97. to wszystko przez ciebie, Black Dodała Aurora Silverstone Środa, 18 Lutego, 2009, 11:47
James i Syriusz zaczęli sie odzywać, Peter też z nim rozmawiał. Remus jednak nadal był na niego obrażony, ja też, Lilka z kolei rozmawiała z nim , ale dość niechętnie i tylko służbowo. Podobnie jak Remus trzymała moją stronę, ślepo, chociaż Lupin naprawdę nie rzucał światła na tę sprawę. W sobotę poszliśmy na nocny spacer po zamku. Ostatnio odkryliśmy przejście i trzeba było je sprawdzić, to znaczy dokąd prowadzi. Poszliśmy wszyscy, nie pytajcie jakim cudem zmieściliśmy się pod tą peleryną bo sama tego nie wiem. Kiedy minęliśmy zakręt, za którym był pokój dyrektorki, Syriuszowi zebrało sie na rozmowę:
-Aurora?- cisza zamiast mojej odpowiedzi- Wiem, że jesteś obrażona, ale nie masz powodu..
-nie mam powodu?- podniosłam szept, już czułam jak zbiera się we mnie furia.
-Cicho!- Lilka mnie uciszyła.
-Ja nic złego nie zrobiłem...
-Ja inaczej słyszałam.
-To źle słyszalaś!- krzyknął na mnie szeptem.
-Głucha jeszcze nie jestem…
-Ale głupia owszem! Od kiedy słuchasz...
-Skoro jestem taka głupia, to po co ze mną byłeś, po co ze mna rozmawiasz?- zaczęłam się drzeć. Straciłam panowanie nad sobą.
-nie o to mi chodziło...-zaczął się głupio tłumaczyć.
-A co ty sobie wyobrażasz?
-Ja? to ty sie zachowujesz...
-CO TU SIĘ DZIJE? Silverstone? Black?
Obróciliśmy głowy w kierunku, z którego dobieg ten głos. To była McGonagall. Tak zajęliśmy sie kłotnią że wyszliśmy spod peleryny.
-Co wy tu oboje robicie?!?W środku nocy!
-Ja z nim nic nie robię!- powiedziałam jak obrażona dziewczynka, odwracając się do niego placami i krzyżując ręce.
-Ja z nią też nic!- zrobił dokładnie to samo co ja.
-Wiec zapytam inaczej: Co tu robicie o tej porze każde z osobna?
Oboje milczeliśmy.
-W takim razie będziecie musieli się znosić także na jutrzejszym szlabanie. O 17 u mnie. A teraz marsz do siebie!
-JAKA ZWYKLE WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE!-wrzasnełam.
-TO NIE JA ZACZĄŁEM SIĘ DRZEĆ!- szliśmy dalej w zamierzanym kierunku. Krzycząc na siebie.
-Wieża Gryfindoru jest w przeciwnym kierunku!-psorka nas nawróciła, w dość głośny sposób i musielismy wracać do pokoi- Nie ważcie mi sie wrzeszczeć ludzie chcą spać a nie wysłuchiwać waszych wzajemnych pretensji!
Nie mogłam zasnąć.... Jutro miałam spędzić z nim sam na sam cały wieczór, o ble.... Przecież ja nie wytrzymam... Mówimy o szlabanie z tym wstrętnym knurem, moim byłym chłopakiem...nie no to jest podłosć życiowa... Dzień od samego rana zdawał się być kiepski, ciekawe dlaczego? Byłam jakaś rozkojarzona... Przejrzałam, bardzo powierzchownie nowy numer pulsu Hogwardu, Skeeter coś marudziła, nie miałam ochoty słuchać jej pisków i w ogóle na nią patrzeć, rzuciłam na odczepnego żeby dała mi święty spokój i robiła co chce... Szlaban jakoś przeżyłam... jakoś...Przez 4 godziny nie odezwałam sie do Blacka ani jednym słowem, on do mnie też nic nie powiedział, psorka zostawiła nas samych, prosząc jedynie byśmy się nie pozabijali...co jej do tego? Najchętniej bym go rozszarpała na malutkie kawałeczki i sypała solą...
Z każdym dniem zamiast łatwiej było mi tak samo ciężko... Przecież czas leczy rany...a tu wcale nie było lepiej... Wyłam... cały czas... kiedy wieczorem szłam spać... całe noce... kiedy zostawałam choć na chwilę sama... Nie było ze mnie żadnego pożytku...chodziłam jak struta...niewyspana... po prostu tragedia... psorka McGonagall na mnie krzyczała, zebym się otrząsnęła...Że jestem mlodziutka i że będę miala jeszcze tylu baranów ile będę chciała i świat się nie kończy na jednym chłopaku... Może dla niej...
Poszłam na próbę zespołu... Mielismy grać na balu połowinkowym w styczniu... Próby trzeba było zacząc odpowiednio wcześniej...
-Teraz gramy „ Zamknięta we śnie” 3,2,1.. już!
Chłopcy zaczęłi grac, ale ja nie zaczęłam śpiewać. Stałąm cały czas i nie drnęłam nawet.
-Aurora wchodzisz!
Ja nic. Zero reakcji. Doknął mnie w ramie i wybił z transu.
-Przepraszam.- zorientowałam się, że powinnam śpiewać.
-No dobra chłopaki jeszcze raz...
Ale ja znowu nie weszłam w tym momencie kiedy powinnam. Tom skniął na chłopaków a oni wyszli zostawiajac nas samych.
- Co ci jest?
-Nic.-powiedziałam, ale jego mina sugerowała, że mi nie uwierzył.- Nie mam ochoty na nic. Nie czuje nic..
-Chodzi o Blacka?- spuściłam głowę, co znaczyło tyle samo co „tak”.- Rozumiem ze bardzo go kochałaś, ale musisz żyć dalej... Pokaż mu, że nie łatwo cię złamać.
-Ale jak go rzuciłam, cała radość ze mnie uleciała.
-Rozumiem.- a po chwili dodał- W sobotę jest wypad do Hogsmeade. Może poszlibyśmy razem?
-Wybacz Tom,ale nie mam ochoty pakować się w kolejny związek.
Roześmiał się.
-To nie miało być zaproszenie na randkę, raczej kumpelski wypad, taka przyjacielska pomocna dłoń.
-Dzięki, ale ja mam przyjaciół, którzy mnie wyciagają z doła.
-Jeśli sie nie mylę to są też jego przyjaciele...A moze właśnie musisz się od tego oderwać. W każdym razie jak będziesz miała ochote to moja propozycja jest aktualna.
-ok.
-A teraz weź sie w garsć i spróbuj zaśpiewać. Sama wiesz, ze bez ciebie nasze granie jest niewiele warte.- uśmiechnęłam się lekko.- Pójdę po chłopaków. A ty postaraj sie choć przez chwilę być tą Aurorą, która przyszła na przesłuchanie.
-Postaram się.
I udało się... śpiewałam, ale to nie sprawiało mi przyjemności... nie tak jak dawniej...a jeszcze miał być mały koncert kolęd w ostatni wieczór przed wyjazdem... To mi się lepiej śpiewało... bo większość kolęd jest smętna i melancholijna... tak jak mój nastrój...
Od wyjazdu do domu na święta dzielił nas tylko tydzień... chciałam, żeby minął jak najszybciej, żeby nie musieć już patrzeć na niego, żeby mieć wreszcie z oczu Blacka…
W tym czasie wyszedł świateczny numer gazetki szkolnej kiedy wpadła mi ona w ręce o mało nie dostałam ataku serca. Na pierwszej stronie było moje wielkie zdjęcie jak policzkuję Syriusza...
A pod nim złośliwie jadowity tekst Rity Skeeter... Skad ona bierze te zdjęcia? I te wszystkie brednie...Były tam fragmenty wypowiedzi moich przyjaciół...prawda powiedzieli te słowa, ale były one całkowicie wyrwane z kontekstu...Wypowiedź Samanthy o jej namiętnym związku z Syriuszem i sterta innych bzdur...
Ciśnienie tak mi się podniosło, że pierwsza rzecz jaką zrobiłam to wzięłam tę gazetę i poszłam do redakcji gazetki...
Weszłam bez pukania... zastałam Skeeter „ściskajacą” się z rozebranym z koszuli Rowanem Dremmym.
-Może ja też teraz psryknę fotkę i napiszę artykuł o tym jak molestujesz młodszych chłopców?
Rowan był dwa lata młodszy ode mnie a Skeeter skończyła już szkołę i była tutaj na praktykach... Dremmy zrobił głupią minę...spojrzał przerażony na Skeetr i na mnie, złapał koszulę i tyle go widziałyśmy...
-Było by interesujące... nieprawdasz, Skeeter?
-O co ci chodzi?- spytała jak gdyby nigdy nic swoim fałszywie słodkim głosem.
Cisnęłam gazetą na jej biurko.
-Ach... przecież zaakceptowałaś numer...
-nie było tego!
-Oj było....
-Powiedziałam ci jeszcze jeden numer i pożegnasz się z Hogwartem i tą gazetką...
Pochyliła się nad biurkiem i patrząc na mnie sponad okularów powiedziała:
-A co ty mi możesz zrobić?
Robiąc pauzę po każdym słowie...
Zmierzyłam ja wzrokiem...
-Na twoim miejscu zaczęłabym nosić stanik...albo mniejsze dekoldy...
-hę?- zdziwiła się tym co powiedziałam.
-Twoje obwisłe cycki wypływają ci z bluzki...
Odwróciłam się i szłam już w kierunku drzwi...
-Zamknij usta, bo ci lizak Dremmyego zaraz z nich wyleci...a potem pakuj swoje rzeczy.
Po czym trzasnęłam drzwiami, poszłam do dyrektora i poskarżyłam sie na nią... Co prawda dołożyłam sobie trochę do tego wszystkiego, żeby było nieco bardziej kolorowo...
Dyrektor nie słuchał jej tłumaczeń... Oczernianie uczniów na łamach gazety...złamanie umowy jaką miała zawartą przy podejmowaniu praktyk....a wreszcie uwodzenie uczniów... sprawiło, ze Rita dostała natychmiastowe wydalenie ze szkoły... powinna się cieszyć, ze obeszło się to bez żadnych konsekwencji, bo w dokumentach Dumbledore napisał jej, że sama zrezygnowała z przyczyn osobistych. Ten człowiek jest na prawdę za dobry...
