w Gringocie... tyle, że nie może nią dysponować za bardzo, bynajmniej na razie, ale Potterowie też biedni nie są i nie żałują niczego dzieciakom...
Cho, a może nam zdradzisz monsekret :D
Diano, Sol Angeliko, Karolu,Lily, Minionet, dziękuję :D
Wiem, że nie możecie się doczekać 70, ale TO JUŻ NASTĘPNA:
70.Północ, a po niej Nowy Rok 1976!
mam nadzieję, że stwierdzicie, ze warto było na nią czekać :)
A musicie poczekać do soboty.
tak, tak, musze potrzymać was trochę w napięciu :P

i mam taką małą zagadkę :D
W notce ukrył się pewien cytat, ciekawe czy ktoś go znajdzie :D

Ściskam was mocno...
Buziaki:***



Zaraz po świętach, co prawda po woli, ale zawsze, zaczęliśmy z Jimem przygotowania do przywitania Nowego Roku. Dopiero na ostro było w dzień Sylwestra. Lilly przyjechała rano Błędnym Rycerzem, miała w końcu mi pomóc. Utknęłyśmy w kuchni przy robieniu jakiś sałatek, kanapek i takich tam… Ciocia była zabiegana, ale to nie zmieniało faktu bardzo chciała nam pomóc. Do pomocy wstawili się jeszcze Liz i Syriusz (zrobił mi niespodziankę, nie spodziewałam się, że będzie tu tak wcześnie!). Chłopaki dekorowali salon, przestawiali meble, czytaj sofę itp, żeby było gdzie tańczyć, podłączali sprzęt grający, przesłuchiwali płyty. Wujek wcisnął im dwa baniaczki wina domowej roboty. Nie wiedział, że chłopaki kupili obok 10 szampanów (te były legalne) także skrzynkę kremowego piwa…
Kiedy siedziałyśmy w kuchni, skupione na krojeniu, w niemagiczny sposób, warzyw do sałatki, w pewnym momencie ciocia, która cały czas przewijała się po kuchni, wypaliła do Lilly:
-Ty jesteś dziewczyną mojego Jima?
-On tak pani powiedział? - powiedziała miłym głosem, ale wyraźnie słyszałam oburzenie, może po prostu za dobrze ją znam-Nie doczekanie jego!
-Zaraz, zaraz…- ciocia zaczęła wymachiwać nożem. Tak, wzięła się za pomaganie! Zaczęła gestykulować nim w moim kierunku- Mówiliście mi, że on się kocha w Lilly!- policzki Rudej zbliżyły się barwą do koloru jej włosów- Twojej przyjaciółce! A przecież to jest Lilly...
-No tak, ciociu, ale on chodzi z inną. Z Liz. To jest ta blondynka, która rozkłada talerze.
Ciocia wychyliła się lekko ze swojej pozycji, tak, żeby móc obejrzeć sobie tą Liz. Pokręciła nosem i wróciła do obierania, a właściwie skrobania marchewek
-Nie wiedziałam, ale czemu chodzi z inną, skoro kocha Lilly?
-Ciociu...
-Chyba już mu przeszło, to znaczy, kiedy poznał Liz- Lilka uratowała sytuację. A ja szybko zmieniłam temat:
-Ciociu, ty się lepiej szykuj na ten bal! Macie jeszcze wstąpić po Melisę, a jest już późno.
-Masz rację!- spojrzała na zegarek i rzuciła wszystko, pędząc na górę.
Kiedy i my wszystko zrobiłyśmy poszłyśmy z Lilką i Liz do mojego pokoju, żeby się przygotować. Dziewczyny zeszły już na dół, wypindrowane, a wtedy Syriusz wykorzystał Sytuację i udał się do toalety, tyle że celowo wszedł w inne drzwi.