Oj wyczekana, ale jest. PRzepraszam, za to że musiałyście czekać na nią tak długo. Szczerze powiedziawszy wstawiłam tę notkę tylko dlatego, że było mi wstyd, zę tak długo nie pisałam. Przyznam sie, ze notki mam napisane, ale żeby je przejrzeć, uzupełnić opisy i sprawdzić błedy.. na to potrzeba czasu, a ja go aktualnie nie posiadam zbyt wiele, ta notka była okupiona cierpieniem mojej matemetyki, która wzywa mnie by zagląbiać sie w jej tajniki. Następną postawam sie dodać szybciej, niż tą, w ogóle postaram sie pisac regularniej. Na wszystkich moich pamach. Swoją drogą teraz postaram siewrzucić notkę do Marleny i Syriusza.
Przepraszam was, po raz kolejny!
Notka ze specjalną dedykacją dla Gorgie i Karoli6693.
Pozdrawiam Was wszystkich
Z samego rana złapała mnie profesor McGonagall. Nie było nic dziwnego w tym, że oberwało mi się porządnie za wczorajsze odzywki wobec profesora. Najpierw dostałam solidne kazanie z któregoz rozumiałam jedynie coś w stylu „bla bla bllala”. Kiedy jednak zorientowała się, ze te słowa to jak wyrywać włosy z miotły spytała dlaczego tak się zachowałam, a jak wzruszyłam ramionami padło następne pytanie: czy to miało związek z Syriuszem i tym co miało miejsce wczoraj na śniadaniu. Powiedziałam, tylko że tak i łzy stanęły mi w oczach. O nic więcej nie pytała, fakt nie byłabym w stanie powiedzieć nic więcej. Spojrzenie prof. McGonagall wyrażało współczucie, nie wiem czy przez chwilę się zawahała i chciała mnie objąć matczynym uściskiem, ale tego nie zrobiła. Powiedziała jedynie, że przeprosi w moim imieniu profesora i jakoś mnie wytłumaczy, ale prawdę powiedziawszy nie obchodziło mnie to. Nic mnie nie obchodziło!
Lilka powiedziała mi, że powinnam chociaż wysłuchac tego co Black ma mi do powiedzenia, ale nie chciałam. Miałam dosyć wszystkiego. Zaszyłam się w pustym, ciemnym kącie gdzieś na korytarzu i tam sobie siedziałam. W pewnym momencie pojawił się Irytek zaczął mnie przedrzeźniać, ale nie reagowałam. Usiadł koło mnie, co jest do niego bardzo niepodobne i zaczął mi się przyglądać.
-Nie mam nastroju na żarty Irytku.- powiedziałam smutno, pociągając nosem.
-Co ci jest?- spytał swoim piskliwym głosem.
-Mam złamane serce…
-To nie dobrze...- ton Irytka nie wyrażał tej drwiącej pogardy i ironii jaką kierowął ku każdemu. Wcale nie zależało mu na tym by w tym momencie mnie irytować.
-przyszedłeś się ze mnie nabijać?- spytałam z żalem.
-Chyba nie...Co ci zrobił Black?
-Nie twoja sprawa.- nie miałam ochty zwierzać się komukolwiek, tym bardziej złośliwemu duszkowi, który śmieje się z każdego i ze wszystkiego. Ale teraz się nie śmiał, a jak miałam ochotę wyrzucić z siebie cały żal, tym bardziej, ze ten nalegał:
-Jestem ciekaw....
-Zdradził mnie, pasuje!?!- wydarłam się, a Irytek w tym momencie puścił wiązankę. Bardzo nie lubił zdrad, jakie kolwiek to miały być zdrady. To zrozumiałam z jego słów.
-Mogę ci jakos pomóc? –spytał, z troską (!).
-Nie... Chociaż tak... Mógłbyś mu coś odwalić?
-Oczywiście. – uśmiechnął się cynicznie.- Juz ja coś wymyślę specjalnie dla tego plugawego zdrajcy...
Odleciał, bardzo szybko zacierając ręce na myśl, że może się komuś poszkodzić. Ciekawe co mu zrobi..
Nie musiałam długo czekać na efekt, bo po południu na korytarzu złapał mnie Łapa i na mnie krzyczał:
-WIEM, ŻE TO TWOJA ROBOTA! NASŁAŁAŚ NA MNIE POLTERGIESTA!! JESTEŚ KRETYNKĄ, AURORA!! NIE WIEM KTO I CO CI NAGADAŁ, ALE POWINNAŚ ZE MNA NA TEN TEMAT POROZMAWIAĆ, A NIE ROBIĆ MI AWANTURĘ PRED CAŁĄ SZKOŁĄ!!!- po tylko część z tego co udało mi się wychwycić z potoku jego słów.
Juz otwierałam usta by mu się odgryźć kiedy ten odwrócił się na pięcie i zwyczajnie sobie poszedł. Dopiero Lilka potem mi powiedziała, że Irytek zbombardowął Syriusza łajnobombami wrzeszcząc przekleństwa pod jego adresem. Potem oblał go jakas mazią i posypał piórami, a potem ciskał w niego jakimiś cuchnącymi kulkami. W każdym razie Irytek latał za nim cały dzień ciągle mu coś robiąc. Do czasu kiedy któryś z profesorów nie poszczuł Poltergiesta Krwawym Baronem. Wracając jednak do Syriusza to musiał sie czuć okropnie, tym bardziej że wszyscy przyjaciele się od niego odwrócili, siedział sam, no pomijając Samanthę, sprawczynię całego zamieszania i Sally Usener, które cały czas za nim biegąły, a on ciągle się od nich opędzał. Zlewał na nie. Młody też nie chciał z nim rozmawiać, kiedy był w zasięgu jego wzroku ten odwracał głowę. A mi powiedział, że nie rozumie jak mógł mi zrobić takie świństwo i że ma mu to bardzo za złe. Nie zamierza z nim rozmawiać. W całym tym zamieszaniu zniknęły mi Lucy z Tiną. Podobno Lucy powiedziała do Petera, że teraz są mi potrzebni przyjaciele, którzy znają mnie od potrzewki i że one nic nie pomogą, chociaż jeśli będzie potrzebna ich pomoc to ona zawsze bardzo chętnie.... tere fere...
Wczoraj wieczorem byłam w pokoju chłopaków, na chwilkę w sumie, bo potrzebowałam od Remusa jego zeszyt z Zielarstwa, a on miał perfekcyjne notatki. Sporo mnie kosztowało, żeby wejść do ich pokoju, jednak z jednej strony chciałam pokazać Łapie, że mam go gdzieś z drugiej jednak miałam nadzieję, że go nie ma, ale kiedy weszłam do pokoju widziałam kątem oka, ze Czarny leżał na swoim łożku i gapił się w sufit. Zaraz potem wyszłam... Jest już tydzień po zerwaniu, a żadne nie czuje się lepiej. Nadal się nie odzywamy, ani nikt się do niego nie odzywa. Kiedy zamknęły sie za mną drzwi Syriusz się odezwał, po kilku godzinach milczenia:
-Że ona się do mnie nie odzywa to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale wy?
-Po tym co jej zrobiłeś chyba nie sądzisz, że będzie jak dawniej...
-A może byście wysłuchali co ja mam do powiedzenia?
Remus podniósł się i wyszedł, honorowy Remy trzymał bezapelacyjnie moją strone, nawet nie miał zamiaru go słuchać. James i Peter zostali, chociaż Jim był juz bliski zrobienia tego samego co Remus, może słowa jakie padły spowodowały jego decyzję?
-Rogaty, jesteś moim najlepszym kumplem! Rozumiem, ze możesz być wściekły, bo to twoja siostra, ale ja na prawdę nic jej nie zrobiłem… Przysięgam! Nie wiem o co chodzi... nie mam nawet szans się wytłumaczyc, wyjaśnić, bo Aurora nie chce ze mna rozmawiać....
-nie wiesz co zrobiłeś?- Ton Jima był pełen niezrozumienia i ironii.- Dobry jesteś...
-nic nie zrobiłem…
-Nic nie zrobiłeś?- wtrącił sie Peter, atakującym tonem, jakby ktoś zabrał mu kufer pełen słodyczy.
-Nie.
-Jesteś śmieszny, wiesz?
-Glizda! Ja na prawdę nie wiem o co jej chodzi…- W szarych oczach Syriusza zatrzymały się łzy. Serce Jamesa nieco zmiękło, znali się z Syriuszem tyle lat, a on nigdy nie widział by ten płakał, a teraz był tego naprawdę bliski. W jego świadomości pojawiło się po raz pierwszy lśnienie wątpliwości: „A może Czarny nie kłamie?”
-Nie wiesz?- powiedział Rogaty.- To może ja ci podpowiem. Z kim miałeś szlaban w zeszłą środę?
-Nie pamiętam... Poczekaj…- dodał po chwili.- z Samathą Clacson
-Noi co robiłeś?
-Nic, czyściłem kociołki..
-Nie pytam pacanie co robiłeś na szlabanie tylko co z nia robiłeś!
-No nic, co najwyżej rozmawiałem...-Syriusz usiał na łóżku i wymachiwał rękoma.
-To tak to sie teraz nazywa?- James chciał się odwrócić i wyjść, ale reakcja jego współlokatora sprawiał że tego nie zrobił.
-Co?- Czarny wyraźnie nie wiedział o czym mówi.
-Widocznie eliksiry z tego kociołka tak ci działają na mózg, bo nie pamietasz, zę się całowałeś i to wcale nie ze swoją dziewczyną, chociaż zaraz z tego co wiem to też twoja dziewczyna!!!!
-Nie prawda!
-Nie prawda, zę się całowałeś czy ze to twoja dziewczyna?!?!
-Nie prawda- Syriusz złapał się za głowę- ja nie... ja bym tego Aurorze nie zrobił! James! Ja Aurorę kocham, nawet nie wiesz jak bardzo!- zaczął rzuciać rękoma w rożne strony, schylać się i łapać za głowę.- Nigdy bym jej niczego takiego nie zrobił! Wolałbym umrzeć niż ją zdradzić! Przysiegam! James! Wierzysz mi? Przysięgam na wszystko! Ją kocham i nigdy bym jej nie skrzywdził! Wierzysz mi? Nie kłamie! No!Przysięgam na huncwotów!
-Ona jej tak powiedziała…- Jim wierzył już Syriuszowi, te emocje… Black nie umiał udawać. Nie takie emocje…
Syriusz podniósł się gwałtownie z łóżka i ruszył w kierunku drzwi
-gdzie idziesz?
-Do tej wariatki! Zmuszę ją by poszła do Aurory i powiedziała, ze kłamała
-I co to da? ‘
-Wszystko wyjaśni!- trzasnął drzwiami, nie słyszac słów Pottera, które brzmiały coś w stylu „ ona i tak się nie przyzna, a Aurora jej nie uwierzy.” W każdym razie okazało się, ze Black wyszedł z pokoju trzaskając drwiami tylko po to by za 15 minut zrobić to znowu ze wściekłości, wchodząc do niego.
-Co sie stało?- zapytał James, w sumie wcale nie zdziwiony.
-Wyparła się wszystkiego!- Syriusz rzucił się na łóżko ze złości.
-Mówiłem ci, zę to nic nie da....
Coś może jednak dało… Syriusz wiedział już co „się stało” miał teraz jakieś pole do działania. Chociaż jego ambicje i poczucie honoru, one były tutaj problemem. Ambicje obojga…
Następna będzie miała tytuł: To wszystko przez ciebie, Black
Kochane moje jak same widziałyście był problem ze stronką, ale jak widać rozwiązany to i notka się pojawia. Pozdrwiam was serdecznie, czekam na komentarze oraz zapraszam na kolejną: Zemsta jest słodka
Rano poszłyśmy na śniadanie, a właściwie poszliśmy, bo chłopcy na nas czekali. Śniadanie było pyszne, jak zawsze z reszta, ale to nie zmieniło faktu, że się podirytowałam. Dlaczego? Znowu ta Samantha szczerzyła się do Syriusza, siedziała na wprost niego i cały czas się na niego gapiła i uśmiechała, a ten udawał, że tego nie widzi i też się dziwnie uśmiechał. Nie przeszkadzało im, że siedziałam obok niego… Aurora opanuj się!
-Zaraz wracam!- powiedziałam i wstałam. Syriusz był tak pochłonięty dla niepoznaki rozmową z Remy’m, że nawet tego nie zauważył. Poszłam do łazienki, kiedy wyszłam z kabiny podeszłam do lustra jak zawsze by zobaczyć czy mi nic na głowie nie sterczy we wszystkie strony i wtedy zobaczyłam za sobą odbicie niebieskookiej brunetki.
-Co chciałaś?- spytałam spokojnie, ale wcale nie miałam ochoty jej tutaj widzieć.
-Powiedzieć ci o czymś co powinnaś wiedzieć.
-Odwal się!- chciałam wyjść z łazienki, szczerze to nie miałam ochoty prowadzić z nią jakiejkolwiek dyskusji, ale Samantha złapała mnie za rękę.- Puść!
-Nie.-powiedziała spokojnym głosem, oo dziwo nie widziałam jadu.-Ja bym na twoim miejscu wolała wiedzieć…
-Nie wiem co chcesz mi powiedzieć, ale mnie to nie interesuje, a teraz mnie puść.
-Aurora...Syriusz ....
-Odczep się, dobrze.-wyrwałam rękę z jej uścisku i już chciałam wyjść, kiedy powiedziała coś, co sprawiło, że zamarłam:
-Ja i Syriusz, my sie całowaliśmy...przedwczoraj na szlabanie...
Odwróciłam sie gwałtownie, kiedy to co powiedziała do mnie dotarło.
-Co robiliście?-czy ja się przesłyszałam?
-Bo wiesz ja i on... Uważam, że to nie fair, żebyśmy byli ze sobą...
-Jak to byli ze sobą?- czy ona mówi o MOIM chłopaku?
-Bo wiesz, on nie chciał ci nic mówić, żeby cię nie zranić....ale ja uważam, że powinnaś wiedzieć...-spuściła głowę- Przykro mi że dowiadujesz się tego ode mnie...-wyszła.
A ja stałam tam dalej, nie wierząc w to co przed chwilą usłyszałam. Usta to miałam chyab otwarte szerzej niż jakbym jadła ogromną piętrową kanapkę… Jak to oni są ze sobą? Przecież... Teraz rozumiem jego oschłość, ten dystans jaki sie między nami stworzył. Nie mówił mi ostatnio, ze mnie kocha, nie przytulał tak często jak wcześniej, nie całował... To raczej ja, ja wszystko... Zebrała sie we mnie fala złości. On mnie oszukiwał! Złamał mi serce! Wystrzeliłam z tej łazienki i poszłam z powrotem na Wielką Salę. W głowie dudniły mi słowa Samanthy “całowaliśmy się... przedwczoraj na szlabanie...”,”jesteśmy ze sobą”, “uważam że powinnaś wiedzieć”. Jak on mógł?
Stanęłam obok niego. Miałam bardzo groźny wyraz twarzy. Lilka, James, Remus, Peter, którzy przed chwilą sie śmiali patrzyli na mnie z przerażeniem, zamarli… Wtedy Syriusz spojrzawszy gdzie utkwiony był ich wzrok też podniósł głowę i spojrzał na mnie...
-Rory, co sie...- zaczął, ale ja strzeliłam mu w twarz.- Za co?
-TY MNIE JESZCZE PYTASZ ZA CO?
-Tak.-powiedział spokojnym głosem, jakby nie wiedział.
-JAK MOGŁĘŚ!!!! jAK MOGŁEŚ MNIE OSZUKIWAĆ!! JAK MOGŁES ZDRADZAĆ! JESTES SWINIA, WIESZ!
-Skarbie, ja nie wiem...
-NIE MÓW DO MNIE SKARBIE!!! nIE CHCĘ CIE ZNAĆ! TY PALANCIE! FAJNIE BYŁO?!?!?! tAK NA DWA FRONTY?
-Nie wiem o czym mówisz...
-WIESZ, CO? ŻAŁOSNY JESTEŚ! NAWET NIE POTRAFISZ SIE PRZYZNAĆ DO TEGO CO ZROBIŁEŚ! KONIEC Z NAMI! ROZUMIESZ! TERAZ JUZ SOBIE MOZESZ Z NIA BYĆ! NIE BĘDĘ CI PRZESZKADZAĆ!!!!!!!!
-Odwróciłam sie chciałam wyjść, ale on chwycił mnie za rękę. W tym momencie odwróciłam sie z powrotem w jego kierunku i strzeliłam mu w twarz po raz drugi, wrzeszcząc żeby mnie nie dotykał. Wszyscy sie gapili na nas, ale w tym momencie mi to zlewało, czułam sie strasznie: oszukana, zdradzona, nieszczęśliwa…. Wyszłam z Wielkiej Sali, a właściwie to wybiegłam, odprowadzana spojrzeniem Smanthy Clarkson, która miała pod nosem triumfalny uśmiech. Lilka pognała za mna, zanim mnie jednak dogoniła spotkałam , tuż przed Wielka salą profesora Smuthorna:
-Pamieta panienka, ze na dziś jest przesunięte spotkanie naszego klubu?
-NIE OBCHODZI MNIE ZADEN PANA KLUB. NIE ZAMIERZAM PRZYJSC! JEST PAN PUSTY! I BEZNADZIEJNY! SPÓJRZ TY LEPIEJ W LUSTRO! NADENTY BUFONIE HEŁPIACY SIĘ CUDZĄ SLAWĄ!!!
Profesor stanął jak wmurowany i zagadnął Lilką. Mi się załamał świat, serce mi pękła, a ten o swoim klubie… Pobiegłam do łazienki, zajmowaną przez Jęczącą Martę, nie miałam ochoty na nic. Łzy ciekły mi strumieniami… siedziałam na podłodze skulona i raz po raz pociagałam w samotności nosem…Po jakimś czasie przybiegł Remus,, usiadł koło mnie na podłodze i mocno przytulił.
-Jak on mógł?- płakałam.- Jak mógł mi to zrobić?
-Nie wiem... Roruś... nie wiem...- Remy też nie wiele rozumiał, przytulił mnie mocno i pocałował w głowę.
-Jak mógł mnie oszukiwać, Remy? Powiedz mi, bo ja nie rozumiem, po co mi mówił, ze mnie kocha? Po co? A potem się spotyka z inną...
Jęcząca Marta, która w pewnym momencie wyskoczyła z klozetu, przysłuchiwała się rozmowie, a właściwie mojemu szlochaniu, bo Remus prawie nic nie mówił, ja płakałam i mowiłam wszystko co mi ślina na język przyniosła. Nie rozumiałam dlaczego on mi to zrobił. Czułam się zraniona, upokorzona, oszukana... Czułam się strasznie. Marta jęczała, jak to ona i dołowała mnie jeszcze bardziej, aż w końcu Remus na nią warknął i z jękiem sobie poszła... Chwilę potem zbiegli się do łazienki Lilka i James z Peterem. Jim miał rozwaloną rękę, okazało się, jak wszyscy wybiegli patrząc się na Blacka z pogardą Jim rzucił się na niego i za którymś ciosem nie trafił. Zarobił jeszcze przeze mnie szlaban, ten drugi z resztą też, bo aż McGonagall ich rozdzielała...
Opowiedziałam i co się dowiedziałam. James powiedział, że na prawdę miał z nią szlaban, dostał za to od Lily, bo ja zaczęłam wyć niemiłosiernie w tym momencie. Siedzieli ze mną… są tacy kochani, nie poszliśmy na pierwszą lekcję, ale na drugą już tak zdecydowałam się otrzeć łzy i iść. Siedziałam jak najdalej od niego z resztą cała nasza grupa zostawiła go z boku, nie zwracałam na niego uwagi chociaż serce mi się kroiło. Cały dzień za mną chodził, z tym swoim rozwalonym przez mojego kochanego braciszka łukiem brwiowym, próbując wytłumaczyć, ale ja miałam go daleko gdzieś...
Wieczorem, próbował skontaktować się ze mna przez to lusterko, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, najpierw schowałam je pod poduszkę, ale słyszałam jego głos, dlatego wrzuciłam je do kufra.
Syriusz tym czasem lezał na swoim łożku z luserkiem w ręku, cały czas probując sie ze mną skontaktować, aż w końcu z nim usnął. A ja? Ja płakałam całą noc... Czułam się tak strasznie, było mi tak źle... nie umiem nawet opisać słowami swoich uczuć. Czułam się tak jakbym ich w ogóle nie miała. Nie miałam ochoty się uśmiechać, jeść nie miałam ochoty, na nic. Czułam się tak jakbym nie żyła, ale zyje...