-Cześć!- powiedział.
-Cześć!- pocałowałam go na przywitanie.
-Wreszcie mogę się z tobą przywitać. I zamienić słowo.- Uśmiechnęłam się, bo jak jest tutaj od kilku godzin to nawet słowa ze sobą nie zamieniliśmy, wyłączając to krótkie „cześć” i „ale niespodzianka, sądziłam że przyjdziesz później”- Ślicznie wyglądasz!
-Dzięki.
-Ale czegoś mi brakuje...
Spojrzałam w lustro. Było super, tak mi się wydawało, wszystko na swoim miejscu. O co mu może chodzić?
-Czego?
-Tego!
Wziął serduszko z łańcuszkiem, które leżały na komodzie i założył mi je na szyję. Stał za moimi plecami… Kiedy zapiął łańcuszek, przejechał dłońmi po moich gołych ramionach chwytając za ręce, odwróciłam się do niego.
-I tak chciałam to złożyć. Jest śliczne. Dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie, a potem powiedział coś co wewnątrz mnie poruszyło do granic, bo Syriusz może nie wyglądał na takiego, ale był bardzo romantyczny…
-Zawsze należało do ciebie! I zawsze będzie! Będzie u ciebie bezpieczne?
-Twoje serce?- Zbliżył się do mnie, tak że stykaliśmy się czołami i nosami. Musiał pochylić trochę głowę, bo był wyższy ode mnie. Moje pytanie było retoryczne, nie czekałam aż na nie odpowie, bo ja odpowiedziałam na jego pytanie. - Tak.
Pocałowałam go. To chyba wyrażało więcej niż „tak”. I wtedy otworzyły się drzwi od pokoju. Oderwaliśmy się od siebie. Chociaż prawdę powiedziawszy gdyby ktoś wszedł to i tak by zauważył, że się całowaliśmy.
-To tylko ja, nie przeszkadzajcie sobie!- powiedziała Lilly.- Zapomniałam kolczyków!
Dodała pogodnie, łapiąc w dłoń kolczyki i ulatniając się z pokoju równie szybko jak się w nim pojawiła.
-Ona wie?- Spytał Syrek, kiedy drzwi za Rudą się zamknęły.
-Przecież widzisz, że wie.
-Powiedziałaś jej!?!
-I tak się domyślała.
-Jesteś okropna!
-Wiem, ale za to mnie kochasz…
-Za to i za kilka innych rzeczy…
-Tak?
-Tak!- cmoknął mnie w usta.- Idziemy na dół?
-Tak.- Syriusz na moje słowa wyciągnął ramię.
Wszyscy zaczynali się schodzić. Ciocia z wujkiem byli już gotowi do wyjścia.
-Udanej zabawy dzieciaki!- rzucił wujek.
-Tylko nie roznieście domu!- dodała ciocia.
-Niech się pani nie martwi.- powiedział Remy, którego właśnie wpuścił James.
-Mama gotowa?- spytał wuj.
-O, tak. Już od jakiś dwóch godzin…
-To my uciekamy!
-Udanej zabawy!- krzyknęłam, łapiąc ich jeszcze.
Nasza zabawa też się niedługo zaczęła. Jim puścił muzykę… Przekąski były na stole, alkohol też :D Goście w większości też już przyszli. Miało nas być około 30 osób. Niby nie dużo, ale mało wcale.
-Zatańczysz?- Spytał Syriusz.
-Nikt nie tańczy- odpowiedziałam.
-Bo nikt nie chce się ruszyć pierwszy... Jesteś gospodynią!
-No dobrze.- złapaliśmy się za rękę i poszliśmy na środek pokoju. Położyłam rękę na ramieniu Syrka, on objął mnie w pasie. Miał rację, zaraz na parkiecie zrobiło się tłoczno. - Miałeś rację!