Byłam zmęczona i nie chciało mi się iść na wycieczkę po zamku. Lilka położyła mi na łóżku lusterko. Wzięła je w rękę i zamiast swojego odbicia zobaczyłam w nim twarz Syriusza, która do mnie mówiła:
-Cześć! Zmęczona widzę jesteś?
-Bardzo. Tom zarządził dodatkową próbę, bo jutro mamy śpiewać u Ślimaka na spotkaniu.
-No to trzeba będzie jutro iść cie posłuchać.- na jego twarzy zagościł uśmiech.
-No ja myślę, ze sie nie wykręcisz zadnym szlabanem.
-Nie jutro nie mam szlabanu.
-To dobrze.
-Powiedziałbym cię, ze kiepsko wyglądasz, ale pewnie byś sie obraziła....
-wiesz co?-skrzywiłam się, pewnie bym go trzepła jakby siedział obok, ale przez lusterko się nie dało.
-Przepraszam, skrarbie, to miał byś żart.
-Nie mam humoru na żarty....
-Widzę,..Aurorko idź się wykąp i kładź spać, porozmawiamy jutro.
-No dobrze, dobranoc- pocałowałam lusterko. I śmiać mi się zachciało, bo usłyszałam po drugiej stronie krzyki Pottera w stylu „Łapa nie śliń lustrka, to nie jest tylko do twojego użytku”.
Następny dzień był szalony, bo okazało się, że Ślimak odwołał koncert, a spotkanie przełożył na piątek. Wiecie jaki był powód? Zdechł jego ulubiony kot. Ja zawsze wiedziałam, ze ten facet jest jakiś dziwny… Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Spędziłam ten wieczór z Syriuszem, co prawda w zaludnionym pokoju wspólnym, ale zawsze pocieszające było to, że razem. Siedziałam obok Syrka i rozmawialiśmy na jakiś głupi temat kiedy do salonu Gryfonów wpadł podekscytowany Glizdogon.
-Co jest?- zagadnął go Łapa, mając nadzieję, ze ten za chwilę opowie nam z czego tak się cieszy.
-Właśnie spotkałem Hagrida!
-Noi?
-Powiedział, ze skoro nie macie tego spotkania u Ślimaka to on zaprasza nas wszystkich na ciastka dyniowe. I mam tylko po was iść, bo nie słyszy żadnej odmowy.
-No tak, obiecaliśmy mu....-spojrzałam na Syriusza. Nie był entuzjastycznie nastawiony. Lubimy Hagrida, ale tak rzadko mamy czas tylko dla siebie...
-Idź po Rogotego.... Są z Rudą u nas w pokoju.- powiedział- A my z Rorą tutaj poczekamy.
-Dobra!- Peter w podskokach pobiegł na górę. Swoją drog Anie wiedziałam, że on potrafi tak szybko się turlać :P
Kiedy zniknął za drzwiami wieży powiedziałam:
-Ale ty jesteś okropny...
-Wiem, ale niech spali trochę, zanim znowu się opcha słodyczami.
-Jaki ty troskliwy....
-Czasem nawet i mnie sie to zdarzy...
Nie powiem, ze wieczór w chatce gajowego był nieprzyjemy, bo bym skłamała. Nasz wielkolud jest bardzo zabawny opowiada prześmieszne historie, zachwyca się swoimi plonami, robi nam herbate w gigantycznych kubkach... Dzis jednak obok poczęstowania nas swoimi wypiekami, nie do końca udanymi, ale Peter wszystko zje ;P zaprosił nas by pokazać nam jego nowy nabytek.... Wiecie, ze Hagrid bardzo kocha zwierzęta/? A szczególnym zamiłowaniem pawa do tych niebezpiecznych? Wiemy, ze marzy o smoku, ale … No właśnie, sprawił sobie salamandrę...
-Jeśli ktoś by mnie pytał o zdanie, to nie jest zbyt mądry zakup, jeszcze do trzymania w drewnianej chatce....- Nie zdążyłam skończyć zdania, a salamandra, która wylegiwała się przy kminku spowodowała mały pożar dywanu.... Hagrid jednak był na to przygotowany, bo chwycił szybko wiadro z wodą, które miał obok krzesła i polał dywan wodą.
-Nie uważasz, ze powinieninneś sie jej pozbyć z domu?- spytał Jim, ale to raczej brzmiało jak stwierdzenie.
-No, co ty James! Ona jest taka militka i bezbronna. Jest jeescze młoda i nie wie, zę nie wolno podpalać dywanu-chciał pogłaskać zwierzaka, ale szybko oderwał rękę, bo zwierzak parzył.
-Jasne nie wolno! Ona to robi bardzo szybko!
-Militka? Miłe to są pieski, kotki, wszstko co ma futerko, a nie salandra która nawet nie da się pogłaskać...
-Lilly! TO nie jej wina...- olbrzym uparcie bronił swoich racji.
Wyjrzałam przez okno... było już ciemno. Gajowy to zauważył.
-Dzieciaki, ciemno już, odprowadzę was do zamku....
-Może lepiej zostań tutaj na wypadek gdyby Norcia- Hagrid znalazł ją w jakiejś norze i stąd jej piękne imię- znowu coś podpaliła.
-Remusie, ona jest bardzo grzeczna, prawda moja tytcityci....
Dywan znowu sie palił.
-Grzeczna mówisz?- zaczęłam sie śmiać.
-Czasem jej się zdarzy....
-Remus, ma racje, poradzimy sobie, a ty tu lepiej zostań i pomyśl nad jakimś rozwiązaniem, bo może się okazać, ze nie będziesz miał gdzie wrócić. To cześć!
Wyszliśmy na zewnątrz, zawiał zimny wiatr, dlatego popędziliśmy do zamku.
-Nie uważacie, że Hagrid jest nieodpowiedzialny?- zaczęła Ruda.
-Kto mądry kupuje sobie salamandrę, która pluje ogniem...
-On ją znalazł nie kupił- poprawił mnie James.
-Wiesz doskonale, ze jakby mu się trafiła okazja kupna to by ja kupił, wiec w tym wypadku to nie jest różnica.
-A ja go lubie, za to ze jest taki szalony.-Remy i Dol skręcili w korytarz prowadzący do wejścia Ravenclawu.
-Syriusz! Szaleństwo szaleństwem, ale przecież ona jest niebezpieczna!
-Lilly. Ty bys sobie takiej nie sprawiła, ja też nie, ale on... Hagrid to jest Hagrid, on kocha takie stworzonka.... Jim, a może my takie zafundujemy Snivelusowi?
-Przestań!- uderzyłam Łapę.
-Co przestań? Już nie pamiętasz jak sprawiłaś Malfoyowi topka?
-To jednak byłaś ty?- Lilka sie wyraźnie zdziwiła.
-To ty nie wiedziałaś?
-Wiedziałam, ale już w pewnym momencie sama zwątpiłam....
-Ale ja się dostałaś....
-Ci dwaj mi pomagali.- pokazałam głową na Czarnego i Rogacza.
-A skąd wiedzieliscie gdzie....
-Gdzie mają wejsćie?- skończył za nią James- Malfoy sam nas zaprowadził...
-Jak to?
-Pod pelerynką sie schowaliśmy i szlismy za nim...
-I jak wygląda salon Ślizgonow?
-Chcesz zobaczyć?
-Jasne!
-No to mamy wycieczkę, ale jest nam potrzebne hasło...-Jim spojrzał na mnie.
-Nie patrz tak na mnie!
-Nie mozesz podpytać Młodego?
-I co mu powiem? Ej, Reg możesz podać nam hasło, bo chcemy zwiedzić was salon? Weź się Jim puknij w ten głupi łeb!
-Nie taki znowu głupi! Ale możesz sprobować..
-Nie ma mowy!
-To skąd weźmiemy hasło?
-Nie wiem… Idź sobie pod wejscie jak ktoś będzie wchodził to usłyszysz...
-Dobry pomysł!
-Zielony smok- Lilka powiedziała hasło prowadzące do naszej wieży i portret grubej damy, przesunął sie by wpuścić nas do środka.
-Dobranoc!- powiedziałam i poszłyśmy do naszgo pokoju, chłpcy natomiast poszli w przeciwnym kierunku...
/do gorgie:
tak prowadzę pamiętnik Marleny McKinnon
i jednocześnie na niego zapraszam- dodałam notkę http://marlena-mckinnon.bloog.pl
Na zdjęciu nie jestem ja. To jest amerykańska aktorka Shiri Appleby
Cieszę się że mam jeszcze czytelników i to nawet nowych
mimo, że nawalam ostatnio z czestością notek- uwierzcie mi nadmiar zajęć.
Co do kolejnej notki, Skarby moje niebawem będzie
podejrzewam, że podsycę wam apetyt zdradzając jej tytuł:
Koniec Huncwotów.
pozdrawiam serdecznie
i na koniec jeszcze raz przepraszam, że nie zaglądam do waszych pamiętników, na prawdę bardzo bym chciała, ale doba ma za mało godzin, by móc to wszystko zrobić. Ubolewam nad tym, bo niektóre na prawdę mi się podobały...
Siedzieliśmy sobie z Syriuszem i resztą na Wielkiej Sali konsumując obiad. To też był dobry moment, by spędzić razem trochę czasu. Tym bardziej, że za godzinę ja byłam umówiona ze szwagrem, a on ze swoim wędrował do gabinetu woźnego na szlabanik.
-Aurora mamy coś z Jamesem dla was..
-dla nas?
-No dla ciebie i dla Lilki.
-A co takiego?-spytała Lilka.
-Łapa ty to zawsze musisz wszytko popsuć..,
-Oj daj spokój.
-No, ale ja im powiem. Bo ja i Syriusz mamy coś fajnego...
-co?-poczułyśmy się odrobinę zainteresowane.
-Rora! Taki sprzęt, który nam sie pozwalał komunikować na szlabanach. To znaczy wtedy kiedy mieliśmy osobne. A teraz mamy tak mało czasu dla siebie, wiec postanowiliśmy dać wam to.
-Nie mozemy rozmawiać, kiedy wy pójdziecie do siebie, bo nie mozemy tam wejsć...
- A dzikeki temu lusterku bedziemy mogli-powiedział James, a w tym samym momencie Syriusz wyciagnał z kieszeni Lusterko.
-To jest lusterko. Co w tym niezwykłego?-spytałam, zabrawszy ja Łapie z rąk, kiedy obracałam je w dłoniach.
-To jest specjalne lusterko. My mamy drugie i dzięki temu bedziemy mogli sie porozumiewać.
-A jak tak to fajnie. -Uśmiechnełam się szroko.-Lilly weź je ty bo ja nie idę do pokoju.
-A gdzie?
-Z Regiem jestem umówiona...
-Znowu...-marudził Czarny.
-Przestań! No to ja biegnę-pocałowam go i już mnie nie było. Pobiegłam pod salę transmutacji, a Młody juz tam na mnie czekał.
-Cześć- rzuciłam i weszlismy do środka Opracowałam z nim materiał jaki mieliśmy na dziś zaplanowany. Zauważyłam jednak, ze on jest jakiś nie swój. Pomyślałam ze trzeba z nim pogadac.
-Młody? Co jest?
-Nic.-spuścił głowę.
-Jak to nic? Widzę.-zapanowała martwa cisza- Chciałabym ci pomóc, ale skoro nie chcesz gadać to twoja sprawa...
-Powiedz mi czemu ty jestes taka idealna? Ja ty to robisz?
-Ja?-pokiwał głową, nie powiem rozbawił mnie to też się roześmiałam, ale tylko po to by spojrzeć na niego i znowu spoważnieć i dodać:- Reg, ja nie jestem idealna.
-Masz super charakter, nie masz wad, wszyscy cię lubią.
-Nie prawda. Jestem jaka jestem. Mam wady, nie przesadzaj...
-no jakie?
-Trudno mi powiedzieć,a le mam każdy je ma.
-A ja to juz same wady...
-Ej! Nie prawda!
-I nikt mnie nie lubi, a ciebie wszyscy.
-Ej, nie prawda. Ja cię lubię. A mnie? na pewno jest ktoś kto mnie nie lubi, o na przykład szalone fanki twojego brata.
-O widzisz a on.... on też jest taki przystojny i za nim dziewczyny szaleją, a ja? Taki nieudacznik jestem…
-Przestań! Też jesteś przystojny! I nie mów, ze za toba dziewczyny nie szaleją, a ta co ci listy miłosne pisała?
-No to była tylko jedna.
-Rozejrzyj się jest ich więcej. Jestem tego pewna! Więcej wiary w siebie!
-Nie mam w co wierzyć! Chciałbym być taki jak Syriusz. On jest taki..... I cokolwiek nie zrobi jest super. Mama jest zawsze z niego taka dumna, nie to co ze mnie.... Ja to jestem zakała...
-nie prawda- ale znowu zachciało mi się śmiać. Musiałam się jednak powstrzymywać, bo nei wypadało mi się śmiać w tym momencie, on mi się żalił a ja miałam się śmiać ?powinnam go pocieszać:-. Syriusz też zawsze mówi, że jest zakałą....
-Rora? Co jest ze mna nie tak?
-Wszystko jest w porządku, ale Jesteś za mało uśmiechnięty. Musisz być soba mimo wszystko, rozumiesz? Ja jestem sobą, jestem uśmiechnięta. To przyciąga ludzi. Jeśli ktoś mnie nie lubi to jego sprawa. Robie to co uważam za słuszne. Nie chce sie nikomu przypodobać. Kiedy chcę jestem złośliwa, kiedy nie, nie jestem. Reg żyj, po prostu…. To jest recepta na szczęście… jedyna jaką znam. Nie myśl o tym co będzie jutro, ani to co było, czasem nie warto rozwarstwiać nad tym co mineło…
-Tak... ale przy nich nie mogę być soba..
-przy kim?
-Przy moich przyjaciołach...
-Wiec to nie są przyjaciele, Reg.
-Drwią ze mnie, że mój brat jest Gryfonem, że ja chodzę na korki do ciebie...
-Olej ich. Nie pozwól by sie z ciebie śmiali.
-To nie jest takie proste....
-Jest, spróbuj...- usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wszedł Tom z zespołu.
-Rora, twoja ruda przyjaciolka...
-Lilka?
-O właśnie zapomniałem jej imię, powiedziałą, ze tutaj cie znajdę...
-Co się stało?
-Musimy zrobić próbę, bo jutro mamy występ...
-Jak to?- jednym słowem wpadłam w lekki szok.
-Ślimak wymyślił jakiś mikołajkowy bankiet w tym swoim klubie....
-No dobra.- skrzywiłam się.- Zaraz przyjdę.
-Teraz...
Spojrzałam na Rega.
-I tak juz skończyliśmy. Idź.
-A ty pomyśl nad tym co ci powiedziałam.
Wzięłam swoje rzeczy i poszłam z Tomem…
Następną dodam zapewne jutro. Nosić będzie tytuł Salamandra.
Dzięuję wam że jesteście ze mna :***
92. Na złość Łapie pójdę sobie świat odmieniać Dodała Aurora Silverstone Poniedziałek, 24 Listopada, 2008, 06:31
O to oddaję w wasze monitory kolejną notkę, żeby ją wstawić musiałam wstać bladym świtem...
Poważnie, uwierzcie mi, ze mimo iż napisanym mam sporo notek do przodu, na prawdę kiepsko u mnie z czasem by włączyć plik i zainteresować się błędami, a potem to wstawić tutaj. Mam teraz cięzki okres w mojej edukacji, który pięknie się nazywa zaliczenia... Były krzyżówki genetyczne, Sol swoją drogą wiesz już co to jest? były mikroskopy, ER i inne mikroskopijnej wielkości bajery, a przedemną obok całej fury raportów jeszcze kilka randek z atomami, orbitalami HOMO i LUMO... Widzicie że brzmi strasznie?
Spokojnie pomysł mam i raczej nie mam ochoty zostawiać tej historii niedokończoną...
Wybacznie, ze nie wpadam na wasze pamy... na prawdę nie mam kiedy. Ja nawet nie mam czasu iść do Marty na kawę,żeby ta znowu wmuszała we mnie ciasteczka, które są cholernie dobre, niestety.A wcale nie mam do niej daleko...
Mogę jedynie obiecać, że postaram sie nie terroryzować was tak długimi przerwami, a gdy moje "szkolne" szaleństwo pozwoli mi wreszcie choć na chwilę o sobie zapomnieć, zasypę was lekturą...
Dzięki, że mnie nie opuszczacie
:****
Wpadałam do dormitorium zostawiłam swoje rzeczy. Spojrzałam na zegarek: 15. Mam jeszcze godzinę. A pójdę na to przesłuchanie! I do Rega też pójdę i powiem mu, że będę z nim powtarzać tę transmutację! Syriusz mnie maksymalnie podirytował! Jaka ja jestem zła na niego! Powiem Młodemu na kolacji! A teraz się wykąpę i kierunek: sala zaklęć! Przed wyjściem zamieniłam jeszcze tylko dwa słowa z Lilką i Jamesem w pokoju wspólnym. Powiedzieli, że super że się zdecydowałam, bo co jak co, ale wokal to ja mam. Muzyka towarzyszyła mi przez całe moje życie, ale ja nigdy nie zwracałam na to większej uwagi. “wyłam” pod prysznicem, uwielbiałam zawsze śpiewać z odtwarzaczem i wiecznie podśpiewywałam pod nosem, ale to było zawsze dla mnie takie zwyczajne, nigdy nie widziałam w tym nic niezwykłego....
-Aurora Silverstone, twoja kolej- z sali wyszedł Tom. A zaraz potem stałam przed członkami zespołu, w dość dużej klasie, mimo że to pomieszczenie miało takie a nie inne rozmiary, wszyscy znajdowaliśmy się bardzo blisko siebie. Chłopaki siedzieli za biurkiem Flitwicka, a ja stałam naprzeciwko nic podpierając się o kolumnę ławy.
-Co tak stoisz?- powiedział rudzielec, który siedział z brzegu stołu, nie znam jego imienia.- Może byś coś zaśpiewała?
-Poczekaj Rick, dziewczyna jest zdenerwowana.- powiedział ciepło Tom.- Aurora! Głeboki oddech i pokaż nam co potrafisz!
-Eee...-zaczęłam.
-Spokojnie. Nie musisz mieć tremy...
-Ja wcale nie mam tremy- powiedziałam- tylko kompletnie nie wiem co mam śpiewać. Bo wiecie chłopaki…- przeleciałam wzrokiem po wszystkich by nie palnąć gafy, ale Ann z nimi nie było- to, zę ja tu jestem to był pełen spontan.
-Nie no! Takiego tekstu nikt nam jeszcze nie walnął.
-No wiesz, aj juz taka jestem, oryginalna.
Tom zaśmiał się.
-Auroro, ale jesteś tu po to by spiewać. Znasz może piosenkę “Szczęsliwy kamyczek” Celestyny?
-Oczywiście.- jak mogłabym nie znać, to piosenka, którą debiutowała.
-No to dawaj. Simon, podkład.
Simon włączył gramofon. Rozbrzmiała muzyka. Zaczęłam śpiewać, na początku trochę niepewnie, poszło kilka fałszywych dźwięków. Tom się trochę krzywił, ale potem był raczej entuzjastycznie nastawiony. Kiedy skończyłam wyszłam. W związku z tym, że kandydatek nie było dużo, poszło to wszystko dość sprawnie. W końcu ten rudy wylazł i poprosił nas wszystkie do środka. Tom, który najwyraźniej był liderem zespołu wstał ;
-Słuchajcie dziewczyny! Powiem tak nie było prosto wybrać wokalistkę spośród was. Bo powiem szczerze poziom waszego śpiewania jest kiepski. Podobały nam sie jedynie trzy osoby, a was jest tutaj dziesięć... No cóż. Meggy Bean, nieźle, ale uważamy ze lepiej będzie tutaj pasować Aurora Silverstone. Ale wiedz, ze jesteś pierwsza w kolejce gdyby Aurora zrezygnowała. Dziękuje wam wszystkim ze przyszłyście. Aurora, prosze cię zostań.
Kiedy wszystkie wyszły dodał jeszcze:
-Jeśli mam byc szczery to powiem ci że mam wiele zastrzerzeń do twojego spiewania, ale i tak spiewasz najlepiej z tych co tutaj przyszły, więc nie popadaj w zbytnia zadume.
-Nie jestem zadufana....
-JA tego nie powiedzialem...
-a wlasnie ze tak!
-No patrzcie jeszcze charakterna!- zasmial się-nie miałem tego na myśli.
-No ja myślę.
-Aurora...
-Możesz mi mówić Rora...
-Ok, Rora więc tak próbę mamy w przyszłym tygodniu. Dam ci jeszcze znać, bo zdaje się, ze razem mamy zielarstwo?
-Całkiem możliwe.