-Wiem. Zawsze mam.
-Nie prawda!
-Prawda!
-Nie!
-Tak!
- A z czym jeszcze się nie pomyliłeś?- zadałam pytanie, by uświadomić mu, że nie jest tak.
-A z tym chociażby, że nie masz racji mówiąc, że ty i ja to bez sensu.
-No, dobrze z tym miałeś rację…- Tańczyliśmy i rozmawialiśmy. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi…- Pójdę otworzyć, bo Jim na pewno tego nie zrobi.
-To ja idę się napić.
-Dobrze.
Poszłam otworzyć drzwi. Miałam rację, książę egoista nie ruszył się żeby otworzyć, obściskiwał się z Liz. On to sobie może tańczyć, a ja to już nie?
Otworzyłam drzwi, ukazując w ten sposób sylwetkę wysokiego bruneta, o głębokich niebieskich oczach. To był Ed Walters, nasz przyszywany kuzyn.
-Cześć, Edy!- przywitałam go szerokim uśmiechem.
-Cześć, Aurorko! Ślicznie wyglądasz!- cmoknął mnie w policzek, obejmując jednocześnie ramiona. Zdjął płaszcz, a następnie objął mnie w pasie i weszliśmy dalej. Syriusz tańczył z Lilly, ale jak zobaczył, że jego o trzy lata starszy przeciwnik z drużyny Puchonów mnie obejmuje pociągnął ją i jak oparzony do nas doleciał.
-Aury....- zaczął.
-Syriuszku, Lill, to jest mój kuzyn, przyszywany, co prawda, ale kuzyn! Edy, to Lilly, a właściwie moi przyjaciele Lilly i Syriusz.
-Hmm... Miło mi poznać…- pocałował Lilkę w rękę, patrząc jej w oczy. Mogę skraść ci taniec?
-Eee.. Oczywiście.- poszli zatańczyć.
-Edy przyszedł?- podeszli do nas Jim i Liz.
-Tak, ciągnie Rudą na parkiet…
-Podrywacz- powiedział.- A w co tak stoicie?
-No, właśnie! Poproś mnie do tańca!- powiedziałam.
-Kto?- odpowiedział pytaniem na pytanie Rogaś.
-A którykolwiek...
-Liz, dasz mi zatańczyć?
-Yyy, głupio się pytasz...
-No, to chodź- pociągnął mnie na środek.
- A może ty też zatańczysz?- Syrek zwrócił się do Liz.
-Chętnie!- poszli za nami zatańczyć. Kołysaliśmy się z Jimem, a Lilka zacieszała się tańcząc z Edy'm, który cały czas coś jej szeptał, bajerant. Impreza nabierała rumieńców, piliśmy sobie alkohol, kołysaliśmy się w rytm muzyki i tak niekiedy obok niego, w każdym razie bardzo fajnie było. Potem był odbijany i tańczyłam z powrotem z Syriuszem.
-Zaopiekuj się moją siostrzyczką!- rzucił Jim do Czarnego.
-Masz to jak w banku.- zaśmiał się pod nosem.
-No, to masz się mną opiekować.- uśmiechnęłam się. Syriusz pocałował mnie w rękę, a potem mnie przytulił w tańcu.
-Przecież wiesz, że o niczym innym nie marzę…
-Wiem. I wiesz co?
Mruknął w odpowiedzi, dając mi do zrozumienia swoje zaciekawienie.
-Ładne masz perfumy.
-Dostałem od swojej dziewczyny na gwiazdkę.
-Dziewczyny? Ty masz dziewczynę?
-Mam, bardzo śliczną...
-Jesteś wstrętny, zdradzasz mnie!
-No to nie wiedziałaś? Na prawo i lewo.
Zarechotaliśmy oboje.
-Wiedzę, że perfumy ci się spodobały skoro się nie potłukły.
-Bardzo…