-Nie możliwe tylko tak. No dobra zbieramy sie a kolacje.
Weszliśmy do wielkiej sali. Moi już siedzieli przy stole. Usiadłam bez słowa.
-I jak?- zapytał Syriusz. Olałam go jednak. -Jak poszło?
Powtórzył pytanie a ja znowu nic. Dopiero jak odezwała sie Lilka:
-No i jak? Przyszłaś z chłopakami z zespołu więc....
-Tak, dostałam sie...- powiedziałam beznamiętnie, jakbym mówiła, “ o dziś jest nowy Prorok Codzienny”, chociaż na prawdę to rozpierało mnie ood środka… no, ale nie mogłam daćtego poznać po sobie, nie przy Łapie.
-To wspaniale. Gratuluje!- Syriusz mnie pocałował w policzek, a ja ani drgnęłam.-Aurora? Czemu sie do mnie nie odzywasz?- cisza-Aurora?
-Aurora, Syriusz cię o coś pytał...
-A po co mam rozmawiać z flirciarzem, który w ogóle we mnie nie wierzy?
-Proszę cię. Przestań. TO była zwykła rozmowa, a to ty w siebie nie wierzysz, a nie ja. Ja wiedzialem ze wygrasz.
-No nie wiem…
-Rory! Dałabyś juz spokój. nie masz podstaw do zazdrosci! Mozesz już sie do mnie zaczać odzywac? Przepraszam jeśli poczułaś się czymkolwiek urażona. Nadal jesteś na mnie zła?
-Nie, właśnie mi przeszło.- to nie ma sensu, jak się przestanę do niego odzywać to mnie jeszcze wykołuje z tą cizią, ale ej… ustępować mu też nie mogę, bo będzie mnie chamsko zdradzał…
-Cieszę się.
Kiedy zjadłam kanapke spostrzegłam, ze Regulus oddala się od stołu Ślizgonów. Zawołałam go.
-Po co wołasz Młodego?- zapytał Syriusz.
-Bo musze mu coś powiedzieć.
-Co?- hehe uwielbiam tę minę… Syriusz ma taki fajny układ ust i nosa kiedy łączy podirytowanie i zaintrygowanie na swojej twarzy.
-Słucham ciebie?- młodszy Black zwrócił sie do mnie.
-Pomyślalam sobie trochę i znajdę czas na tę twoją transmutacje.
-Na prawdę? Dzięuję ci bardzo!-ucieszył się- TO sie jakoś umówimy a teraz przepraszam, ale muszę biec... Naprawdę… Dzięki, ale przepraszam…
I pobiegł do swoich kumpli, którzy na oko było widać sympatyzują z całym zlem tego świata.
-Czy ty jesteś mądra?- zapiszczał Syriusz, którego głos przechodził ostatnimi czasy ślady mutacji.
-Ja?
-ty...
-Syriusz? Czy ty aby nie przesadzasz?
-Nie.
-A ja uważam inaczej.
-Auro....
-Zamknij usta zanim powiesz coś co spowoduje, ze znowu się pokłócimy. Raz dziennie mi wystarczy.- spojrzałam na niego gniewnie, a ten zamknął usta w połowie słowa, mrucząc jedynie pod nosem:
-No dobra.
Świetnie udawało mi sie dzielić czas. Okazuje sie, ze im wiecej ma sie do zrobienia tym lepiej sie człowiek organizuje. Miałam czas na wszystko i na lekcje, i na próby zespołu i na zajęcia z McGonagall i te z Regiem. I na ploteczki z Lilka i na randki z Syrkiem, a nocą wszyscy spacerowaliśmy po zamku i znowu zaliczyliśmy szlaban u cioteczki.... a jak Lilka przyszła z wiadomością na temat kursu teleportacji to i na niego znalazł sie czas.
Wczoraj na śniadaniu przyszła do mnie sowa. Nie powiem bardzo mnie ucieszyła, ponieważ było to powiadomienie o ślubie Melisy i Herberta, ktory ma sie odbyć w marcu. Napisała mi takze, ze zaprasza mnie i resztę przyjaciół Remusa i ze bedzie rozmawiala z Dumbledorem, żebyśmy mogli przyjechać. Fantastycznie!!! Bardzo sie cieszę. Remy z kolei był zaskoczony, bo nie miał pojęcia, zę oni tak szybko o tym pomyślą. Bez kitu cieszę sie to sie bedziemy na weselu bawić...
W środe siedziałam sobie sama na ławeczce na błoniach. Dlaczego sama? Bo Remus "wyjechał", Lilka poszła na kółko z eliksirów, Syriusz polerował zbroje, a Petera z Jimem coś wcięło... Wzięłam sobie ksiązki, kocyk i korzystając ze słoneczka, wiem, że był listopad, ale w tym roku listopad był wyjatkowo ciepły. Trzymałam książkę w ręku:
Transformacja elementów nieożywionych w martwe elementy ożywione....
“Bardzo interesujące” -pomyśłałam. Co ja bym teraz mogła robić?
-Cześć- usłyszałam głos Regulusa. Podniosłam głowę.
-A cześć!- odpowiedziałam, śmiejąc się.
-Masz chwilę?
-Mam i nie mam, ale siadaj. Co się stało?
-Mam do ciebie prośbę...
-Do mnie?- ciekawe…
-Mam problem z Transmutacją.- spojrzałam na niego, a on ciągnął dalej- Poszedłem do McGonagall, ale ona powiedziała, że nie ma czasu i odesłała mnie do ciebie, powiedziała, ze przygotowujesz się do konkursu i masz wiedzę. No nie chciałem ci zawracać głowy, ale on powiedziała, ze w końcu jesteś dziewczyną mojego brata i zapewne chętnie mi pomożesz i że to będzie dla ciebie dobry sposób na powtórkę.
-A czego ty nie umiesz?- kocham tę koiete normalnie… Tylko uciać jej głowę, wypchać i powiesić na ścianie.
-Sporo tego jest.
-Reg ja na prawde za bardzo nie mam czasu. Przepraszam cię, ale rada szkoły, nauka, konkurs i chciałabym spędzić trochę czasu z Syriuszem. Sam rozumiesz....
-Nie, w porządku....rozumiem.... Syriusz jest dla ciebie najważniejszy.... Farciarz z niego... Szkoda, że on tego nie docenia. No, dobra lecę, postaram sie znaleźć innego korepetytora. -podniósł się.
-Reg?
-No?
-Co miałeś na myśli mówiąc, ze Syriusz tego nie docenia?
Przez chwilę zawachał się, a potem powiedział:
-To, ze zamiast wolny czas poświęcać tobie to spędza go na szlabanach...
Znowu chciał odejść, ale znowu go zatrzymałam:
-Reg... Jakbym znalazła czas to dam ci znać.
-Dzięki.
A my z Syriuszem jakoś sobie radzimy, minął tydzień i jakimś cudem znaleźliśmy troche czasu dla siebie, dzisiaj idziemy razem do Hogsmeade. Będzie super. Tak myślałam i tak było by gdyby nie to, że jak wchodziłam do sklepu z piórami zostawiłam Syriusza na dworzu, bo nie chcciał wejsć. A jak wychodziłam zobaczyłam jak flirtował z Samanthą Clacson. Wkurzyłam się. Przeszłam pomiędzy nimi i poszłam prosto w kierunku zamku. Sama! Nie czekałam na niego, ale słyszałam jak krzyczał żebym poczekała i wiem, że biegł za mną, aż w końcu dogonił. Złapał mnie za ramię:
-Dlaczego tak wystrzeliłaś?
-Bo nie chciałam ci przeszkadzać..- miałam bojowe nastawienie.
-Aurora? O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? Nie bądź śmieszny...
-NO nie wiem.
-O to mi chodzi, ze ja każdą wolną sekundę poświecam tobie, a ty jak tylko ci sie usunę z oczu flirtujesz z innymi!!!
-JA?- krzyknął zaskoczony… no zaraz mu przyleję normalnie…
-A ja?
-Ja z nikim nie flirtuje...
-NIE? A co robiłeś przed sklepem z Ta ździrą Clacson?
-Rozmawiałem.
-Rozmawiałeś?- będzie mi tu jeszcze kałamał.
-Jakoś z innymi tak nie rozmawiasz!
-Aurora ty jesteś zazdrosna?- zaczął sie śmiać.
-Przecież ty z nią tylko rozmawiałeś, nie mam o co być zazdrosna, podobno...
-Ale jestes!
-Jestem! Bo ja poświecam się tobie a ty jak sie zachowujesz! Zaniedbuje obowiązki w radzie, odmawiam twojemu bratu pomocy, bo wolę spędzić czas z tobą, odmawiam sobie jeszcze wielu innych rzeczy a ty? Tak mi się rewanżujesz?
-Przepraszam! Nie musisz z niczego rezygnować, teraz bede miał treningi weź udział w tym przesłuchaniu....
-Bo co chcesz mieć wiecej czasu dla tej lafiryndy?
-Nie! Ona mne nie obchodzi. Chce żebyś mogła sie realizować. Masz ładny głos, lubisz śpiewać, a twoje śpiewy pod prysznicem to po prostu rewelka, spróbuj.
-A co ty mi to teraz będziesz wyjeżdżal z takimi tekstami?- zaczyanłam sie wściekac jeszcze bardziej.
-Taka jest prawda.
-Ale to w ogóle nie ma związku z tematem.
-Boisz sie spróbować!- powiedział nagle.
-Nie!- nie prawda!
-Tak! Wolisz marudzic, że to przeze mnie nie mamy czasu dla siebie.
-Wcale nie!
-A właśnie że tak!
-Nie.
-Nie pójdziesz, bo w ogóle nie wierzysz w siebie, myślisz ze nie masz żadnego talentu!
-Nie prawda!
-To idź na to przełuchnie, jest dzisiaj.
- A zebyś wiedział że pójdę!- wrzasnęłam. Odwróciłąm sie na pięcie i poszłam do zamku. Zostawiając go samego na ścieżce….
Siedziałam z Lilka w PW kiedy wpadła do niego wściekły to mało powiedziane, Syriusz. Rzucał mięsem, jeśli wiecie o jakie mięso chodzi.
-Co się stało?- spytałam.
-Weź mnie nie denerwuj w ogóle.- cisnął torbą w podłogę i usiadł wściekle na fotelu, zakładając ręce i z miną naburmuszonego pięciolatka.- Zachciało mi się przebrania!
-Syrek? Co sie stało?- powtórzyłam.
-Byłem u McGonagall....
-i...
-Powiedziała mi, że się oduczę pożyczania szkolnego sprzętu bez pytania....- zaczęłam się śmiać, miał boską minę, a jeszcze sposób w jaki to mówił…- z czego się śmiejesz?
-Z twojej miny.
-No tak, to był twój pomysł, a teraz ja bede je wszystkie czyścił pod nadzorem twojej cioteczki.
-Masz przerąbane.
-Nie tylko ja, bo ty też.
-Ja? a dlaczego?
-BO o randkach możesz zapomnieć. Szkoła, Quidditch, szlaban, niestety czasu na randki nie znajdę. Dzień jest na to wszystko za krótki.
Musze się pochwalić, że mój Syriusz został kapitanem drużyny. No, tak cieszę sie, ale z drugiej strony to dzieje sie naszym kosztem, a jeszcze teraz te szlabany.
-Zostają nam jeszcze noce.
-Pod warunkiem, ze nie spędzę ich na szlabanie.- usiadł na poręczy mojego fotela z miną bezradnego.-zapowiada się bosko.
-Daj spokój poradzimy sobie- potargałam mu jego półdługie włosy.
-Mówisz?
-No.- uśmiechnęłam się i on wyraźnie złagodniał w tym momencie.
-Mój ty promyczku... ty zawsze widzisz światełko.
-Bo zawsze jakieś jest.- podniosłam się, bo miałyśmy iść z Lilką na zajęcia z Transmutacji do tego konkursu. Przecież Minerwa by nam nie podarowała.
-A ty dokąd?-spytał zaskoczony.
-Na transmutację. Będę za jakieś dwie godziny.
-Ale wtedy to ja bedę w łapach Susan.
-Syriusz?
-Co?
-Kocham cię.
-Po co mi to mówisz?- zdziwił się.
-Na wypadek gdybym potem miała nie zdążyć..
-nie zdążyć?-zdziwił się, po raz kolejny.- O co ci chodzi?
-No bo z tego szlabanu możesz żywy nie wrócić.
-Ty małpo!- rzucił we mnie poduszką.
-To do zobaczenia.- przeszłam przez dziurę w portrecie Grubej Damy, zaraz za Lilką.
Zajęcia były strasznie nudne. No cóż, ale teoria transmutacji nie jest zbytnio ciekawa. Praktyka owszem ale nie teoria. Nienawidzę teorii! I jeszcze mnóstwo zadała na następny tydzień, o masakro!
-Czy ta kobieta myśli, ze my nie mamy nic do roboty?- szepnęlam do Lilki.
-Nie wie...-zaczęła Lilka, ale psorka jej przerwała.
-Wiem, ze macie też inne rzeczy do roboty, ale jeśli chcecie się dobrze przygotować to niestety wymaga to poświęceń.
-Ale pani profesor, chciałybyśmy spędzić trochę czasu....
-Lilly, Syriusz Aurorze nie będzie przeszkadzał czy mam też zrobić porządek z twoich chłopakiem? Powód na pewno się znajdzie....
-Nie, może niekoniecznie....
-cieszę, ze sie rozumiemy.
-To pani specjalnie dała mu szlaban?- spytałam podirytowana.
-Nie, ale nie uważasz, że dobrze sie złożyło?
-Nie.
-Co to ma znaczyć?- nauczycielka podniosła brwi wysoko, przybliżając je do siebie.
-Uważam, ze dobrze sobie radziłam wszystkie zadania były odrobione...- już nie wiele brakowało a bym wjechała na nią i to porządnie, ale Minerwa wybrnęła z tego:
-W przyszłym tygodniu dam wam trochę luzu, dobrze?
-Dobrze.
-A teraz do roboty, widzimy się jutro.
No nie coś takiego! Zdenewowałam się. Ale sobie sposób znalazła! Ja nie mogę! Przecież Łapie o tym nie powiem, bo też się wkurzy....
Dzięki :* niebawen 91. Ach ta zazdrość...
Ojej wiem, wiem wiem, dawno nie pissałam przepraszam, przepraszam i przepraszam.
Uwierzcie mi ze nie mam czasu włączyć kompa... czas leci tak szybko, a życie jest takie piękne... niektórzy, buźka Martuś, wiedzą jak to jest teraz w moim życiu totalny przewrót, ale ono i tak jest piękne....
nie mogłam, a może i mogłam wstawić notkę wcześniej, ale skrby moje uwierzcie jestm na prawde zawalona ostatnio...
postaram sie wrzucić kolejną szybciej... na prawdę tyle jedynie mogę wam obiecać,buziaki
Oczywiście, że dowiedzieliśmy się dopiero na balu. Żadne z nich, to znaczy ani Lilka, ani James nie chcieli słówkiem wspomnieć co kombinują, ale my też słowem nie wspomnieliśmy za co się przebieramy. Coś w końcu wydumaliśmy. Petera też fajnie przebraliśmy. Zrobiliśmy mu kostium z dyni, którą zawinęliśmy z grządki Hagridowi. Potem się nas pytał czy nie wiemy kto mu niszczy ogródek. Udaliśmy głupich. Jak to my :P A potem powiększyliśmy dynie i Peter wyglądał ślicznie jak ciastko dyniowe :P ciężko to sobie wyobrazić, to trzeba zobaczyć… A co do naszego stroju... To musieliśmy go skombinować. To wymagało całej akcji. Nie dość, ze musieliśmy zawinąć kostium Syriusza z korytarza to jeszcze trzeba było go ukryć przed kumplami. No, bo skoro tajemnica to tajemnica, na nie?
31 października, jak co roku wieczorem rozpoczęło sie Święto Duchów. Sala była oświetlona blaskiem świec, na scenie stał szkolny zespół, dyrektor powiedział kilka słów, było jedzenie i świetna zabawa. Chociaż polemizowałabym...
James wyskoczył w takim kostiumie, ze powalił wszystkich na kolana, jak go zobaczyłam to prawie zemdlałam. Dlaczego? Wyobraźcie sobie Jamesa Pottera w białej szerokiej sukni, z welonem na głowie, dziewczęcym makijażeem i co najgorsze w butach na obcasie. To było najlepsze przebranie, nawet okrąglutki Peter-dyniaczek, się chował. Lilka miała kostium Drakuli, a James był narzeczoną zombie, chyba panną zombie młoda, ale to szczegół. Remy przebrał sie za szkieletorka, Peter za dynie, ale o tym już mówiłam, a my? Syrek został rycerzem, a ja jego wiedźmą :P Wiem, ze w oryginale powinna być księżniczka, ale to było zbyt banalne przebranie :P Ale wiecie co wam powiem? Trochę nam się sztywno tańczyło w tym jego przebraniu…
-Jak ci w tej zbroi mój rycezru?- spytałam kiedy tańczyliśmy.
-Niewygodnie.- odpowiedział mój kochany blaszak.
-Nie dziwię się.
-Uwaga obrót.-obrócił mnie skrzypiąc przy tym niemiłosiernie.
-Idź się naoliw, a ja zatańczę z bratową- powiedział Reg, który właśnie przechodził.
-Młody!
-No, co nawet sobie dziewczyna potańczyć nie może...
Z tobą tez sobie nie potańczy bo nie umiesz...
-A co ty...- Syriusz też pierwszym tancerzem nie był, co nie dobrze, bo podobno jak facet tańczy, to tak samo jest w łóżku. Biedna sobie nie użyję, chociaż z drugiej strony nie tańczy aż tak źle…
-Chłopcy, spokojnie- mało brakowało a wybuchła by tu mała wojna. Musiałam ją w porę skończyć.
-Reg, wybacz, ale może później- uśmiechnęłam się.- Wiesz, jeszcze mi się Syriusz zamknie w sobie i nigdy z tej zbroi nie wyjdzie…
-Spoko- uśmiechnął się serdecznie do mnie i poszedł dalej. Syriusz mnie obiął, ale jestem pewna, że minę też strzelił, mimo że nie widziałam, bo miał opuszczony hełm. Mina oczywiście była reakcją na Rega, a nie na mój żart, ale swoją drogą chyba tekst Regulusa coś zdziałał, bo Łapa starał się wyginać i taniec nam lepiej szedł.
W międzyczasie przewinął się też Hagrid:
-Już wiem gdzie podziała sie dynia z mojego ogródka.
-Tak?- powiedziałam.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście? Przecież bym wam dał...
-Tak jakoś wyszło- powiedział Syriusz.-przepraszamy.
-Cholibka, daj spokój nic sie nie stało... to tylko dynia....Ale pomysł fajny.... cholibka sam bym na to nie wpadł, takie wykorzystanie dyni....mam nadzieję, ze wpadniecie na ciasteczka
-Jasne!
-No to fajnie-uśmiechnął się olbrzym- dobrze uciekam i wam nie przeszkadzam.
-pa.
Spostrzegłam, że Lilka siedzi przy stole sama, powiedziałam Syriuszowi, żebyśmy do niej poszli, nie będzie w końcu siedziała sama, ale kiedy kierowaliśmy sie do stołu złapała go Lucy, żeby z nią zatańczył. Pozwoliłam mu.
-Co tak sama siedzisz?- spytałam Rudą.
-Bo tańczyłam ze Ślimakiem, a James w tym czasie z Tiną, to sobie usiadłam
-acha...
Po chwili obserwowałyśmy z Lilką jak Lucy ociera się o Syriusza.
-Ale mu zbroje poleruje- zaśmiałam się. Lilka też się śmiała. Dopóki Lucy nie znalazła się w objęciach Jima. Zaczęła się dziwnie do niego przytulać, zniżać i podnosić, ręce zjeżdżały jej na jego tyłek... Chociaż, on prze te falbany na kiecce niczego nie czuł.
-O nie!-powiedziała Ruda dość agresywnie, podnosząc się z miejsca.-Aurora, idziemy!
Wstałam i poszłam za nią. Zaczęłyśmy tańczyć koło chłopaków i już po chwili obie tańczyłyśmy ze swoimi, co prawda potem sie zamieniłyśmy, żeby tamte nie miały szansy na odbijanego. Miłość miłością, przyjaźń przyjaźnią, ale chłopa trzeba pilnować...
-Moi drodzy, północ juz dawno za nami...-dyrektor podniósł się z krzesła.-czas więc ogłosić wyniki konkursu, Profesor McGonagall...
Profesor podniosła się i sama zabrała głos:
-To własnie mnie przypadł ten zaszczyt. Zatem obserwując jak się bawicie wybraliśmy króla i królową balu. Nie bez znaczenia był tutaj także kostium. Królem balu zostaje osoba o wyszukanym stroju, który utrudniał taniec, prawda panie Black? Nie muszę panu mówić, że wyciągnę konsekwencje za jego wynajem?
Syriusz powiedział pod nosem “nie”.
-Królową z kolei zostaje ktoś kogo strój powalił nas nie malże na kolana. Zdajecie sobie chyba sprawę, ze to nie łatwe? Gratulacje i korona dla panny młodej czyli Jamesa Pottera...
-Gratuluje, Jim- szturchnęłam brata, któremu właśnie stałam w ramionach, bo tańczyliśmy...
-Dzięki.
-Podobało nam się jeszcze kilka innych kostiumów, ale zwycięska para może być tylko jedna. A teraz poprosimy na środek króla i królową do wspólnego tańca.
-O nie....
-Choć debilu, bedzie się z czego pośmiać-powiedział Łapa, do królowej.
-Ale ja nie umiem tańczyć jak dziewczyna!
-To po jaką cholerę sie na nią robiłeś?- złapał go w pasie. Cała sala powstrzymywała się od śmiechu. Zaczęli tańczy... Syriusz obracał Jamesa w tańcu, ale kiedy go przechylił tak, że był głową 15cm od podłogi wszyscy wybuchnęli śmiechem, bo Rogaty założył Syrkowi nogę, żeby utrzymać równowagę i od tej pory zaczęli się wygłupiać. Syriusz teatralnie złapał Jima za tyłek, a ten wcale nie był mu dłużny. Na koniec król “pocałował” królową w rękę i pięknie sie ukłonili. Chłopcy wrócili do nas. Jestem pewna, że gdyby nie fakt, że obydwaj mają dziewczyny, rozeszło by się po szkole, że są w gejowskim związku ze sobą
Czarny obiął mnie w pasie. Podniosłam hełm , spojrzałam w te jego szare oczka i go pocałowałam:
-Gratuluje, królu-powiedziałam.
-To ty powinnaś być królową, nie on- zaśmiał się, pokazując brodą, na Pottera, który obmacywał się z Wampirem..
-No ale został James
-Wydaje mi się że nauczyciele chcieli sobie zrobić żarty...
-ale ostatecnie to wy sobie zrobiliście zarty z nich.
-Oczywiście.
Bal dobiegał końca, a na samym końcu zespół miał ogłoszenie. No, a my przecież musieliśmy zostać do samiuśkiego końca, co nie. Nasz Kostek, gdzieś nam się zawieruszył, podejrzewam, że się zwinęli, ale zdążyłam go obrobić na jedną piosenkę, wciskając /dol, Syriusza pod zastaw.
-W związku z tym, ze nasza wokalistka odchodzi. No cóż dostała dużo lepszą propozycję i szanujemy to Ann. to jest jej ostatni występ z nami.- mówił gitarzysta zespołu Tom.- Poszukujemy kogoś na jej miejsce. Wszystkie śpiewające dziewczyny zapraszamy w przyszłą sobotę do sali transmutacji na przesłuchanie. O 16. A teraz ostatnia piosenka, z dedykacją dla ciebie, Annie…
ps. pokićkałam numeracje. A na 100 odcinek bedzie coś eksrta i tak być musi :*
Siedzieliśmy z Syriuszem w na kanapie pustego pokoju wspólnego Gryfindoru. Już zdążyłam mu opowiedzieć, o wszystkich swoich podejrzeniach, o tym co mi się nie podoba i proszę bardzo jaka była jego reakcja:
-Rory, Skarbie, dlaczego ty wszystko odbierasz tak osobiście?- nie powiedział że mnie nie zdradza tylko dlaczego biorę wszystko do siebie.
-A jak mam to odbierać skoro łapiesz przy mnie ciągle zawiechę?
-Mam problemy, po prostu...- przytulił mnie, miała wrażenie, że w ten sposób chciał skończyć tę rozmowę, ale ze mną tak łatwo mu nie pójdzie, nie tym razem.
-A kto ich nie ma? to ty cały czas twierdzisz, ze ich nie masz. Syriusz, mi możesz o wszystkim powiedzieć, wiesz o tym. Kocham cię i jestem tu po to żeby cię wspierać, kiedy ty masz problemy, tak samo jak ja zawsze mam wsparcie u ciebie.
-wiem.- pokiwał lekko głową. No tak teraz mi będzie przytakiwał…
-No to pozwolisz sobie pomoc?- mój głos brzmiał na zmartwiony, no ba ja się nadal martwiłam.
-Nie dasz rady.- Powiedział, wypuszczając mnie z objęć i wlepiając wzrok w podłogę. Czy tylko ja tutaj jestem optymistką?
-Ale pozwól mi spróbować. Już zakładasz, że nic ci nie pomogę. Będę wiedziała co cię tak męczy, może razem coś wymyślimy, a czasem samo to że się o ty powie komuś bliskiemu pomaga.
Syriusz zamknął oczy i przez kilka sekund trzymał się za noc pomiędzy oczami. Nie wiem czy on zbierał myśli czy się zastanawiał co mi powiedzieć, w kazdym razie nie zdążyłam tego rozgryźć, bo się odezwał, bardzo wyczerpująco:
-No dobrze.
-Więc…- jak to mówią mugole? Trzeba kuć żelazo póki gorące.
-Wiesz jak jest moja rodzina? Te ich poglądy, a mojej matki to już w ogóle.- pokiwałam głową, uważnie go słuchałam.- Ona jest taką zwolenniczką Voldemorta...
-noi co z tego?- wypaliłam.
-Jak to co z tego? Aurora! Ona przyobiecała mu, ze odda mnie w jego szeregi. Tyle, że ja nie mam zamiaru! Ona mnie zmusza, ale ja nie chcę, ja nie podzielam poglądów rodziny. Nie jestem Bellą, która jest jak moja matka. Nie jestem Regiem czy Narcyza, którymi można sterować. Ja mam charakter i nie chcę walczyć po stronie zła. Ja chce z nim walczyć z tymi chorymi ideami. Cały czas mnie dręczy tym, wysyła do mnie sowy. Jak byłem w domu to non stop. „To dla ciebie najlepsza droga!” „To twoja powinność.” „Synu, bądź godzien nazwiska.” „ Musisz, bo inaczej sprowadzisz na nas nieszczęście.” Mam dość! Ja nie chcę być sługusem Volda. Ja chcę być aurorem. Ja się chyba urodziłem w złej rodzinie, oni są zepsuć jeśli chodzi o czystość krwi, zwłaszcza matka, ona to mam wprost obsesję. Ale ja nie mam, ja nie chcę…
-Wiem.-przytuliłam go, marudził jak pięcioletnie dziecko, któremu nie chcą kupić lizaka, ale prawda była taka, że Syriusz miał z tym wielki problem. To nie było tak bzdurne jak nie kupiony lizak. To było poważne. W domu Blacków przez całe wakacje toczyły się rewolty między panią Black, a jej starszym synem. Nie rozumiała, że jej syn nie podziela jej poglądów. Co ciekawsze, jemu miała to za złe, ale że jej przyszła synowa, skromnie powiem że ja, bynajmniej potencjalnie, też ich nie podzielała, zupełnie jej nie wadziło. Najważniejsze, dla niej było, że jestem urocza i mam czystą krew. A poglądy, cóż jak będę miała Black po imieniu to będę i myśleć w ich sposób.
-Dlaczego ona mnie zmusza? Mam chyba prawo decydować o własnym losie? No nie?
-Oczywiście, że masz. Skarbie- co ja mogłam zrobić, tylko mu przytakiwać, przecież, nie napiszę do jego matki „ty stara jędzo, odwal się od mojego Skarbka, on nie będzie śmierciożercą”- to jest twoje życie i to ty podejmujesz decyzje, żyjesz tak jak ty chcesz. Ona nie ma prawa, ani nie ma żadnych prawdziwych argumentów, by wymusić to na tobie…- starałam się ze wszystkich sił umocnić mojego chłopaka w przekonaniu, że ona go nie zmusi, ani nic.
-Cieszę się, że mam ciebie. Ty jesteś moim życiem, wiesz?
-Nie przesadzaj.
-Nie przesadzam. Dla ciebie zyję- uśmiechnęłam się. -Nie wiem co bym zrobił, gdyby ciebie mi zabrakło.
-Przestań.- wiedziałam, że zaczyna już swoje miłosne wywody. On jest czasem kosmiczny.
-Z tobą chcę je dzielić i tylko ty możesz decydować ze mną o moim życiu. Wiesz?
-Wiem. Ty też jesteś prawie całym moim światem.
-Jak to prawie?- jak ja lubię się z nim droczyć Ma taką fajną mordkę jak się irytuje.
-Bo część to James,Lilka, Remy...
-no ale ja jestem większą częścią?
-Zdecydowanie.- pocałowałam go, niech sobie chłopak stres odreaguje.-A matką się nie przejmuj, zrozumie, ze jesteś dorosły i możesz iść własną drogą...
-Mam nadzieję-chociaż widać było, że średnio w to wierzy..
-Tak bedzie...- Syriusz sie rozchmurzył, przynajmniej wiedziałam już co mu jest. Wiedział, ze ma we mnie oparcie. A ja stuknięta optymistka nie brałam innej opcji pod uwagę. Prawda jest taka, że na pewno się jakoś ułoży. Syrek jest uparty nie będzie śmierciożercą, bo on tego nie chce i już. Już prędziej zamorduje matkę, dla świętego spokoju. Ale wiem, ze prędzej czy później i ona da mu spokój, zrozumie w końcu, że nie zmusi go, nie jego.
-A powiedz mi za co się przebieramy na ten bal?- zmienił temat, może i dobrze, bo ciężko się rozmawiało na ten poprzedni.
-A nie myslałam jeszcze o tym.- nie miałąm głowy, bo się tobą deklu martwiłam.
-No to musimy pomyśleć. Został nam tylko tydzień.
-Wiem, ale nie mam pomysłu...- no fakt nie miałam, po za tym, że to miało byćpowalające pomysłu nie miałam.
-a wiesz za co się przebiera James z Lilka?
-Nie... no ja też nie, ale podobno ma być masakrycznie...
-ale masakrycznie, źle czy tak smiesznie?
-Chyba to drugie, ale z nim to nigdy nie wiadomo...
-Wiem. Podejrzewam, że dowiemy się dopiero na balu, za co się przebierze
-Pewnie tak....