[ 24 komentarze ]


 
68.Potter out
Dodała Aurora Silverstone Poniedziałek, 11 Sierpnia, 2008, 22:46

Wiem, że notka miała być jutro o 12, ale w ziązku zty, że wyjeżdzam na cały dzięń daję ja dzisiaj. Nie jest długa, wiem, ale nie płaczcie kolejna będzie w środę. Mogłam wrzucić podwójną, ale celowo robię tak, bo 70 obfitować będzie w ciekawe wydarzenie, pozdrawiam :)
Ach tak tytuł: 69.Ona wie?


Lilka obiecała mi pomóc. A kiedy znaleźliśmy się w domu rozpoczęliśmy z Jimem akcję, państwo “Potter out”. Tutaj miał nam pomóc Remus z Melisą, która to, jak napisał nam Remy w liście, była zachwycona, tym, że mógłby ktoś ją odwiedzić. Wysłała zaproszenie sową, jeszcze tego samego wieczoru.
-Bardzo miło z jej strony- powiedziała ciocia, odrobinę smutnym głosem, przeczytawszy list.-Ale niestety nie możemy skorzystać.. .
-Dlaczego, ciociu? Melisa będzie sama a my też będziemy się bawić swobodniej sami, nie musicie nas przecież pilnować!
-Kochanie, my wcale nie zamierzamy! Wychodzimy z Charlusem...
-Jak to?
-Normalnie. Kornelia namówiła nas na bal uzdrowiciela.
-Super!
-A mówisz, że pani Lupin będzie sama?
Wiedziałam co oznacza ten wyraz twarzy. Ciocia miała tendencję, do przejmowania się innymi ludźmi. Było jej szkoda, że w ten wieczór miałaby być sama z ich powodu, z powodu, że oni nie dotrzymali jej towarzystwa
-Tak, bo Remus będzie u nas.
-Może coś wymyślimy? Może poszłaby z nami. Charlus mówił....- wpadła jej wyraźnie do głowy jakaś myśl- że jego kolega z pracy chętnie by się wybrał, ale nie ma z kim. Gdyby miała ochotę?
-Napisz do niej!
-Dobry pomysł!- ciocia uśmiechnęła się.
Pani Lupin zgodziła się, trochę Remus ją do tego zmusił, trochę ciocia Dorea ponalegała. Wiedzie przecież, że moja ciocia to osoba, która nie bardzo zna słowo „nie”. Wcześniej jednak upewniła się czy rzeczywiście ten facet zechce pójść. Nie wiedziałam o kogo chodzi, dopiero potem ciocia mnie oświeciła, ze chodzi o wujka Herberta, najlepszego przyjaciela jej męża.

Cały poniedziałek i wtorek ślęczałam z ciotką przy robotach świątecznych, wiecie gotowanie, sprzątanie… Ble! Nie lubię tego! We wtorek udało mi się jednak wyrwać na Pokątną, w środę była Wigilia, a ja musiałam kupić prezenty! James pojechał ze mną, ale łaziliśmy osobno, bo nie mogłam się z nim dogadać gdzie w końcu idziemy. Dopiero na koniec spotkaliśmy się i pomagałam mu wybrać coś dla Liz. Ja też nakupowałam prezentów. Cioci kupiłam śliczny szal, będzie jej pasował do sukni, którą zamierza założyć na bal. Wujkowi prezent miał kupić Jim-zawsze tak robiliśmy, albo zrzucaliśmy się na pół. Kupił mu jakiś futerał na coś, w każdym razie mówił, żeby mu to kupić. Jimowi kupiłam sypiącego trolla (odpowiednik mugolskiej skarbonki, z tym tylko udoskonaleniem, że jeśli na prawdę pieniądze nie są ci potrzebne to ich ze środka nie wyjmiesz), Lilly pluszowego misia, uwielbia je ostatnio. Syrkowi kupiłam bardzo drogie perfumy, wybierałam je chyba z godzinę. Wybrałam mu taki zapach, jaki mi się podobał, zawsze może mu się potłuc, całkiem przypadkowo ta buteleczka, jeśli mu się nie spodobają. Napisałam mu to w liściku dołączonym do prezentu :D Peter dostał ode mnie książkę przygodową i pudełko kociołków.no, co gdybym mu nie wysłala słodyczy to by się śmiertelnie obraził. Remusowi obiecałam piórnik, dla Liz kupiłam spinki do włosów, a Dolores ramkę na zdjęcie. Dla Am i Dothy też coś znalazłam, takie zarąbiste skarpety, będą im się podobały. Prezenty jakie ja dostałam pod choinkę również były super. Najbardziej do gustu przypadł mi jednak prezent od Syriusza. Nie, wcale nie dlatego, że był od niego! Po prostu był śliczny, wydał na niego mnóstwo kasy. To był wisiorek, chyba złoty, serduszko. Będę je nosić! Przede wszystkim dla tego, że jest naprawdę śliczne! I noszę go od świąt codziennie. Jim się ze mnie nabija i próbuje dociec od kogo to, ale mu nie powiem :P niech się wścieka, że nie wie. Wiem, podła to Aurora :P

[ 12 komentarze ]


« 1 2 3 4 5 6 7 8 »  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki